Moja matka jest toksyczną osobą. Manipulowała mną przez całe życie, krytykowała, obrażała, interesuje ja tylko co pomyślą inni. Gdy 10 lat temu wyprowadziłam się do innego miasta myślałam, że uwolniłam się od niej, ale jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że choć fizycznie jestem daleko to siedzi cały czas w mojej głowie, cokolwiek zrobie gdzieś pojawia się myśl co ona by o mnie pomyślała, albo czego by chciała. Nawet jak urządzałam mieszkanie nie było jej przy tym, ale urządziłam je tak żeby jej się podobało (dziś już widzę, że jest nie w moim stylu). Mam 2 dzieci, 4 letnia córkę i 9 m-cznego synka i zauważyłam, że zaczęła nimi manipulować tak jak mną w dzieciństwie (i teraz też), stosuje metody typu "zrób to bo będzie mi przykro" albo "zrób tak, bo co ludzie pomyślą", a jak zrobię coś nie po jej myśli, to słyszę, że jestem taka jak mój ojciec, niewdzięczna, nierodzinna, złośliwa i zawistna.
Jestem już tej zależności świadoma, ale kompletnie nie wiem jak się za leczenie tej zależności wziąć. Miałam taki okres kiedy przez pół roku nie kontaktowałam się z rodzicami i był to najspokojniejszy i najszczęśliwszy okres w moim życiu, ale matka chce się widywać z wnukami, więc wiedziałam, że prędzej czy później wróci do mojego życia. Tylko co mam teraz zrobić? W jaki sposób sposób postąpić? Czy powinnam matce wylać wszystkie żale? Czy nic nie mówić i próbować samej się wyleczyć? Jak w praktyce takie samoleczenie wygląda? Dużo osób pisze, że zerwanie kontaktów to jedyna metoda, ale mam wrażenie, że jest to pewnego rodzaju ucieczka, a ja nie chcę być tchórzem. Chcę stawić czoła swojej matce.