Córka schizofremiczki i alkoholika

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 5 lip 2012, o 07:14

josi napisał(a):Mysle ze przeszlosc, rodzice twoja depresja to tylko czesc ciebie, nie cala ty. Dobrze ze wyplakujesz przeszlosc, mysle ze to poczatek do jakiejs zmiany w tobie, odkrycia nowych rzeczy w sobie, rozwoju, nowych pytan. Odwagi :)

Dziękuję za słowa otuchy. Ciężko tak jest żyć ze świadomością, że przeżyło się praktycznie pół życia, a tak naprawdę nie wiadomo kim się jest...jakim się jest człowiekiem... wszystko się zawaliło, czuję się jakby mnie ktoś obudził z jakiegoś matrixu.I kazał wybierać czerwoną albo niebieską pigułkę... którą wybrać?????
Dzisiaj obudziłam się z mega bólem w klatce. Znowu wydawało mi się że mam zawał :( aż mnie zatykało.Ale po 15 minutach przeszło pozostał tylko ucisk.Jak ja tego nie cierpię...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 5 lip 2012, o 17:36

Gunia76 napisał(a):Dzisiaj obudziłam się z mega bólem w klatce. Znowu wydawało mi się że mam zawał :( aż mnie zatykało.Ale po 15 minutach przeszło pozostał tylko ucisk.Jak ja tego nie cierpię...


Ja też nie:( Nie raz mam wrażenie, że się uduszę i nieswiadomie nakręcam się sama. Stres się kumuluje w różnych częściach naszego ciala. Nawet zrobiłam wyniki kontrolne i są w normie, więc pzostaje mie wierzyć, że to moja nerwica lękowa :bezradny:

Z tym uczcuciem zamrozenia, to ja mam wrażenie, że patrzę na życie przez szybę. Spotykam raz na jakiś czas moich znajomych z klasy i widzę jak żyją oni a jak ja... jak ja jestem unieruchomiona, swoją drogą m.in przez nich.
Ale staram się nie porównywać... ja miałam inną sytuację i oni też. Staram sie to zaakceptować i polubić, bo w końcu jesli zmieniam swoje zycie i prostuje problemy, to też mam szansę na to, żeby być zadowoloną... Ty na pewno też :kwiatek:

Jak się dziś czujesz?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 6 lip 2012, o 08:40

Wczoraj miałam terapię, w porównaniu z poprzednią to była lajtowa. Trochę wypełniania papierów, trochę rozmowy. Terapeuta uświadomił mi, że ta moja depresja i nerwica jest spowodowana tym, że wyłażą ze mnie lęki z dzieciństwa, kiedy matkę zabierali do psychiatryka, kiedy zaczynała chorować, była nieobecna.Cholernie się wtedy bałam. A teraz kiedy m. wyjeżdża co poniedziałek na tydzień w delegację to mi się włącza powtórka z rozrywki i podświadomość przypomina mi te momenty kiedy matkę zabierali do psychiatryka. Dlatego czuję się tak samotna, opuszczona, zalękniona.
Dobrze że biorę tabletki bo chybabym znowu wpadła w mega dół, a tak to czuję tylko że mam doła ale mogę jakoś funkcjonować. Serducho dalej uciska...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 6 lip 2012, o 16:28

Może nie doczytałam ale jakie tabletki bierzesz?

Jedziemy chyba na tym samym wózku. Mnie mama zamykała w pokoju jak ojciec robił awantury i schodzila na dół, chociaż błagałam ją, żeby została. Ona twierdziła, że musi zejść na dół, chociaż jej widok działał na ojca jak płachta na byka. Zostawałam sama i niczego nie widziałam ale wszystko słyszałam i zastanawiałam się czy mamie się nic nie stanie, jakaś krzywda. Stałam przy drzwiach i nasluchiwałam czy może ojciec nie idzie do mnie... im głośniejszy hałas tym bardziej sie balam, chciałam uciekać ale nie wiedziałam dokąd... okropnie się bałam.

Na drugi dzień, jak schodziłam na dół (o ile w ogóle zasnęłam) to miałam wrażenie, że to nie mój dom. W sensie wizualnym ale też nikt się do siebie nie odzywał. Mama jak coś chciałam mówiła ,,Daj mi spokój. Nie mam czasu" . Miałam wtedy kilka lat. Myślałam, że oszaleję, nie miałam do kogo iść, więc szlam do psa... Były dni, że nie mogłam wejść do góry, to siedziałam na korytarzu na schodach.

Moja terapeutka też wiąże moje lęki i napady paniki własnie z tymi wydarzeniami i pewnie ma rację. Ja zaczynam to dostrzegać ale wiele uczuć muszę sobie przypomnieć a to trwa...

Jak mój Ł wychodzi do pracy na nockę, to od razu mam napad... jak chodzi często, to jestem w takim ciągu, że umiem to opanować a jak ma raz na jakiś czas, to mam zaskoczenie... Ogólnie bardzo mi się rzuca jak nie pewnie się przy nich czuję właśnie w momencie kiedy Ł wychodzi. Jak jest w domu, to czuję się o wiele bezpieczniej wiem, że w razie gdyby mi się cos stało, to on nie będzie siał paniki, tylko będzie działał - zupełnie odwrotnie niż moi rodzice.

Wiesz, jesteś bardzo świadoma i dzielna w tym wszystkim ja nie bardzo wiem co mogę Ci poradzić... w sumie bez sensu paplam o sobie.

:bezradny:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 6 lip 2012, o 19:26

Bardzo dobrze że paplasz o sobie, to mnie podnosi na duchu. Wiem że nie ja jedyna mam takie lęki , takie uczucie osamotnienia i pustki gdy m jest w delegacji. Jeszcze nie dociera do mnie ze to przez matkę i ojca, ale skoro tak twierdzi psychoterapeuta to myślę że ma rację. Fajnie jest tak sobie popaplać do kogoś kto ma podobnie, więc i ja paplać będę jeżeli pozwolisz.
Co do tabletek to biorę LEXAPRO Nowoczesny lek na podwyższenie serotoniny w mózgu. Nie wiem jakbym sie bez niego czuła po poprzedniej sesji, skoro z nim czułam się koszmarnie :x .
Nie musisz mi nic radzić po prostu wystarczy że to czytasz.
Ja teraz kojarzę, ze też siedziałam w pokoju i się trzęsłam ze strachu jak rodzice się kłócili obok za ścianą. Raz nie wytrzymałam i wparowałam im do pokoju wrzeszcząc przeraźliwie żeby przestali się kłócić.Potem uciekłam do siebie.. myślisz że któreś przyszło mnie przytulić????? :cry:
Najgorsze, ze uczucia matki przechodziły ze skrajności w skrajność. albo była nadopiekuńcza, troskliwa, kochająca, albo nieobecna, odtrącająca, obca... Dorosły by zwariował.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 7 lip 2012, o 11:13

Dzisiaj rano uświadomiłam sobie, ze moje życie od kwietnia tego roku polega na ciągłym udawaniu... Odkąd popadłam w depresję i nerwicę codziennie udaję, że wszystko jest w porządku :cry: Ale co to znaczy w porządku? Dzisiaj poczułam się mega zmęczona przybieraniem tych masek dobrego humoru, radości z życia itd. Ale jednocześnie nie mam innego wyjścia , muszę to robić. przecież nie położę się do łózka, pod kołdrę i nie schowam się przed światem, bo mam dzieci. Nie mogę ich opuścić emocjonalnie, jak mnie moja matka, chociaż dzisiaj miałam na to ogromną ochotę. Miałam ochotę pobyć sama w łóżku pod kołdrą, nie musieć nic udawać, nic robić, się uśmiechać...Dobrze ze M. był dzisiaj rano koło mnie, bo chyba nie dałabym rady się pozbierać do kupy.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 7 lip 2012, o 14:38

Gunia76 napisał(a):Ale jednocześnie nie mam innego wyjścia , muszę to robić. przecież nie położę się do łózka, pod kołdrę i nie schowam się przed światem, bo mam dzieci. Nie mogę ich opuścić emocjonalnie, jak mnie moja matka, chociaż dzisiaj miałam na to ogromną ochotę.


Masz wyjście i wcale nie znaczy, że jak pokaższesz dorosłym w Twoim środowisku, że nie masz życia usłanego różami, tylko właśnie Ci się załamało, to dzieci nie muszą tego odczuć. W sensie, że im tego nie musisz pokazywać ale jak pokażesz dorosłym w twoim otoczeniu będzie Ci lepiej, lżej. Co do dzieci, to zgadzam się z Tobą, nie powinny zostać emocjonalnie same, bo dla mnie to zabójstwo rozwoju takiego dziecka. Tak to oceniłam, gdy dojrzałam i zrozumiałam co zrobili mi.
Powiedz mi, tak z jednej strony, gdyby powiedzieć dzieciom, że akurat tego dnia tatuś pójdzie z nimi na plac zabawa, bo mama musi odpocząć, to przecież nie ma w jednym razie dla nich opuszczenia perzez Ciebie. Co innego gdybyś robiła to ciągle a odpoczynek też Ci się należy. Masz dzieci ale przecież to też nie znaczy, że jesteś robotem. Znam kilka małżeństw, w których jak tatuś ma w weekend wolne, to zabiera je jakiegoś dnia gdzieś idzie z nimi sam a mama ma czas dla siebie, gdy wrócą spędzają go już razem i niedzielę na przykład.

Pisałaś o skrajnych uczuciach Twojej mamy - mi fundowali te same jazdy. Raz ojciec był nie dostępny, raz robił się kochającym tatusiem... gdubiłam się w tym. Mnie na przykład nie chcieli słuchać, ja się buntowałam jak mnie nie rozumieli czułam się kompletnie bezradna. Oni krzyczeli na mnie a ja płakałam w łazience (nie miałam wtedy swojego pokoju) nigdy przy nich.
Jak wprowadziła się moja bratowa (cholera z niej straszna) , nie lubiłam jej, była okropna ale ja musiałam byc dla niej miła co by nie zrobiła. Jak rzuciła się na mnie z pazurami (nie panowała nad emocjami) i rozwaliła mi dolną wargę, to ja ją odepchnęłam chwaytając za włosy... jak myślisz kto był winny...? Oczywiście, ze ja, do mnie były pretensje i nikt nie chciał mnie wysłuchać.
Ocknęli się jak trzeba było pogotowie wzywać, bo w szale rozwaliłaby kuchnię... :bezradny:

Piszę tak z Tobą i powiem Ci, ze coraz bardziej dostrzegam swoją samotność.. ich wmawianie mi, że wszystko jest ok. spowodowało we mnie wiele konfilktów wewętrznych... mam wrażenie, że nie mam osobowości wręcz albo, że ją strasnie uszkodzili....
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 8 lip 2012, o 12:10

Tyle, że doły dopadają mnie jak m jest w delegacji. A nie mam nikogo kto mógłby się dziećmi zająć, żebym mogła odpocząć. Jak. M przyjeżdża to życie we mnie wstępuje. Spędzamy czas całą czwórką, spotykamy się z przyjaciółmi. Byłam w górach z synem to m zajmował się córką przez 2 dni.Jak jest m to nie chcę być sama ze sobą, jak go nie ma to chciałabym żeby mi wszyscy dali święty spokój.Psychoterapeuta powiedział, że to syndrom opuszczenia przez matkę w dzieciństwie.Jest bardzo silny i odzywa się za każdym razem jak m wyjeżdża. A wtedy nie mogę tego wywlec na wierzch, bo dzieci nie mogą ucierpieć.
Ja tez byłam bardzo samotna w dzieciństwie. W szkole podstawowej miałam tylko jedną koleżankę. Byłam ,,inna,, Nie lubiłam swoich koleżanek z klasy. Byłam kujonem, miałam świadectwa z czerwonym paskiem, zawsze grzeczna, nie rozrabiałam, żeby nikomu nie podpaść. Nie buntowałam się, nie chodziłam na dyskoteki, bo uwarzałam to za dziecinne,nie spędzałam czasu po za domem.Nie jeździłam na kolonie, obozy, wycieczki. Ponoć się bałam, ale myślę ze bałam sie o mamę. Bałam się że jak wrócę to jej nie będzie.Pierwszego chłopaka miałam jak skończyłam 18 lat, na szczęście okazał sie tym odpowiednim , bo jesteśmy razem do dzisiaj :D . Nigdy nie rozmawiałam z rodzicami ani z siostrami na swoje tematy, nawet teraz przychodzi mi to z ogromnym trudem.Nie potrafię .
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 8 lip 2012, o 21:41

Z tą szkołą, to u mnie było podobnie. Ja też nie lubiłam swojej klasy, z resztą dostałam od niej neieźle w tyłek na tyle, że nawet nie potrafię o tym mówić na terapii ;( . Nie jeździłam na wycieczki, nie lubiłam pracy w grupach ale dlatego, ze czułam się raczej nie zaakcptowana, Nie zawsze tak było, to się w pewnym momencie zaczęło dziać ale bardzo wcześnie, bo już w podstawówce.

Jeśli chodzi o naukę, to nie mogłam się skupić, skoncentrować, szybko sie poddawałam gdy czegoś nie rzozumiałam ale też nikt nie umiał, nie chciał mi pomóc. Ojciec krzyczał, że jestem tępa i głupia, że ulic nawet zamiatać nie będę a ja na prawdę chciałam się nauczyć ale potrzebowałam pomocy, bo stres mnie rozregulował... otrzymałam oczywiście pretensje.
Wiem, że ojciec tymi tekstami chciał mnie zmotywować ale na mnie to działało zupełnie odwrotnie. Później, pon gimnazjum skńczyłam w zawodówce, bo twierdziłam, że na nic więcej mnie nie stać ale miałam całkiem dobre oceny. Ludzie pytali mnie dlaczego nie jestem w Liceum. A po zawodówie poszłam do pracy, której już nie wykonuję (Bogu dzięki mam nowy zawód) i do Liceum zaocznego. Utwierdziłam się, że mogłabym mieć na prawdę dobre oceny, gdyby mi wtedy pomogli, bo w szkole zaocznej miałam oceny o jakich w Gimnazjum mogłam pomarzyć. Poza tą nieszczęsną matmą, z której zawsze miałam 2.
Podniosło mnie to na duchu bardzo i uwierzyłam mocniej w swoje możliwości.

Nie jestem pewna ale z tego co piszesz, że jak m wyjeżdża i chcesz, żeby wszystcy dali Ci swiety spokój, to wygląda na pozycję w rodzinie ,,dziecka niewidzialnego, opuszczonego" , jaką miałaś jako dziecko i wg tego jesteś jaka jesteś.
Ja znów miałam pozycję ,,kozła ofiarnego" czyli osoba ignorowana, kótra chciała zwrócić na siebie uwagę, chciała być wysłuchana ale nic z tego. Następował bunt, złość na skutek czego nakleili mi etykietkę ,,wstrętny charakter" i wg tego traktują mnie do dziś, chociaż z upływem lat uległo to zmianie no i też ja sobie nie pozwalam, mówię prawdę jaką widzę im w oczy.

Ja z rodzeństwem też rozmawiam tylko powierzchownie. Kiedyś na Sylwestrze u siostry Ł wystapił w mojej obronie, przeciwstawił im zdanie i się zdzwili ale ja byłam jak posąg...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 9 lip 2012, o 07:35

Hejka.
Jak minął weekend?
Mi bardzo przyjemnie. W sobotę spotkaliśmy się ze znajomymi, a wczoraj spędziliśmy cał popołudnie z dziećmi w aqua parku. :D Oczywiście samopoczucie miałam znakomite.
Dzisiaj już nie jest tak kolorowo, chociaż da się wytrzymać. Najgorzej czuję się od środy do piątku.
Co do dziecka niewidzialnego, opuszczonego to masz rację,taka byłam. Zawsze miałam swój świat. Po szkole przeważnie siedziałam w swoim pokoju, czytałam, uczyłam się,było mi tak dobrze. Jednak mam też cechy wojownika, bo dotąd świetnie dawałam sobie radę w życiu.Byłam zorganizowana,musiałam mieć wszystko zaplanowane, bo inaczej się wściekałam jak plany brały w łeb. Nie lubię spóźnialstwa,nie lubię jak ktoś nie dotrzymuje słowa, bardzo mnie to rani i czuję się olana, i że mają mnie gdzieś.Jak moje siostry wyniosły się z domu miałam 12 lat, i przejęłam obowiązki starszej siostry: gotowanie,sprzątanie. Cały czas odkąd pamiętam usługiwałyśmy rodzicom, ale jak one się wyniosły to zostało na moich barkach.
Terapeuta uświadomił mi że jestem pracoholiczką, bo do tej pory w poprzedniej pracy potrafiłam pracować po 16 godzin, a potem jeszcze dawałam radę ogarnąć dom, rodzinę, zakupy. Im więcej miałam na głowie tym lepiej się czułam.Dopiero jak zmieniłam pracę ( ze względu na to że miałam coraz mniej czasu dla dzieci i m.) nagle miałam duużo więcej czasu na rozmyślania, na odpoczynek.Nie czułam i nie czuję się dobrze w tej pracy, chociaż lubię to co robię. Ale mam tej roboty zdecydowanie za mało nie potrafię sobie dawkować obowiązków, żeby mi starczyło na dłużej.Jest mi tu za nudno :? Czuję się jak alkoholik na odwyku.Brakuje mi pracy straszliwie, mimo, ze to co robię ktoś inny robiłby 2-3 razy dłużej.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez josi » 9 lip 2012, o 21:24

Ja tez lubie czuc ze cos robie, tlumacze sobie ze jak czytam czy ogladam cos co mnie interesuje to tez jest praca... ale to tez musi sie jakos zachciec, trzeba poczuc "flow", niedawno obejrzalam np wszystkie rozmowy na koniec wieku i rozmowy na nowy wiek na youtube, innym razem wszystkie rozmowy na tvn24 "inny punkt widzenia", jak masz za duzo czasu to polecam, tydzien powinien ci na to styknac :)
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 9 lip 2012, o 22:59

W domu to czasu nie mam, bo dzieci dają popalić. Teraz syna wysyłam na 6 tygodni na wakacje, ciekawe czy będę za nim tęsknić??Za to w pracy to masakra nieraz. Mam czas na zastanowienie się nad swoim życiem przynajmniej....
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Apasjonata » 10 lip 2012, o 13:37

Gunia76
Pogadaj z terapeutą o tym co kształtuje twoje poczucie własnej wartosci. Ja kiedyś tez to miałam, ze jakby spełniałam się przez to co robiłam, tzn im więcej zrobiłam tym w swoim mniemaniu byłam bardziej wartosciową osobą. Kiedys latanie po domu na wysokosci lamperii było czyms normalnym, bo błyszczący dom swiadczy o gospodyni, dzis czuję wartosć godzinnego ogladania filmu z dziecmi , nic nie robienia, po za przytulaniem , rozmową , czuciem zycia . Kiedyś byłoby to dla mnie wysoce niestosowne.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 10 lip 2012, o 19:58

Apasjonato a czy po prostu robienie czegoś ciągle to nie jest ucieczka przed samą sobą? Bo jak coś robimy, to nie myślimy o tym, co nas trapi, boli albo nie daje spać. Po cały dniu wycisku padamy na łóżko i nie myślimy o niczym, bo od razu zasypiamy i od rana to samo, to samo... aż w końcu robi się w zyciu z jakiegoś powodu STOP i nie mamy gdzie uciekać.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez josi » 10 lip 2012, o 20:55

..tez mam teraz taka prace ze moge duzo "myslec"... odbywa sie to troche kosztem tej pracy, ale przynajmniej czas szybciej leci...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości