Córka alkoholika, która nie miałą kontaktu z ojcem

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Córka alkoholika, która nie miałą kontaktu z ojcem

Postprzez dagi » 8 lip 2012, o 15:43

Dużo przeszłaś jak na 22 lata..., zresztą rozumiem Cię...Ja dopiero w wieku 27 zaczęłam sobie wiele rzeczy uświadamiać. Ale lepiej pózno niz wcale... Bardzo ważne, by człowiek uświadomił sobie czego potrzebuje, bo jeżeli jest się w sytuacji która Cię dusi, to zabija...Żeby być szczęśliwym trzeba powalczyć o swoje marzenia, zmienić swoje życie, gdy sytuacja tego wymaga.Mamy wspólną cechę-nasze mamy wychowywały nas na obraz własnych doświadczeń. Moja mama też była wychowywana tylko przez mamę, jej ojciec też był alkoholikiem. Zastanawiam się czy mnie też to czeka....Podziwiam Cie że w tak młodym wieku stawiasz czoło takiej sytauacji...
Mówisz że uda mi się zapenić ''pustke'', ''lukę'' nie mając faceta, choć znam już dobry kierunek, jescze wydaje mi się to niemożliwe...Nauczłam się żyć w przekonaniu, że muszę na wszystko sama zasłużyć, muszę zapracować, nie dostanę uczucia poprostu za to jaka jestem. Dlatego mam też takie kretyńskie podejście do mężczyzn. Wiesz, to jest tak, jakbym żebrała o przytulanie, o uczucia...Naprawdę...Aż trudno wyjaśnić
dagi
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 lip 2012, o 17:05

Re: Córka alkoholika, która nie miałą kontaktu z ojcem

Postprzez Księżycowa » 8 lip 2012, o 21:20

dagi napisał(a):Dużo przeszłaś jak na 22 lata..., zresztą rozumiem Cię...Ja dopiero w wieku 27 zaczęłam sobie wiele rzeczy uświadamiać. Ale lepiej pózno niz wcale... Bardzo ważne, by człowiek uświadomił sobie czego potrzebuje, bo jeżeli jest się w sytuacji która Cię dusi, to zabija...Żeby być szczęśliwym trzeba powalczyć o swoje marzenia, zmienić swoje życie, gdy sytuacja tego wymaga.Mamy wspólną cechę-nasze mamy wychowywały nas na obraz własnych doświadczeń. Moja mama też była wychowywana tylko przez mamę, jej ojciec też był alkoholikiem. Zastanawiam się czy mnie też to czeka....Podziwiam Cie że w tak młodym wieku stawiasz czoło takiej sytauacji...
Mówisz że uda mi się zapenić ''pustke'', ''lukę'' nie mając faceta, choć znam już dobry kierunek, jescze wydaje mi się to niemożliwe...Nauczłam się żyć w przekonaniu, że muszę na wszystko sama zasłużyć, muszę zapracować, nie dostanę uczucia poprostu za to jaka jestem. Dlatego mam też takie kretyńskie podejście do mężczyzn. Wiesz, to jest tak, jakbym żebrała o przytulanie, o uczucia...Naprawdę...Aż trudno wyjaśnić



Ja mieszkam z ojcem cały czas, mieszkamy razem z moimi rodzcami. 27 lat, to wcale nie jest późno wg mnie. Ja pierwsze napady lękowe miałam w wieku 14 - 16 lat. Ojciec mi potrafił powiedzieć ,,Jak będziesz tak się zachowywać, to na łeb dostaniesz" - zabił mnie tym :( .
Męczyłam się, zdychałam nie raz na czterech na ziemi, bo łatwiej mi się oddychało a on można powiedzieć mnie jeszcze kopnął. Czasem mi go żal a czasem go nienawidzę... nienawidzę jak jest egoistą ale ma przebłyski dobrego tatusia a wtedy nie wiem jak sie zachować.
Ogólnie mieszkaliśmy już sami, na wynajmie ale zeżarło nas to i teraz sie zapuszczamy na coś własnego. Ale gdzieś ten okres ciężki trzeba przeczekać. Już nawet myślę w ten sposób, że musiałam tu wrócić, że tak miało być, zebym mogła się uporać z tymi wszystkimi upiorami, bo fakt, ze gdy mnie tu nie było funkcjonowałam ale prędzej czy później dobił by mnie stres i presja ogólna i lepiej, ze teraz to się stało niż gdybyśmy mieli dom na utrzymaniu albo dziecko.
Mój Ł też tak twierdzi.

Ja już wiele zmieniłam. Dziś znów złamałam blokadę to teścia, który ma trudną osobowość, taką oceniającą, krytyczną. Strara, się nie zamykać i daje to dobre efekty, zaczynam wierzyć, że z ludzi da się coś dobrego wyciągnąć ale dopiero raczkuje w tym temacie.
Piszesz, ze w tak młodym wieku a ja mam wrażenie, ze już mnie nic nie czeka czasem, że ta ,,choroba" mi zdolność do wszystkiego zabrała ale też, jak pisałaś wcześniej zdarza mi się poczuć władzę nad sobą i siłę taką ogólną ale to jeszcze też chwilowe i słabe. Poza tym pomyślałam cos w stylu ,,szkoda mi na to czasu, muszę szybko sie z tym rozprawić albo chociaż nauczyć żyć z tym i postępować".
Ojciec mojej mamy chyba nie była alkoholikiem ale matka bardzo despotyczną osobą była. Moja mama tego doswiadczyła i obserwuje jak nieświadmie mi to przekazała.
Od kilku dni zaczynam się zastanawiać po co mam się kryć przed wszystkimi z tą moją nerwicą? Jets mi głupio, bo ludzie tego nie rozumeją ale z drugiej strony jak ja poważnie to potraktuje, to oni też. Trudno mi funkcjonować kiedy dodatkowo czuję presję w stylu ,, a jeśli u nich mnie napadanie albo jak będę gdzieś?" To dodatkowy stres... jeszcze nie jestem na to gotowa ale też chyba nie jestem taka zła ogólnie, chyba mogę budzić pozytywne odczucia (kiedyś myślałam, że nie, teraz zaczynam to przełamywać) to chyba zasługuję na to, by ludzie to w jakiś sposób zrozumieli. Nie mam zamiaru trąbić na lewo i prawo ale też nie chcę robić z tego tajemnicy chyba w rodzinie. Jak przyjdzie co do czego, to po prostu powiem o tym jak o cukrzycy na przykład. W końcu ludzie chorują na różne rzeczy. A mnie będzie łatwiej, bo nie będę miałam w głowie myśli ,,nie mogą się dowiedzieć, bo co sobie pomyślą" , która budzi straszne zaszczucie w samej sobie.

Nie musi Cię to czekać, można przerwać ten łańcuch uświadamianiem sobie. Podobno przy swiadomości problemu bardzo dobrej już nie tak łatwo przekazywać dalej te negatywne cechy. Pocieszmy się, jesteśmy na dobrej drodze :kwiatek: .

Czy ,,lukę" i ,,pustkę" da się wypełnic trudno mi powiedzieć, bo na chwilę obecną mam wrażenie, ze moja skierowała się na inny tor. Ale jeśli chodzi o faceta, ton przyznam, że udało mi się dokonać w sobie takiej zmiany, że jak byłam sama przez jakiś czas po toksycznym związku, to na prawdę uwierzyłam, że będę szczęśliwa z facetem czy bez niego. I dzięki temu nie weszłam w kolejny toksyczny ale tego normalnego związku też musiałam się nauczyć i to było dla nas bardzo burzliwe ale jesteśmy razem choć moglibyśmy już nie być. Nie zrobiłam nic głupiego chyba właśnie dlatego, ze po raz pierwszy kogoś normalnie pokochałam i jako człowieka ceniłam chyba dlatego, że on mnie traktował tak samo, nie umiałabym go skrzywdzić i to mi dało wielką siłę, zeby się skontrolować a proste to nie było...

Z tym, zebraniem, nie musisz tłumaczyć.. też tak się czułam i czasem czuję ale już nie w kwestii związku.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 47 gości