dagi napisał(a): Czy Tobie terapia pomogła, czy można się pozbyć dda? Ta ''choroba'' rozwala mi całe życie:(.
Nie potrafię jednozncznie odpowiedzieć na to pytanie, chociaż sama je sobie zadawałam ale powiem Ci tak; jako DDA mam też nerwicę lękową, bardzo nasiloną teraz i powiem Ci szczerze, że jesli chodzi o nerwicę, to czytałam, że tego nigdy nie da się do końca wyleczyć zupełnie całkowice. Da się funkcjonować jak najbardziej podobno pracując na terapii czy łącząc ją z leczeniem farmakologicznym ale wyleczalna jest od 40 - 60%.
Jest to ściśle związane z DDA więc sama zadając sobie pytanie czy da się żyć kiedys całkowicie bez tego syndromu doszłam do wniosku, ze moje życie nie musi być tak spaprane jak teraz, nie muszą stać w miejscu, męczyć się z atakami panicznymi kiedy już ten najgorszy etap pogorszenia i rozgrzebania minie, to można korzystać z życia czuć się o niebo lepiej i na prawdę żyć ale coś z tego w nas zostanie. Tak to rozumiem po literaturze jaką przeczytałam.
Ktoś mi tu kiedyś napisał, że da się to wszystko pozmieniać być szczęśliwym mimo, że coś zostanie. A bardziej prawidłowo to wygląda tak, że to co można zmienić i usunąć to w końcu się z robi a z częścią rzeczy trzeba nauczyć się zyć i postępować w życiu tak, żeby być w zgodzie z sobą i da się poczuć po prpstu dobrze. ja w to wierze, wiele już zmieniłam choć przyznam, że nasilona nerwica mnie wykańcza to się nie poddaję. Przyznam, że już było kika razy kiedy poczułam się bezpiecznie i silnie i dzięki temu idę dalej.
Na przykład związek mi się udało stworzyć super, z świetnym facetem, który moje fobie i napady rozumie i tylko przy nim czuję się spokojnie a wczęsniej też wkręcałam się w jakieś toksyczne niewypały. Uważam to za mój sukces i jestem z siebie dumna na tym obszarze
Ta ,,choroba" rozwala sporo rzeczy, ogranicza człowieka. Nie raz mówię, że chciałabym zrobić to albo coś innego ale teraz mi nerwica nie pozwala i przestałam się wściekać, że inni żyją lepiej, aktywniej, mozna powiedzieć na całego, lepiej sobie radzą z kłpoptami. Lepiej mi kiedy się z tym pogodzę,że taka jestem i trudno.. takie miałam przeżycia a inni być może nie ale ja też jeszcze będę szczęsliwa, bardziej spełniona.
Też w dzieciństwie sporo płakałam. Oczywiście sama w lazience albo chodziłam do psa... jedyny mój przyjaciel, który już odszedł i wielką pustkę po nim czuję, choć minęły już dwa lata.
Ignorowali mnie albo przypisywali mi winę, choć i tak byłam już przerażona tym, co się dzieje:( Trochę napisałam w wątku poniżej na DDA możesz zerknąć jeśli chcesz;).
dagi napisał(a):Nie wspomnę o tym, że to wszystko odbija się na moim zdrowiu- od ponad roku nie przespałam spokojnie nocy, skoki wagi, bóle głowy, brzucha, stany depresyjne,przemęczenie, co chwilę płaczę, czasami łzy same mi lecą bez powodu..Koszmar jakiś...
Pod wpływem terapii emocje się wylewają, rozgrzebujesz. Płacz oczyszcza. Ja się czuję lżej na przykład i też bywa, ze siedzę i nagle zaczynam płakać czuję się bezradnie
.
Napiszesz coś więcej o swoim dzieciństwie?
A co do związków, to co na to terapeuta?