Czy dać drugą szansę???...

Problemy z partnerami.

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez ewka » 10 mar 2012, o 11:29

Ups. Czyli bez zmian... no tak, SAMO to się raczej nic nie zmieni.

Mirabelle napisał(a):A pierwsze co zrobię to pójdę do fryzjera! Może odnajdę jeszcze siebie sprzed lat - w końcu mam córeczkę, muszę jej dać przykład jak powinna wyglądać i zachowywać szanująca się kobieta!!!

BRAWO! POPIERAM!
:oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Apasjonata » 10 mar 2012, o 12:02

Wiesz co na to jest potrzebna terapia własna, aby słysząc teksty typu
"pewnie z nim spałaś"
"umalowałaś się , więc gdzieś byłaś (z facetem)"
"spotykasz się ze znajomymi, bo nie chcesz z nim spędzić czasu"
przestało ci się załączać poczucie winy. Na terapii przerabiając siebie zaczełam widzieć, że działam wg pewnych mechanizmów (kiedyś zupełnie niezrozumiałych dla mnie), ale dzięki temu zobaczyłam , ze inni ludzie tez tak działają i te teksty powyżej są tego skutkiem. Wtedy takie słowa przestały mieć nade mną moc, zaczeły spływac jak woda po kaczce, kiedyś nie sądziłam , że ja takie cos potrafie, a jednak samo przyszło.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez ophrys » 10 mar 2012, o 16:26

Mirabelle napisał(a):OPHRYS, ja też za każdym razem ze wszystkiego - już sama automatycznie - się tłumaczyłam. Bo kiedy się pomalowałam (żeby jemu się podobać!) to były podejrzenia, że gdzieś byłam bez jego wiedzy. Grono moich przyjaciół bardzo się skurczyło, bo zazdrość, bo nie chcę z nim spędzić czasu, czyli już mi nie zależy. O kontakcie na portalach, pisałam już wcześniej. Kiedy były szef (bardzo w porządku człowiek, z którym zawsze bardziej się raczej kumplowałam niż byłam podwładną) zadzwonił spytać co tam u mnie, jak mi się żyje, jak Malutka - to mi zrobił awanturę, że pewnie z nim spałam! Jak była moja kolej na sprzątanie korytarza (co tydzień inny sąsiad to robi, takie kolejki) to teksty, że idę się pewnie przed sąsiadami prężyć! Mogłabym tu jeszcze kilka takich przykładów wyliczyć, ale po co?...


No właśnie, jak długo zamierzasz udowadniać, że nie jesteś wielbłądem?
Chyba nie warto :cmok:
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Mirabelle » 13 mar 2012, o 09:44

Schował swój wstyd i męską dumę (której może w zasadzie już nie ma) w kieszeń i ukorzył się nawet przed moją mamą. Mama grzecznie z nim porozmawiała ale dosadnie, a decyzję pozostawiła mi. Może znów będę żałować, ale dałam mu tą JEDYNĄ szansę. Ale postawiłam wiele warunków - po pierwsze terapia. Zgodził się, mówił, że sam już o tym myślał i chciał iść do jakiegoś specjalisty, bo zdaje sobie sprawę ze swojego postępowania, tylko nie wie dlaczego tak się dzieje. Pomogę mu w poznaniu tej odpowiedzi. Może z miłości, a może tylko dlatego, żeby pozbyć się złudzeń... Miałam wątpliwości, więc może je rozwieję... Czy lepsza byłaby terapia indywidualna czy może razem powinniśmy chodzić na spotkania? Jeśli zrobię co mogę ze swojej strony, a nie da to wymiernych korzyści długoterminowych, wtedy już nie będzie szans - a ja nie będę sobie wyrzucała, że nie spróbowałam. Wyjazd nadal aktualny - lecę w niedzielę, a do fryzjera idę dzisiaj. Z portali korzystam i będę korzystać, a hasła są tylko w mojej głowie! A ślubu nie będzie - przynajmniej nie szybko... :!:
Mirabelle
 
Posty: 12
Dołączył(a): 9 mar 2012, o 10:16

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez limonka » 13 mar 2012, o 14:00

Mysle ze to rozsadne podejscie... Jesli chodzi o therapie to on chyba Sam powinien zaczac, a jak zrobi postep to mozesz dolaczyc.powodzenia!!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Mirabelle » 13 mar 2012, o 16:34

LIMONKA, nie spodziewałam się, że ktokolwiek jeszcze po tym wszystkim uzna moją decyzję za rozsądną... Dziękuję za wsparcie. Czas pokaże jak się sprawy potoczą. Teraz muszę być silna i KONSEKWENTNA. Muszę przede wszystkim nauczyć się rozdzielać to jaką On jest osobą, od mojego wyobrażenia o Nim.
Mirabelle
 
Posty: 12
Dołączył(a): 9 mar 2012, o 10:16

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Mirabelle » 13 mar 2012, o 16:34

LIMONKA, nie spodziewałam się, że ktokolwiek jeszcze po tym wszystkim uzna moją decyzję za rozsądną... Dziękuję za wsparcie. Czas pokaże jak się sprawy potoczą. Teraz muszę być silna i KONSEKWENTNA. Muszę przede wszystkim nauczyć się rozdzielać to jaką On jest osobą, od mojego wyobrażenia o Nim.
Mirabelle
 
Posty: 12
Dołączył(a): 9 mar 2012, o 10:16

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez ewka » 13 mar 2012, o 18:05

Mirabelle napisał(a):s - a ja nie będę sobie wyrzucała, że nie spróbowałam.

Też jestem tego zdania - spróbować wszystkiego do samego końca. Po to choćby, by mieć pewność decyzji, jakakolwiek by nie była.

Jak fryzurka? Coś nowego czy odświeżona?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Abssinth » 13 mar 2012, o 18:22

MIrabelka :)

nie zmusze Cie do zmiany zdania, aczkolwiek nie uwazam, zeby Twoja decyzja miala sens...ale kazdy musi dojsc do tego sam.

zapytaj sie siebie, ile razy mu dawals szanse wczesniej...? bo to nie jest JEDYNA szansa...

i zastanow sie, dlaczego slowo 'ja' piszesz z malej litery, a 'On' z wielkiej....tak na poczatek.

sciskam
xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Mirabelle » 3 lip 2012, o 12:40

Marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec... Zmieniło się tak wiele, a zarazem czuję, że tkwię w martwym punkcie... Był nawet pierścionek zaręczynowy, który oddałam... Nie jestem już nawet pewna czy to co się dzieje to wina tego, że jestem DDA i jakkolwiek on by się nie starał teraz po tym wszystkim, nie potrafię na dłuższą metę stworzyć prawdziwego związku, czy mój strach i niepokój są raczej w tym przypadku czystym instynktem samozachowawczym spowodowanym jego zachowaniem.
Z jednej strony bardzo mi pomaga - jeśli chodzi o sprawy życia codziennego, finanse - mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Z drugiej strony kłótnie się powtarzają. Ja oskarżam jego, że to jego wina (bo podniósł głos, bo zazdrosne komentarze), on twierdzi, że jego zachowanie wynika z mojego traktowania jego osoby. Kto ma rację?... Co było pierwsze kura czy jajko?...
Kiedy założyłam na palec ten pierścionek, zaczęłam myśleć intensywniej niż do tej pory. Zadałam mu pytanie co jeśli się pobierzemy, przyjdzie wspólne dziecko - a nadal będziemy tak się kłócić (bo chciał zobaczyć moją Naszą Klasę, włączyłam mu, żeby mu udowodnić, że nie mam nic do ukrycia, kończyłam włączać gdy wszedł do pokoju i... awantura, bo ja tam już coś zdążyłam pewnie skasować, a miałam włączyć przy nim)... Potem mi tłumaczy, kiedy mam do niego o to pretensje, że żaden portal ani kłótnie o to nie powinny mieć żadnego wpływu na moje życiowe decyzje, a kiedy ja mu na to odpowiadam, że skoro mi nie ufa i nadal mnie podejrzewa to on twierdzi, że mi ufa i o nic mnie nie podejrzewa)... Po kilku kłótniach powiedziałam mu, że już nie jestem pewna czy chce tego ślubu i wspólnego dziecka, bo w takiej sytuacji trzeba umieć oddać się drugiej osobie w całości, zaufać bezgranicznie, a ja tą wiarę straciłam, nie potrafię zaufać, bo to co przez kilka miesięcy budujemy, a raczej odbudowujemy, on potrafi w jeden dzień zburzyć. On jednak twierdzi, że dzieje się tak za moją przyczyną...
Kiedy byłam na tym wyjezdzie za granicą u przyjaciółki miał iść do psychologa. Twierdzi, że był i że pani psycholog mu powiedziała, że on ma nad poziom dobre podejście do życia, mało kto takie ma i jemu żadna terapia nie jest absolutnie potrzebna, bo z nim jest wszystko w porządku. Teraz uważa, że to ja powinnam iść na jakąś terapię, bo mam zbyt dziecinne podejście do życia i wogóle nie myślę poważnie, więc jak ja chcę wychować swoją córeczkę z takim podejściem, że nie zagwarantuję jej normalnej przyszłości, tylko ją skrzywdzę, a on chce przecież dla nas jak najlepiej, chce stworzyć rodzinę i zapewnić nam byt, a ja sama sobie nie dam z tym wszystkim rady, bo jestem słaba, a życie jest ciężkie.
Ma do mnie żal, ze nie chce mu pozwolić na to, żeby zastąpił Małej ojca, bo on nie może nic powiedzieć, a za kilka lat będę płakała, bo w jego mniemaniu nie trzymam dyscypliny i nie jestem konsekwentna jeśli chodzi o dziecko (nie zwracam uwagi jak zaczyna przeklinać, bo wydaje mi się, że jest jeszcze mała i z tego wyrośnie, jak płacze - nawet jeśli sobie coś zrobi choć się ją o tym przestrzega zawczasu - to i tak ją tulę i uspokajam)...
Kiedy po kłótniach widzę jak on cierpi to mam poczucie winy, ze może faktycznie tak go bardzo krzywdzę, że to moja wina, że tak zle się dzieje, bo on tyle dla nas robi, a ja tego nie potrafię docenić.
Kochani, doradzcie...
Czy to ja jestem chora i mam problem ze sobą samą?...
Czy dzieje się tak z jego powodu?...
A może on ma rację - nie szanuję go, nie doceniam i dlatego on tak się zachowuje?...
Mirabelle
 
Posty: 12
Dołączył(a): 9 mar 2012, o 10:16

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Abssinth » 3 lip 2012, o 14:09

az mi sie plakac chce jak Ciebie czytam :(

plakac z tego powodu, ze na wlasne zyczenie co raz bardziej stajesz sie jego niewolnica. Takiego 'zwiazku' nie zyczylabym najgorszemu wrogowi.

zajrzyj tutaj -
http://mojedwieglowy.blogspot.co.uk/p/tajemnicze-sowo-psychofag.html

prosze, przeczytaj przynajmniej jedna strone tego bloga.

sciskam Cie mocno...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez limonka » 3 lip 2012, o 17:03

Chyba ten psycholog byl imbecylem... To nie Ty masz problem.. Tylko on!!! Po skubie Bedzie tylko 100 razy gorzej..
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Abssinth » 3 lip 2012, o 17:17

aaaa
numer z 'poszedlem do psychologa i on mi powiedzial, ze nie mam zadnego problemu' jest stary jak swiat, KAZDY przemocowiec, ktory kiedykolwiek byl wysylany do psychologa, mowi dokladnie to samo!

a dlaczego?
nie mozesz sprawdzic tak naprawde czy u tego psychologa byl;
nawet jesli sprawdzisz - nie wiesz tak naprawde, co psycholog powiedzial

wiec mozna klamac na potege, i nikt sie nigdy nie dowie, jaka byla prawda.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez ophrys » 3 lip 2012, o 17:40

Mirabelle napisał(a):Czy to ja jestem chora i mam problem ze sobą samą?...
Czy dzieje się tak z jego powodu?...


Czy alkoholik jest dla Ciebie osobą chorą?
Bo tak jak alkoholik jest uzależniony od pewnej substancji, tak Ty jesteś uzależniona (dokładnie ten sam mechanizm działa!), od człowieka.

Teraz sama możesz odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Na pewno masz problem, bo walczysz o mężczyznę niedostępnego emocjonalnie, chcącego Cię za wszelką cenę kontrolować.

Napiszę z perspektywy kobiety kiedyś uzależnionej od mężczyzny, czyli siebie - nie, nie dzieje się tak z jego powodu. Jeśli nie zmienisz schematów wchodzenia w związki, to każdy kolejny Twój związek będzie tak wyglądał. To Ty dokonujesz wyboru określonego typu mężczyzn, choć dzieje się to na poziomie nieuświadomionym.

Z dobrych wiadomości, to można zmienić, ja się zmieniłam, na Psychotekście jest parę dziewczyn, które też się zmieniły :cmok:
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Re: Czy dać drugą szansę???...

Postprzez Bianka » 6 lip 2012, o 23:48

Mirabelle napisał(a): on twierdzi, że jego zachowanie wynika z mojego traktowania jego osoby. Kto ma rację?...

Mirabelle proszę Cię, to typowe obwinianie ofiary, Ty jesteś winna, że on Cie źle traktuje! no pomyśl...

Mirabelle napisał(a):(bo chciał zobaczyć moją Naszą Klasę, włączyłam mu, żeby mu udowodnić, że nie mam nic do ukrycia, kończyłam włączać gdy wszedł do pokoju i... awantura, bo ja tam już coś zdążyłam pewnie skasować, a miałam włączyć przy nim)...


Nie widzisz, że zawsze znajdzie się powód? Nigdy tego nie rób! nie staraj się mu niczego udowodnić, nie jesteś winna więc po prostu odpuść udowadanianie mu czegokolwiek...


Mirabelle napisał(a):
uważa, że to ja powinnam iść na jakąś terapię, bo mam zbyt dziecinne podejście do życia i wogóle nie myślę poważnie, więc jak ja chcę wychować swoją córeczkę z takim podejściem, że nie zagwarantuję jej normalnej przyszłości, tylko ją skrzywdzę, sama sobie nie dam z tym wszystkim rady, bo jestem słaba, a życie jest ciężkie.

Krytyka, krytyka, krytyka Ciebie, non stop, obniża Ci tylko poczucie własnej wartości, nic dobrego nie wnosi!


Mirabelle napisał(a): Ma do mnie żal, ze nie chce mu pozwolić na to, żeby zastąpił Małej ojca, a za kilka lat będę płakała, bo w jego mniemaniu nie trzymam dyscypliny i nie jestem konsekwentna jeśli chodzi o dziecko (nie zwracam uwagi jak zaczyna przeklinać, bo wydaje mi się, że jest jeszcze mała i z tego wyrośnie, jak płacze - nawet jeśli sobie coś zrobi choć się ją o tym przestrzega zawczasu - to i tak ją tulę i uspokajam)...

Nie wiem w jakim wieku jest Twoja mała, ale moja ma 2 lata i też nie zwracam uwagi na niepożądane słowa...on Cię znowu krytykuje! matką też dobrą nie jesteś wg niego? to niech sobie poszuka innej :evil:


Mirabelle napisał(a):Kiedy po kłótniach widzę jak on cierpi to mam poczucie winy, ze może faktycznie tak go bardzo krzywdzę, że to moja wina, że tak zle się dzieje, bo on tyle dla nas robi, a ja tego nie potrafię docenić.

A może on ma rację - nie szanuję go, nie doceniam i dlatego on tak się zachowuje?...


:lol: Miarabllko proszę, zobacz co sama napisałaś...on cierpi? jak cierpi? :) jeżeli cierpi to tylko przez swoją głupotę! jesteś bardzo delikatna w stosunku do niego...
Mam koleżankę w takim samym związku, bardzo wycofała się z życia, rzygać się chce od jego manipulacji, ona w pewnym momencie bardzo mocno uwierzyła, że jest tak straszna i wstrętna jak on mówi...
Ty jesteś tego bardzo bliska...póki nie odbędzie terapii nie ma szans na jakieś cudowne samoistne ozdrowienie...tracisz cenny czas :(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 363 gości