Córka schizofremiczki i alkoholika

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 21 cze 2012, o 13:17

Hejka
Znalazłam to forum przypadkiem , szukając czegoś o takich jak ja- dzieciach schizofremików.
Moja mama była schizofremiczką. Niedawno dotarło do mnie jak życie w domu z osobą chorą psychicznie zablokowało mnie i moje uczucia. Moja mama jak była zdrowa to była kobietą zaradną, troskliwą, sama zajmowała się domem i wychowywaniem mnie i moich dwóch dużo starszych sióstr, bo ojciec lubił popijać. Jednak ja ze swoich wspomnień wyparłam prawie całe dzieciństwo.Pamiętam tylko kilka epizodów: pamiętam strach o mamę kiedy chora wychodziła z domu nie wiadomo dokąd- modliłam się żeby wróciła, pamiętam strach gdy była zawiązywana w kaftan bezpieczeństwa i wyprowadzana do karetki przez sanitariuszy, pamiętam jak bałam się jej czymkolwiek zdenerwować gdy wracała ze szpitala- żeby czasem znowu jej nie zabrali. Pamiętam jak ciągle pytałam czy się dobrze czuje, dlaczego wzdycha, gdzie wychodzi... Ciągły strach.Nie pamiętam natomiast nic np w okresie kiedy ona była w szpitalu. Kto się mną zajmował, co czułam,co robiłam, jak się zachowywałam......Ojciec... ponoć gdy mnie nie było na świecie chlał więcej.Nie w domu, w pracy. Wracał pijany, były awantury o kasę,rzucanie przedmiotami, ponoć nawet chciał się wieszać. Jak się urodziłam to trochę się uspokoił. Ale ponoć zabierał mnie z matką do knajp i tam pili...Bo matka z nim też popijała potem w domu. Pamiętam jeden obrazek jak wieczorem miałam spać a weszłam do nich do pokoju a oni w pośpiechu chowali przede mną kieliszki i butelkę... Musieli też się kłócić jak już byłam kilkulatką bo stoi mi w uszach mój histeryczny krzyk: przestańcie się kłócić!!!!Do tej pory panicznie boję się awantur, z mężem staram się nie kłócić, a jak już się pokłócimy to zazwyczaj to ja pierwsza wyciągam rękę na zgodę.Mam też obrzydzenie do pijaków.Kiedyś szukałam ojca z matką- znaleźliśmy go leżącego na chodniku niedaleko domu-kompletnie zalanego..Moja mama zmarła gdy miałam 17 lat i najbardziej jej potrzebowałam. Zmarła tak jak zawsze się tego bałam: Wyszła z domu do kościoła, tam dostała wylewu , zabrało ją pogotowie i w szpitalu zmarła po kilku dniach.Zanim się dowiedzieliśmy gdzie jest znowu strach mnie nie opuszczał.Jej śmierć -uważałam że umarła przeze mnie, bo przed wyjściem pokłóciłam się z nią bo nie chciałam z nią iść do kościoła.
Musiałam dorosnąć, bo zostałam w domu z ojcem. Siostry już dawno się wyprowadziły. Nikt mnie się nie pytał czego chcę, zaczęłam automatycznie zajmować się domem: zakupy, obiady,sprzątanie. Nawet nie narzekałam, uważałam to za normalne, że skoro jestem najmłodsza to muszę zająć się ojcem.I tak już zostało... Mam 36 lat i ze swoją rodziną mieszkam z ojcem-a raczej u niego. Jestem Dorosłym Dzieckiem, które nie potrafi przeciwstawić się rodzicowi. Pozwalam mu na strofowanie moich dzieci-bo paraliżuje mnie lęk i nie mogę się odezwać że ma tak do nich nie mówić-boję się że się obrazi. Ojciec lubi kiedy goście przychodzą do mnie- rozsiada się u mnie w pokoju nieproszony i sobie z nimi dyskutuje. W ostatnim okresie było kilka imprez z których wracał ledwo się na nogach trzymając.Raz taki pijany wziął bez mojej wiedzy mojego siedmioletniego syna ze sobą na spacer z psem. Syn był świadkiem, jak dziadek stracił równowagę i się przewrócił jak długi i nie mógł wstać. Przerażony do mnie zadzwonił- znowu musiałam swojego ojca do domu przyprowadzać.Dziecko było roztrzęsione.Ostatnio ojca policja znalazła leżącego na ulicy-zalanego w trupa-przywieźli mi go do domu....Od kwietnia leczę się na stany depresyjno-lękowe. Dzisiaj idę na pierwszą wizytę do psychoterapeuty. Boję się ale wiem że muszę coś z tym zrobić, bo mam dzieci, które nie są winne moim problemom emocjonalnym a którym już często się obrywa-jestem bardzo znerwicowana i byle powód doprowadza mnie do szału.
Dziękuję, że mogłam tutaj opowiedzieć o swojej historii.Może dzięki temu łatwiej będzie mi się otworzyć przed terapeutą.
Gunia76

Posty: 2
Dołączył(a): dzisiaj, o 10:43
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez mahika » 21 cze 2012, o 13:20

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 21 cze 2012, o 13:27

Witaj Mahiko i dziękuję za przytulaski
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez marie89 » 21 cze 2012, o 18:01

Ojciec oczywiście nie myśli o leczeniu?

Uważaj na dzieci. One też widzą, słyszą...
marie89
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 21 cze 2012, o 18:20

marie89 napisał(a):Ojciec oczywiście nie myśli o leczeniu?

Uważaj na dzieci. One też widzą, słyszą...

Z ojcem nie rozmawiam o jego braku kontroli podczas picia, o jego ,,spaniu,, na chodniku,, a tym bardziej o jakimkolwiek leczeniu. Nie potrafię.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 21 cze 2012, o 21:14

Guniu :pocieszacz:

Nie wiem co powiedzieć... moja mama nie jest schizofreniczką ale ojciec jest alkoholikiem... widoki bywają przerażające, też pamietam wiele obrazów ...
Nerwica lękowa nie jest mi obca... tym bardziej, że wiem co to za koszmar tym bardziej trzymam kciuki.

Jak pierwsza wizyta?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 21 cze 2012, o 22:10

kasiorek43 napisał(a):Guniu :pocieszacz:

Nie wiem co powiedzieć... moja mama nie jest schizofreniczką ale ojciec jest alkoholikiem... widoki bywają przerażające, też pamietam wiele obrazów ...
Nerwica lękowa nie jest mi obca... tym bardziej, że wiem co to za koszmar tym bardziej trzymam kciuki.

Jak pierwsza wizyta?

Jestem po.
Ogólne wrażenie mam pozytywne. Psychoanalityk to miły , sympatyczny pan, bardzo ciepły , pełen współczucia i zrozumienia. Będziemy cofać się do mojego dzieciństwa i będziemy odkrywać pochodzenie lęków. Będzie dobrze, muszę w to wierzyć.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 2 lip 2012, o 07:54

Na kolejnym spotkaniu wywaliłam z siebie poczucie winy za śmierć swojej mamy. Noszę je ciągle w sobie, bo uważałam że umarła przeze mnie. Dalej tak uważam. Odezwała się też mega tęsknota za nią, ale też złość że zostawiła mnie z ojcem. Przeryczałam pół nocy
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 2 lip 2012, o 12:22

Mam nadzieję, że chociaż Ci ulżyło :pocieszacz: :pocieszacz:

Nic nie jest Twoją winą. Byłaś obciążona bardzo tą sytuacją i po śmierci mamy też. Również, to, że zmarła wzięłaś na siebie całkiem niepotrzebnie. Nie zabiłaś jej z premedytacją, nie byłaś zlym dzieckiem. Ludzie się kłócą, miałaś prawo nie chcieć iść do kościoła. Myślę, że nikt nie powinien Cię do tego zmuszać. Tak się złożyło po prostu. Chociaż wiem, że pewnie musi być to okropne uczucie z powodu kłótni jak ta osoba zaraz po niej zmarła ale to nie znaczy, ze to jest Twoją winą.

Będzie dobrze :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 2 lip 2012, o 21:32

kasiorek43 napisał(a):Mam nadzieję, że chociaż Ci ulżyło :pocieszacz: :pocieszacz:

Nic nie jest Twoją winą. Byłaś obciążona bardzo tą sytuacją i po śmierci mamy też. Również, to, że zmarła wzięłaś na siebie całkiem niepotrzebnie. Nie zabiłaś jej z premedytacją, nie byłaś zlym dzieckiem. Ludzie się kłócą, miałaś prawo nie chcieć iść do kościoła. Myślę, że nikt nie powinien Cię do tego zmuszać. Tak się złożyło po prostu. Chociaż wiem, że pewnie musi być to okropne uczucie z powodu kłótni jak ta osoba zaraz po niej zmarła ale to nie znaczy, ze to jest Twoją winą.

Będzie dobrze :kwiatek:

Chciałabym w to uwierzyć :oops: Jak na razie siedzi to we mnie od dobrych 18 lat. Do tego na zmianę tęsknie za nią, jestem na nią zła, ze mnie zostawiła wtedy gdy bardzo jej potrzebowałam, i przepraszam że się z nią kłóciłam,bo na prawdę nie chciałam....
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez josi » 2 lip 2012, o 21:57

Na pewno nie chcialaby zebys sie tym zadreczala... ciezka sprawa, masz realny problem z ojcem... jak sie w ogole z nim "na codzien" dogadujesz?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 3 lip 2012, o 10:23

josi napisał(a):Na pewno nie chcialaby zebys sie tym zadreczala... ciezka sprawa, masz realny problem z ojcem... jak sie w ogole z nim "na codzien" dogadujesz?

Ostatnio koszmarnie mi się w ogóle mieszka w moim domu. Nie cierpię tam wracać, dołuje mnie i przygnębia. Ojca unikam jak się da. Działa mi na nerwy. Musztruje mi dzieci a ja nie potrafię się odezwać, żeby ich obronić..Czasami nie wytrzymuję, i krzyczę,żeby się przestał czepiać, ale źle się potem czuję. Mam takie głupie wrażenie że muszę mu pozwalać się wtrącać bo jest moim ojcem, ale przecież nie jest ojcem moich dzieci...Mieszkam z nim, nigdy nawet nie myślałam że mogę nie mieszkać i wydaje mi się że powinnam być wdzięczna, że mogę mieszkać, bo wcześniej nawet nic nie robiłam żeby się wynieść z tego domu. Teraz marzę, żeby się wynieść jak najszybciej, ale to nie takie proste, bo nie mam gdzie.Pewnie napiszesz: wynajmijcie coś.. tyle, że też boję się ze mój m. mnie zostawi i nie będę się mogła utrzymać w wynajętym mieszkaniu.A wtedy do rodzinnego domu nie mogłabym wrócić, bo jak już się wyniosę to ojciec obrazi się na mnie do końca życia. Wiem, chore, bo po co miałby mnie zostawić , skoro mnie kocha, ale tak mi się wydaje, że jak tylko coś się między nami popsuje, to mnie zostawi ... chore to wiem......
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 3 lip 2012, o 15:44

Gunia76 napisał(a):Ostatnio koszmarnie mi się w ogóle mieszka w moim domu. Nie cierpię tam wracać, dołuje mnie i przygnębia. Ojca unikam jak się da. Działa mi na nerwy. Musztruje mi dzieci a ja nie potrafię się odezwać, żeby ich obronić..Czasami nie wytrzymuję, i krzyczę,żeby się przestał czepiać, ale źle się potem czuję. Mieszkam z nim, nigdy nawet nie myślałam że mogę nie mieszkać i wydaje mi się że powinnam być wdzięczna, że mogę mieszkać, bo wcześniej nawet nic nie robiłam żeby się wynieść z tego domu. Teraz marzę, żeby się wynieść jak najszybciej, ale to nie takie proste, bo nie mam gdzie.Pewnie napiszesz: wynajmijcie coś.. tyle, że też boję się ze mój m. mnie zostawi i nie będę się mogła utrzymać w wynajętym mieszkaniu.A wtedy do rodzinnego domu nie mogłabym wrócić, bo jak już się wyniosę to ojciec obrazi się na mnie do końca życia. Wiem, chore, bo po co miałby mnie zostawić , skoro mnie kocha, ale tak mi się wydaje, że jak tylko coś się między nami popsuje, to mnie zostawi ... chore to wiem......



Chyba tak to trochę działa, że ten dom nie kojarzy się za dobrze... Ja na przyklad wyprowadzilam się z facetem. Byłam przeszczęsliwa, odzyłam, skończylam szkołę juz prawie i czułam jak zaczęłam w koncu oddychać. Ale niestety finanase nas przerosły i trzeba bylo wrócić. Mimo, ze wróciłam z facetem, to i tak z kazdym miesiace mieszkania tu spadała mi kondycja, zaczełam czuc się bezużytecznie i beznadziejnie.... w koncu sie sypnęło jak nie wytrzymałam presji w pracy i postanowiłam zgłosic sie na terapię... Pomaga mi wiele rzeczy zobaczyć i niektóre zablokować...
Wiem jak z wynajmem jest cięzko... trudno mi doradzic Ci, zebyscie poszli wynająć, bo my na kawalrece nie mogliśmy dac rady we dwoje a co dopiero z dziećmi na wiekszym mieszkaniu. Rozumiem ten problem...

Jesli chodzi o Twoje dzieci, to podejrzewam, że ich psychika obrywa niestety. Faktycznie dobrze było by z tego domu się wynieść, to jest sposób najlepszy... a jak rodzina męża? Sa może w stanie Was przyjąć?

Gunia76 napisał(a): Mam takie głupie wrażenie że muszę mu pozwalać się wtrącać bo jest moim ojcem, ale przecież nie jest ojcem moich dzieci...Mieszkam z nim, nigdy nawet nie myślałam że mogę nie mieszkać i wydaje mi się że powinnam być wdzięczna, że mogę mieszkać, bo wcześniej nawet nic nie robiłam żeby się wynieść z tego domu. Teraz marzę, żeby się wynieść jak najszybciej, ale to nie takie proste, bo nie mam gdzie.

A wtedy do rodzinnego domu nie mogłabym wrócić, bo jak już się wyniosę to ojciec obrazi się na mnie do końca życia. Wiem, chore, bo po co miałby mnie zostawić , skoro mnie kocha, ale tak mi się wydaje, że jak tylko coś się między nami popsuje, to mnie zostawi ... chore to wiem......
[/quote]

Straszne zrobiło to na mnie wrazenie co napisalaś.
To poczucie, że trzeba być ludziom za wszystko wdzięcznym. Ale wdzieczna za to, że mozesz mieszkać we własnym domu? Przeciez masz prawo, to także Twoj dom... jesli masz trudnosci z wyniesieniem się na przykład finansowe, to rodzic powinien pomóc dziecku (choć sama wiem, że to nie jest regułą, u mnie też nie) . Nie masz najmniejszych powodów by byc mu wdzięczna... za to masz powody, żeby byc na niego zła... za to, że zakłoca Ci spokojne życie, że Cię nie szanuje, nie liczy się z Tobą.... Choć wiem, ze do alkoholika nie trafi racjonalny argument ale to są argumenty dla Ciebie.
Kochana a myslałaś o terapii, bo Twoje niektore reakcje zdają się być dosyć poważne, jak na przyklad strach przed porzuceniem przez męża, który jak piszesz Cię kocha. Musisz uważać gdzieś w głębi, że nie zasługujesz, by ktoś Cię kochał i na pewno Cię zostawi po czasie.
Ja tez tak kiedyś myslalam, że nikt mnie na stale nie pokocha... ale udało mi się:) Po kilku toksyc
znych związkach udało mi sie z tego myślenia wyjść... Na tym polu mam sukces., chociaż mialam moment kiedy pomyslałam, że bedzie miał dość, tych moich napadow paniki i fobii, które przeciez odbijają się tez na nim, w sensie w jakiś spośób ograniczają ale dałam sobie spokój i postanowiłam raczej walczyć z fobią.
Nie zawracaj sobie głowy myslami, które nie są prawdziwe, bo doprowadzisz do samospełniajacej się przepowiedni i nieswiadomie przekonasz faceta do własnych mysli.
Również to poczucie przesadnej wdzięczności wobec ludzi, co może prowadzic Cię do upadlania się przed nimi.

I jeszcze jedno; to, że jest Twoim ojciem nie znaczy, że ma prawo robić z Tobą co chce, że wszystko mu wolno. Jestes dorosła i masz prawo nie godzić się na coś, co Ci się nie spodoba.
Jestem zdania, ze KAŻDY na szczunek musi sobie zapracować. Rodzic rownież, bo samo bycie rodzicem nie jest od tego, zeby go czcić, tylko po to, by byc odpowiedzialnym za drugą, słabszą istotę.

Jak się dziś czujesz?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez josi » 3 lip 2012, o 19:41

Gunia ojcu moze spokojnie wytlumacz, dlaczego nie podoba ci sie co robi. Poza twoimi dziecmi to jeszcze z twoim ojcem masz jakies wspolne tematy? a máz jak to widzi?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 3 lip 2012, o 21:19

Kasiorku pisałam wyżej ze chodzę na terapię DDA ale dopiero zaczęłam.Co do rodziny m. to lipa oni sami alkoholicy i m. dawno się od nich odciął. Teraz jak m. jest w delegacji to staram się jak najmniej siedzieć w domu. Są wakacje więc popołudnia spędzamy na spacerach i wycieczkach.
Josi Ja z ojcem teraz rozmawiam o pogodzie najwyżej, wkurza mnie na każdym kroku. Jestem tak rozchwiana emocjonalnie że nie wyrabiam.Dzisiaj w pracy załapałam doła, że jestem praktycznie sama z tym wszystkim, że nie mam się do kogo przytulić jak mnie weźmie na płacz, bo m. w delegacji, że nie mam nikogo do kogo mogę się wyżalić. Nawet jakbym miała to nie potrafię rozmawiać o swoich uczuciach, bo przyzwyczaiłam swoich przyjaciół że to ja jestem tym co im pomaga, wysłuchuje. Są zdziwieni ze mnie coś takiego dopadło, bo przecież po mnie nie widać.... Ja nie chcę im zawracać głowy swoimi sprawami i w rezultacie zostaję sama z tym wszystkim. Coś tam mi się wyrwie na terapii, ale na razie z oporami.
Kasiorku to uczucie lęku że mnie m. porzuci mam pewnie z dzieciństwa, gdy moja mama chorowała i wychodziła i nie wiedziałam czy wróci, albo gdy ją pogotowie zabierało do szpitala , też nie wiedziałam czy wróci i kiedy.No i mam poczucie winy, że umarła przeze mnie, bo nie poszłam z nią do tego kościoła i jej nie pilnowałam, bo się z nią pokłóciłam.
Mam mnóstwo cech DDA, najbardziej dają mi się we znaki: lęk przed porzuceniem, lęk przed konfliktami, ciągłe to staranie się, zasługiwanie na coś, poczucie winy, uciekanie przed rozwiązywaniem konfliktów.
Gunia76
 

Następna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości