ludolfina napisał(a):no na szacunek mozna zasluzyc i mozna go tez stracic
to, ze sie wzielo slub nie oznacza, ze do konca zycia sie nalezy ode mnie tej osobie szacunek
za co? za to ze popelnila blad np zeniac sie ze mna?
Nie rozumiemy się... nie chodzi mi o szacunek dozywtoni, bo zgadzam się z tym, że trzeba sobie zapracować i można stracić... ale było kiedyś przecież dobrze, są dzieci... dla tego co było jakaś namiastka sentymentu szacunku a nieszczęśliwa od pierwszego postu wydaje się, przynajmniej mi, zimna jak lód, jakby nie uznawała żadego sentymentu... we mnie to budzi mieszane odczucia.
Pewnie, że mąż nie jest ideałem, bo przecież jak to się mówi wina lezy po dwóch stronach. Raczej chodzi mi o to, co wychodzi z niej a właściwie nie wychodzi, żadnych wspomnień, tak zeby chciaż napisac jakie bylo kiedyś ich małżeństwo, tylko z góry pisze, że mąż to nudziarz... ej no bez przesady...
buka_lu napisał(a):myślę, że takie sytuacje zawsze nas wzbogacają.. choćby byly ofiary..ból i cierpienie..
każdy powinien mieć szanse udźwignąć swój jak to się mówi przyslowiowy krzyż.
lepiej bym tego nie ujęła.