Nieszczęśliwa do kwadratu napisał(a):Mój mąż nie histeryzuje, nie mówi, że mnie kocha tylko, że nie będzie mi ułatwiał rozwodu.
Na szczęście to nie on daje rozwody tylko sąd.
Na szczęście? Nieszczęśliwa, z tego co piszesz to żeby był z tego rozwód to byście musieli oboje z mężem nieźle powspółpracować, bo "nie kocham męża" to nie wystarczy do orzeczenia rozwodu. Do stwierdzenia trwałego i całkowitego rozpadu pożycia to dużo więcej trzeba wykazać niż jakiś kryzys małżeński na poziomie deklaracji wygasnięcia uczuć pewnego rodzaju u jednej ze stron. Sąd się nie zajmuje specjalnie uczuciami i emocjami, on rozpatruje dowody, zeznania świadków i używa zimnych paragrafów. Oraz, o czym warto pamiętac, ma porównanie. Dla sądu Twoja sprawa to jest sprawa sygn. akt XXX. Nie ma znęcania się, nie ma rażącego zaniedbywania, nie ma przemocy fizycznej, nie ma zdrady, nie ma porzucenia za to jest małoletnie dziecko zwiazane emocjonalnie z obojgiem rodziców...no sorki, ale tu nie ma powodu do rozwodu. Tak z punktu widzenia statystycznego sądu. Znaczy owszem, jeśli byście uzgodnili zeznania to z pomocą prawników byście zapewne dali radę przekonać sąd, ale tylko współpracujac i to bardzo zgodnie. Tobie może i wystarczy, że powiedziałaś mężowi że go nie kochasz. Ale sądowi na pewno nie.