Dzień dobry. Mam problem z relacjami z partnerem ciągle sprzeczamy się o inne kobiety. Jest to w sumie jedyny powód kłótni między nami. Z tego powodu przestałam mu ufać i często mam wątpliwości czy to co do mnie mówi jest prawdą. Jest to naprawdę nasz jedyny problem po za tym jesteśmy naprawdę dobrą parą i świetnie się ze sobą bawimy , oboje uważamy że nigdy wcześniej nie czuliśmy się tak swobodnie i dobrze przy drugiej osobie. Dbamy o siebie i wzajemnie możemy na siebie liczyć.
Z początku naszego związku mój partner bywał sam w klubach i nie czułam się zazdrosna czy zagrożona. Teraz jest zupełnie inaczej. Wydaje mi się że wszystko się zaczęło gdy pojawiła się jego była z przed lat. Na początku próbowałam go zrozumieć, tłumaczyłam sobie że to ona go zostawiła wiec teraz chce jej pokazać co straciła, by żałowała. Ale jemu to nie wystarczało. W sumie może nie zwróciłabym na to uwagi gdyby nie fakt że dziewczyna zaczęła mu składać różne oferty nie tylko spotkania żeby porozmawiać, pisała mu że chciała by być z nim sam na sam, że nie wie czy dała by rade nad sobą panować, że chciała by by ja przeleciał, a gdy zaproponował by się spotkała z nim i ze mną to go wyśmiała. A mój partner nie zdobył się nawet na to by powiedzieć by tak do nie go nie pisała, czy choćby jej odmówić. Uważałam że będąc w poważnym związku to nie jest normalne zachowanie wiec zaczęłam prosić by zakończył tą znajomość. Ale nie chciał. Dochodziło do tego że zaczął mi wmawiać że sms który on do niej wysłał był od niej. Pomimo tego że był w skrzynce nadawczej kłócił się ze mną i wmawiał że źle widzę że to nie tak i w mawiał coś nie zgodnego z prawdą. Na początku sam pokazywał mi eski, potem doszło do tego że ja zaczęłam kontrolować czy nie kłamie i znowu nie napisała, na czym nie raz go przyłapałam. Kilkanaście razy obiecywał że to koniec kontaktów z nią, że mnie kocha że jestem jedyna kobieta na której mu kiedykolwiek zależało, po czym po jakimś czasie ona coś napisała i znowu zaczynali. W pewnym momencie kazałam mu wybrać powiedziałam że nie jestem w stanie tego dalej znosić. Ale to też nie pomogło sytuacja się powtórzyła parę razy, jak tylko widziałam jakąś oznakę kontaktu zaczynałam się trząść płakać i mówiłam że to koniec. Po długim czasie i jednej takiej kłótni dotarło, a przynajmniej tak myślałam. Wszystko ucichło na jakiś miesiąc czasu… I zaczęło się najgorsze. Wykorzystał remont w mieszkaniu, powiedział że musi pomóc ojcu i nie zobaczymy się dwa dni. Czułam że coś jest nie tak, myślałam że mnie okłamał i po prostu poszedł gdzieś z kolegami. Jak wieczorem zaczął pisać że że teraz wie że jest w stanie klęknąć przede mną i prosić o to bym z nim została do końca życia byłam pewna że coś jest nie tak. Zaczęłam nalegać by mi to wyjaśnił, powiedział co się stało, długo musiałam się prosić ale w końcu się przyznał. Powiedział że pojechał do niej, że chciał to zakończyć i wyjaśnić jej raz na zawsze by dała mu spokój. Ale przecież mógł jej to powiedzieć telefonicznie, nie musiał mnie oszukiwać i do niej jechać… Byłam załamana stwierdziłam że to koniec że przegiął, nie chciałam go widzieć, serce mi pękało. On stwierdził że żałuje, mówił że przeprasza ale myślał tak tylko wieczorem następnego dnia rano już miał inne wnioski. Bo przecież on nic nie zrobił, chciał to tylko zakończyć a ja jak zawsze wszystko źle rozumiem. Nawet nie walczył o mnie, po prostu to olał jak zawsze. To ja za każdym razem ratowałam nasz związek, ja prosiłam by nie odchodził, prosiłam by to wszystko przemyślał. Tak było i tym razem. Oczywiście zawsze mówił że on by tak łatwo ze mnie nie zrezygnował, ale nigdy nie przepraszał i nie walczył o mnie. Naprawdę bardzo się zmienił, swoje podejście do życia, myślenie, wszyscy to dostrzegali i mi to potwierdzali, żal mi było tak to zaprzepaścić nie mogłam zrozumieć czemu to zrobił skoro tak się zmienił właśnie dla mnie, i postanowiłam dać mu jeszcze szanse. Owszem z dziewczyną już nie pisał z tego co mi wiadomo oczywiście. Nie sprawdzałam jego portali internetowych ani meila ale zaufałam ze to się już nie powtórzy. No i faktycznie o niej już nie usłyszałam ale znalazły się inne które pisały do niego słoneczko, proponowały wspólne wypady i oczywiście seks a on znowu nie potrafił chociażby napisać że go to nie interesuje. Owszem tłumaczył się że często o mnie wspomina a mimo to one tak piszą, że przecież on nic takiego nie napisał, fakt nie odpowiedział że chce ale nie odpowiedział tez że nie a chyba powinien się określić. Nie przestawał pisać z dziewczyną po takiej ofercie więc uważała że może sobie pozwolić na więcej i tak było z każdą a on wcale sie nie uczył na błędach bo przecież jego zdaniem nic nie robił. Chwilami już sama myślałam że przesadzam ale on nie pisze z kolegami jak tylko siądzie do neta pisze z jakąś laską. A wszystkie jego znajome z przeszłości hmm albo flirtowały z nim albo lądowały z nim w łóżku. W przeszłości miał tylko jeden o ile tak można powiedzieć poważny związek w wieku 15 lat potem spotykał się z dziewczynami tylko dla seksu. Jestem pierwszą dla której to zmienił, z która łączy go coś więcej dla której się zmienił i z którą łączą go plany. Doceniam to jak się zmienił, wiem jak mu było ciężko. Tym bardziej że nie ma skąd brać przykładu. Ale przecież to normalne że mi nie odpowiadają te jego rozmowy z laskami a on tego nie rozumie… Naprawdę rozumiem że może potrzebować rozmowy z innymi kobietami ale nie w takiej formie. Jestem w stanie nawet zrozumieć taki niewinny flirt w pracy. Tak na zasadzie miłych słów uśmiechu ale u niego czegoś takiego nie mam ostatnio opowiadał jak jedna z dziewczyn go zawołała, pokazała ręce brudne od oleju i powiedziała że miałaby niezły poślizg gdyby robiła mu konika… zatkało mnie a jeszcze gorsze było to że on odpowiedział że ma za małe rączki bo niby nie wiedział co odpowiedzieć . Jak go spytałam z oburzeniem czy żartuje z tą odpowiedzią to powiedziała że tak że powiedziała tylko że myślał że maszyna się jej zepsuła i odszedł. Ale ja w to nie wierze. Oczywiście nie powiedział jej że nie chce by się tak do niego zwracała choć to nie był pierwszy raz… ponoć zaczął jej po prostu unikać…
Nie wiem czy to zemną coś nie tak chwilami tak mi się wydaje, jestem po zerwanych zaręczynach po paru ładnych latach dlatego czasem faktycznie myślę że przesadzam ale z drugiej strony przecież tak być nie może… Chciałabym uzyskać jakąś obiektywną opinie czy to ja potrzebuje pomocy, musze to wiedzieć.