Hejka
Znalazłam to forum przypadkiem , szukając czegoś o takich jak ja- dzieciach schizofremików.
Moja mama była schizofremiczką. Niedawno dotarło do mnie jak życie w domu z osobą chorą psychicznie zablokowało mnie i moje uczucia. Moja mama jak była zdrowa to była kobietą zaradną, troskliwą, sama zajmowała się domem i wychowywaniem mnie i moich dwóch dużo starszych sióstr, bo ojciec lubił popijać. Jednak ja ze swoich wspomnień wyparłam prawie całe dzieciństwo.Pamiętam tylko kilka epizodów: pamiętam strach o mamę kiedy chora wychodziła z domu nie wiadomo dokąd- modliłam się żeby wróciła, pamiętam strach gdy była zawiązywana w kaftan bezpieczeństwa i wyprowadzana do karetki przez sanitariuszy, pamiętam jak bałam się jej czymkolwiek zdenerwować gdy wracała ze szpitala- żeby czasem znowu jej nie zabrali. Pamiętam jak ciągle pytałam czy się dobrze czuje, dlaczego wzdycha, gdzie wychodzi... Ciągły strach.Nie pamiętam natomiast nic np w okresie kiedy ona była w szpitalu. Kto się mną zajmował, co czułam,co robiłam, jak się zachowywałam......Ojciec... ponoć gdy mnie nie było na świecie chlał więcej.Nie w domu, w pracy. Wracał pijany, były awantury o kasę,rzucanie przedmiotami, ponoć nawet chciał się wieszać. Jak się urodziłam to trochę się uspokoił. Ale ponoć zabierał mnie z matką do knajp i tam pili...Bo matka z nim też popijała potem w domu. Pamiętam jeden obrazek jak wieczorem miałam spać a weszłam do nich do pokoju a oni w pośpiechu chowali przede mną kieliszki i butelkę... Musieli też się kłócić jak już byłam kilkulatką bo stoi mi w uszach mój histeryczny krzyk: przestańcie się kłócić!!!!Do tej pory panicznie boję się awantur, z mężem staram się nie kłócić, a jak już się pokłócimy to zazwyczaj to ja pierwsza wyciągam rękę na zgodę.Mam też obrzydzenie do pijaków.Kiedyś szukałam ojca z matką- znaleźliśmy go leżącego na chodniku niedaleko domu-kompletnie zalanego..Moja mama zmarła gdy miałam 17 lat i najbardziej jej potrzebowałam. Zmarła tak jak zawsze się tego bałam: Wyszła z domu do kościoła, tam dostała wylewu , zabrało ją pogotowie i w szpitalu zmarła po kilku dniach.Zanim się dowiedzieliśmy gdzie jest znowu strach mnie nie opuszczał.Jej śmierć -uważałam że umarła przeze mnie, bo przed wyjściem pokłóciłam się z nią bo nie chciałam z nią iść do kościoła.
Musiałam dorosnąć, bo zostałam w domu z ojcem. Siostry już dawno się wyprowadziły. Nikt mnie się nie pytał czego chcę, zaczęłam automatycznie zajmować się domem: zakupy, obiady,sprzątanie. Nawet nie narzekałam, uważałam to za normalne, że skoro jestem najmłodsza to muszę zająć się ojcem.I tak już zostało... Mam 36 lat i ze swoją rodziną mieszkam z ojcem-a raczej u niego. Jestem Dorosłym Dzieckiem, które nie potrafi przeciwstawić się rodzicowi. Pozwalam mu na strofowanie moich dzieci-bo paraliżuje mnie lęk i nie mogę się odezwać że ma tak do nich nie mówić-boję się że się obrazi. Ojciec lubi kiedy goście przychodzą do mnie- rozsiada się u mnie w pokoju nieproszony i sobie z nimi dyskutuje. W ostatnim okresie było kilka imprez z których wracał ledwo się na nogach trzymając.Raz taki pijany wziął bez mojej wiedzy mojego siedmioletniego syna ze sobą na spacer z psem. Syn był świadkiem, jak dziadek stracił równowagę i się przewrócił jak długi i nie mógł wstać. Przerażony do mnie zadzwonił- znowu musiałam swojego ojca do domu przyprowadzać.Dziecko było roztrzęsione.Ostatnio ojca policja znalazła leżącego na ulicy-zalanego w trupa-przywieźli mi go do domu....Od kwietnia leczę się na stany depresyjno-lękowe. Dzisiaj idę na pierwszą wizytę do psychoterapeuty. Boję się ale wiem że muszę coś z tym zrobić, bo mam dzieci, które nie są winne moim problemom emocjonalnym a którym już często się obrywa-jestem bardzo znerwicowana i byle powód doprowadza mnie do szału.
Dziękuję, że mogłam tutaj opowiedzieć o swojej historii.Może dzięki temu łatwiej będzie mi się otworzyć przed terapeutą.
Gunia76
Posty: 2
Dołączył(a): dzisiaj, o 10:43