Rozstanie

Problemy z partnerami.

Postprzez gti » 9 lut 2008, o 16:20

Witam serdecznie
Wreszcie sie zdecydowałem napisać parę słów.
Trochę mnie podreperowali ale leczenie będzie jeszcze długie i muszę sie nauczyć żyć z tą chorobą już do końca swoich dni i przyzwyczaić do częstych pobytów w szpitalu. najgorsze, że na razie nie mogę jeszcze wrócić do pracy
No ale dość tych przykrych spraw.
Teraz trochę o sytuacji sercowej.
Żona w trakcie mojego pobytu w szpitalu wprowadziła się z powrotem do domu by pomóc córce, prosiłem ją by sie wyprowadziła przed moim powrotem do domu, ale tego nie zrobiła.
Po wielu namowach z mojej strony doszło wreszcie do rozmowy, w trakcie której wyszło, że jej powrót bardziej był związany z córką i mieszkaniem (ona też ma tu prawo mieszkać!!!) aniżeli z moja osobą.
Podobno nawet myślała, że jakoś to będzie i sie wszystko ułoży ale ja się nic nie zmieniłem i jest tak samo jak było, a tylko opowiadałem jaki to ja jestem teraz mądrzejszy.
Do powrotu skłoniło ją też poczucie winy za mój stan zdrowia (chorobę mógł wywołać przedłużający się stres, ale uprzedzam pytania to nie jest depresja)
Ale jak ja mam sie zachowywać skoro na każdym kroku daje mi powody do niezadowolenia. Kłamstwa, późne powroty z pracy, spotkania biznesowe późnym popołudniem. A z tego wszystkiego wychodzi później że ten czas spędzała z nim. I ja mam ją podrywać, adorować i nosić na rękach za to co robi. Ma pretensję że znów nie mamy o czym rozmawiać ale jak próbuje nawiązać jakąś rozmowę to ją szybko kończy najczęściej ze słowami że jej znów nie słucham.
Wychodzi na to, że ona w tym wszystkim nie ponosi żadnej winy, wprowadziła się do domu jakby nigdy nic i muszę się z tym pogodzić czy chcę czy nie.
Atmosfera w domu jest tragiczna, nawet myślałem że się gdzieś wyprowadzę, ale dlaczego to ja mam cierpieć niewygodę, najwyżej zajmę osobny pokój. Najśmieszniejsze w tym jest, że jak jej nie było to było ciężko, a teraz jak jest, to jest jeszcze gorzej.
Mieliście wszyscy dużo racji, że trzeba wytrwać w tym wszystkim a ukojenie bólu przyjdzie z czasem.
Na mnie ten czas przyszedł po pięciu miesiącach jestem wolny, już mi na niej tak bardzo nie zależy, i zaczyna mi być obojętne co ona robi i co myśli.
Zaczynam sie łapać na tym, że wcale nie było tak źle być samemu, a przynajmniej lepiej niż obecnie.
Pozdrawiam serdecznie fanów mojej historii.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agik » 9 lut 2008, o 16:45

Tomek
Bardzo się ciesze, ze napisałeś. Zastanawiałam się, co u Ciebie...
Bardzo się cieszę, ze juz tak nie cierpisz z powodu żony. Szkoda tylko, ze za jej szmatławe decyzje zapłaciłeś własnym zdrowiem.
Moze wystawiam sobei nieładną cenzurkę, ale chciałabym, zeby to do niej wrociło jakoś. Żeby jakos zapłaciła za to, co zrobiła Tobie i Waszym córkom.

Ciekawa jestem jak bardzo by się cieszyła, gdyby wprowadziła się do Was jakaś Twoja przyjaciółka...

A w ogole to, co zamierzasz?

Pozdrawiam Cie serdecznie i przytulam :wink:
I co? Pchamy dalej to życie? :wink:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 9 lut 2008, o 18:52

agik napisał(a):I co? Pchamy dalej to życie?

Pchamy, pchamy, jak najbardziej.
A na razie nie zastanawiałem się co będzie dalej. a o kolejnym związku to jeszcze nie myślę. Jeżeli już mam być sam to trzeba się tym trochę nacieszyć.
Wbrew wielu opiniom to nie jest takie straszne i czemu mam nie "poużywać"
Teraz to muszę sie z tego otrząsnąć i zapomnieć o o tym co mnie złego spotkało.
A może kiedyś jeszcze losy moje się zmienia i inaczej sobie ułożę stare lata.
Na razie choć nie za bardzo mogę korzystać z tej "wolności" to chyba jestem pod jej wrażeniem.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agik » 9 lut 2008, o 23:11

Jasne, ze tak :D
Bedzie dobrze. Musi :D
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 13 mar 2008, o 10:10

---------- 09:37 10.02.2008 ----------

Cześć Tomek;) Dobrze Cię widzieć;)

No... to takie wspólne mieszkanie raczej nieciekawie wygląda - no ale widocznie na ten czas tak musi być. Najważniejsze, że Ty coraz silniejszy jesteś i mniej emocji ładujesz w ten układ. A to znaczy, że się pomaleńku uwalniasz.

Zdrówka życzę i cierpliwości... jakoś przecież będzie, a najgorsze już za Tobą
:cmok:

---------- 09:10 13.03.2008 ----------

Cześć Tomek;) Jak zdrówko? Z wiosną chyba lepiej? :cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 13 mar 2008, o 11:07

Witam
Niestety pory roku nie mają większego znaczenia przy mojej przypadłości, ale mam nadzieję, że wiosna wpłynie korzystnie na moją psychikę.
Takie wspólne mieszkanie, w takiej niby separacji wykańcza mnie całkowicie. Staram się tym nie przejmować, tłumaczę sobie, że tak musi widocznie być, ale to ponad moje siły.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 13 mar 2008, o 12:48

Nie przewidujecie żadnych zmian?

Wierzę, że to jest piekielnie trudne. Skąd wziąć cierpliwości tyle? Skąd ją czerpiesz? Gdzie? Czy Twoja przypadłość Cię w jakimś sensie ogranicza? Fizycznie? Eh, tak niezręcznie "wypytywać"... ale chodzi mi o to, jak dbasz o siebie - i czy w ogóle dbasz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 13 mar 2008, o 13:45

Cały czas myślę o zmianach, nawet tych nie po mojej myśli.
Nawet ostatnio jej powiedziałem, żeby zabrała córkę i odeszła i oszczędziła mi cierpień, ale napotykam tylko milczenie z jej strony.
Sam się zastanawiam skąd biorę siły by to wszystko znosić, jej kłamstwa, późne powroty do domu etc.
Staram się żyć z przeświadczeniem, że tego związku już nie ma, że żyjemy w separacji jeśli to można tak nazwać, a rozwód to już tylko kwestia czasu.
Staram się być twardy i nie okazywać jej swoich uczuć i rozterek, szczególnie, że moje wcześniejsze próby ratowania małżeństwa nie przyniosły żadnego efektu, a próby nawiązania kontaktu napotykają tylko na mur milczenia.
Trzymam się dzielnie przez jakiś czas a potem przychodzą gorsze dni i tak w kółko.
Na pewno psychicznie jestem wycieńczony mocno. Dodatkowo doszły problemy zdrowotne mojej matki (podejrzenie Alzheimera). Coś jest w powiedzeniu, że nieszczęścia chodzą parami, tylko u mnie to już trójki.
Fizycznie też nie jest najlepiej, szacuję, że zostało gdzieś tak połowa tego faceta z przed trzech miesięcy. Leczenie jest bardzo agresywne i ma sporo skutków ubocznych.
W związku z tym staram się dbać o siebie ze zdwojoną energią, jestem też pod stałą opieką lekarską.
Trochę już przeklinam moją panią doktor, bo już trzeci miesiąc jestem na zwolnieniu i nie chce mnie puścić do pracy.
Reasumując, te wszystkie wydarzenia w moim życiu, nie wpływają budująco na stan mojej psychiki, ale wierzę, że nie będę musiał zmienić działu na tym forum i przenieść się do grupy "Depresja".
Wierzę, że zły czas w moim życiu minie i będę mógł powiedzieć - jestem szczęśliwym facetem.
Pozdrawiam serdecznie
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 14 mar 2008, o 00:08

Ja bym nie chciała, abyś przeniósł się na depresję... abyś jej wcale nigdy nie miał.

Mówisz, że połowa faceta? Rety... to trzymaj się tam, bo jak choróbsko weźmie sie za tę drugą połowę, to co zostanie? Ha, sorry, makabryczny żart;) Fajnie, że chcesz wracać do pracy - to znaczy, że czujesz się na siłach. To dobry znak. To leczenie długo jeszcze będzie trwało?

Tomek, a czy myślałeś o tym, aby samemu się wynieść? To byłoby możliwe? Jak już wyzdrowiejesz całkiem? Ta atmosfera chyba nie sprzyja Twojemu zdrowieniu...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 14 mar 2008, o 00:27

Tomek,
Nie wiem dlaczego,a le zawsze się ciesze, jak widze Twój wpis.
Szkoda, że wiesci kiepskie....

Nie dziwie się, ze nie możesz się wyprowadzić, mieszkasz przeciez ze swoją mamą. To jest rzeczywiście kiepsko.
Ale może coś sie wymyśli...

Zawsze trzymam za Ciebie kciuki.
Nie wiem, co Ci powiedzieć, bo sama kiepsko się czuję...
Moge przytulić się do Ciebie??? :serce:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 14 mar 2008, o 00:44

---------- 23:38 13.03.2008 ----------

Leczenie trochę potrwa, minimum pół roku a i tak potem ciągle na prochach.
Nawet się napić nie można i robaka zalać. Makabra.
Nad wyprowadzką myślałem ale to mało realne ze względów finansowych a nie znam nikogo kto by mnie przygarnął. Poza tym tu jest mój dom i niby dlaczego miałbym jej go zostawić. Jest jeszcze kwestia mojej matki, która wymaga coraz większej opieki. Nie, to nie możliwe, przynajmniej na razie.
Muszę jakoś wytrwać w tej sytuacji

---------- 23:44 ----------

agik napisał(a):Moge przytulić się do Ciebie??? :serce:

Zawsze.
Szczerze mówiąc to chyba zaczynam wchodzić w drugi etap samotności, bo zaczyna mi brakować tej drugiej osoby, szczególnie teraz w tych trudnych chwilach.
Nie tak dawno pisałem coś innego ale widzę, że to się zmienia razem z moimi nastrojami. A ostatnio nie jest najlepiej.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 14 mar 2008, o 07:41

No prawda, zapomniałam o Twojej mamie. Wiesz co Tomek? Ja jestem przekonana (choć to łatwe może nie jest), że człowiek może (albo i powinien nawet) wypracować w sobie taką przestrzeń, taki swój pokoik... i jak sobie do niego wejdzie - wszystko z zewnątrz pozostaje na zewnątrz. Taki osobisty "raj na ziemi". I wydaje mi się, że wtedy łatwiej przetrwać każdy najtrudniejszy czas.

To mówisz, że robala zalać też się nie da? Eee, no teraz może nie, ale kiedyś później? Kto wie, kto wie... może wtedy będziesz już tym szczęśliwym facetem? Albo trochę szczęśliwszym?

Lubisz wiosnę? Ja bardzo... na razie nie jest za bardzo wiosenna... ale jeszcze trochę i będzie;)

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 4 kwi 2008, o 11:23

Witam serdecznie
Trochę się opuściłem w pisaniu ale problemy które mnie dopadły zaczynają mnie chyba przerastać.
Przeprowadziliśmy z żoną kilka poważnych rozmów i niestety nie ma już dla nas żadnych szans. To koniec definitywny.
Zniżyłem się do poziomu sprawdzania jej telefonu torebki itp. Bardzo dużo przez to straciłem w jej oczach. Ale co tam chyba już nic nie mogło mi bardziej zaszkodzić, i tak już byłem dla niej przegrany i obcy.
Za to kłamstwa na których ją złapałem powinny dyskwalifikować ją całkowicie i upewnić mnie tylko, że nasz związek nie ma już szans. A tak nie jest, ciągle myślę, że może nam się udać, pomimo iż ona daje jasno do zrozumienia, że jest już za późno, że powinienem ratować nasz związek wcześniej a nie teraz jak ona odchodzi. Siedzenie w domu też nie sprzyja zapomnieniu, człowiek ma czas na myślenie.
Nie potrafię sobie z tym poradzić. Zamiast myśleć trzeźwo i wyciągać wnioski z faktów, których mi sporo dostarcza, popadam w jakieś samoudręczenie, czekając nie wiem na co.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agik » 4 kwi 2008, o 19:25

Szkoda, ze Ci tego nie powiedziała pół roku temu... :(
dziś byłbys bliżej jakiegoś ładu i spokoju ...

Ale Tomek!!!
Trzymasz pion, prawda?

Pozdrawiam serdecznie i mocno przytulam
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez zizi » 4 kwi 2008, o 19:28

och Gti przykro mi czytać co się u ciebie dzieje :cry:

ze mną jest podobnie :cry: dręczę się bardzo,jest mi smutno i źle....

dwa tyg.temu odkryłam,że mój mąż zdradza mnie :cry: :cry: :cry: :cry:
a ja zaczęłammu wierzyć.....że stara się tylko nie ma za bardzo czasu,bo dopiero otworzył własną działalność...

To przykre co nas spotyka ze strony najbliższych :cry: :cry: :cry:

Pasowałoby olać tych niewiernych....ale jak to zrobić i jak nie przejmować się,gdy zawala się cały dotychczasowy świat??????????

Gti jestem myślami z tobą.

Postaraj się zadbać o siebie i na chwilę wyłączyć myślenie o niej....ona nie zasługuje na ciebie.

:nerwus:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aujijaxag i 73 gości