wypalam sie

Problemy z partnerami.

Postprzez Applee » 8 lut 2008, o 18:11

---------- 23:14 05.02.2008 ----------

mariusz25 napisał(a):jest cudownie? to czemu cierpiesz? kazda slabosc wykorzystuje by cie posiadac?

tak jest

jak przestanie ta byc to poinformuje o tym WAS....
cierpie..racjo nic nien pomoaga


dziekuje wszystkim za wsparcie...

---------- 17:11 08.02.2008 ----------

......
Powrot. Inaczej: on jednak NIE chce sie rozstawac...
......
Postawilam hm..ultimatum. Ultimatum bardziej na zewnatrz niz w sobie samej bo ja NADAL chce z nim byc.
.....
dalam mu czas...ok 2 tyg gdzie nie bedziemy sie kontaktowac. Niech i on sobie pouklada i pomysli, co dla niego jest wazne, czego w tym zwiazku brakuje a czego jest za duzo. Ta rozlaka..zle na mnie dziala z pewnoscia, ale chyba sie przyda.
Wiem i jestem pewna w srodku, ze zalezy mi na tyle na nim ze chce znim byc. Ale jesli tak nadal ma wygladac zycie we 2 to... kiedys racjonalnie..dotrze to i do mojego serduszka. Szachistka bardzo ladnie napisala z innym temacie, ze ona pokierowala sie rozumem a nie uczuciami, bo one i tak kiedys...mina.

Ja nie umie w ten sposob.
Albo inaczej: nie czuje sie na tyle silna zeby tak wlasnie postepowac.
I chociaz wszyscy wokol moga mowic, ze to jest CHORE, ale w takim razie w tym " zwiazku" chore sa obie strony. Meczy mnie tylko to,ze moi przyjaciele juz wiecej nie beda chcieli o tym sluszec i powiedza: nie pomoge ci, bo juz kilka razy to zrobilam.

Obawiam sie, ze i Wy, te osoby, ktore pisza w tym watku, beda kiedys mialy dosc mojego biadolenia...i pewnie zgory zakladaja jak to sie skonczy...

I znow: miedzy mlotem a kowadlem...
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez mahika » 9 lut 2008, o 07:35

Witaj
Nie przejmuj się, przyjaciele jesli są prawdziwi to nie odwróca sie od Ciebie, myśle ze forumowicze też ;)

Wkońcu o to chodzi żeby poprawiło się w związku, zeby znaleźć jakiś złoty środek, który tylko w OSTATECZNOSCI jest pożegnaniem sie z partnerem na zawsze.

To bardzo dobry pomysł, tak mi sie wydaje, dać czas i sobie i jemu.
Ja zrobiłam tak samo. Oby do marca :)

A teraz lece na pociąg. Pozdrawiam i :pocieszacz:

Wszystkich pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Applee » 12 mar 2008, o 12:55

---------- 11:30 09.02.2008 ----------

Dziekuje Mahiko za cieple slowa :cmok:
Tez sobie tak kiedys pomyslalam,ze jesli przyjaciele sa prawdziwi...to beda..
Tyle, ze niewiele mi to daje...ba, wrecz, jesli oni sie odwroca, to TYM bardziej bede znow sama siebie oskarzac..

Czyatama wczoraj wypowiedzi na forum DDA. Boje sie, ze ja wlasnie powinnam porozmawiac z psychologiem na temat mojego syndromu DDA. Wydaje mi sie, ze to,co pisza inni, jest jakby w 100% o mnie i to wlasnie moze powodowac...te "jazdy wewnetrzne" ktore mam. Byc moze ta moja pani wie o co chodzi...ale jeszcze tego nie nazwala.
Byc moze ja nie wyciagam jakis konkrentych wnioskow..tego sie obawiam. Ze moja psychoterapia nie dziala...Wprowadza tylko jeszce wieksze zaklopotanie do mojego i tak zakreconego zycia...

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo cieplutko!

---------- 11:55 12.03.2008 ----------

Wiem, ze "mecze"pewnie juz czesc z WAS tym topikiem,ale ja nie wiem co robic...

Czuje sie bezsilna, ja dziecko za ktore trzeba podejmowac decyzje i do tego ponosic konsekwencje. Moze rzeczywiscie jestem rozkapryszona?

Mam 25 lat. z jednej stony czuje sie jak 60tka a z drugiej jak 6 letnie dziecko. nie panuje nad emocjami. Nisze JEGO, niszcze siebie.. i co najgorsze: NIE czuje WEWNETRZNIE potrzeby, zeby to przerwac. Wpadlam w jakis mechanizm, ktory jest mi na tyle znajomy,ze ciagle sie nim posluguje.

Chcialabym tak bardzo, zeby ktos spojrzal na nasza sytuacje, tak z boku, porozmawial z nim, ze mna.

Chyba zaproponuje mu pojscie na wspolna terapie, jesli mamy walczyc o ten zwiazek. Nie widze innego wyjscia. Obawiam sie tylko,ze on sie nie zgodzi a wtedy resztkami honoru, godnosci czy czegos tam jeszcze bede zmuszona do odejscia.

Przerasta mnie to. Moja mama zrobila podobnie- wyszla za maz za mezczyzne, ktorego wszyscy jej odradzali, bo PIL...Wpadla wiec w sidla przemocy...Po kilku latach udalo sie jej z tego uwolnic... Ale jak sama twierdzi, nadal go kocha...I pewnie byliby razem gdyby nie to,ze on umarl.

A ja? Byc moze popelnie ten sam blad.

takie moje dwa grosze na dzisiaj...
Pozdrawiam Was wszystkich :kwiatek:
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Megie » 12 mar 2008, o 18:01

czesc silence

Zawsze mozesz spytac- czy poszedl by z Toba- bo bardzo Ci ciezko uporac sie z wewnetrzymi uczuciami..
Czy poszedl by z Toba i potrzemal za reke..
moze jakby wysluchal z boku jak opowiadasz o swoim cierpieniu- moze jakos i On by sie otworzyl znowu- bo tak pewnie jest juz mu ciezko.. pewnie tez traci cierpliwosc..

Usciski :pocieszacz:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 12 mar 2008, o 21:23

Hej;) Dawno Cię nie było widać... nie wierzysz w terapię? Ile wizyt masz "zaliczonych"? I czy jesteś podczas nich szczera do bólu? Co mówi pani psycholog odnośnie Ciebie? Coś odkryła? Coś Ci sugeruje? Jakie widzisz lub czujesz efekty?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 13 mar 2008, o 18:22

Megie,
kiedys zaproponowal, ze pojdzie ze mna...Ale potem, jak go prosilam, to odmowil..A pozniej, przy okazji jakiejs klotni, padly z jego strony slowa typu:" tak, takie hrabianki jak Ty maja te swoje "problemy". Przesadzasz"...
Obawiam sie,ze tym narzekaniem zniszczylam nasz zwiazek...

Ewo,
Powoli zaczynam niewierzyc . Wkurzam sie,bo najwidoczniej NIE trafia do mnie to, co psychoterapeutka mowi. Wciaz slysze, ze mam w sobie skrzywdzone dziecko i w zyciu zachowuje sie jak dziecko. Ze popadam z jednej skrajnosci w druga, ze nie widze tego co jest szare a tylko to co jest albo czarne albo biale. Ze na "male" rzeczy reaguje ZA BARDZO (chodzi o klotnie..)a na te, na ktore powinnam reagowac,..nie reaguje. Mysle nad soba caly czas i chyba niedlugo zwariuje... Chodze regularnie od wrzesnia. Nie czuje efektow, albo.. moze nie wylapuje tego "czegos" z tych naszych rozmow. Wiem tylko, ze wciaz robie to samo i wciaz mysle o sobie w ten sam sposob Zwalam wine na siebie..a przeciez... jest tez druga osoba, ktora rowniez moze byc winna. Mam metlik w glowie. Przez miniony miesiac mialam w srodku siebie spokoj, zwiazek sie fajnie ukladal... Egz zdalam, a potem? ... chyba zaczelam szukac "powodu" zeby wybuchnac i dac ujscie swojemu zalowi w postaci zlosci. Boje sie tego, ze wciaz sie BOJE!

Chcialabym tylko poczuc sie lepiej sama ze soba...

Dziekuje Wam, Dziewczyny, ze znalazlyscie chwile zeby sie odezwac
Doceniam.
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 14 mar 2008, o 00:14

---------- 23:00 13.03.2008 ----------

Terapia musi trwać... nie wiem ile, bo to chyba zależy od "pacjenta" - każdy potrzebuje swego czasu. Pisało sie tutaj, że można trafić na złego terapeutę, ale nie wiem, jak to się mierzy. Czym. Silence, jakieś wskazówki dostałaś... ona Ciebie nie zmieni, bo tego chyba nie da się zrobić - ona może Ci tylko pokazać, gdzie widzi błędy, resztę musisz sama. Nie wydaje mi się, że Twoja terapia trwa jakoś szczególnie długo... może na zauważalne przez Ciebie efekty jeszcze nie czas?

Nie wyłapujesz tego "czegoś" - a co to jest "czegoś"? Nie możesz jej o tym powiedzieć?


---------- 23:14 ----------

silence napisał(a):Zwalam wine na siebie..a przeciez... jest tez druga osoba, ktora rowniez moze byc winna.

Nie wiem, jaki jest sens szukania winnego... bo winien czego? Kwestia dogadywania się, a nie nieustannego wytykania lub pogrążania się w nieustannym poczuciu winy. Ja tak ogólnie, bo może masz na myśli jakaś szczególną sytuację... tego nie wiem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez aniś » 14 mar 2008, o 21:32

Do silence
Pamiętaj ludzie się nie zmieniają, ale to jak na nich patrzymy!
aniś
 
Posty: 57
Dołączył(a): 25 lut 2008, o 18:33
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez Applee » 18 mar 2008, o 17:39

---------- 09:17 15.03.2008 ----------

Ewo,

rozmialam z nia na temat tego mojego 'niewylapywania" i albo nie rozumiem sie z terapeutka albo jestem glupia. Dla mnie to "czegos" to jest wskazowka, jak poradzic sobie ze swoim lekiem. Jesli on jest i wplywa na mnie, na relacje z mama. z B desktrukcyjnie to chce sie go pozbyc. Wiem ze ON jest, byl i licze,ze juz go nie bedzie,. Wkrotce.
Nie moge ostatnio zyc normalnie.
Mecze sie kazdego dnia.
Mecza mnie mysli, ktore podpowiadaja, zeby w koncu zrobic cos dla siebie.

Odejsc....

Zyc wlasnym zyciem w sposob taki, jaki ja tego chce.a nie ten, ktory narzuca mi B. czy matka. Denerwuje mnie, ze wciaz tylko slysze uwagi,ze "tego nie robisz" to zle, tamto jeszcze gorzej. Slysze od B, ze "Silence, przeciez od dawna jestes nieszczesliwa i zalisz sie kolezankom." To jest prawda. Mecze sie ja...i meczy sie on. Takie wypominanie, kto CO zrobil zle, ciagle poczucie winy,ze to przeze mnie. To wlasnie ta czesc mojego dziecka.
To juz nie jest jakas szczegolna sytuacja, ktorej sie czepiamy- to CODZIENNOSC! Przez miesiac potrafi byc dobrze, a potem mamy klotnie, wrecz awanture i .... ja wtedy zawsze mowie,ze powinnismy sie rozstac. PO czym znikam na 2 dni...I wracam jak pies z podkulonym ogonem, bo przeciez " nie moge bez niego zyc". Chcialabym byc konsekwentna i umiec ponosic odpowiedzialnosc za moje zycie, wybory. Ale przeciez strach jest silniejszy i panuje nade mna. Staram sie jak moge, walczyc, ale jest jesszcze gorzej z dnia na dzien.
Problem polegga na tym,ze nie jestem w stanie zapanowac racjonalnie nad soba.ODEJSC. uwolnic sie. Bo przeciez kocham itd. ale tak milosc nie powinna wygladac.

Proby rozmowy koncza sie tym,ze on sie frustruje, bo przeciez juz nie raz o tym mowilismy i nic sie nie zmienia. Moze czas najwyzszy??


Anis: byc moze masz racje.Byc moza i ja spojrze na niego, na siebie inaczej KIEDYS i bede w kocnu ...dorosla...:(

Dziekuje Wam, ze sie odezwalyscie. Trudno mi samej to wszystko ogarnac.

---------- 16:39 18.03.2008 ----------

Kochani...

ja sie od tygodnia znowu bije z myslami, ze JESTEM w toksycznym zwiazku. Proba rozmowy z mojej strony konczy sie awantura...On sie oddala coraz bardzej i wina za cale zlo w naszym zwiazku obarcza MNIE...

Daje sie wykorzystywac... Tak to widze..
Jakos nie mam sily sie od tego uwolnic.

Prosze, pomozcie, bo dluzej nie wytrzymam.. Doslownie chodze po scianach.
Dzis na zajeciach na onkologii uslyszalam, ze "lekarz musi miec szacunek do samego siebie bo inaczej nikt nie bedzie go szanowal"... To sie tak DOKLADNIE przeklada na moje zycie..

Serce mi sie zwija z bolu a w glowie mam 1000 mysli... ja po prostu nie wiem.. boje sie...Tak bardzo sie boje...
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 19 mar 2008, o 01:43

silence napisał(a):Mecza mnie mysli, ktore podpowiadaja, zeby w koncu zrobic cos dla siebie.

Dobra myśl... myślisz o czymś konkretnym? Na przykład?
Silence, ja w Tobie widzę dużo jakiegoś chaosu... może się mylę. I pomału zapanujesz - od razu nie zrobisz wszystkiego. Nie myśl teraz o związku, ale o sobie. Im silniejsza, tym łatwiej będzie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 19 mar 2008, o 16:29

Ewo,
Po prostu: wyprowadzic sie...Rzeczywiscie...a nie straszyc tylko,ze sie wyprowadze. Powiedzial mi wczoraj,ze skoro caly czas staram sie cos na nim wymusic a to nie skutkuje, to moze czas zmienic taktyke??
wiec zamiast gadac o tej wyprowadzce to..zrobic to.Odpuscic. wziac na siebie odpowiedzialnosc.
Jestem chaotyczna bo nie wiem do konca czego w tym momencie chce. Jesli jest miedzy nami dobrze, to czuje w srodku spokoj i chce z nim byc do konca zycia..
A jesli sie poklocimy i ja naciskam na rozmowe- czuje w srodku, ze ulegam, ze rzadza w tym zwiazku i domu JEGO reguly.
Mecze sie... z myslami..z tym, co on mowi... Moze wcale nie jest wart az takiego stanu ducha?!:(

Moj poprzedni partner, gdy ode mnie odchodzil to powiedzial: "przykro mi ale nie moge dac Ci takiej milosci jakiej oczekujesz..."

A ten??? wydawal sie, czulam,ze daje mi to,czego oczekuje w milosci. Daje spelnia mnie...a raczej stanowi dopelnienie...
A obecnie moge uslyszec tylkko, ze "ja juz wiecej nie jestem w stanie z siebie dac. Nie chce Cie wychowywac. Chce partnerskiego zwiazku a nie nianczenia"...

Mam w glowie chaos...jedna wielka czarna dziure. Nie umiem przestac o tym myslec...
co do choler.. powinnam zrobic?:(
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 19 mar 2008, o 21:17

Wyprowadzić... no pewnie, że można. A dasz radę to zrobić i nie wrócić za dwa dni?

Myślałam o czymś innym "dla siebie" - odpuścić to "poprawianie" związku, zostawić go na razie takim, jakim jest. Odpuścić naciski na rozmowy, oczekiwania... bo ja jakoś nie umiem wyczytać, jakie są Twoje oczekiwania wobec niego. Gdybyś miała je określić w krótkich 3 punktach, to co napisałabyś? Jesteś cała na NIE... ale co w tym NIE się mieści? Więcej masz żalu do siebie, czy do niego? Do siebie - o co? Do niego - o co? Może to są głupie pytania, ale aby nad tym chaosem jakoś zapanować i jakoś go uczesać, to może dobrze byłoby zacząć od takich najprostszych pytań? I je sobie zapisywać? I próbować zapisać też odpowiedź? I za 2 tygodnie przejrzeć, pomyśleć... na ile trafiłaś z odpowiedzią, a na ile się pomyliłaś. Ponieważ piszesz "Jestem chaotyczna bo nie wiem do końca czego w tym momencie chce"... może to pomogłoby Ci się jakoś określić?

Przecież chyba nie jest tak, że WSZYSTKO jest do bani, prawda?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 21 mar 2008, o 10:14

Dziekuje Ewus, za rade... Pomysle nad tym, jak dzis dotre do siebie do domku...
:kwiatek2:
Nie wszystko jest do bani, ale od pewnego momentu nie czuje, zeby ktoras z moich potzreb byla w jakikolwiek zaspokajana a wciaz tylko slowa krytyki...
Kazdego dnia wstaje i mysle co zrobic zeby NIE myslec. Przeciez mam mnostwo rzeczy na glowie, a ten zwiazek mnie WYPALA i zniewala..:(
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez echo » 22 mar 2008, o 16:19

o rany,
ja sobie myślę, że Ty za dużo rozstrząsasz, analizujesz, wymagasz, ale tak do końca, nie wiem co. Może to dzielenie włosa na czworo.
Przyczyną prawdopodobnie jet zbyt duża koncentracja na chłopaku, za mało innych ciekawych albo absorbujących zajęć. Satysfakcji z innych dziedzin życia.
I szczerze mówiąc współczuję wam obojgu, bo i Ty nie potrafisz wyhamować z żalem, a on pewnie już z siebie wychodzi od ciągłego gadania z Tobą.

Słusznie Ewa zauważyła, żeby sprecyzować o co chodzi, i zastanowić się czy te problemy są rzeczywiście tak olbrzymie, że nie da sie z nimi żyć, bo pamiętaj, że IDEAŁU nie spotkasz nigdy (tzn. na chwilę zakochania można ;), ale potem życie weryfikuje fantazje) , sama zresztą tez nim nie jesteś jak my wszyscy.

Zastanów się też nad jego zaletami, swoimi zaletami, swoimi wadami, jego wadami. No i miłością. Polecam "O sztuce miłości" Fromma. No bo przecież Ty też musisz uszczęśliwiać jakoś swojego partenra, żeby Wam obojgu było dobrze. Dawać i cieszyć się z tego oraz umieć brać i doceniać.

Wiecie ostatnio spotkałam dziewczynę, bardzo sympatyczną, młoda, ładną miłą, która prawie płakała (a niektórym autentycznie płakała w kołnierz) że nikt jej nie kocha. Tak mi się jakoś jej żal zrobiło, kurczę myślę sobie w totka wygrałam 6 czy co? Silence może Ty też jesteś wielka szczęściarą, a nie doceniasz?

Myślę sobie też o tym DDA, bo i Twój i mój ojciec za dużo pili, ale matki były bardzo OK, więc chyba nie do końca jesteśmy tymi DDA. Zresztą z tym też da się żyć i być szczęśliwym.

buźka i wesołych świąt
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 22 mar 2008, o 23:10

silence napisał(a):Nie wszystko jest do bani, ale od pewnego momentu nie czuje, zeby ktoras z moich potzreb byla w jakikolwiek zaspokajana a wciaz tylko slowa krytyki...

To te oczekiwania też bym zapisywała... jakie są i czy ten człowiek może je spełnić. I czy ja spełniam to, czego się ode mnie oczekuje.

Wesołych i nie zamartwiaj się;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 269 gości

cron