Wszystko się skomplikowało :(

Problemy z partnerami.

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ludolfina » 12 cze 2012, o 21:45

josi napisał(a):no wezmy konkretny przyklad: stracilam cos/kogos, cierpie, co mi to da ze bede to rozgrzebywac z kims bliskim? ja to np mam tak ze musze sama to przetrawic, przeanalizowac, poukladac, przejsc najgorszy etap w samotnosci.


pewnie niektorzy tak wola
ja np tez tak wole
ogladalam wczoraj bodajze film w ktorym facet na wlasny slub nie przyjechal, i kobieta pare dni po tym lezala po prostu i spala. przyjaciolki z nia byly, ale zostawialy ja sama w pokoju. spodobalo mi sie, rozumiem to.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez josi » 12 cze 2012, o 22:15

Wiec proszenie o pomoc w cierpieniu bedzie proszeniem o obecnosc... ?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez caterpillar » 12 cze 2012, o 22:24

Ludolfino
osoby ,ktore np przezywaja zalobe czesto mowia o tym ,ze wcale nie oczekuja pocieszenia, materilanej pomocy czasem chca ,zeby ktos fizycznie przy nich byl i nawet milczal razem z nimi

rozne sa potrzeby , to o czym piszesz o madrowaniu i zlotych radach ..zgoda czasem za takie wsparcie lepiej podziekowac .
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez josi » 12 cze 2012, o 22:51

ewka napisał(a):
josi napisał(a):mysle ze nie warto mowic o wszystkim byle tylko doznac ulgi, oczywiscie chwilowej.

Wszystko zależy od potrzeb, musu nie ma. I od osoby, której można zaufać, która nie zawiodła i wiemy, że można do niej jak w dym. Nie wiem Josi, dlaczego mówisz "nie warto". Ja myślę, że warto.


no wlasnie niedawno doszlam do tego, ze nie warto. Ale o czym mowimy ewka? doprecyzuj. Ja tez doprecyzuje, mowie o wewnetrznym bolu, cierpieniu po stracie , o pretensjach do siebie, pragnieniu cofniecia czasu, jak zaglebisz sie z kims w rozmowe o tym, to chyba jest jeszcze gorzej...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ludolfina » 12 cze 2012, o 23:04

josi napisał(a):Wiec proszenie o pomoc w cierpieniu bedzie proszeniem o obecnosc... ?


mysle ze trzeba dbac o siebie nawet proszac o pomoc - dobrze wiedziec czego sie chce i umiec to okreslic. taka swiadomosc ze ktos czeka, az mi przejdzie, na pewno bylaby pomocna.
ja specjalnie umiejetnosci komunikacyjnych na razie nie mam, stad gdy mi na prawde ciezko, wole unikac pomocy. zwyczajnie - bo nie chce dodatkowo sie nadwyrezac szarpanina, co mi pomoze i czemu to nie pomaga.
czas na rozmowe jest potem. jak juz wydobrzeje.
sa z reszta rozne sytuacje. jak mam nieprzyjemna rozmowe z szefem, to natychmiast dzwonie do przyjaciolki i opowiadam. na takie banalne problemy odreagowanie w rozmowie jest fajne.
josi, uwazaj na siebie i dbaj, zycze spokoju
znikam z tym offtopem
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez josi » 12 cze 2012, o 23:29

Pi, u mnie to taka stratka aktualnie bardziej niz strata,juz sie wykaraskuje...
ale bywaly wieksze i pewnie beda, stad tak wazne dla mnie jak sobie wtedy radzic, ale czy mozna sie jakos na to przygotowac, reagowac wedlug zasad...
dla mnie w kazdym razie wyniklo tu ze obecnosc czyjas i samodzielne radzenie sobie z problemem nie wykluczaja sie.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ewka » 13 cze 2012, o 09:01

josi napisał(a):no wlasnie niedawno doszlam do tego, ze nie warto. Ale o czym mowimy ewka? doprecyzuj. Ja tez doprecyzuje, mowie o wewnetrznym bolu, cierpieniu po stracie , o pretensjach do siebie, pragnieniu cofniecia czasu, jak zaglebisz sie z kims w rozmowe o tym, to chyba jest jeszcze gorzej...

Nie wiem, czy ma znaczenie, o czym konkretnie ... mniej konkretnie mówimy o tym, kiedy jest nam ciężko i źle, a powody mogą być różne - "źle i tragicznie" może być zupełnie czymś innym dla kogoś innego.

Doskonale rozumiem, o czym mówisz Josi. I powiem Ci, że też kiedyś tak myślałam, a zmieniło mi się, kiedy mój synek był nastolatkiem i nastolatkowo zaczął fiksować... i kiblowanie w 2 klasie szkoły średniej miał jak w banku. Zupełnie nie umiałam sobie z tym poradzić widząc to jako totalną katastrofę i oczywiście osobistą porażkę. Kotłowało mi się 24h/dobę w głowie i żołądku. Dodatkowe kotłowanie, bo nikomu (poza domem oczywiście) o tym nie mówiłam... więc to niemówienie i ta moja tajemnica też kładzie się cieniem w relacjach z innymi... bo przecież cała jestem spięta, częściowo nieobecna i ciągle pragnąca, aby nikt ode mnie nic nie chciał, o nic nie pytał i dał mi święty spokój. Aż pewnego razu (to był przełom) byłam u syna w szkole i rozmawiałam z v-ce dyrektorką... która uczyła go zawodowego przedmiotu, która go usadziła zupełnie zasadnie (zresztą nie tylko ona), i która okazała się koleżanką z dziecięcego podwórka mojego męża:) Eh, świat jest jednak mały:) I mówi ona:
Ty się ewa nie przejmuj, on nie pierwszy i nie ostatni. A lepiej usadzić go teraz, niż ma te 5 lat być ciągnięty za uszy z klasy do klasy. Ja takich orłów po prostu usadzam, bo to ich "budzi" i są najfajniejszymi chłopakami i uczniami. I zobaczysz, że z Twoim też tak będzie.

Kamień z serca... ona jak ta dobra wróżka na mej drodze :) Po prostu tych KILKA SŁÓW POZWOLIŁO mi spojrzeć na to wszystko inaczej. Tak NIETRAGICZNIE. I już umiałam powiedzieć o tym wszystkim koleżance, potem innej... okazało się, że takich problemów jest ogrom! Że to nie ja jedna naznaczona! I tak sobie myślę dzisiaj, że gdyby się ten supeł nie rozwiązał w taki właśnie sposób - to ta moja kotłowanina mogła trwać i trwać!

Tak się rozpisałam, bo to naprawdę było dla mnie bardzo trudne i ciężkie w owym czasie. I naprawdę się z tym okrutnie męczyłam. A wystarczyło kilka słów... wystarczyło otworzyć to, co zamknięte. To oczywiście nie zmienia sytuacji, nie naprawia, nie cofa czasu, nie przywraca tego, czego już nie ma... ale daje szansę na inne spojrzenie. A inne spojrzenie to czasem ujęcie połowy ciężaru. A czasem i całego, jak się dobrze trafi.


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 13 cze 2012, o 10:17

josi napisał(a):no wezmy konkretny przyklad: stracilam cos/kogos, cierpie, co mi to da ze bede to rozgrzebywac z kims bliskim? ja to np mam tak ze musze sama to przetrawic, przeanalizowac, poukladac, przejsc najgorszy etap w samotnosci.


Mam dokładnie tak samo.

ewka napisał(a):Ty się ewa nie przejmuj, on nie pierwszy i nie ostatni. A lepiej usadzić go teraz, niż ma te 5 lat być ciągnięty za uszy z klasy do klasy. Ja takich orłów po prostu usadzam, bo to ich "budzi" i są najfajniejszymi chłopakami i uczniami. I zobaczysz, że z Twoim też tak będzie.


Z tym akurat w ogóle się nie zgadzam. Znam kilkoro takich dzieci, które wcale się nie obudziły, wręcz przeciwnie przypłaciły taką sytuację ciężką depresją.
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ewka » 13 cze 2012, o 12:41

Patrząc z perspektywy czasu na moje boje z synem... myślę sobie, że się czasami tkwi w czymś, bo akurat tak czujemy, tak znamy i na poznawanie innych opcji albo nie ma siły, albo się nie chce, albo po prostu nie chcemy. Coś na zasadzie "lepsze znane piekło od nieznanego nieba". Dla mnie, znając te dwie opcje... lepsza jest opcja "mówić". Jednakowoż :)... każdy musi sam dla siebie znaleźć opcję dla siebie najlepszą. Nie da rady inaczej.

Nieszczęśliwa do kwadratu napisał(a):Z tym akurat w ogóle się nie zgadzam. Znam kilkoro takich dzieci, które wcale się nie obudziły, wręcz przeciwnie przypłaciły taką sytuację ciężką depresją.

Są reguły i są wyjątki. We wszystkim i zawsze.
Nie wiem też, czy "taką sytuację" można równo przyłożyć do nastolatka mającego problem z nauką, może wycofanego, może wstydliwego, może zakompleksionego... a do nastolatka, który ma centralnie w tyle szkołę, nauczycieli i rodziców.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez caterpillar » 13 cze 2012, o 15:34

Ty się ewa nie przejmuj, on nie pierwszy i nie ostatni. A lepiej usadzić go teraz, niż ma te 5 lat być ciągnięty za uszy z klasy do klasy. Ja takich orłów po prostu usadzam, bo to ich "budzi" i są najfajniejszymi chłopakami i uczniami. I zobaczysz, że z Twoim też tak będzie.


Z tym akurat w ogóle się nie zgadzam. Znam kilkoro takich dzieci, które wcale się nie obudziły, wręcz przeciwnie przypłaciły taką sytuację ciężką depresją.


bo tu duzo zalezy od rodzicow
jesli oni beda traktowac to jako najwieksza porazke zyciowa dziecka i rodziny i beda wypominac to dziecku na kazdym kroku ... a dziecko czuje sie wartosciowe tylko jesli ma "5 "w szkole to fakt moze zalapac dola i to jakiego :/

ale chyba z tematu zbaczam sorry
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ewka » 13 cze 2012, o 16:39

caterpillar napisał(a):ale chyba z tematu zbaczam sorry

Bo tematy tworzą podtematy:)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 14 cze 2012, o 09:24

Zgadzam się, że to zależy od dziecka. Moja córka całą szkolę średnią (w zasadzie nie tylko, bo zaczęło się od gimnazjum, których trochę zwiedziła :wink: ) ciągnięta za uszy, przepychana z klasy do klasy, nie ukrywam dzięki znajomościom w szkole. I tez typ mający, jak to ładnie napisałaś, wszytko i wszystkich centralnie w tyle. Ale wiem, że jakby podwinęła jej się noga po drodze, na pewno by szkoły w ogóle nie skończyła.
A tak szkoła skończyła, tylko na wyniki maturki czekamy :)
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ludolfina » 14 cze 2012, o 10:04

a propos dzieci i ich szkol - niedawno przeczytalam ksiazke, w ktorej autor wyjasnia jak sprawic, zeby dziecko bralo odpowiedzialnosc za swoje dzialanie. np zeby czulo sie odpowiedzialne za obowiazki szkolne. u mnie jest tak, ze dzieci uwazaja, ze szkola to raczej sprawa rodzicow, i nie rozumieja czemu owi rodzice wpadaja w rozpacz lub furie ze wzgledu na ich oceny w szkole. rania ich moje emocje okoloszkolne, syn wprost mi kiedys powiedzial, ze chcialby miec taki luz jak inne dzieci z klasy - jak wracaja z dwoja czy troja, a nawet jedynka, nie dzieje sie im krzywda.
przyznam, ze dalo mi domyslenia, czemuz to JA przejmuje sie obowiazkami dziecka a ono moimi emocjonalnymi reakcjami. wydaje mi sie ze ta sprawa z zostawieniem ucznia na rok w klasie jest rodzajem pokazania mu ze spotkaja go konsekwencje i umozliwieniem konfrontacji z tymi konsekwencjami. konsekwencje inne niz emocje rodzica (to jest jednak jakies przeniesienie - ze dzieko widzi iz konsekwencje JEGO zachowan to emocje rodzicow), konsekwencje dotyczace jego zycia.
mysle ze taki spanikowany rodzic w jakis sposob chroni dziecko przed odczuwaniem konsekwencji jego wyborow. tak czy siak, nie odczuwa ono wplywu na swoje zycie, jest bowiem calkiem przytloczone presja emocjonalna - "robie, bo rodzice sie wkurza", a nie: "robie, bo tak chce, bo tak wybieram".
eee... coz ja tak wypisuje elaboraty?
hm
no, to tak
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez ewka » 14 cze 2012, o 14:27

Koleżanka wypłakiwała u nauczycieli promocję do następnej (następnych) klas. Ja jakoś o tym wtedy wcale nie myślałam, bo mi byłoby wstyd... bo żeby niezdolny, chory... ale to lenistwo i wagary były. Ot co.

A jak u Ciebie Nieszczęśliwa w temacie głównym? I jak się czujesz?

:kwiatek:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Wszystko się skomplikowało :(

Postprzez Nieszczęśliwa do kwadratu » 14 cze 2012, o 15:26

Koleżanka nic nie wypłakiwała :wink: Działały stare znajomości. Ja nie proszę o nic, sama wiesz.
Nie jestem mamusią z cyklu tych, które płaczą, że biedne dziecko tyle się uczy tylko nauczyciel się uwziął :)
Dobrze wiem jaką leserką jest moją córka i nigdy tego przed nikim nie ukrywałam. Ani przed nauczycielami ani znajomymi, ani w pracy. U mnie tez były wagary i dopiero groźba wyrzucenia ze szkoły oraz podpisanie jakiegoś tam papierka na nią zadziałała.

A u mnie na razie bez zmian. Dalej z mężem nie odzywamy się do siebie. Szykuję się do rewolucji. Nie wiem tylko jak wybrać ten odpowiedni moment na rozmowę. Czy poczekać aż dzieci wyjadą na wakacje?
Nie ukrywam, że boję się tej chwili, jego reakcji. Wiem, że to mnie nie minie. Decyzję już podjęłam, tylko jak go o tym poinformować?
Samopoczucie fizyczne jest ok, ale psychiczne.... Różowo nie jest.
Nieszczęśliwa do kwadratu
 
Posty: 189
Dołączył(a): 29 maja 2012, o 13:22

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ozexvokevu i 24 gości