nienawidzę swojego szefostwa i czasami przez brak pokory wobec nich wpadam w kłopoty i mam tzw.dywaniki u szefa.
Nie umiem nawet wtedy słuchać ze spuszczoną głową, mam niewyparzony język i często bez zastanowienia mowie to co myślę, bronie się wtedy jak lew, a szczególnie wtedy kiedy jestem niewinna i pretensje są kompletnie bezsensowne. A tak jest w sumie najczęściej.
naprawdę ich nienawidzę.
Nie potrafię tego zmienić. Nie wiem jak zacisnąć zęby w takich sytuacjach.
Czy ktoś tak ma? Albo mi poradzi jak zachować wtedy zimną krew???
Dodam jeszcze że gdyby byli to ludzie dobrzy, sprawiedliwi i uczciwi to nie byłoby problemu.
Niestety są to ludzie źli,nieuczciwi, fałszywi, wstrętne wykorzystywacze, za plecami obgadują swoich wszystkich pracowników, stosują mobbing psychiczny.
Szukam innej pracy cały czas, ale póki co musze tu siedzieć, nie moge sobie pozwolić na bezrobocie.
Dzisiaj miałam zjebkę od szefa za takie gówno, że szkoda nawet pisać, dowiedziałam się, że jestem rozczarowaniem, że mam problem z nastawieniem (no cóż tu się akurat zgodzę bo nie nalezę do osób pokornych) naubliżał mi totalnie a ja wciskałam paznokcie w ręce żeby tylko się nie poryczeć.
Mam dość tej pracy, tego dnia.Wszystkiego!!!!!!!!!!
Musiałam sie wygadać.