przez nutka dekadencji » 7 lut 2008, o 00:44
Generalnie - przeczekuję...
Ale to "przeczekiwanie" wygląda różnie. Czasem rozmawiam z kimś bliskim o tym, co mnie boli, a czasem zamykam się w sobie, izoluję, wręcz alienuję... Zazwyczaj pogłębiam ten stan smutną muzyką lub własną, także smutną "twórczością" (piszę, fotografuję, robię grafiki). Czasem myślę, że trochę go... wykorzystuję. Wykorzystuję to, że jest mi ciężko, bo wraz z tym pojawia się zwykle wena twórcza... I mniej lub bardziej podsycam ten stan, bo chcę, żeby ta wena trwała...
Trudne to wszystko...
Tak czy siak - najważniejszą rolę odgrywa dla mnie wtedy muzyka. To ona albo wypełnia mi tę pustkę, albo ją pogłębia (dramatycznymi tekstami czy melodią)...