Mój uśmiech znika jednak im bliżej jestem opowiedzenia o sobie i moim życiu.
*Tak na wstępie by nie zarzucać pesymizmem- czytam Was już od dawna. Wiem kto jest kim kto jakie ciężary niesie n a plecach. Śmiało też powiem, że wiem troszkę jacy jesteście- razem i każdy z osobna Tyle dobrych dusz a może aniołów? Czasem się zastanawiałam, czy np. ten ktoś istnieje naprawdę czy może jest aniołem? <...>
*A teraz jestem tu z Wami. I jestem człowiekiem nie aniołem, istnieję w rzeczywistości. Siedzę trzymając na kolanach laptopa, wgnieciona w fotel, stopy ogrzewa włochaty szczekacz- prawdziwy
*Mija już rok od kiedy moje życie się zmieniło. Cały rok wycięty, jakby zabrakło dla mnie normalnego scenariusza. Zmieniło się życie i zmieniłam się ja. A teraz koniec górnolotnego pisarstwa. Dotknęła mnie całkiem przyziemna i ludzka sprawa. Może i dla jednych śmieszna, a dla innych banalna... dla mnie natomiast- bez wyjścia i perspektyw.
*Napiszę o tym szybko i w skrócie. Nie chcę się biczować. Zupełnie niepotrzebnie 365 dni temu przeszłam na dietę. Odrzuciłam słodycze, tłuszcze, a porcje, które spożywałam były minimalne. Takie żywienie +maksymalny wysiłek fizyczny odbiły się na zdrowiu. Straciłam: A)miesiączkę (już na rok), B)siły, C)optymizm, D)uśmiech E)radość ze sportu F)radość z życia G)radość z czegokolwiek H)znajomych I)przyjaciół J)siebie <...> nie wiem czy starczyłoby alfabetu na tę wymieniankę. Co zyskałam? : A) depresję B) zaburzenia odżywiania (które napędzają depresję) C)skutki zaburzeń odżywiania
*Codziennie myślę o tym jak byłoby wspaniale zniknąć, umrzeć, i pozbyć się ciągłego myślenia o jedzeniu, wypieprzyć do kosza te problemy. Nie mogę tego jednak zrobić ze względu na rodzinę. Zmieniłam się ale serce jeszcze mam.
*Ad.H) i I) - nie z ich winy lecz mojej- odizolowałam się od wszystkich. Boję się. Rozmów, ich pytań, wzroku. Pomimo tego, że zostawiłam ich bez słowa wyjaśnień. Nie wiedzą co się ze mną dzieje i dlaczego tak postępuję. Nikt tego nie wie. Nikt nie domyśla się nawet, że codziennie myślę o własnej śmierci.
*Wiem... nudna, typowa dla 13-latki historia. Nie mam 13-stu lat. Wybaczcie.
pozdrawiam wszystkich prawdziwych i anioły też!