zostawił mnie

Problemy z partnerami.

Postprzez jokasica » 7 lut 2008, o 18:45

---------- 17:29 07.02.2008 ----------

Byliśmy ze sobą dwa lata, ostatni rok mieszkaliśmy ze sobą.Mimo, że mój 29letni były chłopak był-jak to się mówi ""z przeszłością"", a ja grzeczną dziewczyną bez doświadczenia, to nasz związek naprawde był poważny, wspólne plany, wspólne zycie, wspólne problemy. Mieliśmy sie w tym roku zaręczać.Mieszkało sie nam dobrze, wspólne śniadanko, obiadki, kolacyjki, zakupy.Mi odpowiadało "bycie kurą domową" bo wzamian dostawalam bardzo duzo czułości, wychodziliśmy razem do kina, na imprezy, wakacje w egipcie...No pieknie.Często chwalił mnie ze jestem dobrą kobietą, mądra, nie pale, nie pije itp a jego byłe kobiety to dziewczyny typu "doda", że mu się znudziły takie paniusie.Cieszył sie, że wreszcie ma skromną i dobrą dziewczynę.Po pewnym czasie jednak zacząl mi często wypominać, ze czuje sie jak w klatce, że jestem za bardzo zaborcza i zazdrosna i ze na nic mu nie pozwalam.Może miał racje ale na pewno nie robiłam tego bez powodu, bo z czasem wychodził sam na imprezy i wracal nad ranem albo w niedziele wieczorem.Zaczęło mi to przeszkadzać, więc przestał to robic i było znów idealnie.Lecz potem znów uwazał, że ma prawo gdzieś wyjsc na cała noc.No i pewnego dnia bardzo sie o to poklocilismy, kazał mi sie wyprowadzić, wiec sie wyprowadziłąm i ode tego momentu nie jesteśmy ze sobą.Od naszego rozstania minęły 2 misiace.On w grudniu chciał do mnie wrocic, lecz ja byłam twarda i nie chcialam.Cały grudzien sie o mnie starał, ja bylam stanowcza lecz gdy on sobie już odpuscil to ja zaczełam tesknić. Chcialam być mniej zaborcza i bardziej mu ufać.Lecz on mnie odrzucił, już nie chce ze mną być.Starałam sie o niego cały misiąc, prosiłam, przepraszałam, obiecywałam poprawę....Lecz on twardo NIE!Ciężko mi, bo to mój pierwszy facet, pierwsza miłość i pierwsze rostanie.Nie dałam mu w grudniu szansy bo jego droga do naprawy byla dziwna.Chcial do mnie przyjezdzac w piątki a w soboty na imprezy jezdził.Nie pozwoliłam na to sobie.Nie tędy droga.Teraz żałuję, straciłam faceta, którego kocham całym sercem.Naprawde mocno sie staralam zeby go odzyskać, ale on powiedział, ze nie pasujemy do siebie, że ja zasluguje na kogoś lepszego...Jeszcze 2 tygodnie temu prosilam i błagałam...Ale w koncu postanowiłam sie pogodzic z tym rozstaniem, przestalam się poniżać i prosić.Teraz on zacząl pisac do mnie raz na tydzien, że tęskni że kocha..ale że nie bedziemy razem bo tak bedzie lepiej dla mnie..On wie, że się pogodzilam.Teraz chce o nim zapomnieć, ułożyc sobie życie na nowo, kieruję sie rozumem a nie sercem.Poprosiłam go o urwanie konatktu bo tylko w ten sposób będę potrafiła zapmnieć i mysleć o przyszłości.Zgdził się.Lecz znów do mnie pisze raz na tydzien ze mu sie sniłam, ze nigdy nie spotkał tak wartościowej kobiety jak ja...Ja oczywiscie za kazdym razem wymiekam i robie sobie nadzieję...wiięc go pytam to może sprobujmy od nowa a on za kazdym razem mówi, że nie bo nie chce mi zniszczyc życia, że przed nim jeszcze wiele problemów, byc moze pojdzie do wiezienia i nie chce żebym musiala to razem z nim przezywac, ze chce mi tego zaoczszedzic.Mówiłam mu, ze chcę z nim byc i przetrwam to wszystko razem z nim, ale on twardo ze NIE.Już dwa miesiące nie jesteśmy razem, zaczął się luty, nie mielismy kontaktu już tydzień, juz czułam sie lepiej, pogodzilam sie ze koniec jest koncem.tesknilam jak cholera, plakalam, nie jadlam, nie spalam ale nie pisalam do niego bo wiem ze to najlepszy spopsob na zapomnienie.Ale on znów dzis napisał "co słychac", czy kogos poznalam, czy chodze na dyskoteki itp ze nadal mnie kocha, że mu ciężko beze mnie, ze myśli o mnie kazdego dnia, ze tęskni za mną coraz mocniej, ze nigdy nie sptkal tak madrej i ładnej zarazem.Ja oczywiście sobie zrobilam znów nadzieję, powiedzialam mu "skoro mnie kochasz to dlaczego ne zaczniemy od początku" a on na to "rozmawialismy juz na ten temat". I to tyle.Znów płaczę, znów, szlocham, znów ukladam sobie wszystko na nowo.Po co on do mnie pisze? Po co???przeciez on mi takimi smsami robi na 5 minut nadzieję a potem odbiera i boli 10 razy mocniej!Gdyby do mnie nie pisał to byłoby mi łatwiej z tym wszystkim sie pogodzić.Wiem, że teraz znów tydzien nie bedzie do mnie pisał, a za tydzien znow napisze...Przeciez w ten sposob nigdy o nim nie zapomne, jak on co tydzien bedzie przypominał mi o swoim istnieniu.Chcialabym urwać kontakt i ułozyć sobie zycie na nowo.Czasem trzeba zamknąc jakis etap w zyciu, aby przejśc do nowego.Z niektorymi ludzmi po prostu trzeba sie pozegnać, aby przejść do nowego etapu naszego życia.Skoro on nie chce ze mną już być to dlaczego do mnie pisze?Bo ma chwilę słabości?Powiedział mi, że nie możemy być razem, przynajmniej nie w tym okresie jego życia.Nie rozumiem jego słów.Jest mi cięzko, tęsknie, mam żal do niego że przekresłił wszystko to co nas łaczyło, że z dnia na dzien ta budowla runęła, że coś co miało być wieczne, skonczyło sie tak nagle.Serce boli, czasem czuję taki ból w piersi, że mam ochote zniknąć i nie wracać.Ale wiem, że mam bys silna, musze mieć nadzieję, że ból kiedyś minie, że zapomnę....Ale jak jak on co tydzien do mnie pisze a potem znowm milczy?Po co nam taki kontakt?Dlaczego on to robi....mi to nie pomaga a tylko bardziej dołuje.Powiedzialam mu to.wiec sie zamknąl na tydzien a dzis znow napisal.Nie rozumiem tego kompletnie.Jestem pierwszy raz w takiej sytuacji, chcialabym wiedziec jak inni sie rozstawali...czy urywali kontakt...Nic nic nic nic nie wiem.Mam pustke w głowie.kOCHAM GO JAK DIABLI i nie daję rady.Chce o nim zapomniec a on mi tego nie ułatwia.Zostawił mnie i pisze ze nadal mnie kocha?po co?Skoro zdecydawał o koncu naszego zwiazku to niech teraz pomoze mi o nim zapomniec.Niech zniknie.Tylko wtedy zaczne nowy etap w moim zyciu.Chcialabym już zacząc zyc, a nie mieć wiecznie nadzieję.Aby cos zacząc, trzeba coś skończyć, a dopóki on do mnie pisze,(mimo ze tylko jako kolega) to ja bede robic sobie nadzieję.Najgorsze jest w tym, że NIEPOTRZEBNIE.Nie umiem zmienic numeru tel bo go kocham.Drugi raz nie umiem mu powiedziec, ze chce urwac kontakt.Licze na to ze sam to zrozumie.

Trochę się rozpisałam, ale nie mam z kim o tym porozmwaiac, cały czas dusiłam to w sobie.Całe zycie tylko ja moim bliskim pomagam, doradzam i wysłuchuje.Moje przyjaciólki tylko o swoich problemach mówią a ja im pomagam choając ból w sercu.Do tej pory tylko mój były mi we wszystkim pomagał i słuchał.A teraz jestem sama jak palec, zamykam sie w pokoju i płaczę i probuje zrozumiec dlaczego wszystko co piękne ma swój kres...Jak wychodze do przyjaciól to ja musze wszystkich pocieszac, a sama przezywam w życiu trudny okres.

Czekam na dzien gdy tęsknona, ból, zal minie...

---------- 17:45 ----------

pisze że mnie kocha, teskni, docenia...ale nie chce do mnie wrócić, mimo iz zachęcałam go za każdym razem.Nie rozumiem naprawdę dlaczego on tak postępuje :(
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Postprzez agik » 7 lut 2008, o 20:24

Witaj!
jakie to wszystko pokręcone :roll:
Uciekasz- więc Cię gonił, zamieniłaśsię z uciekającego w goniacego- on ucieka...
Myślę, ze gdybyś zmieniła numer- on i tak by Cię znalazł- bo znowu by CIę gonił.
To chyba jedyna rada.
Nie zmusisz go do chcenia.
Nie zmusisz swojego serducha, by nie tęskniło.

Tylko nawet jeśli zacznie Cię gonić- co z tego? na jak długo?
Jedyna rada- uciąć calkowicie kontakt, tak, jak zrobiłaś.

Wytrwałości Ci życzę, nie mam pojęcia, czemu on tak robi.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Filemon » 7 lut 2008, o 21:48

Dlaczego On tak robi...? Jeżeli popuścić wodze fantazji i włączyć wyobraźnię, to...

1) może dlatego, bo ma w tym jakiś cel - na przykład chce Cię wymęczyć, urobić sobie i następnie już opanować całkowicie, kiedy wreszcie Cię do siebie dopuści... (dosyć okrutna możliwość, ale całkowicie wykluczyć chyba jej nie można...?)

2) może on darzy Cię też uczuciem, ale faktycznie jest zbyt słabym człowiekiem, żeby był w stanie rozwiązać pewne swoje problemy (te, które doprowadziły do rozpadu waszego związku oraz jeszcze inne - takie, które powodują, że obawia się więzienia, na przykład...) lub też uczucie Jego nie jest aż tak bardzo silne czy głębokie, żeby go motywowało do podjęcia takiego wysiłku i starań

Oto dwie przykładowe możliwości, które przyszły mi do głowy. Taki "tekst", który wygłasza facet, że... "nie jestem Ciebie wart i znajdziesz sobie kogoś lepszego, nie chcę zniszczyć Ci życia" itp. wskazuje według mnie na opcję drugą z przeze mnie wymienionych. Takie słowa, moim zdaniem należy jak najbardziej brać na poważnie i przyjąć do wiadomości - w tym sensie On rzeczywiście "nie jest Ciebie wart", że nie zależy mu aż tak bardzo, by zrobił wszystko w jednym celu - takim mianowicie, żeby spędzić życie w szczęściu u Twego boku, tak jak Ty byś była na to gotowa...

Tego typu prawdy bywają bardzo trudne do przyjęcia i pogodzenia się... Może nawet dla obydwu stron...? Oczywiście ja się mogę mylić, ale takie jest moje osobiste odczucie, jeśli chodzi o Twoją sytuację. Współczuję Ci, bo to jest naprawdę smutne, kiedy wydaje się, że dwoje ludzi mogłoby żyć szczęśliwie ze sobą i być dla siebie wszystkim... a tymczasem jednak okazuje się, że nie jest to możliwe. Wydaje mi się, że nie masz wyjścia, tylko musisz się zdobyć na stanowczość, jeśli chcesz się z tego uwolnić, bo inaczej... możesz zrobić sobie krzywdę. Jak widać, już się męczysz, skoro piszesz tutaj, ale mam wrażenie że nie jesteś osobą bezwolną i zagubioną, dlatego wierzę, że sobie z taką sytuacją w rozsądny sposób poradzisz. Gdyby ten mężczyzna nadawał się na Twojego partnera, to już by nim obecnie był... On sam jest prawdopodobnie świadom, że nie jest to możliwe i że nie zależy mu aż tak, by znalazł w sobie siłę, by pokonać pewne swoje trudności. Jednocześnie trudno mu całkowicie z Ciebie zrezygnować i dać sobie i Tobie spokój... Taka jest moja osobista opinia. :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez bunia » 7 lut 2008, o 22:49

Mnie sie wydaje,ze facet ma nie ustabilizowane zycie,nie wiem czym sie zajmuje skoro ma byc w wiezieniu czy ewentualnie mu to grozi....jesli tak to ma swiadomosc,ze z tej maki chleba nie bedzie ale imponujesz mu... wie co traci.
Listy wyrzucaj a numer telefonu zmien.
Pozdrawiam i trzymaj sie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez szachistka » 8 lut 2008, o 16:24

Zgadzam się po części z Filemonem. Także uważam, że zachowanie tego chłopaka świadczy o pewnych, być może dość głębokich, uczuciach do Ciebie. Zabawa w kotka i myszkę jest dość typowa. Człowiek zazwyczaj po stracie czegoś cennego jest w stanie poczuć, jaką prawdziwą wartość miało to, co stracił. Nic dziwnego że po rozstaniu raz Ty chciałaś go odzyskać, raz on Ciebie. Jak by jednak nie było, w tej chwili cała sytuacja jest dla Ciebie bardzo męcząca. Niemniej, szczerze mówiąc, ja nie do końca widzę w Tobie to pragnienie zakończenia związku, o czym jednak piszesz. Wydaje mi się, że tak naprawdę nie chcesz zamknąć tego rozdziału, nie chcesz, aby to był taki prawdziwy koniec. Żebyście już więcej się nie spotkali, rozeszli się, każde w swoją stronę. To raczej zrozumiałe skoro go kochasz tak bardzo. Zatem, wg mnie, pierwsze co powinnaś zrobić, to całkowicie szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czego faktycznie chcesz? Ale tak w 100%. Jeśli nie podejmiesz jakieś konkretnej decyzji, zapewne nic się nie zmieni w dotychczasowej sytuacji. Nadal będziesz płakać za nim, odbierać jego telefony i smsy i łudzić się, że on sam wszystko zrozumie i zamilknie. A nawet jeśli by tak zrobił, czy nie stałoby się tak, że zaczęłabyś Ty robić to samo? To błędne koło i jak dla mnie pierwszym krokiem do jedynego wyjścia jest po prostu zdecydowane i stanowcze podjęcie decyzji: albo urywasz znajomość albo starasz się ja odbudować. W tej chwili jesteś między jednym a drugim i jak widzisz, nie ma tu nic dobrego.
Kiedy już będziesz wiedziała, czego faktycznie chcesz, postąp zgodnie z podjętą decyzją. Jeśli stwierdzisz, że chcesz zakończyć ten rozdział życia, pozamykaj wszystkie sprawy związane z tym chłopakiem. Zerwać kontakt znaczy nie kontaktować się w żaden sposób. Będzie ciężko, ale kiedyś wyjdziesz na prostą. Myślę, że każdy z nas był kiedyś w takiej sytuacji jak Ty i zapewne wszyscy przekonają Cię, że smutek i ból pewnego dnia osłabną a kiedyś miną:) Natomiast jeśli stwierdzisz, że chcesz być z tym człowiekiem mimo jego wad, powiedz mu o tym, że zależy Ci na nim bardzo. Zresztą tu już będziesz wiedziała, co robić.
Na koniec powiem Ci, jak ja widzę tą sytuację zupełnie subiektywnie. Otóż wydaje mi się, że Twój chłopak tak naprawdę NIGDY nie stracił Cię całkowicie. Niby rozeszliście się, ale on widział wiele razy Twoje zaangażowanie w odzyskanie go, widzi, że nie jesteś stanowcza w swojej decyzji, że tak naprawdę wciąż jesteś jego. Ta świadomość powoduje, że nie zależy mu wcale na zmianie swojego zachowania bo po co miałby to robić, skoro de facto gdyby chciał, to zapewne byście do siebie znowu wrócili? Prędzej czy później. Gdybyś jednak pokazała mu, że nie chcesz z nim być jeśli ma się nie zmieniać, jeśli Twoje stanowcze postępowanie uświadomiło by mu, że to dla Ciebie bardzo ważna kwestia i albo on ją potraktuje równie poważnie, albo nie macie o czym mówić, myślę że dopiero wówczas facet mógłby się nad tym zastanowić. Niestety ja doskonale wiem, jak ciężko być twardym w pewnych decyzjach, ale jednocześnie jestem pewna w 100%, że dopóki Ty sobą nie pokażesz, że coś dla Ciebie jest priorytetowe, nie stanie się to priorytetowe dla niego.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez jokasica » 8 lut 2008, o 20:13

Na poczatku chce wam bardzo podziękować za wasze opinie, nawet nie macie pojęcia jak wiele one dla mnie znaczą.Zawsze sama probowalam radzić sobie w takich sytacjach...

Agik myślę, że on mnie już nie goni, on się pogodził z tym rozstaniem, tylko czasem ma chwile słabości i napisze do mnie, nie licząc sie z tym, że mnie to boli.Wydaje mi się, że on probuje sobie ułożyć życie beze mnie, myśli że tak bedzie lepiej dla nas, choc w sercu czuję dziwny lęk, ze powód może być zupelnie inny.Masz rację, że nie zmuszę go do chcenia, dlatego tez przestalam się narzucać...

Filemon, Bunia Szachistka wasze wypowiedzi mają coś wspolnego

Filemon piszesz, że może mnie darzy uczuciem, ale nie potrafi rozwiązać swoich problemów. Coś w tym jest, bo mi ciągle powtarza, że jego zycie na wolności jest mocno zagrożone i chce mi zaoszczędzić wstydu przed znajomymi i rodziną, nie chce abym przechodziła przez to wszystko z nim. Wiem, że jego przyszłość jest pod wielkim znakiem zapytania, ale jakoś nie wierzę, że to jest powód by mnie zostawić, nie wierze, że to jest poswięcenie z miłości. Masz rację, gdyby mnie kochał szczerze i głęboko to robiłby wszystko abyśmy mogli dalej razem żyć...

Bunia masz racje, że jego życie nie jest ustabilizowane. Dokonał w zyciu dziwnych wyborów, z których nie do końca potrafi sie już wyrwać albo po prostu nie chce, przynajmniej nie teraz. Ja i on pochodzimy z róznych światów...Imponuję mu chyba tylko dlatego bo do tej pory zadawał się ze złymi i zepsutymi ludzmi, mimo to wybral swój świat.Mnie zostawił mówiąc, że nie chce mi zniszczyć życia bo jestem wartościową dziewczyną. Jakoś nie potrafię uwierzyć, że to jest powodem naszego rozstania...

Szachistka masz rację, że ja nie chcę zamknąć tego rozdziału ale nie mam wyboru bo on zdecydował za nas. Napisałaś, że mam podjąć decyzję: urwać znajomość albo starać się odbudować. Starałam się, nic nie dało....Tego muszą chcieć obie strony..a złożyło sie tak, że tylko ja chciałam. Napisałaś: "Otóż wydaje mi się, że Twój chłopak tak, naprawdę NIGDY nie stracił Cię całkowicie", nawet nie wiesz ile masz w tym racji! On wie jaką ma kontrole i władzę nade mną, on wie, że wystarczy jeden ruch i jestem już jego. Wie jaka jestem zakochana i słaba, nawet jeśli teraz udaję twardą, to swoje pewnie wie...Chociaż nie wiem czy ma to dla niego jakieś znaczenie. Jest stanowczy i konsekwenty jeśli chodzi o nasze rozstanie. Chociaż z drugiej strony...Powiedział mi w ciągu tych 2 miesiecy parę dziwnych zdań, których nie rozumiem. Typu : "Jeśli nas przeznaczenie połączyło, to znów bedziemy razem nie martw się" lub "Nie możemy razem być, przynajmniej nie w tym okresie mojego życia"...


Bóg jeden wie o co mu chodzi, do czego zmierza, co jest prawdą a co tylko kłamstwem...Które jego słowa są tylko po to, aby mnie nie zranić...Może prawdziwy powód naszego rozstania chowa dla siebie. Może poznał kogoś z "swojego świata" i dogaduje się z nią lepiej...Coś mi intuicja podpowiada, że tak właśnie jest.

Miesiąc przed naszym definitywnym rozstaniem, spojrzał mi w oczy i powiedział, ze nigdy mnie nie zostawi. Miiesiąc pozniej już przekreślił nasz związek.Czuję sie oszukana i okłamana.Miał tyle planów ze mna związanych, mówił tak poważnie o naszym związku. Każdego dnia mnie chwalił, podziwiał, często mówił, że jest dumny z takiej kobiety, ze nigdy wcześniej nie znał takiej osoby jak ja...Gdy wychodziliśmy razem do jego znajomych, ciągle ktos mi powtarzał, że nawet nie mam pojęcia jak dobrze sie o mnie wyraża w towarzystwie. Czasem wydaje mi się, że on był ze mną tylko dlatego bo bylam inna niż byłe dziewczyny. Głupiutkie materialistki, w futrach ze sztucznymi piersiami. Imponowałam mu tym,że taka nie jestem ale zaczynam watpić w to, że kiedykolwiek mnie kochał. Zachwycal się moją osobowością ale nie czuł chemii.Tak czuję.

Codziennie o tym myślę, codziennie zastanawiam się co zrobić...Chyba potrzebuje czasu, musze to wszystko zrozumieć zanim podejmę jakiś konkretny krok. Mam nadzieję, zę przyjdzie czas, że nie będzie miało juz dla mnie znaczenia czy mnie kochał, czy żałowal, co znaczyły jego słowa...Jest mi ciężko, tęsknię, czasem zamykam się w pokoju i płaczę jak bezradne dziecko, czasem wołanie rozsądku zagłusza bicie serca, a im bardziej odrzucone tym ono głośniejsze. Podobno każda łza uczy jakiejś prawdy...Przykre jest tylko to, że miłość na dobre i na złe czasem odchodzi na dobre. A tak mocno wierzylam w miłość
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 20:29

jokasica napisał(a):Zachwycal się moją osobowością ale nie czuł chemii.Tak czuję.


To bardzo przykre i dla mnie osobiście byłoby naprawdę bolesne, ale no... nie można wykluczyć, że faktycznie tak było... :( Chociaż pod pewnymi względami, może to i lepiej, bo kto tam wie, dlaczego dokładnie on się obawia, że może trafić za kratki, no i czy w ogóle byłoby go stać na to, żeby utrzymać się, że tak powiem przy innym typie kobiety, niż te które znał wcześniej... Całkiem możliwe, że gdyby nawet ta "chemia" była, to i tak by się coś nie udało, bo to jest chyba człowiek, który ma ze sobą problemy i sam wie i czuje w sobie, że nie bardzo potrafi (a może nawet nie bardzo jeszcze obecnie chce...?) się z nimi uporać... :(

Trzymaj się! :pocieszacz:

p.s. jokasica, ale przecież to jeszcze nie koniec... ;) nie podłamuj się zbytnio, bo trochę. miejmy nadzieję, tego życia przed każdym z nas zostało i z pewnością ma ono jeszcze dla nas coś w zanadrzu... ;) pod pewnymi względami można powiedzieć, że wychodzisz z tego wszystkiego obronną ręką - mogło być gorzej, prawda...? właściwie nie ma jeszcze podstaw by wątpić we własną przyszłość i w miłość w ogóle... z czasem popatrzysz na świat na pewno jaśniejszym spojrzeniem a na razie pewnie trzeba będzie swoje przecierpieć i "sprawdzić" się przed samą sobą w sytuacji, która zdecydowanie do łatwych nie należy...

nie zrób sobie krzywdy w tym wszystkim i postępuj rozważnie... - trzymam za Ciebie kciuki! :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez jokasica » 8 lut 2008, o 20:42

Tylko, że takte kobiety z nim były bo to materialistki, kochały jego pieniądze, drogi samochod, spelnianie swoich zachcianek...Ja mu oddalam cale serce, swoje zycie, całą siebie.Miałam gdzieś jego pieniądze.Dałam mu tyle miłości ile potrafiłam mimo to mnie zostawił.Nie wierzę, że zrobił to dla mojego dobra. Uwierzcie, jego znajomi to totalne dno, tyle zła, tyle kłamstw, tyle zdrad, tyle materializmu nigdy w życiu nie widziałam.Tak ciężko mi jest się z tym pozbierac, czuje sie jak taka mała sirotka oszukana i porzucona....A jego pisanie, że mnie kocha i tęskni to chyba tylko jego wyraz wspolczucia.Ja już sama nie wiem co mam myśleć, kiedyś od tego myślenia pęknie mi głowa a serce pęknie z bólu.Mimo, że jestem osobą z natury silną psychicznie to i ja mam chile BEZSILNOŚCI
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 22:18

jokasica napisał(a):Tylko, że takte kobiety z nim były bo to materialistki, kochały jego pieniądze, drogi samochod, spelnianie swoich zachcianek...Ja mu oddalam cale serce, swoje zycie, całą siebie.Miałam gdzieś jego pieniądze.Dałam mu tyle miłości ile potrafiłam mimo to mnie zostawił.Nie wierzę, że zrobił to dla mojego dobra. Uwierzcie, jego znajomi to totalne dno, tyle zła, tyle kłamstw, tyle zdrad, tyle materializmu nigdy w życiu nie widziałam


No właśnie o to mi chodziło, że Ty jesteś "z innej bajki" najwyraźniej, niż ta którą On zna z długoletnich doświadczeń... :( Więc on może nie zrobił tego "dla Twojego dobra", tylko dlatego pewnie, że sam czuł w sobie, że jednak jest z... innego "nieco" świata i prawdopodobnie nie jest jeszcze gotowy (czy w ogóle kiedyś będzie...?), żeby ze swojego świata do innego się przenieść na stałe... :? (i może plus ta "chemia" jeszcze...? :? ). ALE w moim odczuciu to będzie dla Ciebie dobrze, bo wydaje mi się, że to rozstanie wyjdzie Ci właśnie na dobre, choć trudno okropnie się z tym pogodzić... :( Mam natomiast wrażenie, że kontynuując mogłabyś zrobić sobie bolesną krzywdę... Dla Ciebie to wszystko było świeże, nowe, pierwsze - dla niego już nie... prawda?

Będzie jeszcze dobrze, abyś tylko nie zwątpiła i nie popadała w beznadzieję, bo i tak będzie to co ma być i co "w gwiazdach pisane"... Życzę Ci zatem takiej szczęśliwej gwiazdy nad głową, która będzie nad Tobą czuwała... :)

p.s. Przecież gdyby On był naprawdę zdecydowany, to mógłby to jeszcze wszystko odwrócić a przynajmniej podjąć taką próbę, bo Ty mu dałaś szansę - On jej jednak nie podjął i pozostaje się chyba z tym pogodzić... :roll:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez bunia » 8 lut 2008, o 22:24

Niestety nie ma mozliwosci uratowac wszystkich....byc moze,ze odezwala sie tez w Tobie "Matka Teresa"....to typowe dla kobiet ale ja tez mysle,ze facet nie jest gotowy zmienic swoj styl zycia....dalas mu jednak do myslenia,ze nie tylko istnieje bagno w ktorym on sie tarza....mozna miec nadzieje,ze kiedys tesknota za tym swiatem ktory Ty mu pokazalas zwyciezy i bedzie tego swiata szukal wokol siebie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez jokasica » 8 lut 2008, o 22:34

---------- 21:27 08.02.2008 ----------

W głebi duszy, czuję, że tak będzie dla mnie lepiej...Gdyby jeszcze tylko szło uśpić uczucia...Przestać kochać, przestać tęsknic...Na to potrzeba czasu.Tylko on za tydzień pewnie znów do mnie napisze.Nie rozumiem po co.Wiem też że on w swoim świecie tez nie do końca sie odnajduje, z kobietami typu "doda" tez sie nie dogaduje, a nawet 10 razy gorzej niz ze mną...Z tego co mi opowiadal to to był horror.Mówil ze mu potrzeba takiej kobiety jak ja...do zycia...Eh kto go tam wie.Nie wiem jak sie zachowac gdy znow do mnie napisze...Po co on to robi...Przeciez prosilam go o urwanie konatku, dlaczego to do niego nie dociera...Kurcze jaka pustka mnie ogarnęła...

---------- 21:34 ----------

Zatęskni zatęskni...Tylko, że wtedy będzie juz za pózno, zanim on zrozumie ile moglam mu dac, ja juz bede zyła swoim zyciem.A watpie, że jakas dobra, mądra, skromna kobieta będzie chciała ułozyć sobie zycie z nim...Bo do tego trzeba anielskiej cierpliwości i odwagi...Zreszta juz mnie nic nie zdziwi w tym swiecie...Ja uloze sobie zycie, mam plany i marzenia...Jego wybór, tak zdecydował...Niech zyje dalej w tym bagnie skoro mu tak w nim dobrze.
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 22:39

jokasica napisał(a):W głebi duszy, czuję, że tak będzie dla mnie lepiej...Gdyby jeszcze tylko szło uśpić uczucia...Przestać kochać, przestać tęsknic...Na to potrzeba czasu.Tylko on za tydzień pewnie znów do mnie napisze.Nie rozumiem po co.Wiem też że on w swoim świecie tez nie do końca sie odnajduje, z kobietami typu "doda" tez sie nie dogaduje, a nawet 10 razy gorzej niz ze mną...Z tego co mi opowiadal to to był horror.Mówil ze mu potrzeba takiej kobiety jak ja...do zycia...Eh kto go tam wie.Nie wiem jak sie zachowac gdy znow do mnie napisze...Po co on to robi...Przeciez prosilam go o urwanie konatku, dlaczego to do niego nie dociera...Kurcze jaka pustka mnie ogarnęła...


A czy z takimi kobietami typu "doda" to się w ogóle można tak naprawdę dogadać...? - według mnie raczej nie za bardzo, więc się nie dziwię, że i Jemu się nie udaje... :?

A co robić jak On napisze, to chyba tu gdzieś wyżej Ci już dziewczyny doradzały... Jeśli decydujesz się to przerwać, to wtedy jesteś konsekwentna i tyle - odcinasz się całkowicie. A jeśli się nie decydujesz, to... po co nawet czekać aż On napisze?? - sama napisz! ;) (i zobaczymy co On na to...)

A w ogóle to wiem, przecież wiem... że to wszystko ciężkie, jak diabli... :(
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez jokasica » 8 lut 2008, o 22:54

Trudno go zrozumieć.Co innego mówi, co innego robi, co innego myśli...

Jak napiszę to to nic nie da, nie chce mnie i kropka.Rozumiem, koniec jest koncem...Teraz sie nie odzywa i jest mi dobrze bo czuję, że jakis etap w moim życiu sie zakończył.Za tydzien on znow napisze.Do tego czasu wszystko sobie przemyślę i postanowie co zrobić...Skoro mnie nie chce, to niech zniknie raz na zawsze, po co ciagnac ta znajomosc, przeciez nie jestem i nie bede jego kolezanka!Co mu w tej głowie siedzi...chyba nigdy tego nie zrozumiem.Niech on siedzi w swojej bajce a ja w swojej...Nie uznaję przyjazni po rozstaniu, bo to nie ma sensu
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 22:58

No ja bym też w takiej sytuacji nie potrafił się "przyjaźnić"... :?

A w ogóle może jakoś można by przyblokować z automatu to Jego pisanie...? Drobna satysfakcja na do widzenia, że Ty mu też czegoś odmówiłaś... ;)

p.s. I masz świętą rację, że jak sobie taką bajkę sam wybrał, to niech w niej siedzi... - daj mu Boże, może kiedyś jeszcze zmądrzeje... :roll: (możemy się pomodlić za niego... ;) )
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez jokasica » 8 lut 2008, o 23:10

Drobna satysfakcja na do widzenia, że Ty mu też czegoś odmówiłaś

Niech on poczuje sie choć troche tak jak ja, niech poczuje jak boli odrzucenie. Wiem, że on 14lutego w walentynki do mnie napisze, odpiszę mu tak chłodno, że poczuje chłod na wlasnej skorze.Potem na kazdego nastepnego smsa nie odpiszę i nie dbiore telefonu.To mu da do myslenia.Nie mam innego wyboru, wyrzutow sumienia tez nie powinnam miec bo to on mnie zostawil i to on stawia mnie w takiej sytuacji.Nie potrafi byc konsekwentny?No to ja bede.To on mnie zostawił i to on mi pisze co tydzien milego smsa a potem znow milczy.Po co.Sam mi kazał o sobie zapomnieć, więc niech mi na to pozwoli.Musze sie od niego odizolowac...zapomniec...zacząc wszystko na nowo...Przecież sam mnie prosil bym dala sobie spokoj.
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 247 gości

cron