Moje podwójne życie

Problemy z partnerami.

Moje podwójne życie

Postprzez Emyy » 7 lut 2008, o 16:32

Jestem z nim 13 lat (7 jako mężatka).
Z mojej strony było to bardziej małżeństwo z rozsądku, bo po tylu latach rodzina zaczęła naciskać na ślub itd.
Nie było źle ale dobrze też nie. Raczej tak normalnie, bez uniesień i większych emocji.
Dla ludzi postronnych byliśmy zgodnym małżeństwem.
Ja nie chciałam dziecka, bo gdzieś tam w środku czułam, że to nie jest dobry pomysł, jakbym przeczuwała, że się z mężem rozstanę a nie chciałam dziecku rozbijać rodziny. Mąż najpierw mnie namawiał, później przestał. Zajął się pracą. Pracował od rana do nocy. Do domu wpadał tylko zjeść i wyspać się. To trwało dosłownie kilka lat (!) Do tego nie szanował mojej rodziny. Dla mnie nie było to normalne małżeństwo, buntowałam się, chciałam coś zmieniać. Raz prośbą innym razem groźbą. Wywalczyłam tylko tyle, że przez tydzień przyjeżdżał z pracy o normalnej porze a później wszystko wracało do normy. Czułam się zła, samotna i bezsilna. Chciałam żyć inaczej. Powiedziałam mu, że chcę rozwodu. Kiedy więc nadarzyła się praca w innym mieście - nie zastanawiałam się ani chwili. Spakowałam się i wyjechałam. Nie chcę opisywać co on wyprawiał, żeby mnie zatrzymać bo są to dla mnie traumatyczne wręcz przeżycia..... Po jakimś czasie emocje opadły, poznałam kogoś. Od tamtego czasu minęły trzy lata. I od tamtego czasu właśnie prowadzę niestety podwójne życie. Z mężem nie mam rozwodu, on wciąż na mnie czeka, zapewnia o uczuciu itd. Z nowym mężczyzną jestem bardzo szczęśliwa, planujemy wspólną przyszłość, w końcu chcę mieć dziecko. Jednak to z mężem spędzam święta czy rodzinne uroczystości (nikt nie wie o tym drugim). Bardzo wstydzę się tego co robię i dlatego z nikim o tym nie rozmawiam. Nawet z rodziną. Rozmawiam tylko z tymi dwoma facetami, z których każdy z nich ciągnie mnie w swoją stronę. A ja już nie wyrabiam :((( Strasznie mi ciężko i mam ogromne wyrzuty sumienia, bo nie wiem co mam robić, jak na to wszystko patrzeć, w którą stronę iść. Muszę dodać, że mąż odkąd odeszłam bardzo się zmienił, już nie pracuje długo (jednak można) i moją rodzinę traktuje normalnie. Boję się, że wracając do męża po trzech latach za jakiś czas wszystko będzie jak dawniej. On twierdzi, że dziecko uratowałoby to małżeństwo a ja uważam, że nie można dziecka do tego mieszać, ono nie może przyjść na świat z taką "misją". Sami powinniśmy to rozwiązać. Mąż podejrzewa, że jest ktoś inny bardzo ważny w moim życiu. Chce żebym się przyznała a on mi wszystko wybaczy i będzie pięknie. Wiem, że sama muszę podjąć decyzję zostać czy odejść i nie oczekuję, że ktoś zrobi to za mnie. Jednak jest to życiowa decyzja i nie jest to wszystko takie proste. A niby powinno, bo nie kocham męża, kocham innego, nie mamy dzieci itd. Zaczynam nie rozumieć samej siebie, zaczynam chyba nie wiedzieć czego w życiu chcę. Strasznie mi się wszystko pomieszało i chyba już nie wiem co jest w życiu ważne. Podziwiam ludzi, którzy wiedzą czego chcą i dążą do celu nie patrząc na nic. Dla mnie to co się stało z moim małżeństwem to porażka i czuję się fatalnie z tym wszystkim co się dzieje. Nie umiem cieszyć się już chyba z niczego bo wiem, że każda decyzja będzie niosła za sobą kogoś cierpienie. Płaczę coraz częściej i nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem :( Przepraszam, że tak się rozpisałam.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez bunia » 7 lut 2008, o 17:11

Witaj....do niczego Cie nie namawiam bo decyzje musisz podjac sama ale tak mysle,ze im dluzej jej nie podejmiesz tym gorzej dla wszystkich.
Mysle,ze gdzies w podswiadomosci boisz sie zranic meza,boisz sie jego reakcji po odejsciu...hmmm nawt jesli on sie zmieni to i tak bedziesz myslala o tym ktorego kochasz,co stracilas itp.
Moja rada nie boj sie podejmowac decyzji....oczywiscie zawsze sa jakies konsekwencje i trzeba byc na to przygotowanym ale co nie zrobisz to i tak bedzie ktos cierpial....a moze nie,moze Twoj maz na sile chce probowac z wygody,przyzwyczajenia a moze przed lekiem bycia porzuconym.
Pozdrawiam i zycze odwagi :papa:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 7 lut 2008, o 17:13

Jest tutaj taki temat "Rozstanie", a autorem jest 'gti' (właśnie podbiłam go w górę). Jest tam masa wypowiedzi... myślę, że mogłabyś je wszystkie tak spokojnie poczytać - może w czymś pomoże? W końcu doświadczenia innych są dla nas też jakimś drogowskazem, materiałem do spokojnych przemyśleń i... i dobrych decyzji.

Pozdrawiam
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez echo » 7 lut 2008, o 17:56

witaj,
ja na Twoim miejscu chyba na jakiś czas odizolowałabym się od obu panów i na spokojnie zastanowiła się , czego właśnie Ty chciałabyś od życia i w jaki sposób to załatwić. Tak żeby jak najmniej skrzywdzić wszystkie strony.

W sytuacji kiedy wyszłaś za mąż po presją i wytrwałaś w decyzji o nie posiadaniu dziecka z mężem (bardzo słusznej w tej sytuacji, bo po co dziecko krzywdzić), wydaje mi się , że Ty w ogóle w tym związku nie byłaś uczciwa ani wobec siebie, ani wobec męża. To taka konstruktywna krytyka ;), bo faktycznie czasem tak jest, że jest się bezwolnym, nie chce być się samemu i sytuacja nieco zmusi do jakiegoś wyboru.

Żal też bezwględnie zostawiać męża i zdradzać go. On też ma prawo do szczęścia i do uczciwości. To ciągniecie obu związków nie ma sensu, bo inaczej wpędzisz się jeszcze bardziej w kozi róg. Nie ma oczywiście pewności jak ułoży ci się z obecnym mężczyzną/kochankiem (sorry, ale takie są fakty). Zrób sobie rachunek zysków i strat emocjonalnych uzwględniając krzywdę męża, ale też swoją i podejmij swoją decyzję.

Chyba że nie masz siły na własne decyzje i los prowadzi cię tak jak chce. tak też się zdarza wielu ludziom. I czasem są oni per saldo chyba szczęśliwsi i spokojniejsi od tych, którzy za wszelką cenę krzywdząc innych ciągle zmieniają partnerów w poszukiwaniu tzw. "prawdziwej miłości" w wydaniu romantycznym.

Wydaje mi się, że jednak Ty chciałabyś spróbować czegoś innego, ale się boisz ryzyka. Niestety nikt nie przewidzi jak to się skończy, więc słuchaj swojego sumienia i pamiętaj, że życie to sztuka wyboru. A Sztuka wymaga wysiłku.

Trzymaj się
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Re: Moje podwójne życie

Postprzez Filemon » 7 lut 2008, o 18:46

Emyy napisał(a):Z nowym mężczyzną jestem bardzo szczęśliwa, planujemy wspólną przyszłość, w końcu chcę mieć dziecko. (...)

(...) nie kocham męża, kocham innego, nie mamy dzieci itd.(...)


Wygląda na to, że wszystko jest całkowicie jasne - w czym zatem problem, Emyy? Z mężem już próbowałaś - nic z tego nie wyszło. O co chodzi zatem? Skrupuły poniewczasie...? Lęk że może z tym nowym coś nie wypali? Czy może szkoda utracić jednego, jak ma się aż dwóch...? ;)

Zupełnie nie wiem w czym leży problem - uważam, że sprawa jest jasna: rozwód, ślub z obecnym kochankiem i zakładanie rodziny. A Twojemu niekochanemu przez Ciebie mężowi też będzie łatwiej w takiej sytuacji jakoś ułożyć sobie życie, niż żyć ciągłą bezsensowną nadzieją na udany związek z kobietą, która go nie kocha...

Na co Ty jeszcze czekasz, tym bardziej że dawno się już od męża wyprowadziłaś - droga wolna...

No chyba, że tego obecnego też jednak nie kochasz a jedynie "jesteś z nim bardzo szczęśliwa"... Jeśli tak, to lepiej przystopuj - przestań niszczyć życie innym i sobie i... odczep się od obydwu - może jeszcze znajdzie się ktoś, kogo będziesz potrafiła szczerze obdarzyć uczuciem (szczególnie jeśli sobie sama ze sobą ustalisz co Ci właściwie stanęło na przeszkodzie dotychczas...).

p.s. no ale zdaje się, że Ty odróżniać swoje uczucia potrafisz, no bo twierdzisz, że Twoje małżeństwo było raczej "z rozsądku" (czy może jego braku - ale w każdym razie nie z miłości), jak również mówisz, że KOCHASZ tego innego, więc może tym razem to już będzie naprawdę rozsądna decyzja - widzę taką szansę, w każdym razie, tylko jeszcze sprawdź to dobrze w sobie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Emyy » 8 lut 2008, o 10:04

Bardzo dziękuję Wam za odpowiedzi. Napewno poczytam temat "rozstanie" ale to na spokojnie w domu.
Echo ma rację...nie byłam uczciwa wobec męża i nadal nie jestem. Nie chcę się usprawiedliwiać ale mój mąż jest osobą bardzo nerwową i kiedy tylko zaczynałam rozmowę na niewygodny dla niego temat to albo robił awanturę albo wychodził z domu, żeby szybko pojeździć samochodem. Kiedy przyzwyczaiłam się do takiego zachowania i kiedy sytuacja się uspokoiła i nadal podejmowałam temat to zaczęły się jego próby samobójcze, różnego rodzaju szantaże i niestety rękoczyny. Później się uspokoił, przepraszał ale wystraszył mnie tym wszystkim na długi czas. Myślałam, że jak minie trochę czasu to nie będę bała się, że coś sobie zrobi i będę umiała odejść. I jakoś bardzo długo to trwało. Teraz niby zapewnia mnie, że nic sobie nie zrobi ale ja jakoś nie potrafię odejść. I właśnie tu mam problem, bo nie rozumiem sama siebie. Nie chcę, żeby ktoś za mnie podejmował decyzje, nie chcę ciągnąć dalej takiego życia. Niesiona 'na fali' bez podejmowania decyzji żyłam przez długi czas ale czuję, że tak nie chcę.
Dobrze pyta Filemon....ja sobie zadaję dokładnie te same pytania. To nie jest tak, że mam dwóch facetów i boję się stracić któregoś z nich. Ja nie potrafię normalnie żyć w takim zawieszeniu i napewno nie jest to dla mnie sytuacja ani przyjemna ani wygodna. Dla mnie moje życie to wegetacja i czuję się z tym coraz gorzej. Marnuję czas swój i innych ludzi. A wszyscy czekają na mój ruch.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez citizen » 8 lut 2008, o 10:12

Dla mnie to ciekawy wątek, bo jestem w sytuacji tego drugiego faceta.
Kobieta rozstała się z mężem, nie mieszkają razem już od ponad pół roku. Spotyka się ze mną, niby jest ok, ale ukrywa ten związek. I też czuję, że teraz zaczęła przeżywać podobne do Ciebie rozterki.

Będę się przyglądał nowym wpisom.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Emyy » 8 lut 2008, o 11:01

---------- 09:39 08.02.2008 ----------

Ukrywam związek z kochankiem, bo cały czas jestem mężatką. Nie chcę, żeby z mojego męża śmiali się koledzy. Zresztą mój mąż wini za rozpad naszego małżeństwa nie tylko mnie i siebie ale również kochanka. A to akurat nie jest prawdą, bo ja o rozwodzie zaczęłam mówić na długo wcześniej zanim GO poznałam.

---------- 10:01 ----------

Tak sobie myślę jeszcze o ukrywaniu tego drugiego związku.... Nie chcę aby moja rodzina i znajomi już na starcie źle osądzili i obwinili za rozpad małżeństwa mojego kochanka. Bo bardzo łatwo jest kogoś osądzić. Dlatego wydaje mi się, że najpierw powinien być rozwód.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 12:18

no hej... ;) skoro mi się udało postawić jakieś dobre pytanie, to może jeszcze dodam następne... czy Twój mąż, którego nie kochasz, ma Ci może jednak coś do zaoferowania, z czego trudno Ci zrezygnować, nawet jeśli kochasz innego i chciałabyś z tamtym żyć i mieć dziecko...? Jeśli tak, to co to jest? - sprawy emocjonalne (czujesz się z nim bezpieczna, na przykład, dowartościowana jako kobieta? itp) czy może materialne (ma kasę, którą chętnie się dzieli...? ;) ) czy jeszcze jakieś inne czynniki...?

Być może nic z wymienionych wyżej rzeczy - wówczas należy szukać gdzie indziej, ale odpowiedź na to pytanie wydaje mi się ważna.

Poza tym w moim odczuciu zwracasz dosyć dużą uwagę na to "co ludzie powiedzą"... - po części, moim zdaniem słusznie (nie chcesz na przykład stawiać męża w sytuacji mężczyzny noszącego "rogi" - co zresztą, nawiasem mówiąc, Tobie samej też wyjdzie na dobre, kiedy już dojdzie do sprawy rozwodowej... ;) więc według mnie słusznie robisz), ale czy aby na przykład ten czynnik - ludzka opinia - nie rzutuje za bardzo na Twoją decyzję i czy nie przeszkadza Ci może w jej podjęciu...? To tylko hipoteza, rzecz jasna...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez citizen » 8 lut 2008, o 12:23

Widzę jednak, że pomysł powrotu do męża nie jest dla Ciebie kwestią nieprawdopodobną i to mnie trochę zastanowiło. Co Ci podsuwa jeszcze takie pomysły?
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Emyy » 8 lut 2008, o 12:43

Z mężem mamy dużo wspólnych znajomych, nasze rodziny są ze sobą zżyte i pewnie gdzieś podświadomie boję się, że mogę to wszystko stracić. Jego lubię i też nie chciałabym zrywać z nim całkowitego kontaktu. Choć oczywiście uszanuję to jeżeli on sobie tego zażyczy. Nie jestem zależna od męża finansowo, bardziej chyba związana emocjonalnie, bo było nie było przeżyłam z nim połowę swojego życia.
Filemon masz rację, że za bardzo przejmuję się opinią otoczenia. Nie tyle obcych osób ale tych, na których mi zależy, rodziny.
Citizen...ja sama się nad tym zastanawiam. To wszystko nie jest takie łatwe i proste. Jeszcze do niedawna byłam pewna, że chcę rozwodu. Przed złożeniem pozwu powstrzymywał mnie tylko strach przed kolejną próbą samobójczą męża. Ale teraz gdy jestem niemal pewna, że on sobie nic nie zrobi jednak dalej coś stoi na przeszkodzie. I właśnie jestem na etapie analizy tych wątpliwości.
Dziękuję za to, że mogę z Wami porozmawiać.
Emyy
 
Posty: 33
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 16:19

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 13:04

no jakby trochę się przejaśnia... - zżyte rodzine grono, itd, czyli nic miłego to rozbić i utracić... No, ale wiadomo, że czasami po to, żeby mieć coś jedno, to drugie niestety trzeba wykluczyć... Ja myślę, że jeśli cała sprawa przebiegnie kulturalnie a Twój mąż nie wpadnie w desperację i nie narobi totalnego zamieszania, to możliwe, że w jakiejś części niektóre kontakty rodzinne uda się być może ocalić, jak również te przyjacielskie...

sprawa prób samobójczych męża, to sprawa według mnie poważna i niełatwa... jeśli to w tym obszarze intuicja Ci coś podszeptuje i odczuwasz mimo dobrej już obecnie sytuacji jakieś niejasne obawy, to dobrze byłoby to sprawdzić w jakiś sposób - może w osobistym kontakcie i rozmowie z mężem przygotowującej go do tego, co miałoby nastąpić...

moim zdaniem, może się okazać, że swoje nowe plany będziesz musiała jeszcze na jakiś czas odłożyć, ale wówczas według mnie tylko po to, żeby dać mężowi jakiś czas na psychiczne przygotowanie się do tego co nastąpi (moim zdaniem BEZ TWOJEGO UDZIAŁU a z pomocą psychologa czy psychiatry, jeśli byłaby dla niego konieczna) - a broń boże NIE na to, żebyś go miała pocieszać, spotykać się z nim jeszcze itd - według mnie, jeśli chcesz opuścić męża ostatecznie (bo masz na uwadze pewne Twoje inne osobiste cele - tak to nazwijmy...), to według mnie powinnaś odpowiednio rozmówić się z mężem (na temat Twojego odejścia i rozwodu, ale niekoniecznie na temat innych Twoich celów i planów życiowych, gdyż te są już w takiej sytuacji Twoją osobistą sprawą...) a następnie dać mężowi pewien czas na uporanie się z sytuacją, ograniczając kontakt z nim do absolutnego minimum

według mnie raczej nie będzie dobrze ani dla Ciebie ani dla męża utrzymywać z nim tylko "przyjacielskie" stosunki, zważywszy na jego poważne psychiczne problemy związane z Waszą relacją małżeńską, która najwyraźniej zmierza ku końcowi...

Taki jest w każdym razie mój punkt widzenia a Ty teraz możesz go sobie wewnętrznie zweryfikować - pozdrawiam :)
Ostatnio edytowano 8 lut 2008, o 13:05 przez Filemon, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez citizen » 8 lut 2008, o 13:05

No tak, analogia robi się coraz większa. Ciekawe, ciekawe.

Czy ten drugi mężczyzna wie o Twoich rozterkach i wątpliwościach? Jak odbiera tą sytuację?
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez Filemon » 8 lut 2008, o 13:07

citizen i emyy - a to by było dopiero, gdyby się okazało, że... się znacie... ;) 8)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez citizen » 8 lut 2008, o 13:26

Są jednak pewne różnice dość znaczące.
Szczególnie istotny jest upływ czasu, w moim przypadku trwa to "zaledwie" pół roku.
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 260 gości

cron