..na to też przyjdzie czas.
z perspektywy czasu i doświadczeń wiem, że lepiej troszkę później niż szybko od razu.
ja po wyjściu z osrodka gdy zaczełam się włóczyć po mitingach, spotykać z ludźmi..poznałam swojego obecnego męża.
też uzależniony.
zakochałam się.
on też.
jednak, że oboje mieliśmy mocno jeszcze w głowach niepoukładane.. to bardzo się poraniliśmy.
zaczełam się ratować..czyli terapia dda, współuzależnienie.. budowanie swojej przestrzeni życiowej i różne takie które powinnam zrobić zanim się z kimkolwiek zwiazalam..
mój mąż miał opory.
generalnie należy do tych niepokornych
co to wszystko intelektualizuje..
po 7 latach wspólnego docierania i zmagania się..i przeróżnych kryzysach, tych małżeńskich również
mój mąż zdecydował się na terapię.
jest wierzący uważa, że dla niego nie ma trzeźwienia(jest abst. od 10 lat) bez Boga. Postanowił się nawrócić (wszystko to mnie cieszy)
Zaproponował mi terapię małżeńską to wszystko fajne
Kiedyś o tym marzyłam i włosy rwałam z głowy.. z czasem nabrałam dystansu.
dzisiaj się cieszę..bo bardzo mu tego życzyłam..
wiem, że przyszedł czas na zmiany i czuję podniecenie..
Ale widzisz nasza droga jest taka.. bo wszystko zaczęliśmy od dupy strony..
no ale jak to się mówi:
każdy ma swoją drogę