mahika napisał(a): Widocznie tam coś jeszcze sie tli, skoro nie odchodzi.
Nie sądzę że gdyby wypaliło się do końca między nimi
to by tak tam trwał wspaniałomyślnie "dla dzieci"
kobiety...
myślą, że jak facet zostaje z żoną, to w "jakiś tam sposób" kocha
albo jak nie odchodzi do kochanki, to nie kocha (choć mówi, że kocha)
a wyjąwszy sytuacje skrajne
dom, rodzina, dzieci, żona, samochód, ogród
są przedłużeniem jego "JA"
zapewniającym mu poczucie bezpieczeństwa, status życiowy
miejsce w życiu, które zna, do którego przywykł
gdzie może w spokoju przyjść, włożyć portki od dresu, laczki
i zdrzemnąć się bez żenady, pochrapując z otwartą buzią przed tv
zostawić włosy w wannie i brudne slipy w łazience
bla bla bla
w każdym razie przyzwyczajenie jest bardzo silnym elementem decyzyjnym
plus lęk przed zmianą i świadomość, że w nowym miejscu
będzie musiał się prężyć-mitrężyć, żeby utrzymać status "mężczyzny-kochanka"
faceci to śpioszki-leniuszki
a do rewolucji potrzebna jest jakiegoś typu "desperacja"
nie od raziu że żona go bije, ale na przykład uporczywy kryzys rozwojowy
więc zostają
a kobieta myśli "coś się jeszcze tli, będę walczyć o ten związek"
dzieci też są elementem tej bajki - bo to JEGO dzieci
ale tylko częścią
która wypowiedziana na głos uzyskuje społeczny respekt
i ucina jaja innym argumentom
oczywiście to powyżej duże uproszczenie
a nawet karykatura
chodzi mi o myśl przewodnią (że nawet w tym wątku)
kobiety posługują się przede wszystkim kategoriami "kocha - nie kocha"
a mężczyźni widzą ten aspekt jako pewną część z całości
kawałek tortu po prostu, przy którym biesiadują
a który zwie się życiem
sama nie lubię takiej ostrej kategoryzacji na płeć
bo przecież dochodzą jeszcze inne aspekty, jak choćby płeć psychologiczna
nakłada się na to osobowość, środowisko, w którym się wychowali
poziom samoświadomości itp.
są i takie kobiety i inni mężczyźni
chodzi mi tylko o przedstawienie idei
że nie wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka "to miłość"
i nie jest to jedyny czynnik decyzyjny, a czasem wcale nim nie jest
miłość to abstrakt - człowiek może być skonfundowany
jest ona czy nie...
a dom, dzieci, żona, samochód, ulubiony fotel, teściowa, pies
to konkrety
odchodząc - wie dobrze co straci
a nie ma pewności - co zyska w zamian
kobietę, którą i tak już "ma" jako kochankę?
i co jeszcze?
dziecko, które ma aktualnie 2 centymetry i przypomina kijankę?
nie wiadomo...