Pomóżcie...

Problemy z partnerami.

Re: Pomóżcie...

Postprzez sylena » 21 maja 2012, o 23:37

żyrafa napisał(a):Tyle moich koleżanek już od dawna ma kochającego chłopaka, który się stara i wychodzi z siebie, żeby dziewczynie z nim było dobrze. A ja, znajdę wogóle kogoś takiego?...

a ile znasz szczęśliwych par po czterdziestce? a te młode pary są dobrane i szczęśliwe?
dajmy na to, że tak... ale pozwól sobie samej dorzucić jedno doświadczenie, które może ci pomóc w przyszłości - ludzie są, kurka, różni. ty przeżyłaś tę różnicę na sobie i byłaś na tyle silna, by nie błagać o litość. następnym razem będziesz bogatsza i mądrzejsza. nie napiszesz 'pomóżcie...', bo sama sobie pomożesz, jeśli zajdzie potrzeba.
długoszyjna, subtelna niewiasto - machnij ogonem na niezdecydowanych samców. na masai mara wyczujesz inne, piękne samcze, pożądliwe wonie. w swoim czasie :buziaki:
sylena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 2 mar 2012, o 23:48

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 23 maja 2012, o 20:53

Dzięki... Ale mam nadzieję, że następnego razu już nie będzie. Nie chciałabym znowu przeżywać rozczarowania...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez sylena » 23 maja 2012, o 21:28

sama przeżyłam ich wiele (mam cztery dychy na młodym karku:)) i żadnego nie żałuję. poważnie.
postaraj się, mimo doświadczonego bólu, o rozczarowaniu 'nie pamiętać'. jeśli mi wolno cokolwiek doradzić: bądź uważna, ale nie podejrzliwa. niech nowy facet będzie 'czystą kartą'. wiesz, łatwo sprowokować porażkę, kiedy się jej buduje podstawy...
wierzę głęboko, że dasz radę i że kolejny związek będzie dojrzały i namiętny :)
pozdrawiam cieplutko!
sylena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 2 mar 2012, o 23:48

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 27 maja 2012, o 11:50

Dawno tu nie zaglądałam, a widzę, że jest odpowiedź. Wiesz sylena, ja chyba tego rozczarowania będę bardzo żałować. Zakochuję się bardzo mocno i jeśli ktoś zrani to uczucie, to nie wiem, czy da radę się zagoić. Wobec nowego chłopaka nie będę podejrzliwa, ale nie wiem, czy da radę być dla mnie tak wielkim wsparciem, żeby pomóc mi się pozbierać po takiej porażce, zwłaszcza że chodzi właśnie o sprawy sercowe... No mam nadzieję, że trafię na dojrzałego faceta, a nie takie dziecko w skórze dorosłego.
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez Księżycowa » 27 maja 2012, o 15:22

żyrafa napisał(a): Wobec nowego chłopaka nie będę podejrzliwa, ale nie wiem, czy da radę być dla mnie tak wielkim wsparciem, żeby pomóc mi się pozbierać po takiej porażce, zwłaszcza że chodzi właśnie o sprawy sercowe... No mam nadzieję, że trafię na dojrzałego faceta, a nie takie dziecko w skórze dorosłego.


Witaj żyrafo!

To zdanie mnie jakoś poruszyło, bo wydaje mi się, że cały Twój sukces, żeby podnieść się po rozczarowaniu jest w Twoich rękach.
Wydaje mi się, że wymaganie od innego partnera wsparcia w pozbieraniu się może być dla niego obciążeniem, co nie będzie zdrowe dla Waszego związku.
Ja myślę, że z tym by nie być od razu podejrzliwą masz rację ale może go obserwuj , to czy spełnia jakieś warunki jakie są dla Ciebie ważne i jak przyjdzie czas, to może coś tam wspomnij, że z powodu jakiegoś rozczarowania potrzebujesz na coś czasu na przykład.. pozwól mu się zrozumieć i być wsparciem a nie oglądaj sięn na to, że on coś zmieni i Cię z tego podniesie, bo on sam może tego nie znieść.
Wiem co znaczy rozczarowanie ale wiem też, że gdybym od obecnego faceta wymagała, żeby mi pomagał się pozbierać i był tym bardzo obciążony, to mogło by być różnie.
Po prostu rozmowa i myślę, ze jedyne czego należałoby w tej sytuacji odczuwać od nowego faceta, to cierpliwość, wyrozumiałość w pewnych kwestiach i dowody rzeczowe na jego słowa i zapewnienia o miłości czyli obserwacja ;)

Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomóżcie...

Postprzez sylena » 28 maja 2012, o 18:01

kasiorek, "dowody rzeczowe" zabrzmiały mi jakoś prawniczo :) a w konkretnym przypadku, jak "dowody miłości", czyli biorąc pod uwagę polską mentalność - cukierki, kwiatki i wyszukane prezenty. :D :D :D sorki. chciałam humoru troszku wprowadzić w poważną rozmowę...
żyrafo, ja też mam problem z absolutnym zakochiwaniem się w obiekcie. mając tyle lat, co ty przeżyłam moją pierwszą szaloną wielką głęboką MIŁOŚĆ. cała szkoła o tym wiedziała, jego technikum i moje liceum - dwie szkoły. wychowawczyni mojej klasy (łaciniczka) dzięki temu w ogóle zauważyła moją obecność (bo ryczałam na lekcjach). ten facet był pierwszym we wszystkim a szczególnie w porozumieniu. razem tłumaczyliśmy filmy (mało kto miał wideo), razem przeżywaliśmy muzykę i książki. razem wbrew sztucznym a nawet podłym rodzicom. zawsze razem. tyle że on pokochał kogoś wcześniej. powiedział otwarcie. kiedyś, na imprezie u niego, przeczytałam list do innej kobiety - do niej... nie powinnam. ale wiedziałam, że muszę odejść. końcówką związku była studniówka. upiłam się z jakimiś kolegami a potem noc spędziliśmy z j. kochając się co parę minut u mnie w pokoju. w domu rodziców, którzy już nie panowali nad moim 'szaleństwem'. rano odprowadziłam go na autobus. mówił, że ze mnie nie rezygnuje. a ja wiedziałam, że u siebie znajdzie list. zielony list, w którym była prawda do dziś aktualna: mój dom zawsze będzie twoim domem... cokolwiek się zdarzy możesz na mnie liczyć. bądź szczęśliwy... jakoś tak.
nigdy nie przestałam go kochać. nigdy nie przestałam kochać jego 'następców'. czasem któryś mnie zawiódł, ale to pierwsze doświadczenie, dzięki któremu odkryłam siebie wobec mężczyzny - było jak narodzenie (tak bym powiedziała kiedyś), było jak nadzieja...
Ostatnio edytowano 28 maja 2012, o 18:28 przez sylena, łącznie edytowano 1 raz
sylena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 2 mar 2012, o 23:48

Re: Pomóżcie...

Postprzez sylena » 28 maja 2012, o 18:05

gorzej, że później zrobiłam z niego broń. uważaj na to...
muszę dodać sprostowanie - oręż przeciw innym 'niezdarom' powstała nie dla tego, że on mnie zawiódł kochając inną, nie dla tego, że tego afektu nie odrzucił, nie dlatego, że 'do końca szczery' nie był. zbroję przywdziałam ze strachu, że nikt mnie tak nie zaakceptuje a nawet jeśli, to mnie przecież porzuci... bo kochał inną, pokochał inną albo inną pokocha...
myślę, z perspektywy lat i doświadczeń (którym nie ujmuję), że mój kochany j. był tylko pretekstem dla wielu odczuć.
tyle.
reszta to sprawa zdecydowanie dla twojego terapeuty. howgh
sylena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 2 mar 2012, o 23:48

Re: Pomóżcie...

Postprzez Księżycowa » 28 maja 2012, o 18:59

sylena napisał(a):kasiorek, "dowody rzeczowe" zabrzmiały mi jakoś prawniczo :) a w konkretnym przypadku, jak "dowody miłości", czyli biorąc pod uwagę polską mentalność - cukierki, kwiatki i wyszukane prezenty. :D :D :D sorki. chciałam humoru troszku wprowadzić w poważną rozmowę...


Hmmm... nie wiem co jest żartem tutaj czy w ogóle miałaś na myśli, że dowody miłości to cukierki i prezenty itp. i obróciłaś to w żart?
Ja miałam na myśli po prostu to, że jak mówi, że kocha pięknie, cudownie i wiernie to niech da dowód miłości CZYNEM, niech to udowodni i pokaże a o tym się można przekonać z czasem w trakcie jakichś sytuacji życiowych, które prędzej czy później się pojawią.
Mój Ł na przykład pokazał mi, że to, co mówi to prawda całą masą czynów, bo już strasznie dużo nas spotkało i teraz również brniemy razem, choć bywają sprzeczki, puszczają nerwy i nawet jak jest kłótnia, to kiedy emocje opadną rozmawiamy i nie stajemy ze sobą do walki. Myślę, że mnie również miał okazję ,,sprawdzić" w sytuacjach codziennych. Czasem trzeba schować honor w kieszeń, zrezygnować z czegoś co dla nas ważne dla kogoś, bo nas potrzebuje, wyciągnąć rękę ale wiem, ze warto, bo oboje przyznajemy się do błędów przed sobą.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomóżcie...

Postprzez sylena » 28 maja 2012, o 19:54

kasiorek, to był tylko żart. żeby nie cały czaaaaas tak poważnie, bo i tak z bólem.
umówmy się - jak piszę, że humor (albo próba rozładowania atmosfery - także mojej) - to tak czuję. żadne tam niuanse. jak niuansuję, to widać, bo się zaraz ktoś opozycjonuje :)

btw
masz naprawdę fajnego tego ł.
sylena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 2 mar 2012, o 23:48

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 28 maja 2012, o 22:52

Widzisz sylena, w moim przypadku nawet nie chodzi o to, że facet miał jakąś inną - bo nie miał wcześniej dziewczyny, już nie mówiąc o teraz. A mimo wszystko... ja się czuję jakoś bardziej zdradzona niż chyba Ty w tamtej chwili. Wy przecież mieliście taką więź, a w moim przypadku to w pewnym momencie stało się takie chłodne... Chociaż nasza studniówka akurat była piękna, bardzo dobrze ją wspominam. I to mnie chyba zabija - wspominanie tych naszych pięknych chwil, zastanawianie się, jak on mógł tak szybko w tak krótkim czasie się zmienić, i jeszcze nie być na tyle męski, żeby mnie podczas matury wesprzeć! Inna sprawa, że ja nie jestem z tych, którzy lubią wypić ani nie dałabym się facetowi do łóżka zaciągnąć. On też nie miał takich zachcianek, właśnie dlatego mi się podobał, że był takim chłopakiem, jak to się mówi, "z zasadami". A nagle, w jednym momencie, pokazał mi, jakie "zasady" ma naprawdę...
Kasiorek, z tego co czytałam też w tych starszych wątkach, bardzo fajnego masz chłopaka i z takim aż chce się iść przez życie. Chciałabym znaleźć kogoś, kto byłby dla mnie takim wsparciem... P. przecież na początku też taki był, umiał wiele dla mnie zrobić, wesprzeć i pocieszyć... A nagle zaczął tak się zmieniać, że już wogóle strach było na niego liczyć. I najgorsze jest to, że nie wiem, co się stało... Ale gdybym od niego nie odeszła, toby i tak mi nie powiedział. Nie mogę tego przeboleć... Czy jestem aż tak oddaloną od niego osobą, żeby mi nie mógł powiedzieć, co za problem tak rzutuje na jego życie?...
Ehh, takiego doła załapałam, że chyba nieprędko z niego wyjdę...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez Księżycowa » 28 maja 2012, o 23:01

żyrafa napisał(a):Widzisz sylena, w moim przypadku nawet nie chodzi o to, że facet miał jakąś inną - bo nie miał wcześniej dziewczyny, już nie mówiąc o teraz. A mimo wszystko... ja się czuję jakoś bardziej zdradzona niż chyba Ty w tamtej chwili. Wy przecież mieliście taką więź, a w moim przypadku to w pewnym momencie stało się takie chłodne... Chociaż nasza studniówka akurat była piękna, bardzo dobrze ją wspominam. I to mnie chyba zabija - wspominanie tych naszych pięknych chwil, zastanawianie się, jak on mógł tak szybko w tak krótkim czasie się zmienić, i jeszcze nie być na tyle męski, żeby mnie podczas matury wesprzeć! Inna sprawa, że ja nie jestem z tych, którzy lubią wypić ani nie dałabym się facetowi do łóżka zaciągnąć. On też nie miał takich zachcianek, właśnie dlatego mi się podobał, że był takim chłopakiem, jak to się mówi, "z zasadami". A nagle, w jednym momencie, pokazał mi, jakie "zasady" ma naprawdę...
Kasiorek, z tego co czytałam też w tych starszych wątkach, bardzo fajnego masz chłopaka i z takim aż chce się iść przez życie. Chciałabym znaleźć kogoś, kto byłby dla mnie takim wsparciem... P. przecież na początku też taki był, umiał wiele dla mnie zrobić, wesprzeć i pocieszyć... A nagle zaczął tak się zmieniać, że już wogóle strach było na niego liczyć. I najgorsze jest to, że nie wiem, co się stało... Ale gdybym od niego nie odeszła, toby i tak mi nie powiedział. Nie mogę tego przeboleć... Czy jestem aż tak oddaloną od niego osobą, żeby mi nie mógł powiedzieć, co za problem tak rzutuje na jego życie?...
Ehh, takiego doła załapałam, że chyba nieprędko z niego wyjdę...


Pogrubiłam jeden fragment, bo wydaje mi się, ze pominęłaś jedną kwestię; on się nie zmienił diametralnie, on po prostu pokazał swoją prawdziwą twarz. Tak, był miły, kochany po to, by trudniej Ci było się rozstać.
Wiele z nas chyba przez takie związki przechodzi... ja też mam to za sobą... było ciężko ale wyszłam, Ty też wyjdziesz :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 3 cze 2012, o 21:27

Kasiorek, a nie masz czasami doła, jak pomyślisz o tamtym związku? Tak pytam, bo nie wiem, czy tylko ja tak mam... Ja ostatnio mam poczucie, że nikt mnie nie kocha, że w tym czasie, kiedy moi rówieśnicy poznajdowali swoje drugie połówki, ja dostawałam takie ochłpay uczucia, takie byle co... Nie wiem, jak sobie z tymi myślami poradzić. Wcześniej wogóle nie miałam doświadczenia w związkach i teraz mam takie poczucie, że nigdy nikomu na mnie nie zależało... Nawet jeśli w przyszłości kogoś znajdę, to mam wrażenie, że będzie mi przykro, że to się stało tak późno i że nic nie wymaże tych moich lat samotności i tęsknoty a uczuciem... To takie przykre, kiedy nagle okaże się, że ktoś tylko udawał uczucia do mnie... :cry:
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez Księżycowa » 4 cze 2012, o 12:07

żyrafa napisał(a):Kasiorek, a nie masz czasami doła, jak pomyślisz o tamtym związku?


Ale skąd. Jestem zadowolona, że tak szybko przejrzałam na oczy, że nie zostałam z kimś, kto ze mnie wszystkie soki wyciskał. Ale po rozstaniu miewałam takie stany jak Ty, że ja już kogoś spotkam to późno.

żyrafa napisał(a):. Nawet jeśli w przyszłości kogoś znajdę, to mam wrażenie, że będzie mi przykro, że to się stało tak późno i że nic nie wymaże tych moich lat samotności i tęsknoty a uczuciem... To takie przykre, kiedy nagle okaże się, że ktoś tylko udawał uczucia do mnie... :cry:


A spójrz na to w inny sposób, który jest prawdziwszy. Może musiałaś przejść jakiś okres samotności właśnie po to, by spotkać swojego odpowiedniego faceta. Z reszta o ile pamiętam, to Ty młoda jesteś, więc może nie mówmy o latach samotności, bo się dobijesz.
Ale powiem Ci, że ja już kilka miesięcy po rozstaniu ze swoim byłym związałam się z moim Ł... jakoś się zjawił, nawet mnie pocieszał po porzednim związku jako przyjaciel jeszcze, kiedy ja nie chciałam związków, kiedy obiecałam sobie, że będę szaleć i nic nie będzie zobowiązujące. Ten stan umysłu pozwolił mi na obserwacje Ł trochę, na tym jak prawdziwe jest to, co mówi a już w pierwszy dzień związku powiedział mi, że mnie kocha, więc ja nauczona doswiadczeniem plecenia takich bzdur przez poprzedniego faceta chciałam wiać gdzie pieprz rośnie ale postanowiłam, że to się okaże ale nie do końca brałam związek za poważny...

Tęsknota przejdzie, zobaczysz... mnie kilka miesiący trzymało ale to tak jest, że te emocje musza przez Ciebie przeplynąć, żebyś mogła się zdystansować. Oczywiście od Ciebie zalezy trochę jak długo to będzie trwało :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomóżcie...

Postprzez Księżycowa » 4 cze 2012, o 17:59

Jeszcze zapomniałam napisać, że dużo mi w glowie rozjasniła książka ,,Kobiety, które kochają za bardzo" . Dzięki niej w ogóle odważyłam się rozstać z byłym i jakoś łatwiej było mi zrozumieć tę sytuacje i to, że ten związek nie był normalny. Polecam również Tobie :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 11 cze 2012, o 10:01

Hej Kasiorku, dzięki za pomoc :) .
Wiesz, tęsknota mi już chyba powoli przechodzi, chociaż nie do końca. Ale jakoś ciągle nie potrafię uwierzyć, że ta relacja była od początku udawana, jakoś ciągle mi miło na myśl, że jemu na początku na mnie zależało, bo wydaje mi się, że jednak tak było... No i nie rozumiem, czemu się skończyło...
Sama widzisz, że Ł pocieszał Cię po poprzednim związku. Mi mniej więcej o coś takiego właśnie chodzi. Nie chcę przyszłego faceta zamęczać, ale chciałabym, żeby wiedział, co czułam wcześniej.
Wydaje mi się, że nie jestem kobietą kochającą za bardzo. Relację miałam odwagę zerwać, zrobiłabym to nawet wcześniej, gdyby nie znajomi, którzy radzili mi, żebym nie robiła takich stresujących rzeczy przed maturą. Tak to bym zerwała wcześniej, a w końcu chyba jeszcze bardziej się nastresowałam i do tego wyszło, że się narzucam, że sama na siłę ciągnę tą relację...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 357 gości