zgadzam się z naną, że jeśli TY sama czujesz, że coś jest nie tak - to jest to problem i nalezy go "opracować" wspólnie, żebyś ty też wywalczyła sobie pewne terytorium. Bo nie ma siły, aby szczęśliwy dla obu stron związek nie był kompromisem. Raz jedno ustępuje raz drugie, żeby usatysfakcjonowane były obie strony "układu"
.
Kostka lodu dla mnie też dwuznaczna, ramię raczej spoko, bo czasem przy żywej gestykulacji też mi się zdarza "dotykać". No chyba, że to nagie ponętne ramię
.
I co on na to , że Ty tańczyłaś z innymi, była jakaś reakcja?
Powiem ci, że ja z nim na razie nie rozmawiałabym, bo powie swoje i już. Więc chyab nie ma sensu. Ale raczej obserwowałabym reakcje na Twoje swobone zachowania, ewentualnie rozmawiałabym o innych osobach , które zachowują się dwuznacznie i co on na to? Żeby nie poczuł, że się czepiasz i go ograniczasz.
Ja zrobiłam się jednakowoż bardziej konserwatywna.
Mój mąż nie ma już prawa zachowywać się dwuznacznie z innymi kobietami, bo potem miałby ostry hardkcory. A to dlatego, że koleżanka z którą kiedyś lubił pogadać, poflirtować, nawet trzymał jej kiedyś rękę na kolanie (za co była awantura) potem okazała się jego niedoszłą kochanką , kiedy ze mną układało się źle, i w jego życiu układało się źle. Więc jestem przewrażliwiona na takie formy wolności między przeciwnymi płciami. I szczerze mówiąc zawsze mi to "śmierdziało".
Tak było kiedyś , a teraz już "po przejściach" sama czasem bawię się we własnym gronie, ale pozwalam na jakieś imprezy i wyjazdy beze mnie, firmowe , wyjścia z kolegami. Jednak pod warunkiem, że wiem z kim jedzie, do kogo idzie, czasem dzwonię, gdy za długo go nie ma. Jasne, że nigdy tego nie sprawdzę i gdyby chciał mógłby kombinować. To jego wybór, ale ja już chyba jestem lepiej przygotowana na ewentualną ewentualność i czuję spokój w duszy w związku z tym.
powodzenia w szlifowaniu związku