Mąż nie jest szczęśliwy

Problemy z partnerami.

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez ewka » 15 maja 2012, o 10:26

magdi napisał(a):Czy chciałybyście drugiego dziecka w takiej sytuacji?

NIEEE!!!

magdi napisał(a):Poza tym on oczywiście jak każdy ma wady, ale ja się bardzo staram, żeby każdą jego wadę przysłonić sobie zaletą.

A jakimi zaletami przysłaniasz to wszystko, co on wygaduje? Wystarcza Ci ich? I w ogóle - dlaczego to robisz? Każdy ma i zalety i wady, to jasne... ale wady są wadami i nie ma co ich tak koniecznie przysłaniać. To nie jest tak, że plusy z minusami zerują wszystko. Ja raczej byłabym za tym, aby je odsłaniać i POKAZYWAĆ, jak nikczemnie podchodzi do Ciebie, do Waszych spraw. I do Waszego dziecka.

Zrobił Cię odpowiedzialną i winną wszystkiemu, a Ty się temu poddałaś. A ponieważ we wszystkim znajduje COŚ, więc winna jesteś wszystkiemu. Makabra Magdi!

Bardzo dobrze, że zdecydowałaś się na psychologa, bo trzeba ten supeł zacząć rozplątywać.

Dasz radę!!!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez agik » 15 maja 2012, o 12:30

ewka napisał(a):je odsłaniać i POKAZYWAĆ, jak nikczemnie podchodzi do Ciebie, do Waszych spraw. I do Waszego dziecka.

Właśnie, to jest odpowiednie słowo. Nikczemnie.
ewka napisał(a):Zrobił Cię odpowiedzialną i winną wszystkiemu, a Ty się temu poddałaś. A ponieważ we wszystkim znajduje COŚ, więc winna jesteś wszystkiemu. Makabra Magdi!

Kolejne słowo, które w zupełnosci oddaje, to co pomyslałam, kiedy po raz kolejny czytałam, Magdi, Twój temat.
A czytałam kilka razy, ponieważ nie mogłam najpierw zrozumiec, a potem uwierzyc.
Zresztą dalej nie mogę uwierzyc.
Wywraca mi bebechami, bierze mnie obrzydzenie na tego zimnego gnojka.
Dlaczego Twoją pierwszą myślą, było jak uczynic go szczęśliwym? Dlaczego nie przywaliłaś mu z liścia w twarz? Dlaczego nie kazałaś mu spie*****? Może niezbyt eleganckie zachowania, ale w kontekście sytuacji- przecież całkiem zrozumiałe.
Dziewczyno, on Cię nie traktuje jak żoną, jak kobietę, nawet nie traktuje Cię jak człowieka, tylko jak lekko zuzyty mebel, trochę tylko użyteczny. To jest straszne. A jeszcze straszniejsze jest to, że Ty się temu całkowicie poddajesz, że się nawet nie buntujesz.

Przepraszam za mocne słowa, ale dawno mnie nic tak nie ruszyło.

Może i on ma jakiś problem, może woła o pomoc, może i warto pomóc mu wyjśc na prostą. Jednakże tylko i wyłącznie pod jednym warunkiem- że będzie traktował Cię z szacunkiem. Już nie mówię o miłości, przyjaźni zrozumieniu, mówię o minimalnym warunku traktowania człowieka, jak człowieka, a nie jak mebel. Człowieka- Kobietę i Człowieka- Dziecko.

Trzymaj się.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez biscuit » 15 maja 2012, o 12:38

magdi, ja przeczytałam Twoje wcześniejsze posty
już z 2008
wg mnie to co się dzieje teraz
to kontynuacja tego co działo się wcześniej
poczytaj proszę sobie swoje wpisy
może coś Ci się ułoży w większą całość
i zyskasz jakiś dynamiczny obraz Waszej relacji
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez magdi » 15 maja 2012, o 19:40

Poczytałam sobie swoje stare posty o Panu Mężu i wiem jedno, wtedy zabrakło mi sił i chęci, żeby działać, np. poprzez wizytę u psychologa, etc. Teraz się zaparłam i pójdę. Jutro zadzwonię do poleconego prywatnego, a poza tym czekam na wizytę z NFZ. Czuję, że będzie w czerwcu. Muszę się ogarnąć i zacząć o nas walczyć bo inaczej to się rozleci, a jeszcze kto wie ile krzywd sobie wyrządzimy w ten czy w inny sposób po drodze? Trzymajcie kciuki dziewczyny, żebym w tym wytrwała. W domu na razie spokój bo jest teść, a syn siedzi z nim więc nic Męża chwilowo nie wkurza. Nie mniej ja cały czas słyszę to co powiedział, widzę jego twarz i zimne oczy kiedy na mnie wrzeszczy :( I wiecie co, nie chcę zapomnieć, bo to mnie boli, ale też motywuje do walki o siebie, o niego, o nas.

A co do wyrzucenia go z domu, to przyznaję, że miałam taką myśl, ale jakoś postanowiłam się wstrzymać. Czy to nie oznaczałoby poddania się bez walki? Czy mój Syn nie miałby kiedyś do mnie żalu o to? Pewnych słów się nie da cofnąć. Mam przeczucie, że mój mąż zabrałby walizki i wyszedł i już by nie wrócił, albo musiałabym o to prosić i zabiegać. Teraz mam wrażenie, że on czuje, że coś jest nie tak. Na pewno ja jestem chłodniejsza i zdystansowana. Czy to dobrze? Nie wiem wszystko się okaże. Teraz przede wszystkim psycholog dla mnie i terapia na dysleksję zintegrowaną dla Syna. Powoli, małymi krokami do przodu, mam nadzieję. A jak będzie kolejna awantura, to może ja wyjdę z domu, żeby go nie słuchać?
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez biscuit » 15 maja 2012, o 20:46

magdi napisał(a): Muszę się ogarnąć i zacząć o nas walczyć bo inaczej to się rozleci,

magdi, chciałam Ci tylko zwrócić uwagę na to zdanie
bo wg mnie jest istotne...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez agik » 15 maja 2012, o 21:09

Magdi, o co chcesz walczyc?
Twój Synek ma 11 lat, a już wykazuje cechy dziecka z dysfunkcyjnej rodziny ( i nie mam na myśli jego dysleksji, tylko poczucie nadmiernej odpowiedzialności- dlaczego to Twoje dziecku czuje się odpowiedzialne za to, żeby Cię pocieszyc?), naprawdę myślisz, że to dla niego jest dobre?

Pytam poważnie, bo widzę, że Ty nie chcesz walczyc o szacunek dla siebie, tylko o to, zeby on niedajbuk nie odszedł.

Magdi, a Ty sama siebie szanujesz?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez biscuit » 15 maja 2012, o 21:21

agik napisał(a): tylko o to, zeby on niedajbuk nie odszedł.

też mam podobne wrażenie
że boisz się okazywać swoje naturalne reakcje
koncentrujesz się na rozważaniu
czy to dobrze, że jesteś teraz zdystansowana...
czy wyjść jak będzie kolejne spięcie...
żeby go tylko nie przepłoszyć
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez caterpillar » 15 maja 2012, o 22:22

magdi napisał(a):
Muszę się ogarnąć i zacząć o nas walczyć bo inaczej to się rozleci,

magdi, chciałam Ci tylko zwrócić uwagę na to zdanie
bo wg mnie jest istotne...


dokladnie ...mialam wkleic to samo zdanie

normalnie dwie "Matki Teresy" jestescie tylko szkoda ,ze nic z tego dobrego nie wychodzi :?
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez Abssinth » 15 maja 2012, o 23:09

Magdi, a czy nie zauwazasz, ze prowadzisz bardzo jednostronna walke 'o Was' ????

przeciez nie ma 'Was', jest Twoj maz, ktory traktuje Cie jak najgorsza, i Ty, ktora chetnie przyjmujesz role wycieraczki.... :( syna tylko szkoda, ze musi na to patrzec - on nie ma wyboru :(
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez agik » 16 maja 2012, o 01:00

magdi napisał(a):Poczytałam sobie swoje stare posty o Panu Mężu

magdi napisał(a):zabrakło mi sił i chęci, żeby działać
magdi napisał(a): Muszę się ogarnąć i zacząć o nas [b]walczyć bo inaczej to się rozleci[/b]
magdi napisał(a):żebym w tym wytrwała
magdi napisał(a):W domu na razie spokój bo jest teść
magdi napisał(a):postanowiłam się wstrzymać

itd.

Jezu
Co Ty sobie chcesz zrobic? Czemu SOBIE robisz taką krzywdę?
Pytam bardzo poważnie- o co jest ta walka? O trupa? Czy o jego ozywienie?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez ewka » 16 maja 2012, o 06:48

magdi napisał(a):Trzymajcie kciuki dziewczyny, żebym w tym wytrwała.

Trzymam :ok:

Masz Magdi jakiś plan odnośnie tej walki? Jak ją widzisz? Może na razie jeszcze nie widzisz, a psycholog to pierwszy krok, który pozwoli nakreślić dalszą perspektywę? Jak to na dzisiaj widzisz?


magdi napisał(a):I wiecie co, nie chcę zapomnieć, bo to mnie boli, ale też motywuje do walki o siebie, o niego, o nas.

I słusznie - motywacja ważna rzecz. I jakkolwiek to wszystko pójdzie, to bez niej się nie da. Najważniejsze, żeby po prostu poszło i żebyś wykrzesała (i podtrzymała!) w sobie niezgodę na to wszystko, co się dzieje.

magdi napisał(a):A co do wyrzucenia go z domu, to przyznaję, że miałam taką myśl, ale jakoś postanowiłam się wstrzymać. Czy to nie oznaczałoby poddania się bez walki? Czy mój Syn nie miałby kiedyś do mnie żalu o to?

Ja uważam, że najpierw trzeba wyczerpać wszystkie możliwe i dostępne sposoby na postawienie całego bałaganu na nogach... bo teraz jakby na głowie to wszystko stało. I jak już się wyczerpie, to spokojnie z czystym sumieniem i czystymi rękami można rozdział zamknąć.

Wybór jest Twój.


magdi napisał(a):Teraz mam wrażenie, że on czuje, że coś jest nie tak. Na pewno ja jestem chłodniejsza i zdystansowana. Czy to dobrze?

Wg mnie - dobrze.
I dobrze byłoby, gdyby on wiedział, o co Ci chodzi. I jeśli potrafisz SPOKOJNIE powiedzieć, że tego czy tamtego SOBIE NIE ŻYCZYSZ, ponieważ to czy tamto i NIE POZWOLISZ tak się i syna traktować - to będzie dobry początek zmian. Zmian lub walki, pewnie można to nazwać tak i tak.


magdi napisał(a):A jak będzie kolejna awantura, to może ja wyjdę z domu, żeby go nie słuchać?

Na dłuższą metę to nie rozwiązuje sprawy, bo konflikty raczej trzeba rozpracować, a nie uciekać... ale na początek, żeby się nie nakręcać emocjonalnie i nie wpadać w kłótnie, które nie prowadzą do niczego, to takie wyjście jest jakimś rozwiązaniem. No i jest dość wymowne... już widzę jego zdziwienie :shock:

Jestem zdania, że wszystko jest do naprawy i jeśli się nie spróbuje, to się po prostu nie wie. Oczywiście muszą chcieć OBIE strony i OBIE muszą jakiś wkład pracy w to włożyć - inaczej się nie da. Potrzeba jasno określonego planu działania, wymagań, spokojnych ROZMÓW... no i oczywiście JASNO OKREŚLONYCH konsekwencji - żeby nie było: "baba" se coś wymyśliła i focha ma.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez biscuit » 16 maja 2012, o 10:05

magdi napisał(a): mieszkanie (moi rodzice kupili mi je, jeszcze zanim się poznaliśmy), oboje pracujemy w administracji (więc w miarę pewna praca) i zarabiamy dość przyzwoicie

hmmm
mieszkanie jest Twoje (super sprawa!)
on pracuje w administracji
jakby co, to będzie płacił alimenty

to przyziemne co napiszę
ale czasem takie okoliczności
bywają niestety silnym cementem małżeńskim
o ile nie pojawi się silniejsza motywacja do odejścia
w postaci np. innej kobiety, w której się zakocha
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez biscuit » 16 maja 2012, o 10:09

wg mnie
podstawą jest mocne osadzenie się w sobie na terapii
ażeby możliwa była postawa wobec męża:

"jesteś ze mną albo nie, Twój wybór
nie może być tak jak dawniej, oczekuję tego i owego
zależy mi na Tobie i rodzinie
ale jeśli nie, to karawana jedzie dalej
z Tobą lub bez Ciebie"
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez magdi » 16 maja 2012, o 12:38

Ja uważam, że najpierw trzeba wyczerpać wszystkie możliwe i dostępne sposoby na postawienie całego bałaganu na nogach... bo teraz jakby na głowie to wszystko stało. I jak już się wyczerpie, to spokojnie z czystym sumieniem i czystymi rękami można rozdział zamknąć. Wybór jest Twój.


Właśnie, ja też tak uważam, że trzeba podjąć wszystkie próby, a jak się nie uda, to wtedy można zastosować rozwiązania radykalne.

Masz Magdi jakiś plan odnośnie tej walki? Jak ją widzisz? Może na razie jeszcze nie widzisz, a psycholog to pierwszy krok, który pozwoli nakreślić dalszą perspektywę? Jak to na dzisiaj widzisz?


Na razie nie wiem, na nic się nie nastawiam. Psycholog to pierwszy krok, mam nadzieję, że mnie jakoś ukierunkuje. Pomoże mi znaleźć miejsca najbardziej problematyczne, pokaże co muszę zmienić i jak pracować ze sobą, a w konsekwencji z Mężem.

I dobrze byłoby, gdyby on wiedział, o co Ci chodzi. I jeśli potrafisz SPOKOJNIE powiedzieć, że tego czy tamtego SOBIE NIE ŻYCZYSZ, ponieważ to czy tamto i NIE POZWOLISZ tak się i syna traktować - to będzie dobry początek zmian. Zmian lub walki, pewnie można to nazwać tak i tak.


Marzę, żeby udało mi się zachować spokój i ten dystans. Bo ja jestem trochę jak piesek, jak go zganisz to się chowa i ucieka, ale jak go podrapiesz za uszkiem to biegnie szczęśliwy.

"jesteś ze mną albo nie, Twój wybór
nie może być tak jak dawniej, oczekuję tego i owego
zależy mi na Tobie i rodzinie
ale jeśli nie, to karawana jedzie dalej
z Tobą lub bez Ciebie"


I jeszcze żebym umiała to spokojnie powiedzieć np. w trakcie afery, tylko, że jak na razie to jest trudne :?

Magdi, a Ty sama siebie szanujesz?


Nie wiem co mam odpowiedzieć. Wydaje mi się, że tak, a przynajmniej bym chciała, ale nie z drugiej strony chyba słabo mi to wychodzi na razie :(

Pierwszy krok zrobiłam, idę do psychologa w poniedziałek na 18 :)
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Re: Mąż nie jest szczęśliwy

Postprzez Abssinth » 16 maja 2012, o 13:13

Pierwszy krok zrobiłam, idę do psychologa w poniedziałek na 18


Gratulacje!!!

i poczytaj sobie 'Kobiety, ktore kochaja za bardzo'...

Bo ja jestem trochę jak piesek, jak go zganisz to się chowa i ucieka, ale jak go podrapiesz za uszkiem to biegnie szczęśliwy.



ciezko sie dziwic, ze maz Cie traktuje jak pieska, ktorego mozna kopnac,a on i tak wraca do pana lizac go po stopach...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 369 gości