No pewnie że musiałam i walczyłam bardzo zajadle. Z samym sobą najtrudniej sie walczy. Walenie głową w mur ...ja to mam wrażenie jak patrzę wstecz, że z walnie mi nic nie wyszło, natomiast sprawdziło mi sie czynienie w murze niewielkich nadkruszeń. Sporo z takich ładunków podłożyły obie moje terapeutki, przy czym najwyraźniej były to ładunki z opóźninonym zapłonem. Czyli jak teraz wspominam to je widzę i widzę jak zadziałały, ale w czasie w którym były podkładane i mechanizm puszczany w ruch - nie widziałam.
W realnym życiu z tym obnażaniem to nie jestem taka wyrywna, mam spory dystans i to mi zostało, ale mam już znacznie wieksze możliwości otwarcia w realu też. Natomiast w terapii bardzo mi pomogła grupowa i warsztaty. Czego nie dalam rady otworzyc w indywidualnej poszło w grupie i na warsztatach. Tu chyba pomogła świadomość "nie jestem jedna taka" czyli miałam reakcję na coś, co obserwowalam u innych. Ktos cos wywala, widzę że mu lepiej to i ja spróbuję. Ktoś się otwiera, widzę jak reaguje grupa, nabieram zaufania ze i mnie potraktuja dobrze ( tak jak tego kogos) no to może jednak spróbuję odpuścić troche z hamulców. Poczucie bezpieczeństwa chyba tu zagrało, bo osoby z grupy czy z warsztatów nie były wszak fachowymi terapeutami tylko ludźmi z problememi, tak jak ja. Przekonałam sie że nie wszyscy są wredni, że ktos moze "stanąć po mojej stronie" zamiast mnie "porządkować". Oni mogą, ja też mogę, a co