co się dzieje z tymi ludĽmi??????

Problemy z partnerami.

co się dzieje z tymi ludĽmi??????

Postprzez Ola23 » 25 maja 2007, o 14:41

Jestem dzi¶ okropnie smutna. Dowiedziałam się, że mojego bardzo dobrego kolegę żona pu¶ciła kantem...nie umiem sobie tego ułożyć w głowie - to na prawdę ¶wietny facet. Wiele kobiet się ¶lini na jego widok (mnie samej on się bardzo podoba:)))))) - tym bardziej że jest mundurowym, a wiadomo - za mundurem panny sznurem:) byli zawsze bardzo fajn± park±. Maj± syna...na prawdę w życiu bym się nie spodziewała, że tak mu się życie posypie... Nie wiem czy zadzwonić do niego, napisać mesa...- dowiedziałam się od tym z bardzo pewnego Ľródła, więc nie s± to podłe plotki. Nie mogę przestać o nim my¶leć...dzieli nas wiele kilometrów wiec nie mogę po prostu wpa¶ć na kawę i zapytać co słychać... Nie wiem co zrobić...

Dookoła mnie jest więcej ludzi, którzy się rozstaj± niż tych, którzy buduj± razem swoje życie....dołuj±ca perspektywa...utwierdza mnie tylko w przekonaniu że nie ma miło¶ci...
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez xxxxAZxx » 25 maja 2007, o 15:32

Hmmm czy nie ma miło¶ci....????!!! chyba to nie jest tak do końca.....
Sama już nie wiem jak to jest z tymi zwi±zkami....nie wiem czy rozwody i zdrady s± już tak przez społeczeństwo zaakceptowane że stały się norm±.....z drugiej strony ludziom chyba chce się łatwiej żyć...bo po co walczyć o co¶ co się rozpada, skoro można zacz±ć nowe życie u boku "¶wieżej" osoby....zobacz, ty jeste¶ ze swoim mężem mimo tych wszystkich ¶wińst które Ci zrobił-cierpisz bardzo, zatracasz się w swoich uczuciach...nasuwa się pytanie po co? po co się męczyć skoro możesz zacz±ć sobie nowe życie,czy lepsze? nie wiem ale z nadziej± na szczę¶liwe.....ja wychodzę za m±ż za faceta, który mnie zdradził, który nie chciał mieć ze mn± dziecka....¶wiadomie ryzykuję...dwa paradoksy...ł±czy nas jedno-podjęły¶my walkę-cierpiały¶my czy cierpimy....i tu nasuwa się kolejne pytanie dlaczego?skoro nie ma miło¶ci????? może ta twoja koleżanka miała jednak podstawy aby odej¶ć...może ten facet jest taki ¶wietny, wiesz nie wierzę że to była jej fanaberia....ile jest ludzi na ¶wiecie tyle zwi±zków i problemów....ale uważam że warto wierzyć w miło¶ć,jeżeli choć w niewielkiej ilo¶ci tych zwi±zków panuje szczę¶cie.....a takie przecież istniej±......i warto z takim przekonaniem i¶ć przez życie, z wiar± że spotka nas cos dobrego.....sami przekre¶lamy siebie i swoje pragnienia gdy zamkniemy się w swoim cierpieniu....może to jest okrutne co napisze ale nie wyobrażam sobie byc z kim¶ kogo nie kocham, kogo nienawidzę.....mamy tylko jedno życie i nie warto siebie niszczyć i tej drugiej osoby....sama byłam zdradzona i brzydzę się tego ale czuję co¶ cudowniejszego miło¶ć....i to mi pomaga z tym się uporać....czytam stwoje posty i wiem jedno-niszczysz siebie byciem na przymus z nim...nie wiem w imię czego to robisz ale im szybciej to zrobisz tym szybciej zaczniesz normalnie funkcjonować???jak wyobrażasz sobie swoje życie?bycie z kim¶ kogo się brzydzisz????inaczej sprawa by wygl±dała gdyby¶ go kochała...ale z twoich wpisów nic takiego nie wynika...¶wiadomie skazujesz się na taki los????
¶ciskam cię cieplutko
bardzo mi pomogła¶ w cieżkich czasach....dziękuję ci za wszystko i mam nadzieje że zawalczysz o siebie......
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez szachistka » 25 maja 2007, o 15:41

Milosc jest jak najbardziej. Tylko widac wiele osob zapomina, ze trzeba ja pielegnowac. I to codziennie. Inaczej po prostu usycha
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Ola23 » 25 maja 2007, o 16:08

Aniu - dziękuję Ci za ten wpis...jest bardzo konkretny i na prawdę daje mi do my¶lenia:) Dziękuję jeszcze raz:)
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez Goszka » 25 maja 2007, o 16:11

---------- 16:10 25.05.2007 ----------

To chyba jest wina ludzi a nie miło¶ci...nie wiemy czego chcemy,priorytety życiowe coraz czę¶ciej się zmieniaj±,no i mamy problem z komunikacj±...każdy chce mówić tylko nikt nie chce słuchać,szczególnie czyich¶ potrzeb....Przygnębiaj±ce,ale na szczę¶cie jestem w¶ród osób,które nie musz± tracić wiary w miło¶ć...
To od nas-ludzi wszystko zależy,od naszej dobrej woli...

---------- 16:11 ----------

Miło¶ć to jedna z nielicznych rzeczy,w które jeszcze wierzę :)
Goszka
 

Postprzez echo » 25 maja 2007, o 23:33

co do postu AZ (Ani) z jednej strony zgoda, rozstanie być może pozwoli się okre¶lić, zdecydować co dalej, rozwazyć w spokoju za i przeciw, zastanowić się czy jest lepiej z nim, czy bez niego. Natomiast nie sugerowałabym ostrych cięć, ale spokojnie, np. samotny wyjazd, aby odetchn±ć i obejrzeć problem z dystansu.
A etap obrzydzenia i pogardy jakby nie było też musi być, bo jednak paskudnie post±pił. Pytanie czy s± resztki miło¶ci - i nie należy na to odpowiadać pochopnie.
pozdrowionka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez Orm Embar » 10 cze 2007, o 21:58

Cze¶ć Oluniu,

Jak Twoje dolinki? I nieuniknione wobec dolinek górki? :D

Orm
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Ola23 » 11 cze 2007, o 00:19

Hej Maks...góry i dolinki...wiesz miałam wrażenie, że pełzam już po prostej - ale się niestety zadziwiłam bo okazało się nagle, ze z wieloma sprawami jestem jeszcze głęboko w lesie 100 lat za murzynami i tylko pozornie było mi lepiej. Łapię teraz stany, których nie miałam wcze¶niej - moje samopoczucie się zmienia - ale nie odczuwam ulgi ani żadnej poprawy. Nic nie jest już za mn±...wręcz przeciwnie - powraca fala bólu i psychodelicznych wspomnienio - skojarzeń, któe mnie wykańczaj±. Jeszcze kilka tygodni temu tak nie było. Mam wrażenie, że nie tylko kręce się wokół własnej osi, ale wręcz się uwsteczniam :(
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez z » 20 cze 2007, o 22:44

Olu, odnosze wrazenie, ze nadal kochasz meza. Stad te twoje rozzalenie.
Maz zbrukal czystosc waszej milosci , a Ty stajesz z nia zbrukana i nie wiesz co zrobic. Masz do niego ogromny zal i nie potrafisz ani przestac kochac, ani wybaczyc. Na razie zadne nie jest mozliwe. Zawislas jakby w powietrzu.
Meczysz sie i dreczysz. Rozpamietujesz, rozdrapujesz. Wlasciwie nie chcesz juz takiej zbrukanej milosci, lecz ona nadal istnieje.
Znajdujesz sie w pulapce. By z niej wyjsc , trzeba albo przestac kochac, albo pogodzic sie z utrata nieskazitelnosci. Innego wyjscia nie widze.
Czy potrafisz pogodzic sie utrata twojej wizji milosci ?
Czy potrafisz zaakceptowac ja taka jaka sie okazala w praktyce ?
Ona nadal jest i w Tobie i w Twoim mezu.
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Postprzez Ola23 » 21 cze 2007, o 00:02

Chyba nie da się lepiej podsumować tej całej sytuacji - trafione w 100%... Jak na razie jestem na etapie stawania oko w oko z tym co się w moim życiu stało. Paradoks - prawie po roku ja ci±gle odkrywam w sobie jakie¶ zniszczone tereny, o których wcze¶niej nie miałam pojęcia. Nie wiem co będzie kiedy uda mi się "ogarn±ć" całokształt krajobrazu po bitwie, bo może się okazać że z pięknej, bajkowej krainy zostały tylko gruzy i nic nie ocalało. Między innymi dlatego chodzę na terapię - by umieć się trochę sprawniej poruszać po tym całym bagnie. Nie potrafię zapomnieć...nie potrafię wybaczyć, a muszę żyć z tym człowiekiem 24/h. Czasem na prawdę zaciskam zęby - nie dlatego że mój m±ż nie jest dla mnie dobry i kochany (bo de facto teraz jest), tylko dlatego że mnie skręca od ¶rodka kiedy sobie my¶lę o tym wszystkim. Prawd± jest również to, że ci±gle co¶ pozytywnego do niego czuję, nie potrafię jednak zdefiniować co. Na pewno to nie jest to uczucie co kiedy¶, w zasadzie prawie go nie przypomina...Czasem przeraża mnie my¶l, że to może być zwykła przyjaĽń plus przyzwyczajenie. Na razie nie wiem co to jest - i wolę tego nie nazywać. Czekam na moment w moim życiu, w którym będę dokładnie wiedziała czego chcę, czego potrzebuję i z kim chcę je dzielić. Faktem jest, że dookoła mnie jest pustynia na której nie ma mężczyzn gotowych oferować mi swoje zasoby:) Prawdopodobnie ułatwia mi to sprawę, bo nie mam wokół siebie sztucznego tłumu, który rozpraszałby moje my¶li i mógł sprawić, ze ulegnę złudzeniom - ale niebezpieczne jest to, że sama stworzyłam t± pustynię i postawiłam przed sob± "wstęp wzbroniony". Więc kółko się zamyka - nie wiem z kim chcę być (czy z mężem czy nie), a jednocze¶nie sama zamykam sobie drogę do ludzi - z samotno¶ci w samotno¶ć. A czas płynie jakby nigdy nic - tyle że akurat za bardzo mi nie sprzyja. Dzień za dniem a ja nie czuję się ani bardziej ¶wiadoma tego co się stało i co w zwi±zku z tym czuję, ani mniej zraniona, ani gotowa na żadne decyzje...

Czy potrafisz pogodzic sie utrata twojej wizji milosci ? --- nie, nie potrafię, bo ja przestałam mieć wizję jakiejkolwiek miło¶ci - dla mnie ona nie istnieje. A jesli gdzie¶ tam istnieje, to na pewno mnie nie dotyczyi mnie nie znajdzie...

Czy potrafisz zaakceptowac ja taka jaka sie okazala w praktyce ? --- w praktyce to się okazało, że nigdy tej miło¶ci nie było, bo gdyby była nie doszłoby do zdrady. Nie zdradzaj± się przecież ludzie, którzy się kochaj± (wg mnie).

To dobre okre¶lenie - wiszę w powietrzu...pomiędzy swoim żalem, bólem, prze¶ladowczymi wspomnieniami i my¶lami o tym co było...pomiędzy pogard±, nienawi¶ci± i w¶ciekło¶ci± a bólem, rozpacz± i żałowaniem że kiedykolwiek spotkałam na swej drodze "tego człowieka"... .pomiędzy swoimi tęsknotami za kochaj±cym facetem, za szczę¶ciem i spełnieniem kobiety a obrzydliw± rzeczywisto¶ci±.... i pomiędzy d±żeniem do własnych celów a poczuciem odpowiedzialno¶ci za dom mojej córki i ogromnym strachem przed odpowiedzialno¶ci± za jego ewentualne rozbicie. Mieszanka wybuchowa...Czy jest jakie¶ wyj¶cie z tej sytacji????????
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 398 gości