zizi napisał(a):---------- 12:29 03.02.2008 ----------
Prawda jest taka,że mi dalej na nim zależy.Moje odpuszczanie to w pewnym sensie taka gra.Szukam wciąż sposobu na pokonanie tego kryzysu.Na pewno nabieram doświadczenia życiowego i zmieniam się.....albo też analizując siebie zauważam pewne mechanizmy i moje reakcje....
np. to,że nie zdając sobie z tego sprawy często gdy chciałam,żeby on był czuły,zainteresował sie mną zachowywałam się jak zbity pies ..słaby,smutny..proszący o uczucie.Podświadomie myślałam,że wtedy mąż mnie będzie kochał i przytulał i pocieszał.
A prawda jest taka,że jak on mna mnie kochać naprawdę to będzie sie to dzialo zawsze,nie wtedy kiedy ja to wyżebrzę
i to jest to, co ja tez robie...
Nie sadzicie, ze jesli istnieje cos takiego jak prawdziwa milosc..to takie "rzeczy" nie powinny istniec?
Albo sie kogos kocha i chce sie jego szczescia..albo.. jest sie z kims..z przyzwyczajenie, ze strachu przed samotnoscia...
Troche to co napisze moze wydawac sie naiwne, ale nie wydaje mi sie,ze tam, gdzie jest milosc i chec choc niewiielkiej poprawy, jesli nadchodzi kryzys, trzeba sie katowac, blagac, zebrac o uczucie.. A godnosc? Wlasna duma?
Doskonale Cie rozumie Zizi...ale tez nie wiem co poradzic, co robic jak walczyc..
Ktos kiedys napisal ze milosc ma uskrzydlac a nie budowac w nas poczucie winy, bycia gorszym i ZEBRANIA o uczucie...
Milej niedzieli wszytskim zycze...