http://www.hugoschwyzer.net/2007/06/13/ ... -new-book/
czytam sobie ten artykul, co prawda moj angielski powoli poszedl w zaswiaty, ale jednak wydaje mi sie bardzo ciekawy punkt widzenia autora ksiazki, Starka.
w kazdym razie, natknelam sie na to nazwisko czytajac artykul bogny szymkiewicz, o przemocy domowej:
http://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=454
i bardzo zafrapowala mnie mysl, ze
1. to proby uwolnienia sie i walki o wlasna godnosc wlasnie powodują przemoc, sa przyczyna zagrożenia.
Martha Mahoney calls "separation assault' that women who are separated are 3 times more likely to be victimized than divorced women and 25 times more likely to be hurt than married women.
2. to zycie w sytuacji zagrozenia powoduje psychiczne konsekwencje - wyuczona bezradnosc, czy strach, a nie odwrotnie.
Bardzo interesujace jest przedstawienie problemu zwiazkow przemocowych z punktu widzenia lamania praw czlowieka oraz prawa do autonomii i samodzielnosci kobiety. Widze to tak: kobieta wchodzac w taki zwiazek oczekuje iz jest na rowni z partnerem, nie zaklada, ze bedzie o swoja "pozycję" musiala walczyc, i wnosi do zwiazku zasady demokratyczne, pragnienie wspolpracy. Poczatkowo wiec nic nie zwiastuje, ze jest jakas nierownowaga. Dopiero w momentach niewyraznego poczucia, ze oto jej (kobiety) godnosc jest jakos naruszana, ze jej prawa nie sa respektowane, w probach wymagania od partnera ich respektowania, pojawia sie "odpowiedz" mezczyzny - restrykcje, "konsekwencje", "kary", krotko mowiac, przemoc. Nie mozna wiec tu wyszukiwac i traktowac postawy "nastawionej na wspolprace" jak WINY czy PRZYCZYNY powstawania przemocy. przyczyna tą jest ewidentnie WOLA dominacji i posiadania przewagi po stronie mezczyzny.
Bogna Szymkiewicz pisze tak:
"Potrzeba innej narracji
We współczesnych demokratycznych społeczeństwach kobiety w przemocowych relacjach przeżywają dysonans poznawczy: z jednej strony mają przekonanie, że powinny mieć poczucie równości, bo taka formalnie istnieje między płciami, z drugiej zaś są usidlone w patriarchalnej pułapce. Jest to doświadczenie, którego teoretycznie nie powinno być i dla którego brakuje języka. Nie ma społecznie uznanej opowieści, w ramach której przeżycia kobiet doświadczających kontroli i zniewolenia byłyby zrozumiałe dla nich samych i dla innych ludzi."
W moim odczuciu sa to bardzo odkrywcze słowa. Zmieniaja moja perspektywe postrzegania tego ..hm... zjawiska, problemu... i w mocny sposob rehabilituja "ofiary", odciazajac je z szukania w nich przyczyn i profilu osobowosci "sklonnego" do wynajdywania przemocowcow na partnerow.
jestem ciekawa co o tym myslicie?