Sylwetka Ofiary Przemocy

Rozmowy ogólne.

Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 27 mar 2012, o 11:27

http://www.hugoschwyzer.net/2007/06/13/ ... -new-book/

czytam sobie ten artykul, co prawda moj angielski powoli poszedl w zaswiaty, ale jednak wydaje mi sie bardzo ciekawy punkt widzenia autora ksiazki, Starka.
w kazdym razie, natknelam sie na to nazwisko czytajac artykul bogny szymkiewicz, o przemocy domowej:
http://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=454

i bardzo zafrapowala mnie mysl, ze
1. to proby uwolnienia sie i walki o wlasna godnosc wlasnie powodują przemoc, sa przyczyna zagrożenia.
Martha Mahoney calls "separation assault' that women who are separated are 3 times more likely to be victimized than divorced women and 25 times more likely to be hurt than married women.
2. to zycie w sytuacji zagrozenia powoduje psychiczne konsekwencje - wyuczona bezradnosc, czy strach, a nie odwrotnie.

Bardzo interesujace jest przedstawienie problemu zwiazkow przemocowych z punktu widzenia lamania praw czlowieka oraz prawa do autonomii i samodzielnosci kobiety. Widze to tak: kobieta wchodzac w taki zwiazek oczekuje iz jest na rowni z partnerem, nie zaklada, ze bedzie o swoja "pozycję" musiala walczyc, i wnosi do zwiazku zasady demokratyczne, pragnienie wspolpracy. Poczatkowo wiec nic nie zwiastuje, ze jest jakas nierownowaga. Dopiero w momentach niewyraznego poczucia, ze oto jej (kobiety) godnosc jest jakos naruszana, ze jej prawa nie sa respektowane, w probach wymagania od partnera ich respektowania, pojawia sie "odpowiedz" mezczyzny - restrykcje, "konsekwencje", "kary", krotko mowiac, przemoc. Nie mozna wiec tu wyszukiwac i traktowac postawy "nastawionej na wspolprace" jak WINY czy PRZYCZYNY powstawania przemocy. przyczyna tą jest ewidentnie WOLA dominacji i posiadania przewagi po stronie mezczyzny.

Bogna Szymkiewicz pisze tak:
"Potrzeba innej narracji
We współczesnych demokratycznych społeczeństwach kobiety w przemocowych relacjach przeżywają dysonans poznawczy: z jednej strony mają przekonanie, że powinny mieć poczucie równości, bo taka formalnie istnieje między płciami, z drugiej zaś są usidlone w patriarchalnej pułapce. Jest to doświadczenie, którego teoretycznie nie powinno być i dla którego brakuje języka. Nie ma społecznie uznanej opowieści, w ramach której przeżycia kobiet doświadczających kontroli i zniewolenia byłyby zrozumiałe dla nich samych i dla innych ludzi."

W moim odczuciu sa to bardzo odkrywcze słowa. Zmieniaja moja perspektywe postrzegania tego ..hm... zjawiska, problemu... i w mocny sposob rehabilituja "ofiary", odciazajac je z szukania w nich przyczyn i profilu osobowosci "sklonnego" do wynajdywania przemocowcow na partnerow.

jestem ciekawa co o tym myslicie?
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Apasjonata » 28 mar 2012, o 12:21

Ja byłam ofiarą przemocy ze strony męża i sama poszukiwałam u siebie , co było we mnie takiego , że w tą relację weszłam.
Znalazłam np pewne sposoby zachowań własnych, które to ułatwiły. Np nie potrafiłam walczyć o swoje, w sytuacjach konfliktowych czułam się źle i w momencie gdy takie się pojawiały cała moja uwaga była nastawiona na to by to przerwac, by konflikt zniknął, a odbywało się to w ten sposób, ze odchodziłam od swoich racji i przyznawałam je w całosci oponentowi.
Drugim takim zachowaniem było poszukiwanie winy w sobie, przejmowanie odpowiedzialności za uczucia i humor innych ludzi. To wiazało się z poczuciem u mnie, że ja mogę to zmienić jesli się bardziej postaram .
Przygladałam się juz po fakcie relacjom męza z innymi ludźmi. Miał przez chwilę dwóch kolegów, ale to bardzo szybko się rozpadło, zarówno on jak i oni wyrażali się o sobie nawzajem bardzo niepochlebnie. Po kilku latach dowiedziałam się przez przypadek, że tamci bili swoje zony (spotkałam te żony na terapii). A do dziś exmąż ma kolegę- przyjaciela, który jest sam ofiarą przemocy ze strony zony i dogadują się ze sobą i ta relacja trwa juz ładnych parę lat.
Nie wiem , ale mi się wydaje, że jednak jest pewna kompatybilność zachowań ofiary i sprawcy, chociaż wnioskuję to na wąskim "materiale badawczym" :?
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 28 mar 2012, o 16:07

juz myslalam ze nikt sie nie odezwie :) dziki Apasjonata, za wpis.

ja tez doznalam przemocy, i owszem, nauczylam sie jakiejs wiekszej asertywnosci, modyfikujac swoje reakcje, no i dobrze, ze cos w sobie zmienilam, to jest korzystne, na tym polega urok zycia, ze czlowiek dokonuje zmian, rozwija sie, uczy.
odbieram to jako ciag przyczyn i skutkow - pewne moje zachowania byly mile widzane dla osob ktore lubily zaspokajac swoje pragnienie dominacji, gdybym takich osob nie spotkala, nie musialabym wcale rozwijac w sobie umiejetnosci "samoobrony". nie odpowiadala mi do konca rola popychadla, i mozolnie nauczylam sie 'walki". nauczylam sie tez siebie, ze we mnie jest "niebezpieczny" mechanizm, ale wlasnie uwazam, ze slusznie artykul zauwaza, ze ten mechanizm by nie powstal BEZ zaistnienia sytuacji stresu, presji, dominacji i przemocy. ze wlasnie taki stres prowokuje niepokoj, zamieszanie i bledy. ten stres, niepokoj, nie powodowala ofiara. ofiara nie jest sklonna do brania winy na siebie w sytuacji bezpiecznej, kiedy nie dziala na nia presja, nacisk i t d. uwazam, ze przemocowcy nie wchodza bezwiednie w zwiazek z "ofiara", ze maja jasne intencje wykorzystywania kogos, i pewna swiadomosc, koncentracje na tym czy "ta osoba łyka" czy "daje sie wrobic" czy "na ile sie jeszcze zgodzi" "ile wytrzyma"/. nie dlatego ofiara jest wykorzystywana ze chce dac sie wrobic, po prostu nie zaklada z gory ze moze byc wykorzystana.

na mnie ten artykul zrobil fajne wrazenie, dal mi jakas przestrzen wokol tej narzuconej mi "tozsamosci ofiary". przestalam sie tak bardzo winic, ze zdarzylo mi sie wejsc w relacje przemocowa. zgadzam sie z proponowana przez Bogne "inna narracje", bo tamta poprzednia (ty ofiaro przyciagnelas sprawce) wyrzadzila mi lekka krzywde. co prawda pomogla mi sie z tego wyciagnac, ale za to wpadlam w jakas niemiłą etykietkę, i dlugo mialam z nia problem. ten artykul mi pomogl pozbyc sie tej etykietki.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Bianka » 28 mar 2012, o 20:37

Jutro idę na terapię i mam przerabiać jeden z moich związków przemocowych, wtedy byłam zupełnie inną osobą...jaką? trudno mi określić, na pewno uległą, przestraszoną, zmanipulowaną, słabą itp Błąd kobiety polega na tym, że kiedy przemcowiec "testuje" czyli daje znaki, sprawdza ile może to ofiara tego nie widzi, nie dostrzega sygnałów, on posuwa się coraz dalej i dalej...ale wtedy to już trudno stłumić w zarodku bo przemoc jest już rozkręcona...przemocowcy moim zdaniem gardzą słabymi kobietami i dlatego tak to wygląda, zmieniają się kiedy trafiają na kamień, takie są moje obserwacje...oczywiście są jeszcze typy niereformowalne...dlatego ja swoją "winę" widzę właśnie w słabości..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 28 mar 2012, o 21:27

"testuje" czyli daje znaki

no wlasnie, Bianko. dziekuje ze napisalas :)
ja nie mam w zwyczaju testowac. ja nie pociskam, nie sprawdzam, na ile ktos sie poddaje mojej woli.
stad nie rozpoznaje w sposob automatyczny tego rodzaju zachowan. dopiero ucze sie , ze takowe istnieja.
i przeciwnie, spostrzegam, ze w moim zyciu nie bylam ksztalcona w kierunku ich rozpoznawania - uczono mnie, jak sluchac, wspolpracowac, dazyc do porozumienia, natomiast nie uczono, zeby stosowac sile, testowac, forsowac wlasne przekonania, swiadomie wplywac na innych, i blokowac ich reakcje zastraszeniem, manipulacja, fortlem itd.
jesli sama nie mam takich narzedzi, to jak mialabym je spostrzegac u innych? czy moge sie winic za nie spostrzeganie ich? mysle ze nie. dopiero dostajac w dupe ucze sie jacy na prawde sa ludzie i ucze sie wlasciwie ich oceniac.
a tu dookola wiecznie "nie oceniajcie, szukajcie porozumienia, starajcie sie rozumiec". jesli jest sie tym przesiaknietym, trudno potem znikad czerpac narzedzia do wlasciwej reakcji na "testy"
..
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Apasjonata » 29 mar 2012, o 02:56

ludolfina napisał(a): uwazam, ze przemocowcy nie wchodza bezwiednie w zwiazek z "ofiara", ze maja jasne intencje wykorzystywania kogos, i pewna swiadomosc, koncentracje na tym czy "ta osoba łyka" czy "daje sie wrobic"

A mi się wydaje, że też nie są świadomi tego, tak samo jak ja ofiara nie byłam świadoma. Tak mi się zdaje, że mają mocno zawężone pole widzenia i skupiają się tylko na pewnym wycinku rzeczywistosci czytaj zaspokojeniu swych potrzeb i cała uwaga jest na to nastawiona czy da się to zrobić czy nie . Tak samo jak moja uwaga jako ofiary też była wąsko nastawiona na zaspokojenie potrzeb tej drugiej osoby inne rzeczy mi umykały, wydawały się błahe, to był jakby cel nadrzędny mojego istnienia. I z chwilą gdy takie dwie osoby się spotkały okazało się , że pasują jak ulał .
Wiesz co ja kiedyś sporo myślałam o tej swojej potrzebie zaspokajania partnera i niestety wyszło mi , że wyniosłam to z domu, tą odpowiedzialność za uczucia innych ludzi , za ich humor .
Bianka napisał(a): kiedy przemcowiec "testuje" czyli daje znaki, sprawdza ile może to ofiara tego nie widzi, nie dostrzega sygnałów

Tym mogłabym wytłumaczyć ostrą wzajemną reakcję na siebie mojego exmęża i jego dwóch kolegów przemocowców. Stosowali te same narzędzia i je widzieli , ale było gro ludzi, którzy nie wchodzili z nim w żadną relację , rozluźniali stosunki już z początku i odchodzili z naszego życia.
ludolfina napisał(a):jesli sama nie mam takich narzedzi, to jak mialabym je spostrzegac u innych?

Też tak kiedys myslałam, ale już na terapii zaczęłam zauważac , że ja nie muszę mieć pewnych narzędzi by zobaczyć je u innych, bo poprostu zaczęłam je ostro widzieć. Czemu? Chyba temu , że ktoś mi o tym powiedział , pokazał i chyba to o to chodziło , że w dzieciństwie mi tego nie pokazano. Nie miałam przykładu ze strony rodziców jak mozna powiedzieć "nie" i pozostać w porządku, oni zawsze mówili "tak" nawet kosztem siebie samych , powiedzenie "nie" znaczyło egoizm, a to było złe. Do tej pory mam jeszcze problemy i blokady jesli chodzi o wykazanie się zdrowym egoizmem, poprzeczkę przesuwam na jego niekorzyśc jeszcze sporo.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 29 mar 2012, o 09:18

zdecydowanie zgadzam sie ze wszystkim co piszesz Apasjonato. nie jestem na drugiej stronie barykady. mysle tylko ze artykul i zawarte w nim mysli rozszerzaja pojecie ofiary. mnie moze nieco bardziej zajmuje wynajdywanie argumentow, ze postawa ofiary nie jest postawa niegodna, ktora natychmiast nalezy zmienic, i nigdy do niej nie wracac, ze ofiara nie przeksztalca sie a jedynie modyfikuje swoje zachowanie reagujac na istniejace zagrozenie i wyciagajac z tego wnioski.

Aapasjonato, piszesz:
"mają mocno zawężone pole widzenia i skupiają się tylko na pewnym wycinku rzeczywistosci czytaj zaspokojeniu swych potrzeb i cała uwaga jest na to nastawiona czy da się to zrobić czy nie"

mimo wszystko jest to pozycja od razu silna, przy pozycji "zaspokoje TWOJE potrzeby", nastawienie to oraz uwaga (da sie czy nie, czyli czy spowoduje w ofierze takie zachowania o jakie mi chodzi, czy mam ma nia haki itp) daje pozycje aktywna - pozycje "mysliwego", czyli kogos uzbrojonego i posiadajacego wiedze o zachowaniu ofiary, obserwujacego ofiare i posiadajace go intencje upolowania jej.

Ja nie chce wyjsc na osobe ktore neguje iz ofiary maja predyspozycje do bycia wykorzystana, ale jednak - czy pragnienie zaspokojenia partnera WYWOLUJE przemoc? nie, jesli jest z wzajemnoscia to wlasnie o to chodzi chyba w zwiazkach. nie ma nic niewlasciwego w pragnieniu zaspokojenia, natomiast niewlasciwe jest pewne niedbalstwo w egzekwowaniu zaspokajania siebie i wymaganiu tegoz. piszesz "mialas zawezony obraz" i chcialas tylko zaspokajac partnera ( a nie siebie, jak rozumiem). ale gdzie jest powiedziane, ze tylko taki partner, ktory nie zaspokaja twoich potrzeb, jest w tym ukladzie pozadany? moge sobie wyobrazic ze wiele kobiet ma to samo pragnienie i brak ochoty do egzekwowania zaspokajania swoich pragnien, ale zyje w zwiazku, w ktorym te pragnienia sa zaspokajane i po prostu nigdy sie musialy sie kontrontowac z koniecznoscia stawiania wymagan.

w kazdym razie, wychodzi z tego,z e glowna bolączką ofiar jest nieumiejetnosc dbania o siebie i stawiania wymagan i gdy skutki takiej postawy zaczna powodowac silnie niekorzystne oddzialywanie jest juz za pozno na opuszczenie zwiazku, czy modyfikacje, bo istnieje juz mechanizm zaleznosci, ktory sprawca wczesniej wypracowal.

z tego wnosze: sprawca od poczatku jest swiadom co chce osiagnac: chce sprawowac kontrole nad ta osoba i dlatego obserwuje jej slabosci i poznaje dokladnie w co uderzac.

apasjonana napisala:'na terapii zaczęłam zauważac , że ja nie muszę mieć pewnych narzędzi by zobaczyć je u innych"

teraz juz je widzisz, uzyskałas pewna wiedze. kazdy czlowiek w swoim zyciu uzyskuje jakas wiedze, ktorej nie mial wychodzac z domu. to moga byc najrozmaitsze rzeczy. potrzeba rozwiniecie sie i poznania jakichs obszarow wynika wtedy wlasnie z odczuwanych niedogodnosci, niewygody, bolu.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Abssinth » 29 mar 2012, o 09:36

z tego wnosze: sprawca od poczatku jest swiadom co chce osiagnac: chce sprawowac kontrole nad ta osoba i dlatego obserwuje jej slabosci i poznaje dokladnie w co uderzac.



ja ma wrazenie, ze to jest bardziej instynktowne niz swiadomie przemyslane.

tak samo jak 'ofiara' wa wbite w glowe, ze 'egoizm jest zly' , 'kazdego trzeba zrozumiec' , 'nie wolno oceniac, bo to zle' - taki 'sprawca' ma caly zestaw innych przekonan. Te przekonania czesto sprowadzaja sie do 'musisz byc gora we wszystkim', czesto do 'nikt mnie nie kocha, wiec zrobie wszystko by ta osoba przy mnie zostala' etc etc

chodzi mi o to, ze taki 'sprawca' ma calkowicie inne podstawy osobowosci - nie do pogodzenia z osobowoscia normalnego czlowieka...i czuje sie calkowicie usprawiedliwiony w swoich wszystkich poczynaniach.

cos na tej zasadzie (przejaskrawione specjalnie) - 'zgwalcilem ja, bo sama sie prosila - miala na sobie mini i usmiechnela sie do mnie' ; taki czlowiek uwaza, ze jego zachowanie mialo calkowity sens.

dlatego nie ma sensu rozmawiac z przemocowcami, probowac im pomagac, ukazywac zlo ich poczynan, rozmawiac na zasadach z podrecznikow 'to, co zrobiles, zranilo mnie' - to dla takiego czlowieka obcy jezyk...

tez bylam w przemocowym zwiazku.
i dla mnie akurat bylo niesamowitym przezyciem uswiadomienie sobie, ze w tamtym momencie w tamym czasie, to ja przyciagnelam sobie takiego faceta - bo dotarlo do mnie, ze mam moc sprawcza w swoim zyciu.

[tak sie rozgadalam, a w sumie nie do konca na temat :P ]
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ophrys » 29 mar 2012, o 09:49

Na temat, na temat, ciekawa byłam czy coś napiszesz ze swojej perspektywy :)
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 29 mar 2012, o 10:14

Abbsinth napisala: "taki 'sprawca' ma calkowicie inne podstawy osobowosci - nie do pogodzenia z osobowoscia normalnego czlowieka...i czuje sie calkowicie usprawiedliwiony w swoich wszystkich poczynaniach. "

Dzieki Abbs, ze sie odezwalas! :) Ophrys, mam nadzieje ze tez sie wlaczysz :)

wlasnie, tez tak mysle. warto miec swiadomosc, ze wsrod ludzi znajduja sie osobniki majace[b] osobowosc nie do pogodzenia z osobowoscia normalnego czlowieka[/b]. i nie ma w nich zadnego "zdrowego centrum" do ktorego mozna sie odwolywac, nie ma w nic zadnego "skrzywdzenia" ktore powoduje "zle zachowania" i maja zwyczajnie radosc wykorzystywania kobiet, kreci ich to, sa to takie emocje, ktore nimi powoduja, a "sukcesy" w wynajdywaniu takich kobiet nawet niekoniecznie daja im satysfakcje, bo przeciez, oni takimi ofiarami gardza, wysmiewaja te uleglosc, te latwosc, z jaka udalo sie im je zlowic, a za tym idzie moze tez pogadra do samych siebie, ze stac ich "tylko" na ofiary, w ich rozumieniu, karykatury kobiet, co nakreca zlosc i kolo sie toczy

zastanawiam sie czy po etapie "uswiadomienia sobie ze przyciagalam" nastepuje potem jakis inny.
jak pokochac ten obszar swojego zycia i osobowosci, skoro , jak sadze, uswiadomienie sobie "przyciagania" to jakby oskarzenie siebie , zarzut do siebie ktory silnie motywuje, aby cos w ten swojej osobowosci zmienic, usunac, pozbyc sie?
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 29 mar 2012, o 13:17

jeszcze mnie "natchnał" watek mufci (niby to pakujacej sie w relacje z morderca i pragnacej dominujacego samca)
bo ja prawde mowiac nie mialam w mojej relacji przemocowej takiego pragnienia, przenigdy bym nie wypowiedzial slow "podoba mi sie byc ulegla" wiec

wnioskuje z tego, ze ofiara wchodzac w taka relacje na prawde nie podejrzewa utraty godnosci i praw czlowieka, a z chwila gdy okazuje sie ze je utracila, zauwaza ze nie umie sie wydostac. (jest juz ZA POZNO, bo przemocowiec juz wczesniej zdazyl zabezpieczyc ewentualnosc "uwalaniania sie" ofiary spod jego wplywu, i oczywiscie w chwili uwalniania zaostrza rygor i "robi sie" niejako grozniejszy) to , co jest ciekawe, to mechanizm wiklania sie w takie uklady, ale nie ma w ofierze "pragnienia" takiego ukladu (jak to probuje sugerowac mufcia)

podoba mi sie to wlasnie zderzenie, - ofiara nie tyle jest ofiara z PRAGNIENIA uleglosci, co z pragnienia WOLNOSCI. bowiem, gdyby faktycznie pragnela byc ulegla, to by jej przemocowiec "pasowal", spelnial by jej oczekiwania itd.

kiedys przeczytalam gdzies zdanie, ze odkad poczujesz bunt, jestes ofiara. bez odczucia buntu, nie moze byc ofiary, ponizenia, przemocy.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Apasjonata » 29 mar 2012, o 13:43

ludolfina napisał(a):teraz juz je widzisz, uzyskałas pewna wiedze.

Piszę tak z biegu, ale po przespaniu się z tematem zauważyłam coś jeszcze, na terapii dano mi prawo do życia, prawo do bycia sobą, bycia człowiekiem (posiadania wad i zalet, własnego zdania) i to , tak myslę, spowodowało iż mogłam osiągnąć inną perspektywę, bo samo zauwazenie czegos to jest za mało.
I jeszce coś chciałabym poruszyć. Ja będąc w tym związku uważałam , że najgorszą rzeczą w zyciu jaka mogłaby mi się przytrafić byłoby rozstanie, takie poczucie , że ten człowiek jest mi potrzebny jak powietrze, że bez niego przestanę istnieć. Zaczełam potem analizowac co ten związek mi załatwiał, jakie potrzeby zaspokajał. Mój ex , mimo iż bylismy w związku kilkanaście lat , adorował mnie codziennie , zachwycał się moją urodą , prawił komplementy, kilka razy dziennie wyznawał miłosc. To chyba sprawiało, że czułam się tą jedyną, szczególną, tą ksiezniczką. Potem już w toku terapii oświeciło mnie, że on w ten sposób niejako wymuszał na mnie informację zwrotną czyli potwierdzenie , że ja go kocham, ze jest sam kimś szczególnym. No i w momencie uzyskania tego oświecenia cała ta wyjątkowość relacji straciła swoje piękne oblicze. Ciekawa jestem czy Wy tez takie doświadczenie miałyscie?
Ja ustawiłam się (choc może moje dzisiejsze poglądy bardziej) w roli oponenta . Jednakze tak myślę sobie, że jakkolwiek to co przytaczasz w tym pierwszym artykule jest bardzo pociągajace to odbiera mi odpowiedzialnośc trochę za swoje własne czyny. Nie rozpatruję juz swojej "winy" jako ofiary a jedynie udział własny i dopiero to daje mi mozliwość zmiany.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Apasjonata » 29 mar 2012, o 13:55

ludolfina napisał(a):wnioskuje z tego, ze ofiara wchodzac w taka relacje na prawde nie podejrzewa utraty godnosci i praw czlowieka

Za długo pisałam i nie widziałam tego wpisu Twojego.
Trochę poruszyłam to w poście wyżej, ale tak mi sie wydaje , przynajmniej po sobie, że ja tego prawa do godnosci i praw człowieka sama sobie nie dawałam. Ja nie byłam jednostką tylko cześcią systemu , tak mi się wydaje, że zostałam tak wychowana, że prawa jednostki nie są ważne , priorytetem są zasady, dobro wyższe, dobro grupy (rodziny).
Ja tez nie miałam potrzeby bycia uległą, ale miałam potrzebę utrzymania związku, zachowania rodziny jako całosci.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez ludolfina » 29 mar 2012, o 14:35

to co przytaczasz w tym pierwszym artykule jest bardzo pociągajace to odbiera mi odpowiedzialnośc trochę za swoje własne czyny.

byc moze, ja tego tak wlasnie nie widze. w jaki sposob odbiera ci te odpowiedzialnosc? czy poczucie winy jest konieczne, aby wziac na siebie te odpowiedzialnosc?

ciekawe jest to stwierdzenie, ze nie dawalas sobie godnosci.
czyli jej nie utracilas w zwiazku przemocowym, idac dalej.
czemu wiec go opuscilas?

co bylo impulsem?

ja mysle, ze w mojej relacji, czulam stopniowe ograniczenia , narastanie wokol mnie ograniczen, poczatkowo nieuciazliwych, potem siatka sie zagescila, i poczulam ze sie dusze.

czulam ze trace godnosc, i ze to dzieje sie wbrew mnie. byc moze nie wzielam na siebie odpowiedzialnosci, i dlatego nie rozumiem tego zagadnienia, bo ja nadal twierdze, ze przemoc dziala sie wbrew mojej woli, a nie za moim pozwoleniem, nie bylo mojego przyzwolenia na utrate praw czlowieka, natomiast zabraklo domagania sie posiadania tych praw.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Sylwetka Ofiary Przemocy

Postprzez Apasjonata » 29 mar 2012, o 14:49

Poczucia winy juz się pozbyłam.Poczucie winy nie przynosi żadnych konstruktywnych przemian. Jednakże zaczęłam patrzeć na siebie z punktu widzenia rodziny, grupy jako systemu. Patrze na to jak moje zachowanie i jego zmiana wpływa na zmianę całosci, bo np mogę przymknąc na coś oko, mogę powiedzieć wprost , że cos mi się nie podoba, mogę próbować manipulacji i zaleznie od moich reakcji sytuacja potoczy się w inną stronę i ten drugi człowiek postąpi nieco inaczej. Czyli , że mam wpływ na kształtowanie rzeczywistości choćby w ograniczonym zakresie , ale jednak mam.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Następna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 604 gości

cron