przez Eli_ » 7 kwi 2012, o 11:01
Totalna klapa. Załamałam się... Nie funkcjonuję.
wplątałam się w ' związek '. Znowu... On jest po psychologii, dlatego tak mu szybko zaufałam. Każde i to na prawdę KAŻDE jego słowo było kłamstwem, chcąc ukryć jedno kłamstwo tworzył następne. Napisała do mnie Jego dziewczyna, o której nie miałam pojęcia. Chodzi do mojej szkoły, jest w moim wieku. I ona mi uświadomiła wiele rzeczy. Zawsze kiedy mówił, że jedzie do cioci, że nie może, że musi do mamy, że tata go zatrzymał... zawsze był z nią. Spotykaliśmy się niecały miesiąc. Nie zakochałam się, zauroczyłam, bardzo zauroczyłam. Jest mi przykro, bo rozmawiał ze mną jak nikt inny, wysłuchiwał, nie patrzył jak na wariatkę, ani nie pomniejszał problemu, ale kiedy opowiadał jej o mnie mówił, że jestem chora psychicznie. Nigdy nie traktował mnie poważnie. Napisał jej, że spotykał się ze mną, żebym sobie nic nie zrobiła. Szkoda, że nie wpadł na to wcześniej, bo właśnie teraz mogę coś zrobić. To jest chore. Kiedy napisał pierwszy raz, nie znając mnie też się bał, że zrobię sobie krzywdę?! Myślał, że to nie wyjdzie na jaw?! I przez to, że mnie oszukiwał chcę sobie zrobić krzywdę! Bo nie kazałam mu zaczynać tego, nie kazałam pisać o mnie w taki sposób! Mógł pisać normalnie... Ja nawet długo nie wiedziałam, że jest po psychologii! Dopiero potem mi to napisał. Ciągle mówił, jak się denerwowałam, że przesadzam, dlatego też nie zauważałam wielu rzeczy, żeby nie było, że znowu się czepiam, przesadzam, wyolbrzymiam. Byłaby kłótnia, i wyszło by, że mi odbija... Ostatnio wpadłam w szał. Płakałam, rzucałam się po podłodze... Uderzyłam ręką w ścianę tak mocno, że spuchło i bardzo boli trzeci dzień - jest sina. Kompletnie się załamałam. Mam głęboką depresję, ledwo żyję, nie umiem funkcjonować już. Powinnam być w szpitalu psychiatrycznym, bo zagrażam sobie. Zwłaszcza po tej ostatniej sytuacji. Płakałam tak mocno, że aż krzyczałam, przez dwie godziny. Dwie godziny tak płakałam... Rzucałam się, biłam. On mi pomagał. Mówił, że we mnie wierzy, że dam sobie radę. Potrzebuję tego. Dzięki temu miałam siłę by walczyć... Mówił to tak, że ja w to wierzyłam. Tylko jemu wierzyłam, kiedy mówił, że dam radę, że będzie dobrze... Mówił to z takim przekonaniem... Ja popełniam takie błędy! Kompletnie się załamałam. Nie wiem co robić. Tak płakałam wczoraj.... Teraz siedzę sama w domu, boję się siebie. Tego co mogę zrobić.... Nie mogę przestać płakać. Nie daję rady. Spotkałam się z Nim po tym jak ona do mnie napisała i on patrząc mi prosto w oczy powiedział, że z nią nie jest. Nawet zbyt się nie wypierał, po prostu, że przebywa z różnymi ludźmi i nie wie czemu ona tak napisała. Dziwił się, że na gg napisała do niego kochanie, ale... zbyt się nie bronił. Powiedział, że mam sobie nie nabijać niepotrzebnie głowy, że to nic. Dał mi buziaka w policzek i pobiegł, bo niby miał jechać do cioci... Bał się wsiąść ze mną w jeden tramwaj, żebym za nim nie poszła, bo miał się spotkać z nią właśnie. Napisała do mnie wiadomość w nocy, że się z Nim spotyka od 4 miesięcy, że musi go sprawdzać. Widziałam zdjęcie jak się całują. Jemu niby zależy na Niej a mnie olał. Po tym jak wmówił, że z nią nie jest pobiegł do tramwaju i napisał do mnie nawet nie wprost, że to koniec.. Po czym pojechał do domu, bo ona miała przyjechać. Dzwonił do niej. Mówił, że jestem wariatką, że chciał mi pomóc tylko, że nic nas nie łączyło... Kłamał cały czas... Każde jego słowo jest kłamstwem. A ja mu wierzyłam. Jejku... On jest dwa razy prawie ode mnie starszy! ;( Wmawiał, że ma 24 lata. a ma 31... a ja wierzyłam. Chciałam wierzyć! Chciałam wierzyć w to co mówi, chciałam żeby mi pomógł. Jako psycholog... nie wierzyłam, że może mi zrobić krzywdę. Zwierzałam się, że poprzedni mnie zdradzał. On powtarzał, że mu zależy, że chce, że mi pomoże. Kazałam mu obiecać, że nie zrobi mi krzywdy. Obiecał... A teraz zostałam sama... Nie daję rady sobie. Nie wiem co zrobię. Wierzyłam, że On może mnie pokochać, że da mi uczucie. Jego teraz była dziewczyna, bo go zostawiłą jest zła, znaczy raz ze mną rozmawia normalnie a raz się denerwuje. Napisała, że jestem taka jak on. Przecież nie jestem! ;((( Dobrze wiesz, że nie jestem... Ja po prostu... Mnie zależało i nie widziałam tego wszystkiego. Że ma w domu od Niej kartkę, widziałam, ale myślałam, że to była jego i z sentymentu, nie widziałam, że to niemożliwe, że ma 24 lata... Jaka ja jestem głupia. Kompletnie się załamałam. Mówił do mnie dzidziuś. To było takie słodkie... Pisał sms-y, dzwonił, rozmawiał ze mną. Teraz nawet się nie odzywa. Napisał ostatnią wiadomość po tym pobiegł do tramwaju. Napisałam tylko, że nie ma nawet odwagi i tyle.... Zachowuje się jakbym to ja jemu zrobiła krzywdę, jest wielce oburzony! Nie przeprosił, nie próbował się bronić, nie wyjaśnił niczego... Ona najpierw mu nie wierzyła, ale potem niby się popłakał i stwierdziła, że mówi prawdę. Wmawiał jej, że nic nas nie łączyło, że buzi tylko w policzek... Nie mogę przestać myśleć... Płaczę, ledwo funkcjonuję już... Nie rozumiem czemu to zrobił, nie rozumiem! Wiedział jaka jestem, że jestem wrażliwa uczuciowa! Nie kazałam mu być ze sobą! Nie kazałam pocałować! A nawet jeśli... Rozumiem gdyby czasem po prostu cmoknął, przytulił czy coś, ale on zachowywał się... całował tak mocno, długo. Strasznie się ślinił, całował, po szyi, dotykał, próbował rozbierać... Prawie się z nim przespałam a nawet doszło by do tego gdyby nie to, że podczas prób stosunku nie wyrabiam z bólu. Chodził i robił mi zdjęcia. W sklepie, u siebie w domu... Miał ich pełno. Nagrywał jak się wygłupiałam... To nie pokazywało, że mu nie zależy! A nie zależało ani trochę. Ale ja mu wierzyłam.... Mówił, że pomimo wszystko mu zależy, cały czas to powtarzał. Pisał do mnie perełko, kotku, skarbie. Pisał, że jest dumny, jak się nie widzieliśmy dłużej, że się stęsknił... Ja go nie zmuszałam do niczego jak twierdzi, nie kazałam. Proponowałam, bo skoro mówił, że mu zależy... A jej opowiadał o mnie, że jestem wariatką i tylko jego pacjentką... Mam takie wyrzuty sumienia, że doszło do tego, że byłam taka ślepa... Jestem załamana i zła, że okłamywał mnie w każdej sprawie, nawet głupiego koloru który lubi! Nie widziałam niczego... Gdybym tylko weszła w jej galerię zdjęć dalej... Ona miała z nim zdjęcie, jak się całują. Wiecie.... nie wiem co robić, co myśleć. Bardzo uzależniam się od ludzi, znaczy robię się zależna od nich. I zrobiłam się od niego zależna, teraz czuję się taka bezbronna, bezradna... Nie wiem co robić w ogóle! Od miesiąca gadałam z nim, zwierzałam się.... On umiał mi pomóc pod kątem psychologicznym. To jak na mnie patrzył jak mówiłam, jakby uważnie słuchał, chciał pomóc. Czułam się silniejsza, bo on wciąż wierzył w moje siły i " powiększał " je. Niby nie robił niewiadomo czego, a jednak ja wierzyłam, że może być lepiej... Podobno chciał mi pomóc, ale jakoś mnie nie chce się w to wierzyć. Już nie wiem w co mam wierzyć... Nie wiem, cholera no nie wiem co teraz?! Co zrobić?! Nie wiem jak dam radę... Kto mi pomoże... Bo nikogo takiego nie ma!
Wiem jak bardzo zrobił mi krzywdę, jak bardzo cierpię. Nie daję sobie rady, boję się kolejnego dnia, każdej kolejnej chwili, bo już nie mam oparcia... nie mogę przestać o nim myśleć. Siedzę i płaczę. Myślę jak mnie nazywał, jak na mnie patrzył, w jaki sposób ze mną rozmawiał... wiem, że nie mogę, ale tak bardzo chciałabym znowu go zobaczyć... a on zachowuje się tak jakbym to ja zrobiła mu krzywdę. Teraz nie będzie się obrażał i nie pisał. Zostawił mnie całkiem samą wiedząc, że jestem za słaba i nie dam sobie rady. Nie wiem co robić. Tak bardzo źle się czuję...