Niesatysfakcjonujący układ

Problemy z partnerami.

Niesatysfakcjonujący układ

Postprzez szachistka » 2 lut 2008, o 15:27

Od kilkunastu miesięcy jestem w związku, który początkowo wydawał mi się nadzwyczaj zdrowym, satysfakcjonującym partnerstwem a w tej chwili mam wrażenie, że to bardziej jakiś układ. Tak zresztą nazwał nas mój partner. Ale od początku. Spotykam się z mężczyzną, którego życiowym priorytetem nr 1 jest pełna wolność, swoboda, niezależność, nieskrępowanie itp. Ponieważ od samego początku udało mu się zdobyć moje zaufanie, nie było miedzy nami praktycznie żadnych spięć wynikających z np. jego spotkań z innymi - nie wnikałam gdzie wychodzi, z kim wychodzi, co robi itd. Do teraz tego nie robię i jakoś nie specjalnie zależy mi, aby go pytać o rzeczy, które nie są moim udziałem. Prawdopodobnie moje nie wnikanie w jego życie prywatne spowodowało, że tak zaczęło mu na mnie zależeć. Patrząc z punktu widzenia jego potrzeb chyba faktycznie dobrze mu jest ze mną - ma pełną swobodę. Robi co chce, kiedy chce, z kim chce itd. A ja w to nie wnikam. Oczywiście, jak wspominałam wcześniej, mam do niego zaufanie więc jestem pewna, że jesli on robi to co chce to jest to jednocześnie całkowicie fair wobec mnie.
Pierwsza kwestia sporna, która doprowadziła do spięcia między nami, dotyczyła pornografii. Prawie od początku dobrze wiedziałam, że on pornografię ogląda, że ją lubi a jako człowiek ceniący sobie całkowitą niezależność - nie pozwoli, aby ktokolwiek mu czegokolwiek zabronił. Gdy poruszyłam temat pornografii nie udało nam się spokojnie tego przedyskutować bowiem on od razu odebrał moje pytania jako atak na życie prywatne, na swoją wolność i niezależność. Jakoś udało się uspokoić ton głosu i temat został zamknięty w taki sposób, w jaki istniał już wcześniej - on ogląda pornografię, co prawda ze względu na mnie stara się to robić rzadziej, niemniej robi to i będzie to robić bo to lubi. Koniec.
Druga kwestia sporna pojawiła się wczoraj. Kilka dni temu on oznajmił mi, że wyjeżdża ze znajomym w góry. To przyjęłam do wiadomości natomiast trochę nie bardzo wydał mi się fakt, iż stawia mnie przed faktem dokonanym a nie uwzględnia mojej osoby w swoich planach. Jak wg mnie wygląda uwzględnianie partnera w planach? Np. zapytanie się, co druga strona myśli nt. samodzielnego wyjazdu na kilka dni w tym i tym terminie. Chociażby dlatego, że może ja też chciałam coś zaplanować na ten sam termin. Mój partner nie widzi problemu. Nie uważa, aby musiał ze mną cokolwiek konsultować. Jak stwierdził, dla niego samo poinformowanie mnie o planach wyjazdu jest czymś istotnym.
Podsumowując. Układ, w którym od kilkunastu miesięcy żyję z pewnym mężczyzną polega na tym, że każde z nas ma pełną swobodę. Robimy co chcemy, kiedy chcemy, z kim chcemy. Dla niego jest to najlepszy związek bo daję mu tą jego wymarzoną wolność, nieskrępowanie. A mi niestety zaczyna brakować. Czego? Od wczoraj próbuje nazwać tą rzecz, której mi brakuje. Może takich małych detali jak np. właśnie uprzedzanie mnie o swoich planach i zapytanie o zdanie? Może uwzględnianie moich potrzeb i liczenie się z nimi? Z drugiej strony, skoro wymagam liczenia się ze swoimi potrzebami, które kolidują z jego, to myślę bardziej o sobie niż o nim...Niby wszystko jest w porządku, ale ja czuję się coraz bardziej zdystansowana do niego. Niby wiem, że mogę mu zaufać, ale jednocześnie zupełnie nie potrafię się przed nim otworzyć. Ta jego niezależność i niemalże manifestowanie jej przy każdej okazji działa na mnie dystansująco. Powiedzcie mi, proszę, jak Wy to widzicie. Czy ja tworzę problemy, które nie istnieją? Może wygląda to tak, że chciałabym go jakoś ograniczyć?
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez christmas_tree » 2 lut 2008, o 15:54

No wiesz, sądząc z tego, co piszesz, jesteś dla niego mało zobowiązującą przystawką do wygodnego życia.
Pełny związek polega na konsensusie, na uwzględnianiu potrzeb partnera i na mądrej umiejętności rezygnowania z części wolności na rzecz wartości związku. Tak powinno być symetrycznie, czyli mniej więcej po równo z obu stron.
W przypadku Twojej relacji, to raczej luźny związek, na więcej nie licz, myślę, że Twój mężczyzna chce mieć cały czas otwartą furtkę, żeby w razie, jak mu się znudzisz, albo jeszcze coś innego, móc spokojnie powiedzieć "pa, to przecież luźny UKŁAD".
Albo to zaakceptujesz, albo zaczniesz to zmieniać. Ale widmo, ze on sobie po prostu pójdzie zawzze będzie wisieć nad Tobą.
Zresztą - piszę to co uważam na podstawie tego, co wiem od Ciebie, być może ten scenariusz wcale nie musi być taki.
pozdr, chr
christmas_tree
 
Posty: 429
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 10:37
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Filemon » 2 lut 2008, o 18:34

mam bardzo podobne odczucia i opinię do christmas; od siebie dodam jedynie, że gdyby mój partner będący w stałym, intymnym związku ze mną korzystał regularnie z pornografii, to czułbym się tym zdziwiony, chyba nawet dotknięty a ponadto dla mnie osobiście nie byłaby to taka sobie całkiem normalna sprawa czy sytuacja...

to, co opisujesz sprawia na mnie wrażenie faktycznie raczej "układu", niż "związku" - szczególnie ze strony Twojego partnera... :(
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez szachistka » 2 lut 2008, o 20:02

Ok. To może dodam coś dla jasności. Jemu na mnie bardzo zależy. Wiem o tym. Wielokrotnie zapewnia mnie o swoich uczuciach. Mówi o miłości itp. itd. Jest generalnie wspaniałym człowiekiem. Ale takim do granic możliwości niezależnym. Nietykalnym. Ale co fakt to fakt - ja nie czuję więzi:(
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez mariusz25 » 2 lut 2008, o 20:28

tak zalezy
a w gorach sobie podupczy
w koncu wolnosc...
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez agik » 2 lut 2008, o 21:09

Szachistka,
Pół dnia zastanawiam się nad tym, co jest nie halo.
Co do pornografii- uważam, ze to rodzaj uzaleznienia, z którym cięzko walczyć. Uważam ze to niszczy związek, ale- przeważnie. A przeważnie oznacza, ze to zalezy. I jesli robi to rzadzej- to moim zdaniem jest conajmniej nieźle.
Natomiast drugi problem- nazwałabym inaczej.
Niefrasobliwość. Mnie się wydaje, ze masz całkowita rację, kiedy upominasz się o...? No właśnie, o co? Chyba o szacunek. Dla Twojego czasu, dla Twojej osoby.
I twierdzenie, że to zamach na jego niezalezność- może sobie gdzieś wsadzić.
Dokładnie tak jak to nazwałaś- gdybys wiedziała, mogłabyś SOBIE zaplanować coś fajnego.
Szacunek, a nie zamach na wolność. To dwie różne rzeczy.

I jeszcze małe pytanie do Mariusza- Ty tak robisz/ robiłeś? Dupczyłeś sobie na boku, ze to dla Ciebie aż tak wyraziście jasne?
Niefajnie...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez mariusz25 » 2 lut 2008, o 21:31

ona to robila:(
pod plaszczykiem wolnego czasu
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez agik » 2 lut 2008, o 22:04

Nie wszyscy tak robią, Mariusz.
na szczęscie.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez echo » 3 lut 2008, o 01:15

wiesz czego mi tu brakuje? jakiegoś poświęcenia , nie w sensie złożenia siebie całego. całej w ofierze (choć to bardoz romantyczne ;), ale zwykle się źle kończy), ale dawania, myślenia o potrzebach partnera.
Bo przeciez jeśli kogoś kochasz to chcesz jego dobra, myslisz o nim, chcesz by był szczęśliwy, a on być może w dobrej wierze, wykorzystał to w celu rozwijania swojego egoizmu.

Wolny związek moim zdaniem nie ma racji bytu w sensie emocjonalno-intymnym, żeby nie rzec seksualnym. ktoś ci go prędzej czy później "odbierze" nie w sensie dosłownym, ale emocjonalnym , ktoś kogo on będzie przekładać ponad ciebie.
Wydaje mi się, że to, co go w tobie pociągąło (tolerancja i niezależność połączona z siłą psychiczną, która graniczy z pociągającą obojętnością) obróciło się przeciwko tobie i wam, bo przesadziliście z wolnością. Miłość to jednak oddanie drugiej osobie. No chyba , że chodzi o miłość własną.

sama czujesz, że coś nie tak. I masz rację. Jeśli faktycznie sie przywiązał i zaangażował - być może zmieni się. Inaczej będziesz miała po prostu znajomego, a nie osobę, na której możesz polegać, bo jemu bardziej zalezy na jego wygodzie niż Twoim samopoczuciu. A gdybyś była np. chora? pewnie powie, poradzisz sobie, bo jesteś silna. Aha, silna i sama , zeby nie rzec samotna, i to na dodatek na własną prośbę.

powodzenia w zmianach
buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 3 lut 2008, o 02:20

To dla niego idealny układ... no rzeczywiście - partnerstwem tego nazwać raczej nie można. Ja w ogóle nie wiem, jak to nazwać... związek? No przecież nie na tym polega, by "każdy sobie" nie patrząc w ogóle na partnera. W taki układ weszłaś i pewnie trudno będzie to zmienić... pozostaje szczera do bólu rozmowa.

Ataki na wolność... jakoś wydaje mi się, że on ma skrzywione pojecie wolności - bo nie na tym polega, że się robi, co się chce. Z wolnego wyboru zdecydował sie być z Tobą, a to z kolei zobowiązuje i nie jest ograniczaniem wolności, ale konsekwencją wyboru pierwszego, który jest tutaj najistotniejszy... cała reszta powinna się temu faktowi podporządkować też z własnego wyboru - to żaden zamach ani atak!

No nie wiem... tak ja widzę to pojęcie wolności. I często mi się wydaje, że z wygody podczepia się pod nią takie właśnie dziwaczności.

Ściskam :serce2: ... czuję, że Ci jest trudno i ciężko. I dlatego może trzeba coś zmienić?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez szachistka » 4 lut 2008, o 22:44

Kochani:) Dziękuję za odpowiedzi.
Muszę powiedzieć, że mojego partnera stać na poświęcenie. Jest bardzo uczynnym człowiekiem. Kochany, można na nim polegać itd. Niemniej ma mocno i wyraźnie określone zasady współżycia z partnerem (ze mną;) i z innymi i broni bardzo swojego terytorium. Jest nasze życie, jego życie towarzyskie i jego życie prywatne. Każdy ma swoje miejsce i jeśli probuje je zmienić grozi to wojną;) Jakiekolwiek nagięcie swoich zasad partnerstwa utożsamia z "pantoflarstwem". Koniec i kropka. Nie ukrywam, że udało mi się dość dobrze do niego dostosować choć kiedyś miałam zupełnie inne zasady i oczekiwania. Niemniej momentami brakuje mi takich różnych detali. Jak na razie mieliśmy tylko kilka spięć i myślę, że będę musiała go podejść w inny sposób. Zamiast kija dać marchewkę;)
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez echo » 5 lut 2008, o 12:05

no skoro jest dobrze, a tylko momenty są rozczarowujące - życzymy bardzo skutecznej marchewki ;).

oczywiście większość forum reaguje emocjonalnie i też się wkurza na to co ty, nie znając całości - więc wychodza takie "kwiatki" jak mój post na przykład ;).

To słowo "układ" było szczególnie niefajne , bo kojarzy się z wyrachowaniem emocjonalnym. A tu facet chce być czasem po prostu Bogartem, który choć twardy gość miał złote serce ;).

buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez nana » 5 lut 2008, o 16:51

Wiesz Szachistko, ja bym tak nie mogła. Niby na jakiej podstwie można ufać takiemu człowiekowi. Moim zdaniem jeśli facet "ukrywa" swoje zycie towarzyskie, to ma coś do ukrycia. Jeśli ty tak możesz, to ok, ale chyba widać, że też nie do końca?
Odbieram stanowisko twojego partnera jako szantaż "robię co chcę, a jeśli zechcesz cokolwiek zmienić w moich planach (chociażby skomentować, albo o nie zapytać) masz zapewnioną awanturę". To tak właściwie jaka jest twoja rola w tym związku? Umieszcza cię pomiędzy swoimi planami, czy raczej swoje plany pomiedzy czas spędzany z tobą? Myśle, że niezwykle ważna może być ta proporcja. Z tego co piszesz, to zdecydowanie jego plany są ważniejsze??? Czy kiedyś z nich zrezgnował dla ciebie? Tak zwyczajnie, bo chciał pobyć z Tobą? Czy ty rezygnujesz z czegoś dla niego, zeby zmiescic sie w jego planach? Mysle, ze warto bys sama sobie odpowiedziała na te pytania. Czy przpadkiem nie działasz jak "pogotowie ratunkowe", czyli czy nie jestes w ciaglej gotowosci np. nie umowisz sie dzis z przyjaciolka, bo on moze zadzwonic i chciec sie spotkac?

pomysl o tym
nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Megie » 5 lut 2008, o 17:11

Czesc szachistko

Jezeli uwazasz, ze wszystko jest Ok i mu ufasz no to super! i bardzo sie ciesze..Moze poprostu ten temat ktory rozpoczelas byl w momencie kiedy mialas chwilowe zachwianie, chwilowa niepewnosc, chwilowa zlosc ze Cie nie poinformowal..
A juz dzisiaj jest OK..
Jak tak jest to bardzo sie ciesze. Niektorzy ludzie moga i chca zyc w takich zwiazkach ( nawet nie wiem za bardzo jak to okreslic, zeby nie uzyc zlego slowa) i im to odpowiada, tylko trzeba byc pewnym ze to odpowiada i chce sie zyc w ten sposob- cokolwiek to znaczy naprawde, bo jak jest tylko Ty wiesz..

Jest nasze życie, jego życie towarzyskie i jego życie prywatne.


Czy On te slowa Ci mowi? Czy moze ja cos tutaj nie rozumiem?
A to wasz zwiazek nie jest czescia jego prywatnego zycia? To w jakim obszarze zycia umieszcza On wasz zwiazek?

Owszem cokolwiek to jest i jezeli Ci to odpowiada- to OK..
Tak tylko chcialam sie spytac bo jakos nie rozumiem tego stwierdzenia, albo moze zle cos okreslilas?
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez echo » 5 lut 2008, o 17:29

może to brzmi dla nas dość oryginalnie, ale być może jest to recepta na zdrowy związek, pod warunkiem że są określone zasady i zaufanie nie jest nadszarpywane. Bo jak widać dookoła trudno jest panom być jednocześnie miłym gościem do towarzystwa i twardym facetem z silną osobowością, ktora pociąga wiele kobiet. W końcu świat kobiet i mężczyzn przez wiele wiele wieków był rozgraniczony i jakoś to się kręciło ;).

trójpodział typu:
1. życie w związku- zrozumiałe
2. życie towarzyskie - oddzielne, jeśli znajomi nie są intrygujący dla drugiej strony to czemu nie? ja też często sama chodzę na wypady ze znajomymi i ok, bo jedno musi zostać z dzieckiem, a np. babskie pogaduchy nie są fascynujące dla faceta ;).
3. życie prywatne - tego nie bardzo rozumiem. Czyli co np. jakieś własne hobby? no bo życie prywatne raczej chyba ma być wspólne.

Tak czy inaczej, skoro jest dobrze, to tej wersji będziemy się trzymać ewentualnie trochę poprawiać. ;).
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: acojiwofemai, eboqexediajoc i 262 gości

cron