O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Problemy z partnerami.

O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 28 lut 2012, o 16:53

Witam, Od prawie 4 lat żyje w wielkim napięciu, bo w swoim sercu kryję tajemnice, której nie potrafię zrozumieć, a którą nie moge podzielić sie z innymi. Mam 43 lata, od 24 lat jestem w stalym zwiazku z meżczyzną- moja pierwsza miłoscią. Jesteśmy zgodna para podobnie myslimy, wspólnie dzielimy nasze pasje, lubimy tych samych ludzi... W sprawach zycia codziennego, wychowania naszego dziecka panuje miedzy nami całkowita zgodność. Jestesmy prawdziwymi przyjaciólmi i żywimy wobec siebie bezgraniczną lojalność. 4 lata temu na jednym z forów internetowych poznałam pewnego mężczyznę. Na poczatku była to tylko wymiana krótkich postów. Z czasem odkryliśmy, ze bardzo dużo nas łączy. Postanowiliśmy się poznać w realu. Oczywiście do spotkania doszło w obecności mojego męża i twierdząc, że sie przecież doskonale wszyscy rozumiemy, mój nowy przyjaciel stał sie również przyjacielem mojego męża. Od tego czasu mijają juz prawie 4 lata. Ów mezczyzna jest człowiekiem, którego zostawiła żona, Poznałam go, kiedy był już po rozwodzie, ale jeszcze mieszkał z nia w tym samym domu.
Z treści maili, a także z przekazów na zywo ( bo spotykalismy się kilka razy w roku) mogłam domyślać się, że jestem dla niego kimś wyjątkowym. Sama też nie ukrywałam, ze żywię do niego pewna słabość. Z moim mężem niby wszystko układa sie dobrze ale brakuje mi poczucia bezpieczeństwa, bo poczucie pewności daje mi on bezwzględnie. To ja myślę o finansach domu, to ja muszę planować remonty, wyjazdy na wycieczki, opłacać rachunki. I mimo, że wiem, ze zawsze pojawi sie przy mnie, kiedy go o to poproszę, to cały czas boje sie co bedzie kiedy np. stracę pracę itp. Wiem, że za bardzo zamartwiam sie czasem na zapas ale inaczej nie potrafię. Mój znajomy zawsze był dla mnie pełen zrozumienia. Kiedyś nawet przez chwilę uwierzyłam, że to On powinien być moją drugą połówką. Zawsze jednak twierdziłam, że małzeństwo i obowiązek wobec dziecka są dla mnie najwazniejsze i zdecydowanie uważałam sie tylko za jego przyjaciółkę. W miedzyczasie namawiałam go na próbę dojścia do porozumienia z byłą żoną, a kiedy okazało się to po 5 latach od rozwodu nadal niemozliwe, do wzięcia kredytu mieszkaniowego i spłacenia byłej żony tak aby się od niego wyprowadziła, bo inaczej nigdy nie stanie na nogach. Tak też w ubiegłym roku uczynił i cały czas okazuje mi za to wdzieczność. w miedzyczasie poznawał inne kobiety. Zawsze mimo tego, ze twierdziłam, ze ma prawo, a nawet obowiazek ulożyc sobie życie byłam o nie zazdrosna. Niestety nic z tego nie wychodziło i zawsze do mnie "wracał". Od dwoch miesięcy jest w zwiazku z mlodszą od siebie kobieta o 20 lat. Spełnia Ona wszystkie jego dotychczasowe pragnienia i wyobrazenia o kobiecie jakiej poszukiwał. I wszystko byłoby piekne gdyby nie to, ze ja zaczęłam umierać z zazdrości. Chce mi sie płakać, szperam w internecie i wyszukuje o niej wszelkich informacji, ogladam jej zdjecia i zazdroszczę wszystkiego- dosłownie. Tak naprawdę o tym mężczyźnie mysle bez przerwy od tych 4 lat. Nie ma dnia, zebym zaraz po przebudzeniu nie pobiegła do niego sercem i myślą. Czuję to, a nawet chyba wiem, że ten ich związek ma wielką szansę. Powtarzam sobie, że zyczę im jak najlepiej, że muszę się przelamać i nauczyć sie cieszyć z ich szczęśćia. Zapewniam go o swojej wielkiej radości z jego szczęśćia, a tak naprawde zabijam samą siebie. Nie potrafie sie skupić na niczym w pracy, w domu bywam rozdrazniona. Czuje, że nie panuje nad swoimi myślami. w duchu łajam sie za to, ze nie wiem czego chcę. powtarzam sobie, ze tysiace kobiet chcialoby miec takie zycie jak ja. Meża dobrego, czułego i wiernego. Zdrowe i radosne dziecko. Pewna prace dającą utrzymanie naszej rodzinie (mój mąz tez ma pewna prace). Po co mi ten facet??? No po co??? A ja nie mogę o nim przestać mysleć. Płakać jak pomyslę, ze z wielkim pożądaniem i nowo rodzącą sie mega silną milością dotyka i piesci jej ciało, całuje usta. Wiem, że chyba nigdy nie zdecydowałabym się na romans, nigdy na rozwód, to dlaczego pozwoliłam się wpedzić w taki slepy zaułek. Płaczę i wiem, że nikomu na Świecie nie mogę tego powiedziec, bo gdyby mój mąż sie o tym dowiedział mogłabym stracić i jego. Może ktoś kiedyś przeżywał cos podobnego??? Może ktoś potrafi mi cos doradzić??? Czuje to, ze powinnam przestać sie z nim kontaktowac. Powtarzam, to sobie co chwilę, a przy nadarzajacej się okazji sama sukam pretekstu do kontaktu, bo oczywistym jest, ze będąc zaangażowanym w nowy związek już do mnie tak często nie pisuje, czy dzwoni. Tak naprawdę, to tylko odpisuje na moje maile... Ja to niby wszystko wiem, a jednak głupieje... Nigdy nie przypuszczałam, ze osoba tak rozsadna jak ja, z bardzo konserwatywnej i katolickiej rodziny bedzietak przezywać coś takiego...
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ewka » 28 lut 2012, o 18:00

Ani rozsądek, ani katolickie i konserwatywne pochodzenie nie chroni przed fascynacjami i zauroczeniami. To nie ma jakby nic do rzeczy... raczej przeszkadza (lub chroni) przed zrobieniem głupoty.

Doskonale wiem, o czym piszesz. Jeśli miałabym doradzić - zerwij, skasuj wszystkie ścieżki kontaktu... jeśli oczywiście chcesz ocalić swoje małżeństwo i uzyskać jakiś spokój. To kasowanie może dać Ci poczucie "zerwania"... lepsze to niż świadomość, że on raptem odpisuje, a nie pisze. Myślę, że tak starałabym się zrobić. Oczywiście, że będzie ciężko... ale dasz radę.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 28 lut 2012, o 23:23

Ewko, dziękuję za odzew na mojego posta. Choć to nic przecież nie zmienia, to milej robi się na sercu, kiedy czyta się, że ktoś nas rozumie. Wiem, ze muszę się od tego wszystkiego odseparować. Ale ja do tej pory chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego co się w mojej duszy działo. Ta cała moja reakcja jest dla mnie nie tylko trudną sytuacją ale również bardzo mnie zaskoczyła. Czuję się taka bezradna, a emocje wymykają się czasami z mojej "zdroworozsądkowej" głowy. No i to poczucie jakbym straciła kogoś najbliższego, lub nawet jeszcze gorzej jakby ktoś mnie zdradził. A przecież nie zdradził... Niczego nie obiecywał... Z niczego się nie wycofuje... Tylko układa sobie życie... A ja mu tego przez cały czas "szczerze" życzyłam... Oj bardzo słabo znałam samą siebie...
Jeszcze raz dziękuje i serdecznie pozdrawiam:) :)
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez blanka77 » 28 lut 2012, o 23:36

Mnie się wydaje, że im bardziej będziesz zaangażowana w relacje z tym Panem, to będziesz coraz bardziej sztucznie wynajdywała wady u męża. Bo do tej pory byłas szczęśliwa, a teraz szukasz powodów, żeby go odtrącić, zranić swoim zachowanie, ukarać za coś, czemu winny nie jest.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 29 lut 2012, o 10:07

Blanko masz bezwzgledna rację. Ja to wiem ale czuje sie jak alkoholik, któremu wszyscy mówia, ze musi przestać pić bo go to zabija i zabija jego najblizszych. On nawet to wie sam, on nawet tego sam chce ale nie potrafi nad tym zapanować i przy pierwszej nadarzajacej sie okazji znów wypije. Tylko jedno piwko- sprawdze tylko przez chwilę swoja skrzynke e- mailowa , no a moze teraz to ostatnie piwko- potem przecież juz nie będę sama pisała, sama dzwoniła :) . Ale co zrobię jak zadzwoni, jak nas zaprosi do siebie, jak bedzie chciał nas poznać ze swoją nowa towarzyszką zycia???? Nadal bedę udawała, że wszystko jest Ok i jestem taaaaaka szczęsśliwa, że Oni sa szczęśliwi???? Nie ja z tym muszę skończyć, tak jak z alkoholem musi skończyć osoba uzależniona. Juz nigdy wiecej nie pić, a z czasem umieć wytrzymac napiecie zwiazane z faktem bycia świadkiem picia alkąoholu przez osoby nieuzależnione...
Tylko jak znaleźć i to jak najszybciej najskuteczniejsza metodę???

No i nie ukrywam, że żal mi tej przyjaźni w którą przez tyle lat wierzyłam, a która mnie przerosła. Niby stara mądrość życiowa mówi, że przyjaźń pomiędzy kobietą, a mężczyzną zrodzona wtym wieku i w takich okolicznościach jest niemożliwa, to ja myslałam, że są od tego przecież wyjątki...
Dziękuje za mądrą radę i pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ludolfina » 29 lut 2012, o 10:46

modraszko a moze idz zwyczajnie na rozmowe do psychologa?
trudno poradzic sobie z taka emocja, a jeszcze trudniej ja ujawnic. byc moze cos sie pod tym kryje?
moze potrzebujesz jakichs zmian w zyciu? moze kryzys jakis masz i te emocje chca to 'wyzwolic"?
ja mysle, ze powrot do "starego" juz jest niemozliwy. zaczal sie jakis proces.
warto pojsc za tym, poszukac, drążyc dalej, .... i madrze tym zarzadzac.
nie da sie emocji zatkac, a ty najwyrazniej masz jakas nieuswiadomiona potrzebe, ktora zaspokaja ta przyjazn.
o czyms ona cie informuje, cos w tobie jest, co domaga sie uwagi.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ewka » 29 lut 2012, o 11:23

modraszka napisał(a):Oj bardzo słabo znałam samą siebie...


Wisława Sz. - "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"

I tak to właśnie jest. Człowiek sobie „nie wyobraża” i setki razy mówi „nigdy w życiu”… dopóki go nie sięgnie :) Zyskujesz taką „gładkości” wobec różnych, różnistych zdarzeń - swoich własnych i innych. Jasne, że jest tego jakaś cena… no ale nie ma nic za darmo :)

Tak się zastanawiam – skąd się wzięły te myśli teraz? To rozczarowanie czy poczucie zdrady? To myślę sobie, że mimo tego, że nie planowałaś z nim przyszłości… miałaś wrażenie, że jest z Tobą… oficjalnie jako znajomy, przyjaciel, bratnia dusza. Nieoficjalnie (nieświadomie może)… no właśnie nie wiadomo, bo nazwanie tego przyjaźnią byłoby chyba nadużyciem – wiadomość, że układa sobie życie powinno Cię w takim razie przecież ucieszyć. Może chciałaś go mieć „na później”, „na kiedyś”? Może świadomość obecności takiego mężczyzny daje na co dzień takiego powera? No chyba daje. Teraz wiesz, że dalej jest obecny… ale inaczej. Mniej. Czego Ci tak dokładnie brakuje? Czego Ci w tej chwili nie daje, a dawał? Czego chciałaś… a wiesz, że nie dostaniesz? Myślę, że warto sobie takie pytania stawiać i próbować szczerze na nie odpowiedzieć, a odpowiedzi z kolei pozwolą jakoś to w sobie wszystko ułożyć.
Na moje oko to zauroczenie. Bywa, zdarza się milionom kobiet (i mężczyzn) – nie biczuj się.


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ewka » 2 mar 2012, o 08:32

Hej Modraszka! Jak się miewasz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 7 mar 2012, o 15:09

:) Drogie Panie :) Jestem, żyję i jakoś się trzymam... Nawet nie wiecie jak wiele macie racji w tym co napisałyscie wyżej. Próbuje sobie odpowiedzieć na pytanie czego oczekiwalam od tego człowieka???? Czego brakowało lub brakuje mi w moim mężu, a co odnajdywałam w tym drugim. Jakie ukrytre i nienazwane spełnienia pragnień oraz potrzeb pokładałam w tej znajomości. Dzisiaj odebrałam wiadomość, że zawsze zyczy mi jak najlepiej i wspiera mnie w moich codziennych troskach ale inne sprawy absorbują go teraz mocniej :) . Nie, nie myslcie, ze robiłam mu jakieś wymowki. Sam tak jakoś napisał???? Choćbym miała pęknąć nigdy nie dowie się o moich rozterkach, o moim cierpieniu :) . Zastanawiam sie czy nie byłoby mi może łatwiej gdybym sobie powiedziała, ze nie jest wart moich trosk. Że jest egoistą i że to ja wiecej z siebie dawałam niz on... Zawsze to wiedzialam ale nie chcialam sie nad tym zastanawiać. Był, jest i bedzie egocentrykiem. Ale egocentryzm nie powinien przeszkadzać w przyjaźni, miłości...
Pamietam jak kiedyś powiedziałam mu, że jak tak bedzie mnie rozpieszczał tymi wszystkim miłymi wiadomosciami, śyczeniami miłego dnia, pomyslności w pracy itd. to jak sobie już ułoży życie, to będzie mi tego wszystkiego brakować . Odpowiedział wówczas, że o przyjacielach nigdy nie zapomni i w relacjach z nimi nic sie nie zmieni... Niby w to nie wierzyłam, a jednak uwierzyłam :) .
Codziennie walczę ze swoja słabością. Codziennie osiągam lepsze lub gorsze rezultaty. Docelowo chcę dojśc do relacji typowo koleżenskich. Życzenia na imieniny, świeta i od konkrenego nieprowokowanego przypadku. Ja w tę przyjaźń nie wierzę. A to czy za jej brak, czy jej śmierć (jezeli była) ponoszę odpowiedzialność ja, czy on, to niech mnie nie interesuje, bo to nie ma znaczenia...
Dziekuję Wam, że tu jesteście, że znalazlam ten portal. Po wyrzuceniu tego wszystkiego z siebie robi się spokojniej :) . Pozdrawiam:)
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ewka » 8 mar 2012, o 09:09

modraszka napisał(a):Próbuje sobie odpowiedzieć na pytanie czego oczekiwalam od tego człowieka???? Czego brakowało lub brakuje mi w moim mężu, a co odnajdywałam w tym drugim. Jakie ukrytre i nienazwane spełnienia pragnień oraz potrzeb pokładałam w tej znajomości.

Bardzo dobrze, że próbujesz.
Ideałów, jak obie wiemy - nie ma. Każdy jest zbudowany jakoś... czegoś ma więcej, czegoś ma mniej. Ale wszystkiego najlepszego w 100% nie posiada nikt. Ja przynajmniej takiego/takiej nie znam. Jasne, że kiedy emocje sięgają górnych granic, to widzimy tego człowieka w takim trochę wyidealizowanym przekłamaniu. A prawda o nim tak naprawdę wychodzi w codziennym życiu... jeśli codziennego życia nie ma, to pozostaje w tym wyidealizowanym świetle. Dlatego dobrze jest zacząć to wszystko racjonalizować. Dobrze dla własnego dobra.


Dzisiaj odebrałam wiadomość, że zawsze zyczy mi jak najlepiej i wspiera mnie w moich codziennych troskach ale inne sprawy absorbują go teraz mocniej :)

A wiesz co? To jest szczere i uczciwe postawienie sprawy z jego strony. Wiem, że łyknięcie tej prawdy nie jest miłe... ale w świetle tego, co się dzieje w jego życiu i tego, że się chcąc-nie chcąc zaangażowałaś bardziej niż planowałaś - tak jest lepiej. Teraz idzie czas "wygaszania" korespondencji. Tak myślę sobie, że jeśli nie jesteś gotowa, by sama wygaszać... może warto się przygotować, że tak będzie. Bo na moje oko - będzie. I tak jest lepiej. Wg mnie.

To oczywiste, że on nie może wiedzieć o Twoich rozterkach! To zupełnie niepotrzebne!
Nie wiadomo też, na ile potrafi czytać "między wierszami"... możliwe więc, że jesteś bardziej odkryta niż Ci się wydaje.

Mam na koncie podobna historię, więc doskonale Cię rozumiem... mój przyjaciel był i jest żonaty. I mocno dzieciaty. W momencie, kiedy byłam na takim trochę zakręcie życiowym - baaardzo mi pomógł. Naprawdę bardzo! I jestem mu za to ogromnie wdzięczna! Piszemy ze sobą w dalszym ciągu, ale zdecydowanie rzadziej, ale jest to trochę więcej niż życzenia świąteczne i imieninowe... mamy w sobie (oboje!) wsparcie i jest jedyną osobą, z którą roztrząsam jakieś egzystencjonalne bóle. On je też ma (jak chyba zresztą każdy w pewnym wieku :) ), więc mamy tak trochę "po drodze". Eh, to trwa już 9 lat i jest jedną z lepszych rzeczy, jakie mi się w życiu przydarzyły. I kiedy byłam na tym swoim zakręcie... korespondencja była bardzo ożywiona. A ja tak bardzo podekscytowana... aż zaczęłam sobie zadawać pytania takie same, jakie pisałam Tobie. Bo też czułam takie właśnie pomieszanie nie-wiadomo-czego-z-czym... wszystkiego razem do kupy. Koszty takiego emocjonalnego pomieszania są, jak zapewne doskonale wiesz - duże, więc warto wracać do normalności, harmonii i spokoju.


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 19 mar 2012, o 11:26

Rozterek cia dalszy...
8 marca były zuczenia... tak miłe, ze az mnie zaskoczyły. No nie dałam po sobie nic poznać, ale znów zaczełam mieć sprzeczne uczucia. Potem znów telefon po kilku dniach. Miła , szczera rozmowa???:))). Dowiedziałam sie , ze jestem wspaniała i mam sie nigdy nie zmieniac:))), ale równiez dowiedziałam się wowczas, ze to jego nowe szczęscie, to "Bardzo fajna dziewczyna.." Powiedziane , to było dośc sucho i zabrzmiało jak wynik pewnej kalkulacji??? Aż zareagowałam, że dlaczego tak beznamietnie to mówi??? Potem rozmowa potoczyła się juz dalej i szerzej. Wydaje mi sie, że mój drogi przyjaciel chciał jeszcze raz ostatecznie zbadać grunt zanim podejmie ostateczną decyzje, bo wie, że to najlepsza szansa dla niego na nowe zycie... On bardzo chce ułozyc sobie zycie a ja wiem, ze ma do tego pełne prawo. A z jego opwieści, to wnioskuje, ze dziewczyna jest pod kazdym względem super. Ma te same pasje i zainteresowania. Jest atrakcyjna. Jest ciepła, wrazliwa i lubi sie smiac. Jest niezależna i potrafi realizować swoje marzenia... I co mnie w niej urzekło, to to, że zauważyłam, ze potrafi się "oddawać" po kawałku, a to oznacza, że tez powaznie traktuje te znajomość, a jednoczesnie jest na tyle dojrzała, ze wie jak należy z facetami postepować:).

I wiecie, co ????
Żałuje, ze dzwonił, załuję, że rozmawialiśmy, bo co rusz wracaja do mojej głowy mysli, których nie chcę. Nie mam nic do tej dziewczyny, ale nie wiem dlaczego, kiedy o niej mysle, to czasami wydaje mi sie, ze jestem od niej gorsza???? Za miesiąc mamy sie spotkac i mam ja poznać...:))).
Niby sobie wszystko tlumaczę i staram rozumiec, ale co rusz mój mózg płata mi figle. Mysle, ze czyste układy, kiedy ludzie ze sobą są, a potem czasami zrywaja i przestaja sie kontaktować, sa może i bardziej dotkliwe, ale nie powoduja takiej szarpaniny emocjonalnej. No, kurcze pieczone, nie jest łatwo....
Niech im sie ułoży wszystko niech nawet wezma slub , może wowczas bedzie mi łatwiej? :)
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ewka » 20 mar 2012, o 10:20

modraszka napisał(a):Żałuje, ze dzwonił, załuję, że rozmawialiśmy, bo co rusz wracaja do mojej głowy mysli, których nie chcę. Nie mam nic do tej dziewczyny, ale nie wiem dlaczego, kiedy o niej mysle, to czasami wydaje mi sie, ze jestem od niej gorsza????

Dlatego jestem za zerwaniem kontaktów... to tylko burzy Ci spokój z trudem wypracowany. W związku z tym to spotkanie - no właściwie po co, Modraszka? Po co Ci to spotkanie? Jak znam życie - odchorujesz je.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 20 lip 2012, o 11:00

Długo mnie na tym forum nie było... Tak wiele sie tutaj dzieje i tak rózne są problemy kazdej piszacej tu kobiety... Może ku przestrodze wszystkim tym, którym wydaje sie, że wiedzą czego od życia chcą napisze tu jeszcze kilka słow o sobie. W moim życiu nic sie nie zmieniło, a może i nawet jest gorzej niz było wcześniej. Mój przyjaciel już całkowicie wszedł w nowy związek, który mozna nazwać na poważnie, a nawet na stałe. Razem mieszkają i planują swoją dalszą przyszłość. Kto wie pewnie za jakiś niedługi czas zostanę zaproszona na ich ślub. To taki nawet miły, a przede wszystkim prawidłowy bieg zdarzeń. Nasze kontakty przyjacielskie bardzo oslabły, a nawet nazwałabym, że wymarły. Mówił mi, że do mnie zadzwoni, ale nie dzwoni. Nie pisze. Ja nie zagajam sama wcześniej. Kazdego dnia jednak brakuje mi miłych słów na powitanie dnia, żartów, dowcipów, błyskotliwych wymian zdań, czy przekomarzań sie na gg. Czy on mnie oszukiwał przez cały czas, mówiąc, ze przyjaźń jaka nas łaczy nigdy nie przestanie być dla niego ważna i godna pielęgnacji. Czy tez to ja byłam aż tak naiwna, że myslałam, że mozna mnie lubić taką jaką jestem i w takim zakresie w jaki mnie interesował? Bez namietnych relacji, ale z bardzo dużą intymnością? To wszystko trwa już przeszło pół roku, a ja tkwię w tym cały czas po uszy. Strasznie to przekłada sie na moje życie osobiste, problemy ze snem, brak umiejetności skupienia sie w pracy na efektywnym działaniu. Moja samoocena leci w dół na łeb na szyję. Nie potrafię cieszyć sie z pochwał i małych sukcesików, które na szczęście jeszcze mi sie zdarzają. Cała swoją uwagę, troskę, żeby nie napisać erupcje uczuć przelewam na dziecko. Nasze dziecko jest w tej chwili największym moim motorem do jakiejkolwiek działalności. Gdybyśmy byli bezdzietni chyba w naszym małżeństwie zapanowałby bardzo powazby kryzys. Wiem, ze jestem paskudna, wiem, ze ten mój przyjaciel/nieprzyjaciel nie jest obiektywnie rzecz biorąc w niczym lepszy od mojego męża, ale nie potrafie zapanować nad podswiadomymi żalami do małżonka, ze nie potrafi tak zachęcić mnie do zycia jak bym chciała. Straszne jest to, ze nie mogę mu nic powiedzieć o swoich rozterkach, smutkach, bo wiem, że by i tak tego nie zrozumiał. A ja po tych swoich wewnętrznych żalach mam potem wurzuty sumienia. Po wyrzutach sumienia niestety ostrość spoglądania na pewne niedoskonałości męża (których obiektywnie rzezcz biorąc jest niewiele) się nasila, by znów wpedzic mnie w wyrzuty sumienia. Borderline relacji małzeńskich.

DROGIE PANIE!!!! PRZESTRZEGAM ZATEM. NIE WIERZCIE TAK ŁATWO ANI SOBIE ANI INNYM MĘŻCZYZNOM, ŻE PRZYJAŹŃ POMIEDZY DOROSŁĄ KOBIETĄ, A MĘŻCZYZNĄ, ZWŁASZCZA GDY RODZI SIE Z ZACZEPKI INTERNETOWEJ JEST MOŻLIWA. NIE!!! TO JEST PRAKTYCZNIE NIEMOZLIWE!!!!! A JEŻELI KOMUŚ SIĘ JUŻ COĆ TAKIEGO UDAŁO STWORZYC, TO JEST TO TYLKO I WYŁACZNIE WYJATEK POTWIERDZAJACY REGUŁĘ.
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez ludolfina » 20 lip 2012, o 11:07

modraszka napisał(a): nie potrafie zapanować nad podswiadomymi żalami do małżonka, ze nie potrafi tak zachęcić mnie do zycia jak bym chciała. Straszne jest to, ze nie mogę mu nic powiedzieć o swoich rozterkach, smutkach, bo wiem, że by i tak tego nie zrozumiał[/b]


a czy poszlas na konsultacje z psychologiem?
nie wiem po co sie tak meczysz z tym sama. co z tego masz, ze kisisz w sobie? skoro jest XXI wiek i psychologia daje tak fajne mozliwosci rozwoju dzieki dotarciu do pewnych trudnych momentow.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: O kobiecie, ktora ma wszystko i powinna byc szczęśliwa

Postprzez modraszka » 20 lip 2012, o 11:58

:) Byłam na 3 seansach u psychologa i hipnotyzera w jednej osobie... Nie wiele mi to pomogło, bo jak to sam określił, za bardzo sie kontroluję i jestem zbyt napięta??? Sprzedał mi jeszcze kilka płyt, które mają mi pomóc odnaleźć wewnętrzny spokój. W moim portfelu jest o ok. 1 tys. złotych mniej, a ja nadal jestem "zbyt mocno kontrolujaca sie i zbyt mocno spieta". " Z takimi pacjentami" ponoć "pracuje sie najtrudniej". Oczywiście jak słuchanie płyt i programowanie hipnotyczne przestanie działać, to mam wrócić... Wiem, że Tam już na pewno nie wrócę. Chwilowo jeszcze chce sobie samej dać szanse na uporanie z tym bałaganem. Oczywiście psychologów jest wielu i na pewno gdzies jest ktoś taki, kto potrafi mi pewnie pomóc. Nikt jednak mi nie pomoże wcześniej niz sama w sobie nie znajdę odpowiedzi dlaczego tak dałam sie bezwiednie wciągnąc w tę ralację i dlaczego tak strasznie to wszystko mnie meczy i odbija sie niemal na kazdej sferze mojego życia. Tej znajomosci praktycznie już nie ma.. Tak wiele osób przeżywa zawody miłosne, rozpady małżeństw, zdrady, poniżenia, oszustwa. Jak wiele osób staje sie ofiarami podstępnych intryg, psychopatycznych praktyk. To moje doświadczenie tak naprawdę zapewne wywołuje uśmiech pobłażliwości lub nawet irytacje na twarzy osób które musiały sie zmierzyć z wspomnianymi wyżej przeżyciami. Kto płacze nad różami gdy płonie las???
Pójście do psychologa i opowiedzenie mu o sobie wszystkiego jest bardzo trudnym i jednoczesnie wyczerpujacym zadaniem. Kosztowalo mnie to nie tylko wspomniane pieniądze ale przede wszystki baaaardzo dużo starań i energii. Dodatkowo ponieważ nigdy wcześniej nie korzystałam z usług psychologa nie wiedziałam jak takie wizyty wyglądają i pokładałam w nich większe nadzieje. Nie żebym go (psychologa) krytykowała za to, że był niemiły, czy mnie olewał. Od samego poczatku jednak wydaje mi się, że nie był w stanie zrozumieć o co mi chodzi. No cóż obawiam sie że skoro taki fachowiec przez 3 seanse nie potrafił pomóc określić razem ze mna mojego problemu, to pewnie nie jest to zbyt łatwe. To, ze tutaj dzisiaj napisałam, nie wynika z tego, ze wierze, ze znajdzie sie ktos, kto bedzie potrafił rozwiązać mój problem. Zribiłam to z dwoch powodów. Pierwszy, to dla ulżenia swojej duszy:), a drugi by być może kobiety, które to przeczytają zastanowiły sie w przyszłości bardziej nad angażowaniem się w relacje na pozór proste i klarowne, a które potem moga okazac sie bardziej zawiłymi. Ze znajomościami przez internet jest czasami na poczatku podobnie jak ze spotkaną przez przypadek osobą w pociagu. Nic o sobie nie wiemy i czasami to właśnie przed nia potrafimy otworzyć się tak jak nigdy tego nie robiliśmy przed nikim znajomym. Z internetem jest jednak tak, że nie wysiadamy na jakies stacji i znikamy, ale pozostawiamy po sobie ślad. To po tym śladzie może ktoś nas zagadnąć ponownie, to do tego śladu bez problemu potrafimy wrócic sami. Nic o sobie nie wiemy, wiec możemy czarować się słowami i wzajemnie fascynować. Potem możemy tak jak było w moim przypadku poznać sie w realu. A poniewaz nikt inny nie wie tego o nas, co wie ta osoba myślimy, że staje sie ona częścią nas samych... Tak sobie własnie teraz główkuję:)[quote][/quote]
Avatar użytkownika
modraszka
 
Posty: 18
Dołączył(a): 28 lut 2012, o 16:04

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 341 gości