Dziękuję, Cacanko
Janku, po pierwsze to ja Ci bardzo, bardzo współczuję. Po drugie moim zdaniem nadal jesteś w stanie szoku i stąd miedzy innymi Twój "huragan". Potrzeba działania bywa po prostu sposobem na zachowanie siebie w psychicznej całości. Myśli się o konkretach, coś się robi, coś się dzieje. Taki sposób obrony przed strasznościa tego co się zdarzyło i na co nie mamy wpływu. Potrzeba działania pojawia sie czasem na przykład po śmierci ukochanej osoby, bo działanie pomaga nie dopuścić do siebie emocjonalnego ciosu. Mam wrażenie, że zamordowano Twoje zaufanie, marzenia
Nie znam Cię prawie wcale zatem siłą rzeczy to, co mam Ci do napisania będzie nad wyraz ogólnikowe, ale może się przyda.
Działając "na silnych emocjach" ( jak najbardziej naturalnych i uzasadnionych) mamy skłonnosć do podejmowania decyzji pochopnych. Ucieczki z wrzaskiem, spalenia wszystkich mostów, rozwalenia wszystkiego. Miewamy też siłę by tego nad wyraz skutecznie dokonać. Gniew daje siłę. I masz powody do odczuwania słusznego gniewu. Jesli miałabym sie pokusić o intuicyjną ocenę to moim zdaniem uratowanie Waszego małżeństwa wymagaloby ogromnej dojrzałosci u obu stron. I ja takiej dojrzałości oraz determinacji nie widzę w tym co piszesz.
Od strony praktyczno - technicznej.
Rozwód cywilny najprawdopodobniej byłby kwestią techniczną, bo zdrada małżeńska jest tu wystarczajacą podstawą. Rozwód z winy żony z orzeczeniem o winie. I to, jeśli się zdecydujesz na rozstanie, jest priorytet.
Co do kwestii "kościelnych" zaś to sąd biskupi albo orzeka nieważność małżeństwa albo też stwierdza, że podany przez stronę tytuł nieważności nie zostal udowodniony. Rozeznając sprawę zajmuje się okresem narzeczeństwa i samym udzieleniem sakramentu, czyli inaczej niż sąd cywilny. Opis zdrady będzie miał w uzasadnieniu rozwodu cywilnego. Inna jest również procedura, ponieważ opiera się na zeznaniach świadków i innym materiale dowodowym, ale nie ma rozpraw wspólnych. Idzie to korespondencyjnie, zeznaje sie osobiście ale bez obecności drugiej strony (obecny jest zeznający, sędzia, notariusz i obrońca węzła małżeńskiego) , nie ma czegos takiego jak adwokaci stron - no inne procedury. Obowiązkowa jest druga instancja. Całość trwa co najmniej półtora roku, zwykle dwa do trzech, głównie dlatego, ze korespondencja trwa, a nie ma tu możliwości ( jak w cywilnym sądzie) zastosowania środków przymusu.
Pozew jest znacznie trudniejszy do sporządzenia niż w sądzie cywilnym, zwykle przy Kurii są poradnie prawne, obecnie są też kancelarie specjalizujace sie w prawie kanonicznym. Orzeczenie rozwodu cywilnego z winy żony z uzasadnieniem bywa pomocne stąd jeśli się zdecydujesz zacznij od rozwodu cywilnego.
Koszt pierwszej instancji o ile pamiętam to jedno miesieczne wynagrodzenie, można płacić w ratach - to rozłożone na rok czy półtora nie jest kwotą szaleńczą, koszt apelacji też nie jest porażajacy. Tu się mogło pozmieniać ostatnimi czasy, ale nie jest to "co łaska" tylko jest normalny taryfikator.
Jak rozumiem znalazłeś sie Janku w sytuacji, w której jako człowiek wierzący stanąłeś wobec uzasadnionej wątpliwości, czy sakrament jest ważny - dokładnie na takiej zasadzie jak czasem ma sie wątpliwości co do ważności odbytej spowiedzi. Ja jestem zdania, że takie wątpliwości należy wyjaśniać, właśnie dla spokoju własnego sumienia, które czasem potrzebuje pomocy i rozeznania osób posiadajacych i większą wiedzę teoretyczną i spokojny oraz pozbawiony emocji ogląd sprawy.
Jeśli jeszcze mogłabym w czymś Ci pomóc, pytaj - na ile umiem spróbuję odpowiedzieć.