Fobia mojego Ukochanego.

Problemy z partnerami.

Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez daktylka » 21 lut 2012, o 19:34

Witajcie, chciałabym abyście obiektywnie spojrzeli na mój problem, być może znajdzie się ktoś w podobnej sytuacji.
Problem dotyczy bezpośrednio mojego chłopaka, ale oczywiście staramy się to rozumieć jako w pewnej części nasz wspólny problem.
Mój Skarb ma potworny lęk przed krwią, spotyka to wielu z nas, ale w takim stopniu nie życzę tego nikomu :( Jesteśmy razem ponad 5 lat i sądzę że poza tym, że jesteśmy parą jesteśmy także przyjaciółmi. Jest to Mężczyzna bardzo zamknięty w sobie, nie rozmawiający o swoich problemach czy to z Rodzicami czy też z rodzeństwem. Twierdzi, że jestem jedyną osobą przed którą potrafi się otworzyć.
Nie pamiętam już dokładnie jak dowiedziałam się o Jego problemie, ale chyba miało to miejsce podczas niemiłej sytuacji gdy jego rodzice śmiali się z tego tematu w mojej obecności. Niestety nie ma on wsparcia a nawet zrozumienia z ich strony.
Problem pojawia się w wielu sytuacjach, dla mnie wiele z nich jest nie do zrozumienia. Dlatego właśnie piszę do Was o pomoc :(
Nie chodzi tylko o pobieranie krwi czy jakieś potworne zabiegi, ale np o filmy, a nawet tego typu rzeczy jak gry komputerowe, kreskówki. Reaguje potwornie, poci się, blednie, chyba robi mu się nie dobrze. W czasie pobierania krwi mdleje, a także gdy ktoś się zrani, albo on sam :( Dlatego tak potworny jest to dla mnie problem - boję się o Niego ! Boję się, że kiedyś np zrani się nożem i zemdleje, uderzy się gdzieś i coś mu się stanie :(
Mam w sobie ogromny lęk. Być może przesadzam, ale to najważniejsza osoba w moim życiu !
Nie ukrywam także, że obawiam się wsparcia z jego strony w jakiś sytuacjach zagrożenia dla mnie. Np kiedyś przecięłam sobie nożem palucha... nie dużo, ani nie głęboko. Nie myśląc o sobie pierwsze co to wyprosiłam go z kuchni, bo już robił się blady.
Chce spędzić z nim życie, kocham Go całe serce, ale bardzo sie boje tego problemu :( A jak będzie z dziećmi... jak sobie zedrze kolano, przecież to normalne sytuacji. Tata zemdleje ?
To nie jest dla mnie żadna oznaka braku męskości, powtarzam mu to wielokrotnie. I sądzę że wierzy mi, skoro otwiera się w stosunku do mnie i pozwala sobie na rozmowę ze mną.

Co mnie bardzo cieszy chyba mój Skarb robi malutkie postępy i uświadamia sobie powagę problemu. Bardzo cichutko czasem wspomina o rozmowie z psychologiem. Niesamowicie mnie to cieszy. Pragnę żeby chociaż spróbował pokonać swój lęk.

Co może być ważne problem ten ma od dzieciństwa i nie wie co mogło go spowodować. Dla mnie najgorsze jest to poniżanie go ze strony rodziców. Okropnie się zachowują :( Matka się z niego śmiała, dosłownie śmiała przy mnie że robił się zielono-żółty i na zmianę żółto-zielony jak mu pobierali krew. Przepraszam, ale myślałam że jej przywalę :oops:

Czy może są wśród was osoby, które walczą ze swoimi fobiami, a może już je pokonali ? :)
A może ktoś z Was ma partnera/partnerkę z podobnym problemem ?
Bardzo zależy mi na poznaniu waszego podejścia, tego jak Wy sobie z tym radzicie. Niestety nie mam nikogo bliskiego z kim mogę porozmawiać i liczyć na zrozumieniu. Dlatego proszę o to Was.

Serdecznie pozdrawiam Was wszystkich/ Daktylka :) :heyka:
Avatar użytkownika
daktylka
 
Posty: 15
Dołączył(a): 12 lis 2011, o 23:02

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Bianka » 21 lut 2012, o 22:39

Daktylko przychodzi mi do głowy tylko terapia, albo może hipnoza? Faktycznie ciężka fobia...Jest taki program chyba na tlc jak wyglądają takie terapię dla fobików :) Ja bym poszukała kogoś kto się w leczeniu fobii specjalizuje:)
Co do rodziców, nie byłabym taka surowa dla nich, mój mąż ma fobię na igły, kłucie, zastrzyki, dzień przed weselem zaczął kuleć taki miał ból od kręgosłupa i musiał mieć zastrzyk...wszyscy się śmialiśmy jaki się robił blado-żółto- zielony, ona sam też! Myślę, że taki dystans jest całkiem zdrowy! Traktowanie tematu ze śmiertelną powagą może go nasilać, tak myślę...co innego jakby zakpili z jego męskości, że jest jak baba, że się boi itp
Wyluzujcie i szukajcie pomocy...
Ja też mam kilka fobii i nie mam za złe jak się śmieją, że robię się blada, ale jakby kpili, że przesadzam i wymyślam to dopiero mnie boli...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Sansevieria » 22 lut 2012, o 00:37

Bianko, naprawdę uważasz, że jest w porządku wyśmiewać czyjś najprawdziwszy lęk? Nabijać się z kogoś, kto umiera niemal z przerażenia? Zmuszać kogoś do zblokowania paniki żeby nie być obiektem kpin i szyderstw? :shock: :shock: :shock:
Daktylko, fobie różne są. Są takie co mają gdzieś tam źródło w jakimś zdarzeniu z przeszłości oraz takie, które nie wiadomo skad się wzięły. Na pewno to wiem, że terapia może pomóc fobiczne leki "przekierować" w jakis bezpieczniejszy obszar tak, żeby nie zaburzało to życia w znacznym stopniu. Znam też jedną osobę, która za pomocą autoterapii znacznie osłabiła swoją fobię, ale to akurat osoba z bardzo dużą psychologiczną samoświadomością. Zdecydowanie bym radziła wzmacniać koncepcje Twojego chłopaka, że warto udać się po pomoc psychologiczną.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Bianka » 22 lut 2012, o 15:32

Sans a czy ja cos takiego napisałam? :shock: Myślisz, że jak ja się śmieję, że mąż był blado zielony to to jest kpina z jego lęku?? on tak nie czuje, sam się śmieje...
Przed pójściem do dentysty mimo silnego leku który muszę brać, żeby dotrzeć też przechodzę różne stany i jak ktoś się śmieje, w sensie normalnym a nie wyśmiewa, że byłam w różnych barwach to nie uważam, że ze mnie kpi...
Jeśli mówi natomiast, przesadzasz i nie ma czego się bać, śmieszny ten Twój lęk to owszem, dopiero wtedy uważam, że są to kpiny...Nie widzę w powiedzeniu jaki ktoś był zielony ze strachu blokowania czyjejś paniki, bez przesady!
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Sansevieria » 22 lut 2012, o 16:33

Bianko, a co właściwie jest śmiesznego w tym, że ktoś ze strachu blednie czy zielenieje?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez laissez_faire » 22 lut 2012, o 22:09

jak dla mnie postepujesz gorzej od jego rodzicow... oni jego przypadlosc przemieniali w zart, ty robisz z goscia kaleke i czlowieka niezdolnego do wychowania potomstwa ;/
nie pomozesz mu wmawiajac, ze jest ulomny...
ludzi, poki nie krzywdza siebie, czy innych, nalezy brac jakimi sa, a nie zmieniac ich na sile wedlug naszych standardow.
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez mahika » 22 lut 2012, o 22:43

laissez_faire napisał(a):jak dla mnie postepujesz gorzej od jego rodzicow... oni jego przypadlosc przemieniali w zart, ty robisz z goscia kaleke i czlowieka niezdolnego do wychowania potomstwa ;/
nie pomozesz mu wmawiajac, ze jest ulomny...

I chyba to miała na myśli Bianka.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Sansevieria » 22 lut 2012, o 23:28

No ale jak ktoś ma takie objawy silne a nieadekwatne to sorki, ale chyba jest to już jakaś ułomność utrudniajaca funkcjonowanie. Omdlenie przy pobieraniu krwi to norma nie jest, symulować się raczej nie daje. I nadal nie widzę w tym nic zabawnego.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Bianka » 22 lut 2012, o 23:52

Tak Mahika to miałam na myśli, nie wiem czy mój mąż lepiej by się poczuł gdybym patrząc na niego miała grobową minę, przeciwnie śmieje się razem ze mną i nie jest to Sans śmiech prześmiewczy, szydzący ani nic takiego...Czemu mi nie jest przykro jak ktoś się śmieje, a może lepiej powiem uśmiecha się jaka byłam zielona przed wejściem do dentysty? po prostu mówimy o tym normalnie i nikt nie ma na myśli kpienia sobie z problemu, ale bez przesady z powagą węża, mówi to fobiczka i fobik mąż któremu nigdy nie było przykro jak ktoś mówił jakie miał barwy...Wiesz, ja się boję takich osób które niewinny śmiech (nie szyderczy) uznają za coś strasznego, osób które nie umieją rozróżnić serdecznego śmiechu i rozluźniania sytuacji od kpin i szydery...i dopiero przykro by mi było jakby ktoś tak moje zwykłe powiedzenie "ale zrobiłaś się blada" by w ten sposób odebrał...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez mahika » 22 lut 2012, o 23:52

No mnie to też nie śmieszy, ale nie sądzę żeby Bianka miała coś złego na myśli.
Uważam też że w przypadku o którym pisze Bianka, sam zainteresowany się śmieje z tego
i to powoduje śmiech otocznia,
na zasadzie jak się przewrócę i płaczę to nikt się nie śmieje, a jak sie przewrócę i zaczynam śmiać się sama z siebie to otoczenie "odetchnie z ulgą" i śmieje sie ze mną.
A przecież w zasadzie wcale to śmieszne nie jest.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Bianka » 22 lut 2012, o 23:55

Sansevieria napisał(a):No ale jak ktoś ma takie objawy silne a nieadekwatne to sorki, ale chyba jest to już jakaś ułomność utrudniajaca funkcjonowanie. Omdlenie przy pobieraniu krwi to norma nie jest, symulować się raczej nie daje. I nadal nie widzę w tym nic zabawnego.


Sans kurcze ja nie czuję się ułomna a mam kilka silnych fobii :shock: owszem utrudniają mi bardzo życie i boli mnie jedynie jak ktoś mówi, że przesadzam...powinnam czuć się jak kaleka? grobowe miny osób mi towarzyszących w chwilach lęku na pewno by go potęgowały, wolę widzieć uśmiech...
Setki razy słyszałam jakie miałam kolory na twarzy i powiedziane to było z uśmiechem, ale nigdy nie poczułam, że ten ktoś sobie ze mne kpi, szydzi a ja mam się z moją fobią ukrywać :bezradny:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2012, o 00:44

Bianko, fobie są w sumie bardzo mało zbadane... jak Ty czy ktokolwiek się czuje ze swoimi lękami to zaiste jest jego rzecz. Jednemu pomaga taka reakcja otoczenia, drugiemu inna...a ja nie mam zwyczaju nikomu mówić jak powinien sie czuć. :)
Ja się staram odnosić do problemu opisanego przez Daktylkę. Który to problem w moim postrzeganiu jest rzeczywisty i utrudnia funkcjonowanie w stopniu znacznym. Czemuż właściwie chłopak Daktylki nie miałby skorzystać z fachowej pomocy mogąc poprawić jakosć swojego życia? Ludzie z fobiami reaguja różnie na różne reakcje otoczenia, z tego co Daktylka pisze śmiech jej chłopakowi nie pomaga zatem...zatem należy do tej grupy ludzi, którzy swojej fobii "zaśmiać" nie potrafią. Zapewne gdyby potrafił to by to zrobił, jako że "zaśmiewanie" bywa skutecznym mechanizmem obronnym . Tyle że nie dla każdego jest on dostępny.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Bianka » 23 lut 2012, o 00:57

Sansevieria napisał(a):Ja się staram odnosić do problemu opisanego przez Daktylkę. Który to problem w moim postrzeganiu jest rzeczywisty i utrudnia funkcjonowanie w stopniu znacznym. Czemuż właściwie chłopak Daktylki nie miałby skorzystać z fachowej pomocy mogąc poprawić jakosć swojego życia?


Tak wiem, że jest rzeczywisty i utrudnia dlatego poleciłam jej poszukać terapeuty, może spróbować hipnozy, więc to pytanie czemu miałby nie skorzystać z pomocy mam nadzieję nie jest skierowane do mnie??

Sansevieria napisał(a):Ludzie z fobiami reaguja różnie na różne reakcje otoczenia, z tego co Daktylka pisze śmiech jej chłopakowi nie pomaga zatem...zatem należy do tej grupy ludzi, którzy swojej fobii "zaśmiać" nie potrafią. Zapewne gdyby potrafił to by to zrobił, jako że "zaśmiewanie" bywa skutecznym mechanizmem obronnym . Tyle że nie dla każdego jest on dostępny.


Daktylka pisze, że smiech mu nie pomaga a skąd to wie? Nie chodzi o zaśmiewanie i zaprzeczanie fobii :roll:
Stwierdzenie "ale byłeś blady, zielony, czy fioletowy" moim zdaniem nie jest po prostu żadnym perfidnym i okrutnym wyśmiewaniem się! do dziś nawet nie zwracałam na to uwagi, że tak mówiłam do męża czy inni do mnie...wiem, że byłam blada...i co z tego?? swoje fobie przerabiam na terapii...Ja uważam, że jest to złe nastawianie się do teściów i niesprawiedliwa ich ocena...
Właśnie pytałam męża czy mu przykro jak mówię, jaki był blady przed zastrzykiem, był bardzo zdziwiony tym pytaniem i powiedział, że nie.
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Sansevieria » 23 lut 2012, o 11:04

Nie Bianko, pytanie było z rodzaju retorycznych czyli rzuconych bez konkretnego adresata. :)
To czy chłopak jest w stanie zaśmiać swój lęk to jak sądzę Daktylka zdołała zauważyć będąc dłuższy czas jego dziewczyną. Gdyby zaśmiewanie pomagalo to by się dalo zauważyć, bo w kwestiach fobii jest to najczęściej stosowana obrona psychologiczna. Jeśli działa mało kto szuka innej, bo i po co.
Ja jestem w stanie znakomicie zaśmiać własną fobię przed lataniem samolotem, ale kynofobii za nic. W tej chwili jest ona na poziomie akceptowalnym i nieco tylko mnie czyni ułomną, ale było w swoim czasie dosyć trudno, zwłaszcza w Polsce, w której psy są społecznie bardzo pozytywnie postrzegane.
I osobiście nie widzę powodu żeby w sprawę mieszać domniemane nastawienie Daktylki do teściów. Ona ich zna i w różnych sytuacjach uczestniczy - zakładam, że ma o niebo lepsze rozeznanie całości niż my mieć możemy. I jesli Daktylka pisze że jest jedyną osobą przed którą Jej chłopak jest sie w stanie otworzyć, bo o powaznych sprawach nie jest w stanie rozmawiać z rodzicami i rodzeństwem i to mi coś to o tamtym układzie rodzinnym mówi. No powiedzmy ostrożnie, że sygnalizuje.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Fobia mojego Ukochanego.

Postprzez Bianka » 23 lut 2012, o 13:26

A mnie coś mówi chęć przywalenia za zwykłe powiedzenie : " ale byłeś blady..." dla mnie to nie jest zaśmiewanie problemu tylko zwykła rozmowa, nic szkodliwego a jak ktoś się za to obraża albo ma ochotę przywalić to sorki ale dla mnie to jest gruba przesada :shock: Być może teście nie są fajni nie wnikam, ale tekst o kolorach jak dla mnie nie jest na to żadnym dowodem...przeraża mnie takie odbieranie takich słów, bo nie raz je wypowiadałam i je wypowiadano do mnie...jestem niesamowicie lękową osobą, dobrze wiesz, ale to nie znaczy, że trzeba chodzić w okół moich lęków na paluszkach i traktować je jak tabu, bo nie wiadomo jak zareaguję na zwykłe słowa...ja się takich ludzi boję Sans, bo nigdy nie wiadomo za jakie zwykłe słowa można dostać w pape...
I o żadnym zaśmiewaniu nie mówię...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 325 gości