Trochę czasu już minęło, ale muszę się pochwalić, że w końcu mi się udało
Po trzech rozprawach, niezwykle trudnych dla mnie psychicznie, w koncu się udało
o pierwszej chyba juz pisałam, na drugą nie przyszedł, a potem długo nękał mnie rożnymi smsami i próbował wykończyć. Po drodze znalazł nowa partnerkę, ale mimo to nadal mnie przesladował i próbował niszczyc i ponizac. Na szczescie wsparcie ze strony bliskich pomogło mi sie z tym uporac
Na trzeciej rozprawie się pojawił, prowadził tradycjnie swoja grę chyba licząc że uda mu się mnie załamać przed sądem, ale ostatecznie sam zgodził się na rozwód widząc, ze nic nie wskóra. Od tamtej pory co jakis czas sie odzywa (nie wiem tylko jaki ma w tym cel...) ale nei robi to na mnie takiego wrazenia jak kiedys. Nareszcie się pozbierałam i jestem SZCZESLIWA KOBIETA!
Czeka mnie prawdopodobnie jeszcze trudna procedura próby stwierdzenia nieważności ślubu kościelnego, ale wierze ze i z tym sobie poradze.
Dziekuję za wszystkie dobre słowa, rady i wsparcie!