ostatnia deska ratunku

Problemy związane z depresją.

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Bianka » 6 lut 2012, o 13:39

Eli, to ja się gubię!!
Eli_ napisał(a):Skąd Ci lekarze i po co?


Odpowiedź masz poniżej..

Eli_ napisał(a):Teraz? TRAGICZNIE. Było ciut lepiej... Potem 4 dni obniżonego nastroju, wczoraj jako tako nawet a dziś bum, trach i czuję się 2 razy gorzej niż w ciągu tych ostatnich dni. Nie wiem skąd, nie wiem dlaczego. NIE WIEM!
Jestem przerażona! Bo niby jestem normalna, funkcjonuję, śmieję się. No właśnie. Niby...
Ale z drugiej strony, jakby istniał drugi świat, załamany, zapłakany nie pozwalający mi żyć.
Nie wiem co robić. Jak sobie pomóc. Nie chcę się zamknąć na 10 miesięcy! To tak dużo czasu. Samotności. Ludzie robią mi łaskę, że mnie odwiedzą... Nie mam chłopaka z którym mogłabym się spotkać. Nie mogę wyjść stamtąd. Nie wiem czy ktokolwiek przyjdzie, czy nie... Boję się. Cholernie się boję. :cry: :cry:
Tak bardzo chciałabym się teraz do kogoś przytulić. Żeby ktoś usiadł i mnie bez słowa przytulił. Siedzę i płaczę...


10 miesięcy to nie jest długo...Eli gubisz się we własnych słowach, raz piszesz, że potrzebujesz leczenia i to już i nie możesz czekać nawet 2-3 miesiące, za chwilę piszesz po co lekarze :shock:
Sorki ja wysiadam...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez anulka81 » 6 lut 2012, o 13:44

Eli kochanie, musisz siąść I zastanowić się czeggo naprawdę chcesz, zjednej strony chcesz pompy, ale z drugiej strony gdy ci ją oferują wykrecasz nosem... Jeśli naprawdę chcesz żeby ci pomogli, łap każdą propozycję, szukaj tego co by ci najbardziej odpowiadało. Musisz zachciec walczyć o.siebie. Odstaw na bok chłopaków, traktuj to raczej jako rozrywkę. Teraz zajmij się sobą...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez anulka81 » 6 lut 2012, o 13:46

Miało być pomocy nie pompy :/
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 6 lut 2012, o 13:55

Szkoda, że tylko komputerowo, ale zawsze lepsze to niż nic....
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez marie89 » 6 lut 2012, o 15:43

Boisz się zmian... Tak myślę.

Troche jak ja... Wiem, że mam problem... i staram sobie radzić sama.. ale są dni kiedy wiem, że sama z tym sobie nie poradzę... Wciąż odwlekam wizytę w ośrodku... Bo się boję... że nie będę mogła sobie pomóc... Dziwne ale tak jest...

Ja może bardziej panuje nad emocjami.. ale Ty zrobiłaś więcej... o krok dalej - przyznałaś, że masz problem... poszłaś do ośrodka... prosisz po pomoc...

Teraz trzeba być konsekwentnym i tę pomoc przyjąć...

Może póki co terapia w tygodniu? Spróbować można... Mam nadzieję, że uda Ci się dostać na terapię wcześniej.
marie89
 

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 6 lut 2012, o 19:21

Czekam a pro po tej terapii... Mają dzwonić.
Boję się, fakt, boję się zmian, ale niektóre zmiany wiem, że są konieczne.
Nie mam sił się podnieść, ale... muszę to zrobić, pomimo, że tak boli mnie każdy atom mojego ciała...
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 6 lut 2012, o 19:31

Bianka - 10 miesięcy to nie jest długo?! No nie jest... To BAAAAARDZO DŁUGO !
Bo potrzebuję, ale napisałaś to w taki sposób, że w ogóle nie zrozumiałam o co chodzi

anulka - no właśnie tego co by mi odpowiadało, odrzuciłam zamieszkanie, ale terapie raz w tygodniu to jakieś wyjście... znaczy jakieś... po prostu... dzisiaj czuję się strasznie i czuję, że powinnam tam mieszkać, ale jutro może być lepiej, i będę potrzebowała tylko terapii a nie zamieszkania. Wiem, to chore, bardzo chore... Ale to mój mózg, który wytwarza to wszystko... ech... sama się gubię...
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez marie89 » 8 lut 2012, o 14:49

Myślałam o Tobie...

Jak się trzymasz?
marie89
 

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez anulka81 » 9 lut 2012, o 03:48

Eli, wszyscy sie boja ale trzeba probowac, czy mozesz sie jeszcze gorzej czuc? co masz do starcenia? a zyskac zawsze cos mozesz :)

napisz gdzy tylko bedziesz sie czula gotowa z anmi znowu pogadac :)
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 13 lut 2012, o 21:16

Hej... Piszę. Dziś usłyszałam, że nadal odrzucam pomoc, nie chcę i nie uważam, że jestem idealna, ale... No kiedy ktoś mi daje wyjście, dość mało możliwe w mojej sytuacji, muszę, powiedzieć, że nie da rady i to nie są jakieś tłumaczenia, byle nic nie robić tylko po prostu odpowiedź czemu, to wyjście nie jest odpowiednie. Chcę sobie pomóc, ale nie wszystko jest takie proste i nie za wszelką cenę, cenę zdrowia innych, czasu i w ogóle...
Są sytuacje, gdzie zakładam, że się nie uda, bo znam moje otoczenie. Rodziców, znajomych, znam siebie... I dlatego czasem niektóre pomysły odrzucam.
Jutro walentynki, święto miłości i przeogromnej komercji. Masakra. Z jednej strony mam z kim je spędzić, ale z drugiej... Tęsknię, za tym chłopakiem z którym byłam 3 lata... Nie wyobrażałam sobie, że mogę bez niego spędzić ten dzień. Zawsze coś dla siebie mieliśmy, nie dawał mi róż, ale kolczyki, perfumy, mydełka do kąpieli w kształcie róż, pluszaki... Wiecie, bardzo mi Go brakuje. Niby żyję dalej, czas leci, poznaję ludzi itd. ale nie pogodziłam się z tym, że Jego już nie ma w moim życiu, nie napisze mi jutro sms-a... Popłakałam się. Poznałam fajnego chłopaka, trochę jest jak męska wersja mnie, ale szczerze mówiąc dość Go akceptuję, czuję się z Nim dobrze, ale nadal nie pogodziłam się z rozstaniem z tamtym i... Wiecie, z jednej strony czuję, że powinnam sobie poukładać i być sama zamknąć w swoim sercu poprzedniego chłopaka, ale z drugiej... Bez Niego, byłam bardzo rozchwiana, zapłakana, nie panowałam nad emocjami, robiłam sobie krzywdę (może nie cięciem, ale wbijałam paznokcie w dłonie, uderzałam pięścią w ścianę tak mocno, że potem nie mogłam ruszać dłonią i wyprostować palca małego, spuchł.) Przy Nim to ucichło. Mam zaburzenia nastroju jak to ja, płaczę czasem, ale nie aż tak bardzo. Czuję względny spokój, względną radość. Nie jest tak tragicznie. Szkoda, że czuję tylko względną radość. Jestem niby dość szczęśliwa, wysłuchuje mnie, przytula cały czas, całuje w okolice oczka co mnie bardzo uspokaja, prosi żebym nie płakała. To fajny chłopak. Odwozi mnie do domu jak jest późno, ale... No właśnie, ale co? Nadal czuję w sercu jakąś pustkę, niewypełnioną i brak mi tego Czegoś. Czegoś. Ale czego? Nawet nie wiem...
Powróciłam do szkoły. Cała klasa wie, boję się tego.. Boję się ich zachowań, reakcji. W dodatku niby to wszystko moja wina i niby ja rozpowiedziałam. A powiedziałam JEDNEJ osobie i to przed wzięciem leków i jedyne co powiedziałam to: Monika pomóż, nie panuję nad sobą. I od niej wyszło do innych, a mnie się będzie obrywać... Zawsze mi się obrywa. Nie mam sił wstawać rano do tej szkoły. Nie mam sił, ochoty. Chce mi się płakać. Wiem, jak ważna jest szkoła. Dlatego się przymuszam, ale... Czuję się okropnie. Jak wariatka. Z jednej strony dość pozytywne myśli i myśli, że dam radę sama, a nagle te złe, powodujące paraliż, nie dające mi żyć, funkcjonować...
Biję się sama ze sobą w myślach, toczę walkę. To jest chore. Po prostu chore... Brak mi już sił i pomysłów.
co dalej...?
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez marie89 » 13 lut 2012, o 22:49

Przeczytałam, ale dziś nie wiem co mogłabym odpowiedzieć.

Przytulam za to Eli :pocieszacz:
Poukłada się... To wymaga czasu.
marie89
 

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez anulka81 » 14 lut 2012, o 21:49

Hej Eli, miło słyszeć od ciebie :)
Myślę, ze mniej więcej wiem co czujesz... W twoim wieku byłam z chłopakiem prawie 2 lata, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia ale pokochalam go, on był pierwszym, który wyznał miłość. Zerwał ze mną ze względu na moja rodzinę, Ja mam popaprana,byliśmy biedni, on miał ułożona, dość zamożna, mieli lekarzy w rodzinie... Było mi ciężko, byłam w trakcie zmiany studiów, przenioslam się tam do miasta gdzie on studiował, nie żałuję bo uczelnia okazała się lepszą, tylko jego mi brakowało... Została skaza na sercu I honorze, pomyślałam, ze wezmę rok urlopu dziekanskiego I wyjadę za granicę jako opiekunka do dziecka. Uciekne od niego I mojej rodziny. Poznałam kogoś w międzyczasie komu bardziej zależało na moim ciele niż osobowości, z tym pierwszym się nie kochalismy, były pieszczoty ale nie chciałam więcej, nie byłam gotowa, pojawiły się w mojej głowie fantazje, temu drugiemu zajęło ze dwa lata ale w końcu dostał czego chciał... Potem jeszcze kilka okazjonalnych razy... Nic przyjemnego, ale Ja.czułam się.zdesperowana w pewnym sensie... Potem już były tylko przygodne znajomości, moim zdaniem za dużo... Aż dotad aż poznałam męża... Gdzis po drodze się zagubilam... Odrzucalam prawdziwe wartości I oczekiwalam wielkich przezyc, ale byłam młoda, nie było nikogo, żeby wskazc te lepsze drogi. Udało mi się wyleczyć z miłości do tego pierwszego, do tego drugiego, do trzeciego (to była miłość od pierwszego wejrzenia, to było moje przeznaczenie, szkoda, ze mnie opuściło po trzech miesciacach I skazalo na długoletnie cierpienia..) choć z myślą o każdym nadal jest nutka sentymentu, melancholii... Może dlatego, ze nie znalazłam szczęścia, nadal czuje się jak zagubiona owieczka...

Pisze to bo chce z siebie to wyrzucić, ale również chciałabym w jakiś sposób pokazać ci, że normalną jest tęsknota za kimś kto był twoim światem przez tak długo, ale nie warto gubic się w tym wszystkim... Warto zadbać o siebie, nie bardzo wiem jak bo sama widzisz, ze mi.się nie udało, ale ty jesteś młoda, pełną enargii, pomysłów, wierzę, ze dasz radę. Wiem, ze też że na tym forum jest mnóstwo pozytywnych osób, które dodają otuchy, trzeba tylko postarać się any otworzyć serce dla.nich.


Cieszę się, ze zaczelas dostrzegać pozytywy wokół siebie! To wspaniały krok do przodu z tymi dwoma do tylu!

Mnie ostatnio zaproponowano,ze aby oprócz albo czasem zamiast negatywnych rzeczy w dzienniku zapisać te dobre rzeczy, co dzieją się wokół nas. Zrobiłam tak raz I sama byłam w szoku, ze wypisalam aż 14 punktów ! Niektóre były błahe, ale byłam zdziwiona, ze choć.nie odczuwam radości, to. Przynajmniej jestem w stanie je zauważyć!
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 18 lut 2012, o 10:03

marie - dzięki, że napisałaś w ogóle....

anulka - może przeżycia miłosne, też nie są super... mam wiele urazów i to nawet po tych wspaniałych... Obiecałam, że złego słowa nie powiem, i nie chcę, ale ten ból i Jego obojętność. Nie napisze, nie spyta jak żyję, jak się czuję... Ciągle nie umiem wyobrazić sobie bez Niego życia, że... Jego już nie ma...... :cry: :cry: :cry:
Owszem młoda, ale tylko wiekiem. W środku, moja psychika jest stara, wymęczona... Nie mam energii, ani żadnych pomysłów. Nie mam nic...
Mój dziennik nie powstał, ale właśnie miałam zrobić o samo. Poradziła mi to miesiąc temu pani pedagog, by pisać te pozytywy, uśmiech kogoś na ulicy, słońce na niebie. Cokolwiek. Tak te pozytywy są niby są i zawsze były, zauważałam je. Niby, bo pomimo słońca i uśmiechu drugiej osoby na ulicy, ja nie mam ochoty się uśmiechać...
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez anulka81 » 18 lut 2012, o 16:16

Hej Eli, rozumiem! Niestety będzie jeszcze trochę bolało... Będzie ciężko ale dasz radę! Najważniejsze, że zdajesz sobie sprawę z tego co się dzieje w twojej głowie I duszy, dlatego korzystaj z każdej formy pomocy już teraz. Ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje I dryfowałam przez życie 30 długich lat... Ty tak nie chcesz... Uwierz mi... Podobno życie jest tylko jedno I trzeba się nim cieszyć... Podobno można się nim cieszyć... Próbuj kochana, próbuj!

Nie jesteś stara w środku, tak ci się zdaje bo jesteś przemęczona... Daj odpocząć swojej duszy, może wtedy będzie w stanie cieszyć się pozytywami?
Przytulam!
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez marie89 » 19 lut 2012, o 15:45

Kochana Eli

Wiem, że chciałabyś by pojawiła się miłość.. bo ona w jakiś sposób daje poczucie bezpieczeństwa.

Ale jeszcze na taką będzie czas... Szczerze życzę by w Twoim życiu pojawił się rozsądny, ciepły człowiek, który będzie z Tobą, wtedy gdy jest i dobrze i źle.

Natomiast byś poczuła się dobrze i bezpiecznie najpierw musisz wyleczyć serce i umysł (trochę to dziwnie brzmi ale naprawdę chodzi o uzdrowienie ducha). Zwyciężysz lęki, które tak paraliżują i opanujesz emocje. Potem będzie już tylko lepiej, mam nadzieję, wierzę.

Chciałabym bardzo byś natrafiła na dobrą pomoc, dobrego psychologa, który pomoże Ci zrozumieć siebie samą.

Póki co przytulam bardzo, bardzo mocno i serdecznie. Jestem myślą z Tobą.
Może nie posiadłam Wszechwiedzy życiowej, ale chciałabym byś wiedziała, że są tu osoby, na których wsparcie możesz liczyć. :cmok:
marie89
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 47 gości