Ciężkie i bolesne chwile...

Problemy z partnerami.

Ciężkie i bolesne chwile...

Postprzez Melania » 29 sty 2008, o 00:34

Witam. Dawno nie pisałam, bo jakoś nie wiem jak to wszystko opowiedzieć. Od dwóch tygodni kłócimy się z chłopakiem. Zresztą od jakiegoś czasu jest między nami na zmianę dobrze i źle. Teraz zaczęło się od głupiej sytuacji. On pisał smsy z koleżanką (z tą, z którą ponad 2 lata temu prawie mnie zdradził), oni współpracują ze sobą, więc mają wspólne sprawy. Jednak jest to dla mnie w pewnym sensie trudne. Zwłaszcza, że mu nie ufam, ponieważ niedawno zdarzały mu się jakieś dziwne kłamstewka, kontrolowałam go, dziwne to wszystko. No ale wracając: pisali smsy i on zauważył, że mi się nastrój zmienił. Zaczął mówić, że się znowu czepiam. I tak jest do dzisiaj. Pisałam do niego na drugi dzień, że to była głupia sytuacja. Ale nie odpisał, bo miał ważniejsze sprawy na głowie – tak mi odpowiedział. Teraz rozmawiamy, ja próbuję tą sprawę rozwiązać, jakoś to wyprowadzić na prostą. Ale on powtarza, że przez moją głupotę to wszystko, że mam się nie wtrącać w jego sprawy, że się czepiam, że mam wreszcie zmądrzeć, że mam się zmienić. On nie ma sobie nic do zarzucenia – tak mówi. Ja mam się przestać czepiać, wtedy się okaże co będzie dalej. Wiem, że muszę trochę odpuścić moją podejrzliwość, mogę być jedynie czujna. Wiem, że muszę zmienić moje podejście do niego, do tego wszystkiego, ale on też powinien trochę się zmienić, przecież to że mu nie ufam to on sprawił swoim zachowaniem, gdyby był fair cały czas to nie byłabym taka podejrzliwa. To taki krąg wzajemnych pretensji. Ciężko z tego wybrnąć. Zwłaszcza, że słyszę takie obraźliwe słowa, przez co czuję się źle, taka gorsza, nie myśląca tępa dziewczyna, nic nie warta. Jeszcze jest jedna sprawa – ja chciałabym zmiany w naszym związku dotyczącej tego, żebyśmy razem częściej wychodzili gdzieś – kino, pizza, piwo, spacer. On powiedział, że raz na rok takie wyjście wystarczy… Że on jest zmęczony po pracy, że mu praca wystarcza, na kino szkoda pieniędzy, pizzę można zamówić do domu, że on nie potrzebuje się włóczyć gdzieś. Że po co ma wychodzić ze mną jak ja nawet w domu potrafię popsuć mu humor moim czepianiem się… Że mam sobie sama iść do kina jak mi się podoba. Jak mu wytłumaczyć, że fajnie jest z ukochaną osobą iść na spacer czy na pizzę… Mam sobie znaleźć kogoś innego… Boże, nie wiem co mam zrobić. Tak mi ciężko. Płaczę codziennie, źle śpię. Boję się odejść, bo mam poczucie winy, że to ja nawalam, że za dużo go podejrzewam, że jak się zmienię to będzie lepiej. Ale on też powinien się zmienić, wychodząc ze mną częściej, ma samochód, pracuje po 8-10 godzin na różne zmiany, ale znalazłby czas i chęć gdyby chciał. Nie wiem jak zacząć, od czego, bo oboje mamy do siebie jakieś pretensje, które wychodzą szybko w rozmowie. Nie chcę być obrażana i poniżana, już i tak źle mi samej ze sobą... Z jednej strony czuję coś do niego, ale czy to miłość? Co się stało z miłością? Jakieś przyciąganie czuję, jestem o niego zazdrosna. Ale nie jestem pewna czy chcę wyjść za mąż za niego, boję się życia z nim i życia bez niego…
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Re: Ciężkie i bolesne chwile...

Postprzez Pytajaca » 29 sty 2008, o 00:49

Co sie stalo z miloscia? A czy kiedykolwiek sprobowaliscie ja zbudowac, bo mi sie wydaje, ze raczej nie...Powiem Ci, dlaczego mi sie tak wydaje.

Po pierwsze piszesz,ze jest brak zaufania z Twojej strony. Jak wiec zamierzasz kontynouwac ten zwiazek? Milosci nie da sie budowac na ciaglych podejrzeniach.

Po drugie, nikt nie moze byc ponizany, obrazany, a jesli tak jest, to nie widze tu przejawow milosci, wrecz odwrotnie, zlego traktowania partnera.On mowi, ze Ty masz sie zmienic i wprowadza Cie w dolki, a Ty to tolerujesz.

Po trzecie, brak Ci umocnienia w samej sobie, za jego bledy obarczasz sie poczuciem winy. Dlaczego?

Po czwarte, macie kompletnie inne oczekiwania. Ty czesciej kino i pizza we dwoje, on raz na rok we dwoje. On chce zebys byla bardziej niezalezna, Ty sie "czepiasz", bo nie czujesz sie pewnie w tym zwiazku.

Wreszcie po piate, on nie ma czasu dla Ciebie.

Dziewczyno! Obudz sie - przeciez on Ci mowi wprost - posluchaj go - Poszukaj sobie kogos innego...Wzielabym to sobie to serca i znalazla kogos innego. Bo jesli to, co teraz miedzy Wami nazywasz miloscia, to przepraszam albo ja potrzebuje doradztwa w zakresie szczesliwych zwiazkow albo Ty terapii wstrzasowej, zeby sie wyrwac z toksycznego zwiazku.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez agik » 29 sty 2008, o 01:30

Możesz odejść...

Możesz zostać...
Jeśli będziesz chciała zostać- to możesz próbowac coś zmienić (biorąc jednak poprawkę na to, ze może się nie udać).
jakoś mi to niefajnie wygląda- jak on mówi, ze tylko Ty masz się zmienic, bo on jest git. Przy czym jego rola w związku sprowadza się do ględzenia, jaki to on jest zaszczuty i siedzenia na kanapie.
Możesz spróbować napisać do niego list.
Możesz spróbować trochę się odsunąć.
Możesz spróbowac popracować nad swoją wiarą w zwiazek.

Neifajnie, ze swoje lenistwo zwala na Ciebie- że mu się nie chce nigdzie wychodzić- i ma być tak, jak on chce i już...

A właściwie- dlaczego się go tak trzymasz?
Jakie są "za"?
Jesteś smutna i zdołowana...
Nie ufasz mu...
Nudzisz się z nim...
Jemu się nic nie chce ( to trochę wygląda, jakby robił Ci łachę. I albo mnie bierzesz jakim jestem, albo wypad, bo mnie się nie chce nic zmieniać)

Pozdrawiam
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez inka » 29 sty 2008, o 02:04

Przykro mi to pisac,ale mi tez sie wydaje ze tu milosci nie ma...bo przeciez tak sie nie zachowuje ktos kto kocha, wiem, bo tez cos podobnego przezylam i potem okazalo sie to najczarniejsze, takze radze Ci nie trac czasu tylko powiedz mu jak sie czujesz lub wlasnie napisz do niego list...przeciez nie mozesz zyc ciagle sie dolujac, zwiazek powinien Ci dodawac sil i skrzydel a nie sprawiac ze jestes nieszczesliwa..

pozdrawiam cieplutko
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Melania » 29 sty 2008, o 02:13

Dziękuję za odpowiedzi.
Tak, jest brak zaufania z mojej strony. W dodatku on powiedział, że to mój problem i mam sobie z nim sama poradzić…
Obarczam siebie winą, bo jestem już słaba, nie wierzę w swoje siły, straciłam pewność siebie. Ciągle słyszę, że przesadzam, że czepiam się, więc w którymś momencie chyba w to uwierzyłam i obwiniam siebie.
Mój chłopak jest o mnie zazdrosny za bardzo, zaborczy, i ja chyba też stałam się taka. Walczę z tym u siebie i staram się zmienić pod tym względem.
Ale myślę też, a może łudzę się, że jak się zmienię, jak będę mniej go kontrolowała, pytała, nie będę go denerwowała, będę uśmiechnięta, radośniejsza (on często jest zmęczony, mało się uśmiecha, więc ciężko mi złapać radość przy nim) to on będzie lepszy, zmieni się. On potrafi być dobry dla mnie, miły. Lecz zdarza mu się też zachowanie chamskie, obraźliwe, takie dołowanie mnie, wskazuje na głowę i mówi, że mam się iść leczyć…
Twierdzi, że skoro ciągle powtarza mi, że ja się czepiam to coś w tym jest i on ma rację. Mam się nie wtrącać w jego osobiste życie, bo on się w moje nie wtrąca. Ale gdy ja proponuję wspólne wyjście, on odmawia i pytam dlaczego nie chce to ma pretensje, że ja się powtarzam, nudzę… Do swojego powtarzania ma inne podejście, a do mojego inne.
Mówi mi, że mam zapomnieć o przeszłości. Co chwilę mam o czymś zapomnieć, to o awanturze, to o jakimś kłamstwie, bo to przeszłość. Mamy skomplikowaną przeszłość dlatego nie jest łatwo, to takie błędne koło.
Czas ma dla mnie – pomiędzy pracą a swoimi obowiązkami w straży, jest przyzwyczajony, że zawsze jestem w domu i gdy on ma czas to przychodzi.
Owszem, on uważa się za pępek świata, zawsze taki był, że on ma rację, ma być tak jak on powie. A gdzie kompromis, rozmowa?

Jakie są „za”? On jest pierwszym chłopakiem, we wszystkim. Łączy nas seks, który jest udany. Ale przecież nie na dobrym łóżku związek polega, prawda? Jesteśmy ze sobą w sumie (z kilkoma rozstaniami i powrotami) niecałe 6 lat, a od ostatniego powrotu to już ponad rok. Roku nie uczciliśmy bo powiedział mi: „a co Ty chcesz czcić? Rocznice obchodzi się dopiero po ślubie”… No ale to kupa czasu, może szkoda tego, wiele nas łączy, kiedyś inaczej było, były wspólne wakacje, pizza, kino, inne wyjścia. Teraz tak nie ma.
„Za” związkiem przemawia głównie mój strach: że będę za nim tęsknić; że nie poradzę sobie jak go będę widywać na ulicy (mieszkamy bardzo blisko); że znajdzie sobie inną, lepszą dziewczynę i że innej będzie z nim dobrze w łóżku. Ale w tym momencie zachowuję się chyba jak pies ogrodnika i wstyd mi. Ale w tej chwili nie myślę o sobie – znowu ciągle o nim. A ja? Może znajdę wspaniałego faceta, szanującego mnie i równie dobrego w łóżku jeśli już tak mam myśleć. Dlaczego ja ciągle w siebie nie wierzę i myślę, że nic dobrego mi się nie trafi?
Kupiłam nawet książkę „Kobiety, które kochają za bardzo” – nie miałam trudnego dzieciństwa, ale trochę się zachowuję tak jak niektóre te kobiety.

Nie jestem pewna tego związku, nie wiem czy mam siłę zaufać w ten związek, wiele razy podejmowałam taką próbę. On musiałby też się zmienić, bo nie ufam mu też w ten sposób, że trudno przewidzieć jego zachowanie. Taka niepewność, rozdarcie. A list? Boję się, że on go komuś pokaże, że wyśmieje, że podepcze moją szczerość, bo zdarzyło się, że moją szczerość wykorzystał później przeciwko mnie…
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez Filemon » 29 sty 2008, o 02:47

Melania napisał(a):Nie jestem pewna tego związku, nie wiem czy mam siłę zaufać w ten związek, wiele razy podejmowałam taką próbę. On musiałby też się zmienić, bo nie ufam mu też w ten sposób, że trudno przewidzieć jego zachowanie. Taka niepewność, rozdarcie. A list? Boję się, że on go komuś pokaże, że wyśmieje, że podepcze moją szczerość, bo zdarzyło się, że moją szczerość wykorzystał później przeciwko mnie…


Ojej... jeszcze nawet coś takiego zrobił, jak piszesz tu na koniec?! Wydaje mi się, że dziewczyny tu wcześniej mądrze Ci radzą pokazując, że ten chłopak to nie jest jednak ten, jakiego Ty w głębi siebie pragniesz, z którym byłabyś naprawdę szczęśliwa, czuła się bezpiecznie i miała do niego zaufanie... Ty już sama to chyba nawet przeczuwasz, tylko trudno Ci jeszcze zebrać się na odwagę, czy tak...?

Zatem odwagi serdecznie Ci życzę i szczęścia by spotkać takiego chłopaka, który wniósłby w Wasz związek o wiele więcej dobrych, wartościowych rzeczy, niż tylko fajny seks. :-) Czyli właściwie... tego samego Ci życzę co sobie! ;)

Pozdrawiam - Fil :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez KATKA » 29 sty 2008, o 08:57

za związkiem nie pzremawia nic....u mnie było to samo....czasem warto walczyc....o ile nie jest za późno...i o ile ta druga strona chce coś dać z siebie:( u mnie nie wyszło....myślałam, ze nie dam rady....a pojawił się promyczek...Paweł.....jak długo będzie mi swiecił i ogrzewał nie wiem....ale nigdy już nie chce być cała dla kogoś...tylko dla niego.....chce być dla siebie...a to chyba najtrudniejsze.....
Porozmawiaj z nim....jeśli nie bedzie chciał....to przynajmniej będziesz wiedziała, ze powiedziałaś co Ci leży na serduszku......I najlepiej odejz....wiem tak łatwo się mówi.....Tez miałam 6 letni zwiazek....wczoraj byłby kolejny miesiąc...ale nie było....i juz nie będzie......ale jeszcze troche poboli.....kolej rzeczy
sciskam :serce2:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez inka » 29 sty 2008, o 15:06

Smutno mi jak czytam to co piszesz, bo to jest naprawde przykre...mialam taki okres w zyciu ze bylam rownie nieszczesliwa jak Ty...

Ja bym skonczyla to na twoim miejscu...wylej mu zimny kubel wody na glowe i nie boj sie, bo potem bedziesz myslec ze dobrze zrobilas i bedziesz z siebie dumna ze sie na to zebralas i odczujesz ulge. Sex to nie wszystko w zwiazku, ale pewnie sama sobie zdajesz z tego sprawe. Chyba chcesz miec kogos kto da Ci z siebie nie tylko to ale i wiele wiecej, a w dodatku szacunek na ktory zaslugujesz.

Ja rowniez jestem na etapie zaczynania zycia od nowa, tez zylam z kims cztery lata kto mnie tak naprawde nie kochal i rowniez mieszkamy obok siebie, boje sie ze go kiedys spotkam,ale wiem ze to on ma czego zalowac, bo kochalam i byc moze nadal cos czuje, jak nikogo innego na swiecie i bylam w stanie przebaczyc bardzo duzo. Mam nadzieje ze spotkam kogos kto pozwoli mi zapomniec i poczuc w koncu szczescie...

Pomysl o sobie, bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobic. Piszesz "a moze jak bede taka to on bedzie dla mnie lepszy' twoje zycie kreci sie tylko wokol tego jak jemu zrobic dobrze, a gdzie Ty jestes w tym wszystkim??? czujesz sie nieszczesliwa a on nie mysli o tym by Cie w jakis sposob uszczesliwic i sprawic przyjemnosc...
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez echo » 29 sty 2008, o 15:58

dużo czasu byliście razem i nadszedł kryzys. Dość typowe i nie ma sie co oszukiwać, ale w niemal KAŻDYM związku tak będzie, początek bajka, potem codzienność, nuda albo inne koszmary.
Także ja nie będę doradzała rozstania, ale jakąś mniejszą izolację (wychodzenie z koleżankami , jesli on nie chce, jakieś zajęcia, hobby, naukę) i refleksję, czy jest między wami coś co ma szansę na trwały związek z szacunkiem do siebie. Refleksję z obu stron oczywiście. potem się okaże co robić.

pozdrawiam
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez paulinka175 » 29 sty 2008, o 17:50

ja uwazam tak jesli9 nie masz do niehgo zaufania to nie ma co sie meczyc w takim zwiazku.. bo tylko sie tam dusisz. Dlaczego obwiniasz sibie?? Dlaczego to ty masz sie zmienic?? a on w sobie nie widzi zadnych wad tylko on jest idealny a ty najgorsza. A tak nie jest bo zwiazek opiera sie na dwoch osobach. I jesli on chce zebys to ty sie zmienila to ty oczekuj tego samego. Moze powinnas z nim porozmwaic wyjasnij wszystko na spokojnie ze chxcesz zeby bylo dobrze ale razem musicie sie starac bo inaczej do niczego nie dojdziecie. Moze warto jest walczyc o to bo tez bylam w zwiazku gdzie to on myslal ze to ja mam sie zmieniic wiec posatnowilam z nim zerwac bylo mi ciezko ale po 4 miesiacach wrocilismy do sibie i on bardzo sie zminil zaczal poiwzaniej traktowac nasz zwiazek. Wiec sprobuj porozmwaiac moze cos to pozmoze a jesli nie to daj sobie z nim spokoj bo nie warto marnowac sobie zycia przez "takiego" pozdr
paulinka175
 
Posty: 66
Dołączył(a): 14 gru 2007, o 19:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Mgielka » 29 sty 2008, o 22:11

witam i mociutkie cie sciskam kochanie :*:*:*

przylacze sie do wypowiedzi dziewczyn...

ja bylam w takim zwiazku dwa lata,tylko ze u mnie bylo tak ze przez te dwa lata razem nigdzie nie wychodzilismy bo szkoda pieniedzy ale jak sie potem dowiedzialm z kolegami na niejednej imprezie byl....

cale 2 lata mialam wbijane do glowy ze mam problemy ze soba ze jestem zaborcza zazdrosna poszlismy do psychologa i co sie okazalo on mial problem ze soba ,

uciekal zostawial mnie

np bylismy u mojej rodziny kilkanascie km od domu a on mnie zostawial tam a ja stopem wracalam do domu :( byly takie 2 sytuacje i potem ja odeszlam


leczylam rany razem z forum ::::::::::::) bolalo piekielnie


a obecnie jestem od ponad pol roku sama mialam kilku kolegow z ktorymi chodzilam na spacery poprostu spedzlaam czas w milej atmosferze

a obecnie poznalam kogos ale jak narazie mam male zawirowania

ale Kwiatuszku tobie zycze z calego serca przedewszystkim wytrwalosci i odejdz od niego nic dobrego cie przy nim nie spotka.. zrob sobie rachunek sumienia i pomysl co was laczy co lubicie robic razem a sex jest wazny ale najwazniejsze jest uczucie

pozdrawiam i zycze wytrwalosci ponzasz kogos w najmniej oczekiwanym momencie wspomnisz moje slowa
Avatar użytkownika
Mgielka
 
Posty: 216
Dołączył(a): 8 sie 2007, o 21:51
Lokalizacja: wielkopolska

Postprzez Melania » 30 sty 2008, o 01:14

Dziękuję za odpowiedzi :)
Dziś znowu próbowałam rozmawiać z chłopakiem. Mam wrażenie, że oboje mówimy o czym innym. Nie potrafię do niego dotrzeć, sprawić by mnie zrozumiał, bo odpowiada atakiem. Mamy do siebie pretensje o to samo, nie ufamy sobie wzajemnie. Mamy utarte myślenie o sobie – on jest przekonany, że ja ciągle się czepiam, robię problemy, nie akceptuję jego straży, że go podejrzewam; a ja obawiam się, że on mnie nie szanuje, że nie widzi we mnie nic dobrego i uważa za gorszą. To wszystko wpływa na to jak postrzegamy nasze zachowania. On stoi na stanowisku, że to ja bardziej mam się zmienić, a potem on. Twierdzi, że przeszłość nie wpływa na to jacy jesteśmy, że życie toczy się dalej a ja stoję w miejscu bo wracam do przeszłości… Już jestem zmęczona myśleniem nad rozwiązaniem tych problemów, on w dodatku twierdzi, że myślenie mi szkodzi…
W tym tygodniu mam spotkanie z koleżankami, gdy powiedziałam chłopakowi, że mnie w ten dzień nie będzie to odparł, żebym wróciła do domu na tyle wcześnie (nie ostatnim autobusem), by jeszcze on mógł do mnie przyjść. Hmm… a gdy w zeszłym tygodniu on miał spotkanie z kolegami to nie widzieliśmy się w ogóle, ani przed ani po, nawet nie napisał, nie zadzwonił, a podobno skończyło się o godz. 22. Dziwne chyba.

Myślę nad odejściem. Jestem zapisana na terapię, bo muszę odzyskać poczucie własnej wartości, bo moje życie zbyt kręci się wokół niego. Dlaczego inni widzą we mnie dobre cechy a on ciągle powtarza, że jestem konfliktowa, beznadziejna, że robię wszystko by nie było dobrze? Nie miałam innego chłopaka takiego na poważnie, dlatego nie wiem jacy są inni mężczyźni w stosunku do mnie, bo nie mam też kolegów.
Dziś powiedział mi „droga wolna” – już to słyszałam wiele razy, dlatego nie biorę tego serio. Boję się odejść, boję się samotności i boję się jego – co on zrobi, jak mnie potraktuje, potrafi być taki chamski… Wszystko będzie na mnie, będzie mnie obwiniał, będę tą złą… Boję się, że tego nie wytrzymam. On często reaguje złością, trzaska drzwiami. Kiedyś z nerwów rozbił swój telefon na drobne kawałki... Nerwy w nim siedzą.
Ma u mnie swoje rzeczy, powinnam mu powiedzieć by je zabrał, ale nie jestem tego pewna. Boję się jego reakcji. Nie jestem pewna, że chcę odejść ani tego, że chcę budować ten związek. Jakie on ma podstawy? Ile razy można zaczynać od nowa? Zbyt dużo we mnie nadziei i poczucia winy. A czy go kocham? Piszę mu czasem w smsach te słowa, on mi też – ale co znaczy kogoś kochać tak naprawdę? Wydawało mi się, że on jest miłością mego życia. A gdy przychodzi do mnie to ja pocę się z nerwów, bo nie wiem czego się spodziewać…
Dziękuję Wam, że piszecie. Może wreszcie otworzą mi się oczy i przyjdzie ta odwaga, albo nadzieja stopnieje...
Pozdrawiam i ściskam serdecznie :)
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez Applee » 30 sty 2008, o 11:42

Jestem w BARDZO podobnej sytuacji...
...........................................................................................................
na domiar zlego uslyszalam od przyjaciolek, ze POWINNAM dac mu troche wolnosci..odetchnac...powietrza...
A mnie w srodku sie wszytsko gotuje...Takie rozdarcie: odejsc...byc... Gdzie w tym wszytskim jest milosc?
Zadaj sobie pytania: czy wyobrazam sobie zycie z tym czlowiekiem za lat 10-20-30??? I sama postaraj sie na nie odpowiedziec...
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Pytajaca » 30 sty 2008, o 13:47

Kolezanko mila...Terapia moze otworzyc Ci oczy. Nasza przeszlosc - czy tego sobie zyczymy, czy nie - MA WPLYW na nasze obecne zycie. Zeby nie miala takiego absolutnego jednak jest potrzebne spojrzenie wstecz, przeanalizowanie swoich zachowan w rodzinie, siebie samej a pozniej pewne kroki do przodu. Bo zmienic sie mozna. Ale zeby zrobic krok w przod czasem trzeba sie obejrzec w tyl. Zeby zrobic dwa kroki w przod i byc z partnerem, ktory Cie szanuje, trzeba moze zrobic rowniez jeden czy dwa kroki w tyl...W swoja wlasna przeszlosc. A jesli bedziesz gotowa na trzy kroki w przod, to obracanie sie w tyl nie bedzie Ci juz potrzebne. Bo bedziesz wiedziala, jaka bylas kiedys i dlaczego tak sie zachowywalas, a teraz decydujesz sie na cos innego. Najgorsza przeszlosc mozna zamknac do kolorowego pudelka, by sie tam wyciszyla. A pozniej nawet pobiec wprzod. I tego Ci zycze.

Jednak bez uswiadomienia sobie, co sie z Toba tak naprawde dzieje i dlaczego wybierasz toksyczny a nie zdrowy zwiazek pobiec sie nie da.

Trzymam kciuki za Twoje pierwsze kroki...i te w przod i .. w tyl.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez szachistka » 30 sty 2008, o 14:05

Droga Melanio. Na początku chciałabym nawiązać do jednej z Twoich wypowiedzi. Stwierdzasz, że Twój chłopak jest bardzo zaborczy i zazdrosny o Ciebie i Ty być może przez takie jego zachowanie traktujesz go podobnie. Przyczepiłam się tego wątku bowiem zgadzam się z tym w 100%. Byłam kiedyś w związku, w którym mój partner chyba mi nie ufał, ale na pewno był dość zaborczy i ograniczał mnie. Co prawda mi to wtedy aż tak nie przeszkadzało, ale jednocześnie jego ograniczanie i kontrolowanie mnie powodowało, że traktowałam go identycznie: kontrolowałam, ograniczałam a później on miał o to wielkie pretensje i dochodziło do kłótni. Istne błędne koło. Kiedyś wydawało mi się, że mam taką szpiegowsko - nieufną naturę, ale z tamtego związku weszłam w zupełnie inny (m.in ogromna swoboda i pełne zaufanie) i okazało się, że wcale mnie nie ciągnie do szpiegów, nieufności, podejrzliwości itp. Zatem: z kim przystajesz, taki się stajesz. Niestety. Twój chłopak nie traktuje Cię odpowiednio więc sądzę, że ciężko Ci będzie "znormalnieć"/ wyjść na prostą gdy codziennie doświadczasz szkodliwego traktowania. Dużo osób radziło Ci, abyś dała sobie spokój. Ale pewnie wszyscy wiemy, jak trudno jest dać sobie spokój gdy ma się za sobą pewien staż, gdy się kocha itp. Ja nie będę Ci zalecała odejścia. Ale bardzo zachęcam Cię, abyś zaczęła myśleć o sobie. Zatroszcz się o siebie. Pokochaj siebie. Jeśli masz ochotę wyjść na pizzę a chłopak nie chce, idź sama. Chcesz iść na imprezę a on nie? To niech sobie siedzi sam w domu, Ty idź się bawić. Nie ograniczaj się w tym, na co masz ochotę, co lubisz. Oczywiście nie zachęcam do stania się egoistką, nie! Ale odrobina egoizmu nie zaszkodzi a myślę, że może pomóc. Przede wszystkim Tobie a może i Wam. Znam dobrze ten etap w związku, gdy ciągłe kłótnie i tłumione żale/ pretensje sprowadzają normalne rozmowy do konfliktów. Ty już widzisz, że jest aż tak źle. Dopóki jesteście razem, można wszystko uratować. Zacznij myśleć więcej o sobie, bardziej się o siebie troszczyć. Dzięki temu będziesz bardziej zadowolona, bardziej niezależna i bardziej zdystansowana do Was, do niego. Być może uda Ci się odłożyć na dalszy plan pretensje a pomyśleć więcej o dobrych stronach swojego partnera. A może dojdziesz do wniosku, że w rzeczywistości ten chłopak Ci nie pasuje. Ja życzę powodzenia!
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 236 gości

cron