Co mi jest????? ;(

Problemy związane z depresją.

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez oliwia » 5 lut 2012, o 16:27

Myślę o tym bardzo często. Tylko trudno się zebrać i zadzwonić. Wiesz, teraz przez większość czasu mieszkam poza domem. Jestem wśród ludzi, których lubię i z którymi mi dobrze, a kiedy wracam do domu to na dzień, góra dwa. Może dlatego, że ma co dzień nie widzę mojego ojca, sprawia, że myślę, że wszystko jest ok.
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Zla_tutu » 5 lut 2012, o 16:34

Tak się składa, że czytałam twoje niektóre posty i wiem jakie masz problemy. To bardzo dobrze, że masz wokół siebie przyjaznych ludzi, chociaż na chwilę możesz zapomnieć o problemie.
To prawda, ciężko podjąć tę decyzję.. Nie wiem jak to będzie.. :? Gdyby ktoś jednak znał metodę, jak samemu można to przezwyciężyć to proszę, dajcie znać!
Avatar użytkownika
Zla_tutu
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lut 2012, o 22:22

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez oliwia » 5 lut 2012, o 16:36

Zgłoś się do psychologa. To najlepsza metoda...
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez mariusz25 » 5 lut 2012, o 16:50

powiem może o sobie pare lat temu pomagało mi w takiej sytuacji:
1) samo myslenie o tym,
2) nienawiść - na zasadzie pokaze wam (zycie na zlosc innym)
3) umiłowanie świata, jego złożoności i niepowtarzalnosci.
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Zla_tutu » 5 lut 2012, o 18:28

Z tego co widze, to bym musiała wydać majątek na tego psychologa. 100 zł i więcej za jedną wizytę. W takich momentach to już całkiem szlag mnie trafia!!!
Mariuszu, 2 punkt chyba bylby mi najbliższy...
Avatar użytkownika
Zla_tutu
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lut 2012, o 22:22

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez KATKA » 5 lut 2012, o 18:53

po pierwsze autoagresja jest nieuleczalna ztego co wiem...taka predyspozycja organizmu i już...mi sie to kojarzy z alkoholizmem...nie mozesz już sie ciac ale zawsze istnieje ryzyko, ze po zyletkę siegniesz...
Widzisz...ja mam chyba ten komfort...ze mnie często ma kto złapać za rękę...mam jedna osobę, która zna mnie od tamtego czasu...wystarczy jeden telefon...to pomaga...bo potrzeba zrobienia sznyty to tylko chila...tego niejwiększego uniesienia...bólu?? nie wiem jak to nazwac...potrzeba ulżenia sobie...nauczyłam się przeczekiwac te chwilę...zajać się czymś...ito mnie uratowało...Ty tego nie potrafisz jeszcze...byc moze nie bedziesz umieć...stad potrzeba terapii....
ja zaczynałam chodzić...i chciałam chodzić...ale wizyta co miesac raz na 30 min tylko mnie stresowała...zaczęłam czytać sama...pracowac nad sobą...zmieniłam to co było nie tak...
ostatnio się pociełąm też chyba po 2-3 latach...nie licze ...było to 2 tygodnie temu...ale sytucja była zał od listopada zeszłego roku...miałam ogromne wsparcie mojego faceta...ale duzo sie posypało...zmieniłam "zwiazek" zmieniłam pracę...straciłam znajomych...kasę...nie wiem...chaos straszny...zbierało się zbierało...niby widziałam, ze zaraz bedzie źle ale nie umiałam tego powstrzymac...powinnam wtedy isc do lekarza...ale było już chyba za późno bo nie miałam siły....dlatego warto reagowac na początku...
zrestza nie było mi po tym lepiej...bo później to juz tak nie działa...
tnę się od 12-13 lat nie wiem...wiem, zę pewnie nigdy nie przestanę ale ja też sie nie poddam...wiem też,ze jak sytuacja w około mi się ustabilizuje znajdę lekarza...bo to konieczne...
prawda jest taka, ze jak nie chces zisć do lekarza to ci sie nie chce z tym radzić i tyle :( zawsze są jakieś wymówki...moze jeszcze nie przeżyłaś apogeum tego gówna...nie wiem...moze Ci jeszcze tak bardzo nie przeszkadza...ale to chyba też nie ejst dobre...
nie bedziesz sie wstydzić kiedyś tych blizn...widzisz one nigdy nie zejdą...ja mam na ręce na szczęście nie wiem ile...ponad 100 będzie...ale jedna na drugiej...nie widac za bardzo bo przez ostatnie lata skóra mogła sie zaleczyć ale ja widze każdą :(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Zla_tutu » 5 lut 2012, o 22:38

Skoro jest nieuleczalna, to po co terapia? Może Tobie o tyle jest lepiej, że tak jak sama piszesz, jest ktoś, do kogo możesz się zwrócić. Być moze to dzięki niej miałaś też większą motywację coś z tym robić.. Ja nie mam nikogo, ale przyznam, że wasze wypowiedzi przyczyniły się do tego, że zaczełam szukać psychologa w internecie.. Niestety nie znalazlam żadnego taniego, już to mnie zniechęciło, boję się, że zawszę znajdę jakieś "ale"......
Okaleczanie akurat najmniej mi przeszkadza, to nawet mi pomaga, bardziej wolałabym nauczyć cieszyć się z prostych rzeczy, mieć trochę więcej pewności siebie, jakieś kontakty, trochę optymizmu.. :( Już sama nie wiem co bym chciała :( Najbardziej to bym chciała, aby to wszystko się skończyło.. Bo nie widzę już chęci i nadziei powoli...... Tylko jak to skończyć......
Avatar użytkownika
Zla_tutu
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lut 2012, o 22:22

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez marie89 » 5 lut 2012, o 23:38

Bardzo ważne jest to, że chcesz sobie pomóc... jakie kroki podejmiesz.. i jakie osoby napotkasz na swojej drodze...

Bywa tak strasznie cięzko... ale gdy otworzysz oczy może dostrzeżesz to czego nie widziałaś... i kogoś kogo nie zauważałaś... Bądź to dopiero przed Tobą.

Ja dziwnym trafem napotykam na ludzi... którzy sobą, swoim życiem motywują mnie do pracy nad moim własnym...

Kilka poznałam tutaj właśnie... Kilka w moim codziennym życiu...

Czasem czuję sie beznadziejnie... Nie mam siły...

Ale potem wstaję... walczę o siebie... czasem muszę sama... czasem ktoś pomaga mi "wstać".
marie89
 

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Sinusoida » 5 lut 2012, o 23:38

Zla tutu, szukaj psychoterapeuty, nie tylko psychologa. No i szukaj takich co przyjmują na NFZ. Podzwoń po poradniach. Poza tym na pewno możesz iść na NFZ do psychiatry, bywa że ci specjaliści też są psychoterapeutami.
To czy terapia przyniesie skutek w dużej mierze zależy od Ciebie. Oczywiście ważne jest doświadczenie i umiejętności terapeuty ale bez pracy własnej, chęci i otwartości na zmianę, terapeuta cudów nie uczyni. Możliwe że to jeszcze nie jest Twój moment, że jeszcze nie sięgnęłaś dna... Wydaje mi się, że motywacja do pójścia na terapię bierze się z poczucia, że już gorzej być nie może, wtedy wszelkie inne argumenty (jak na przykład to, że kogoś spotkam) zdają się mieć mniejsze znaczenie.
A z tą nieuleczalnością to myślę, że chodzi oto iż można nauczyć się panować nad samookaleczaniem się ale jednak zawsze istnieje ryzyko wpadki. Czyli tak, jak z alkoholizmem. Do końca życia się jest alkoholikiem nawet, jeśli już się nie pije. Tak więc sens terapii polega na tym, że możesz nauczyć się nad tym panować, możesz sprawić że nie będzie to dominowało w Twoim życiu, że będziesz mogła żyć normalnie, zacząć widzieć świat w jaśniejszych barwach. Pisałaś przecież, że żyletka to nie jest Twój jedyny problem. Myśli samobójcze to także powód do terapii. Nikt Cię jednak do tego nie zmusi. Wierzę że w swoim czasie po prostu sama uznasz daną chwilę za odpowiedni moment na zrobienie tego kroku i walkę o siebie i swoje szczęście. Trzym się :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Zla_tutu » 6 lut 2012, o 01:00

Marie dałaś mi nadzieję.. Czasem tak ciężko wziąć się za siebie, może po prostu powinnam zacząć szukać czegoś, co dałoby mi siłę, aby wstać i walczyć.. :( Zniwelować uczucie obojętności i zniechęcenia.....
Sinusoida, ja byłam zawsze przekonana, że psycholog to to samo co terapeuta.. Ciekawe ilu rzeczy jeszcze nie wiem... :( Z terapeutą trzeba współpracować, ale czy pomógłby mi on na początku mówić o problemach? Mam na myśli to, że tak wiele mnie trapi, a sama nie wiem, od czego bym mogła zacząć opowiadać.... Mam wrażenie, że nawet jeśli zaczęłabym mu od jutra opowiadać o wszystkim, co mnie boli, to nie skończyłabym do końca świata.. :cry:
Ja wiem, że może być jeszcze o wiele, wiele gorzej... Poczułam jednak jakąś namiastkę nadzei, że może jednak spróbuję.. Ciągle się wacham, nie jestem do końca pewna, strasznie się wstydzę, ale właśnie sobie pomyślałam: czy nie lepiej wcześniej się za to wziąć, niż czekać aż dotknę totalnego dna? Czy nie jest tak, że im wcześniej, tym lepiej? Czuję, że życie mi ucieka przez palce, strasznie żałuję, że nic nie toczy się po mojej myśli, zupełnie nie wiem czemu przytrafia się to właśnie mi. Ciągle myślę, o tych 6 straconych latach... Kiedy ten stan się rozpoczął, ile mnie ominęło.. :cry: Chociaż to mnie mobilizuje, to jednocześnie zniechęca...
W końcu zdecyduję się podzwonić i spytać... Może uda mi się przezwyciężyć ten wstyd i strach, zdobędę się na odwagę... Może sam terapeuta mnie nie wyśmieje..
Dobrze widzieć, że nie jestem z takimi problemami sama. :cmok: Dzięki wielkie!!
Avatar użytkownika
Zla_tutu
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lut 2012, o 22:22

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Bianka » 6 lut 2012, o 01:10

Zła tutu nie wyśmieje :) ja chodzę na NFZ na terapię, też miałam taki sam problem:( jakoś udało się z tego wyjść...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez oliwia » 6 lut 2012, o 11:29

Zła tutu może autoagresji nie da się wyleczyć. Ale da się zaleczyć. Sprawić, że nie sięgniesz po żyletkę. A to jest sukces, prawda?
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Zla_tutu » 6 lut 2012, o 13:46

Może i mi się uda, w końcu jest chociaż taki plus, że nie robie tego całkiem regularnie...
Oliwia masz w zupełności rację :)
Avatar użytkownika
Zla_tutu
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lut 2012, o 22:22

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez oliwia » 6 lut 2012, o 14:15

W razie czego masz gdzie się wygadać ;)
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Re: Co mi jest????? ;(

Postprzez Sinusoida » 6 lut 2012, o 20:46

Zla_tutu napisał(a):Sinusoida, ja byłam zawsze przekonana, że psycholog to to samo co terapeuta.. Ciekawe ilu rzeczy jeszcze nie wiem... :( Z terapeutą trzeba współpracować, ale czy pomógłby mi on na początku mówić o problemach? Mam na myśli to, że tak wiele mnie trapi, a sama nie wiem, od czego bym mogła zacząć opowiadać.... Mam wrażenie, że nawet jeśli zaczęłabym mu od jutra opowiadać o wszystkim, co mnie boli, to nie skończyłabym do końca świata.. :cry:
Ja wiem, że może być jeszcze o wiele, wiele gorzej... Poczułam jednak jakąś namiastkę nadzei, że może jednak spróbuję.. Ciągle się waham, nie jestem do końca pewna, strasznie się wstydzę, ale właśnie sobie pomyślałam: czy nie lepiej wcześniej się za to wziąć, niż czekać aż dotknę totalnego dna? Czy nie jest tak, że im wcześniej, tym lepiej? Czuję, że życie mi ucieka przez palce, strasznie żałuję, że nic nie toczy się po mojej myśli, zupełnie nie wiem czemu przytrafia się to właśnie mi. Ciągle myślę, o tych 6 straconych latach... Kiedy ten stan się rozpoczął, ile mnie ominęło.. :cry: Chociaż to mnie mobilizuje, to jednocześnie zniechęca...
W końcu zdecyduję się podzwonić i spytać... Może uda mi się przezwyciężyć ten wstyd i strach, zdobędę się na odwagę... Może sam terapeuta mnie nie wyśmieje..
Dobrze widzieć, że nie jestem z takimi problemami sama. :cmok: Dzięki wielkie!!



Nie, to nie to samo. Nie każdy psycholog jest psychoterapeutą i nie każdy psychoterapeuta jest psychologiem. To są oddzielne zawody. Nie wiesz tego jeszcze ale się dowiesz :) Kiedyś nie umiałaś chodzić, mówić, jeść i ubierać się samodzielnie. A teraz nie masz z tym problemu :) Ja też tego kiedyś nie rozróżniałam. Jeśli chcesz rozwiać swoje wątpliwości i dowiedzieć się czegoś o psychoterapii, polecam Ci tę książkę. Na pewno jest w większej bibliotece:

http://www.empik.com/rozmowy-o-tajemnic ... ,ksiazka-p



Piszesz,że nie wiedziałabyś od czego zacząć... Terapeuta powinien Ci pomóc zacząć. Większość ludzi ma takie obawy, jak Ty. I terapeuci o tym wiedzą. Są od tego, by stworzyć atmosferę na tyle bezpieczną, byś czuła się komfortowo.
Wrażenie że nie skończysz do końca świata, w ogromie problemów które poruszyłaś mnie nie dziwi. Ale wszystko dzieje się po kolei. Czasem podczas pracy nad jednym problemem przy okazji porusza się też inny. Nie martw się więc tym na zapas bo to się jakby samo zadzieje.
Rozumiem że myśl o straconych latach Cię zniechęca. Jednak nie myśl o tym, ile Cię ominęło ale o latach, które przed Tobą. O tym, co jeszcze możesz przeżyć i to szczęśliwie. Nie masz wpływu na to, co Cię spotkało w dzieciństwie, na to w jakiej rodzinie się wychowałaś i jakie to konsekwencje wniosło do Twojego życia. Ale masz wpływ na to, co z tym zrobisz, czy pogrążysz się w rozpaczy i depresji czy też dasz sobie szansę i będziesz walczyć. Może Ci się nie spodobać to, co teraz napiszę ale to Twoja decyzja i Twoja odpowiedzialność. Czy tego chcesz, czy nie...
Zapewniam Cię, że cokolwiek powiesz terapeuta Cię na pewno nie wyśmieje. Tego nie musisz się obawiać.
Czuję że jesteś bardzo blisko tej decyzji. Trzymam więc kciuki i myślę ciepło o Tobie przesyłając wirtualne przytulasy. Dasz radę :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 327 gości

cron