Jest mi bardzo smutno..
Tak na prawde nic wielkiego sie nie stalo.. ale mi jest smutno..
Wczoraj M znowu musial odjechac do pracy- jak co niedziela wieczor- musi wyjechac na caly tydzień…Do tej pory traktowałam to normalnie- wiadomo musi jechac. A wczoraj nie wiem co mi się stalo, ale zlapalam strasznego dola, Tak bardzo chciałam żeby nie wyjeżdżał I wtedy uświadomiłam sobie ze się chyba strasznie zaangażowałam w ten związek..
Byliśmy na pizzy, zauważył ze cos jest nie tak.. Zorientowal się dlaczego- chyba mu nawet powiedziałam.. Atmosfera się skiepscila. W pewnym momencie zapytal „czy zawsze tak szybko i bardzo się angazuje”.
Ale zlapalam jeszcze większego dola i powiedziałam ze musze jak najszybciej jechac do domu.. No i ja pojechałam w swoja strone On w swoja.. W autobusie lzy mi leciały..
Jest mi nadal smutno. Po 8 miesiacach naszej znajomości- czy to dziwne ze się zaangażowałam? Może rzeczywiście powinnam to olac- Po co mam się angażować w kolejny związek, żeby potem jakis gosciu mnie olal..
Wiem moje myslenie jest chore.. Ale się boje, znowu się boje odrzucenia wiec może lepiej samu odejść niż zostac porzucona.
Czy ze mna jest cos nie tak? Ze po 8 miesiacach jestem powaznie zaangazowana... To On pierwszy powiedzial Kocham, to On pierwszy zaczal mowic o slubie itp...
A teraz dziwi sie ze sie bardzo zaangazowalam..jestem zla na siebie