niezbyt wielki problem ale mi smutno

Problemy z partnerami.

niezbyt wielki problem ale mi smutno

Postprzez Megie » 28 sty 2008, o 12:26

Jest mi bardzo smutno..
Tak na prawde nic wielkiego sie nie stalo.. ale mi jest smutno..
Wczoraj M znowu musial odjechac do pracy- jak co niedziela wieczor- musi wyjechac na caly tydzień…Do tej pory traktowałam to normalnie- wiadomo musi jechac. A wczoraj nie wiem co mi się stalo, ale zlapalam strasznego dola, Tak bardzo chciałam żeby nie wyjeżdżał I wtedy uświadomiłam sobie ze się chyba strasznie zaangażowałam w ten związek..
Byliśmy na pizzy, zauważył ze cos jest nie tak.. Zorientowal się dlaczego- chyba mu nawet powiedziałam.. Atmosfera się skiepscila. W pewnym momencie zapytal „czy zawsze tak szybko i bardzo się angazuje”.
Ale zlapalam jeszcze większego dola i powiedziałam ze musze jak najszybciej jechac do domu.. No i ja pojechałam w swoja strone On w swoja.. W autobusie lzy mi leciały..

Jest mi nadal smutno. Po 8 miesiacach naszej znajomości- czy to dziwne ze się zaangażowałam? Może rzeczywiście powinnam to olac- Po co mam się angażować w kolejny związek, żeby potem jakis gosciu mnie olal..
Wiem moje myslenie jest chore.. Ale się boje, znowu się boje odrzucenia wiec może lepiej samu odejść niż zostac porzucona.

Czy ze mna jest cos nie tak? Ze po 8 miesiacach jestem powaznie zaangazowana... To On pierwszy powiedzial Kocham, to On pierwszy zaczal mowic o slubie itp...
A teraz dziwi sie ze sie bardzo zaangazowalam..jestem zla na siebie
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 28 sty 2008, o 15:06

Megie, sam za siebie mogę powiedzieć tyle, że po 8 miesiącach związku na pewno czułbym się zaangażowany i również dłuższe rozstania sprawiałyby mi przykrość i wolałbym ich uniknąć - wydaje mi się, że podobnie do Ciebie czy do mnie odczuwa wiele osób i że jest to normalne. Natomiast nagłe ostre doły z tego powodu, itp. jeżeli się powtarzają bez żadnej dodatkowej przyczyny mogą już, moim zdaniem świadczyć o jakimś wewnętrznym problemie... (bardzo silna zależność emocjonalna? jakiś lęk przed oddzieleniem? a może nieuzasadniony realnymi zdarzeniami lęk przed rozpadem związku? itp.)

To co wyżej, to jedno. Natomiast jest coś w opisanej przez Ciebie sytuacji, co mnie by zaniepokoiło, gdybym był na Twoim miejscu. Mianowicie, mogę zrozumieć pytanie Twojego partnera o to czy zawsze się tak szybko i mocno angażujesz (powiedzmy, że JAK DLA NIEGO to jest SZYBKO i mocno...), jednak wyobrażam sobie, że po takim pytaniu i Twojej odpowiedzi, wcale nie musiałoby być tak, że zaraz potem się rozstajecie a Ty później długo płaczesz. Przecież ta sytuacja mogła wyglądać zupełnie inaczej - mogło być jakieś pocieszenie, przytulenie się, obietnica czegoś miłego przy następnym spotkaniu, itp. Jednym słowem Ty mogłaś jakoś wyrażać swoje uczucia przykrości i smutku a ON mógł je przyjaźnie przyjąć i w jakiś przyjemny dla Ciebie, krzepiący sposób na Twoje smutki zareagować, starając się by się rozwiały i żeby pożegnać się z uśmiechem a nie ze zduszonymi łzami...

Dlaczego stało się tak jak się stało? Czy Ty niewystarczająco jasno wyraziłaś swoje potrzeby i to co czułaś? Czy może On nie umiał (nie chciał?) na te potrzeby przyjaźnie i z uczuciem wobec Ciebie odpowiedzieć? A może jedno i drugie...? Co się stało (czego zabrakło albo może czego było za dużo??), że ta sytuacja skończyła się dla Ciebie nieprzyjemnie i że piszesz o niej tutaj jako o czymś z przykrym zakończeniem zamiast z przyjemnym? I o czym może to świadczyć odnośnie Waszego związku...? Na koniec, co można by z tym zrobić i w jaki sposób?

Pozdrawiam ciepło! :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Megie » 28 sty 2008, o 19:44

Dzieki Filemonie za analize mojego posta..
Myslalam o tym co napisales i
Przynajmiej widze, ze mialam prawo byc smutne i to nie sa moje fanaberie..
mi sie to nie zdarza az tak czesto, zeby bylo sie o co martwic..

wydaje mi sie ze problemy, ktore sie w moim zyciu ostatnio zaczely nawarstwiac powoduje, ze moze potrzebuje wiecej czulosci z jego strony
Poza tym przy Nim zapominam o tych wszystkich problemach.. i bylo mi tez smutno ze wyjezdza bo znowu tydzien,problemy itp..

Mysle ze nie wytlumaczylam wszystkiego dokladnie..
do tej pory mozna bylo po Nim poznac ze nie jest zadowolony ze musi wyjechac. Wczoraj tez ale i ja przejelam to uczucie i sie wszystko poglebilo..
Do tej pory zawsze to ja bylam to osoba ktora rozladowuje sytuacje i mowi Ok bedzie OK..
Teraz tego zabraklo..
Tez juz czasami braknie mi sil
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez nana » 28 sty 2008, o 21:39

wiesz... kiedys tez sie zastanawialam czy lepiej odejsc czy zostac porzucona. uwazala wtedy ze moj zwiazek za szybko sie rozwija, ze jestem za bardzo szczsliwa. czulam sie jak na karuzeli w wesolym miasteczku. Moja terapeytka zapytala mnie czy z pewnoscia chce wysiasc z karuzeli? Czy nie lepiej sie jeszcze na niej pokrecic skoro jest okazja?

Pomysl o tym...

Trzymam za ciebie kciuki.

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez agik » 28 sty 2008, o 22:26

Jasne ze miałaś prawo być smutna...
Tylko smutek chyba Cię ogarnął z powodu tęsknoty- a potem posżło, jak kula śniegowa...
Troszkę wygląda to na rozmowę Marsjanina z Wenusjanką...

I nie wiem czy coś złego oznacza jego stwierdzenie o tym, że szybko się angażujesz.
Jasne, że to nie jest szybko- w 8 miesięcy ma prawo już się coś urodzić :) .
I myślę sobie Megie, ze jemu tez się urodziło.
A to tylko nieporozumienie, które szybko wyjaśnicie.
Jesteś wrażliwą osobą i tak masz, ze się przejmujesz.
Ujmuje mnie bardzo Twoje chuchanie od początku na zwiazek- niemowlę, na związek- dziecko...
Ale związek dorasta- i to nie musi zanczyć, ze coś się psuje.

Pisałąś niedawno, ze masz inne problemy ( żeby nie było, ze Cię wypytuje)
i może to tez rzutuje na Twój smutek i tęsknotę.

Wierzę Megie Kochana, że sobie wyjaśnicie- i dalej, długo jeszcze będziecie cieszyć się sobą i piękną miłością.
A smutki- miną...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Megie » 28 sty 2008, o 23:09

Wiesz agik Twoj post trafil w 10'tke.

Przed chwila 1,5 godziny rozmowy.

Ojejkujejku

dokladnie rozmowa Marsjanina z Wenusjanką...

ale sie dogadalismy jakos w kocu, chociaz dlugo nie potrafil pojac o co mi chodzi. Ja juz mowie dosc. nie chce mi sie nawet na ten temat mowic. A On nie- do konca zeby wyjaznic..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez agik » 28 sty 2008, o 23:11

Będzie dobrze :pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Megie » 28 sty 2008, o 23:23

dziekuje agik :buziaki:

Dobranoc
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: acojiwofemai i 257 gości

cron