dopadło mnie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

dopadło mnie

Postprzez konstanze » 19 sty 2008, o 13:51

Witam wszystkich
Pisałam tutaj bardzo dawno temu... przezyłam terapie, było ok.. byłam z kimś, dzieliłam smutki i radości, było... juz nie jest... zdradził mnie tuż przed slubem, spakował i znow jestem w domu, w tym domu gdzie zawsze bedzie zle... mam sporo obowiązków, ale złapała mnie depresja, moja ucieczka, nie radze soebie jak kiedys, izoluje i zaniedbuje... jest tak ciezko, nigdy nikomu tak nie zaufalam jak jemu i nigdy nie zaufam.. nigdy tak nie kochałam.... było ciężko ale przemogłam sie i otworzyłam, dałam sie poznać, zaufałam.. teraz czuje pustkę, złosć, nienawiść i zupełnie nie potrafie poukładac sobie zycia... bo ja pewnie za bardzo "zjednoczyłam się" z nim, byliśmy "jedną" osobą. teraz czuje ze brakuje mi drugiej połowy i ja to juz nie ja... wciaz jestem smutna, i łzy same płyną.... wiem to dran, skrzywdził, niby po 4 latach stwierdził ze nie dopasowalismy sie itd wiem juz z nim nie bede i nawet nie chce, nie szanuje go... a propos ma juz inna i planuje z nia slub( rozstalismy sie w pazdzierniku), jeszcze te zdjecia w necie jej i jego zakochani... to trudne...ale boje sie ze znow na dobre dopadnie mnie depresja, boje sie cholernie...
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez mariusz25 » 19 sty 2008, o 14:04

nie lekaj sie
pustke trzeba zapelnic..
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez konstanze » 19 sty 2008, o 14:43

zapełnic czym? kolejna porcja czekolady? przepracowaniem? to wszystko ucieczka ja chce zyc swiadomie... nie chce tak, szkoda zycia, na siłe z kim s byc? zeby zapomiec?
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez slonko » 19 sty 2008, o 22:11

wiem, jak strasznie musi ci byc ciezko... ja tez zaufalam, pokochalam i zostalam oszukana, do tej pory walcze, zeby jakos wylezc z dolka, czasem jest dobrze, czasem jednak dopadaja mnie wielki smutek i lzy, kiedy sobie pomysle o wspolnie spedzonych chwilach, deklaracjach, wyznaniach...
mysle, ze pomoc tu moze czas, a takze wsparcie zyczliwych osob
jezeli bedzie naprawde zle, to jakas terapia antydepresyjna
pamietaj- nie jestes sama !
sciskam mocno i trzymam za ciebie kciuki
slonko
 
Posty: 12
Dołączył(a): 27 lis 2007, o 00:18

Postprzez melody » 20 sty 2008, o 13:18

Konstanze, kiedy czytałam Twój post, czułam jak przeszywa mnie ból (mój ból). Zostałaś skrzywdzona - to pewne i rozumiem, że możesz teraz czuć się bezradna wobec tej sytuacji, wściekła na człowieka, którego wciąż kochasz, a przede wszystkim dostrzegam Twoją rozpacz... prawdopodobnie przeraża Cię myśl, że oto obudzisz się jutro, pojutrze, za tydzień...,że będziesz zupełnie sama..., i nie będziesz wiedziała, co dalej? Czy tak jest?...

Rozumiem... I dlatego tym bardziej chciałabym odpowiadając Ci na Twój post pokierować ten temat na coś - moim zdaniem - bardzo istotnego.

nigdy nikomu tak nie zaufałam jak jemu i nigdy nie zaufam.. nigdy tak nie kochałam....pewnie za bardzo "zjednoczyłam się" z nim, byliśmy "jedną" osobą. teraz czuje ze brakuje mi drugiej połowy i ja to już nie ja... - napisałaś...

I to mnie przeraziło; zmroziło wręcz... Zadziałało jak brutalne otrzeźwienie...
Konstanze, używasz słów takich samych, jak i ja, i pewnie takich samych jak i wiele innych kobiet uzależnionych od swoich partnerów. Widzisz to?
Moja historia jest zupełnie inna niz Twoja (nie chcę o tym pisać), ale to, co jest takie same to postawa - Twoja, moja... nasza...

Może to, co teraz napiszę bardzo Cię zrani (jeśli tak będzie to z góry przepraszam, nie mam takich intencji), ale jestem przekonana, ze nie jest możliwe stworzenie dojrzałego i zdrowego związku będąc symbiotycznie związaną ze swoim partnerem... To po prostu się nie uda...

I nie mówię Ci tego, jako jako szczęśliwa kobieta chcące Cie pouczyć. Nie! Ja Ci to mówię jako nieszczęśliwa kobieta; nieszczęśliwa bo kochająca za bardzo...

Przytulam Cię (naprawdę wierzę w to, że bardzo teraz cierpisz...)
melody
melody
 

Postprzez konstanze » 20 sty 2008, o 13:54

tak jest... melody... uzalezniona, i jak mam zyc dalej? proponujesz jakis detox? ja nie umiem funkcjonawac bez niego... wiem psycholog mi mowila, ze on dawł mi to czego nie mialam w dziecinstwie, ze to nie jest partnerstwo, opiekowal sie mnie jak ojciec ktorego nie mialam. czuje jakbym stracila całą rodzinę... wiem musze sobie poradzic, wiem, ale nie mam siły. masa obowiazków a ja patrze w sufit i rycze... bylam w depresji ponad 4 lata zanim go poznałam i boje sie ze znow wpadne w nią. i jeszcze jedno, ja kocham za mocno, jak ty, bardzo przyzwyczajam sie do ludzi, i jak ich trace to dolina... dlatego izoluje sie, juz nie dopuszczam nikogo do siebie, nie chce cierpiec jak teraz... nigdy
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez kaśku » 20 sty 2008, o 14:17

dlatego izoluje sie, juz nie dopuszczam nikogo do siebie, nie chce cierpiec jak teraz... nigdy

a myslisz ze da sie to tak ... odciac od tego?? a jak sie odizolujesz to bedziesz wtedy szczesliwa??
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez konstanze » 20 sty 2008, o 14:21

wiem nie bede... ale na razie chce byc sama, boje sie... nie chce tez nikogo soba męczyc, jestem w kiepskim stanie... pisanie pracy mgr nie idzie, a teramin goni w sumie mam 2 tygodnie, pracuje do 18-19 i nie ma sznas na wolne. chyba przemeczona jestem. jest ktos kto cchiałby byc ze mna dzwoni martwi sie ale ja nie chce, a moze to lęk ze historia sie powtorzy. chcialabym zniknąc, nie widze sensu w niczym... chcialam slub, dziecko, stworzyc dom jakoego ja nie mialam a teraz znow jestem tutaj gdzie nikt nie rozumie i czuje sie jak intruz
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez melody » 20 sty 2008, o 14:29

Nadal chodzisz na spotkania się z psychologiem/terapeutą? Myślę, że to teraz szczególnie ważne.
Przykro mi jest bo to czego doświadczasz nie minie z dnia na dzień, dlatego podkreślam role wsparcia ze strony terapeuty. Widzę jak bardzo teraz cierpisz i być może trwasz w przekonaniu, że gdyby ten mężczyzna, którego tak kochasz zechciał nadal być z Tobą to w ułamku sekundy powróciłabyś do równowagi, ba! do poczucia szczęśliwości... Taka miłość przypomina narkomanię, alkoholizm, widzisz to, prawda? Myślę sobie, że antidotum na takie uzależnienie nie jest ponowne symbiotyczne związanie sie z tą, czy inna osobą (tak, wiem, związanie się z kimkolwiek innym w głowie Ci sie teraz nie mieści, w porządku), ale nauczenie się życia w pojedynkę. Nauczenie sie życia oddychając własnymi płucami, a nie będąc podłączona do respiratora w postaci partnera... Wiem, że to ostre słowa, ale chciałabym Tobą wstrząsnąć (i sobą przy tym także) bo martwię się o Ciebie (i o siebie też...)

mel.
melody
 

Postprzez konstanze » 20 sty 2008, o 22:39

---------- 14:15 20.01.2008 ----------

mel. ja wszystko wiem, i masz racje... z psychologiem nie mam kiedy sie spotkać, dojezdzałam 70 km na terapie, praca mnie kosztuje sporo czasu. chciałbym nauczyć się życ w pojedynkę, marze o tym. jak to zrobic? psychlog powiedziala ze musze sie wyprowadzic z domu, inaczej nic nie osiagne... ale niestety nie zarabim za duzo, nie stac mnie na stancje. chlopak ktorego poznalam, chce zebym znim zamieszkała, ja nie chce ze wzgledu na doswiadczenia... i wlasnie boje sie ze znow bede kochac za mocno... samotność zabiera mi energię do czegokolwiek, zaniedbuje siebie i obowiazki, tak dlugo walczylam o to zeby je miec:) boje sie, bo przez ten stan popelniam bledy w pracy jestem rozkojarzona... sytuacja nieciekawa, i ta depresja moja ucieczka przed problemami. jak nauczyc sie zyc w pojedynke? i byc szczesliwym? czytalam mnostwo ksiazek, ale mysle ze tylko miłosc mnie uzdrowi. tylko czy ja andal wierze w milosc? wlasnie to tylko puste deklaracje, słowa...nie chce juz

---------- 21:39 ----------

nie radze sobie caly dzien jestem smutna i mysle o nim, to chore nie chce mi sie zyc... jeszcze spotkalam sie z kumpela ktora o niczym nie wiedziala i jest w szoku ze tak sie stało.. nie wierzy, bylismy szczesliwi
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez melody » 27 sty 2008, o 12:21

Jak Twoje sprawy, Konstanze? Co w duszy? W emocjach?

Ciepło Cię pozdrawiam :usmiech2:
mel.
melody
 

Postprzez konstanze » 27 sty 2008, o 14:36

mel. no niestety bez zmian, jeszcze problemy dnia codzienniego. w domu horror, powtarzaja sie sytuacje z dziecinstwa. z matka awantury, ciezko samej walczyc z tym wszystkim. w nocy placze nad ranem jestem nieprzytopmna, depresja na calego. i wciaz mysle o nim, mimo wszystko ze on ma to gdzies i sobie uklada zycie na nowo. w sumie zastanawiam sie czy ja sie nadaje do zwiazkow, z moja depresja, sklonnoscia i skomplikowaniem, moze to moja wina? mam dosc zycia.... nie widze sensu
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez melody » 27 sty 2008, o 15:17

Konstanze, to co chciałabym Ci tak najbardziej powiedzieć, to to, że ROZUMIEM CIĘ... Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że ciężko Ci w to uwierzyć; że prawdopodobnie trwasz w przekonaniu, że żaden człowiek nie jet w stanie pojąć co się teraz w Tobie dzieje, i że to tylko potęguje Twoją samotność i rozpacz...
Nie powiem Ci kiedy zdołasz uwolnić się od bólu, bo po pierwsze - nie wiem tego, a po drugie - z dnia na dzień; z tygodnia na tydzień; z miesiąca na miesiąc sama coraz bardziej przestaję wierzyć w to, że kiedykolwiek zdołam sobie poradzić z własnym dramatem...

Zapewne można żyć będąc jednocześnie złamanym (złamaną) w środku. Zapewne można wstawać każdego ranka z łózka, iść do szkoły/pracy; działać; wypełniać dzień zajęciami... Zapewne można przespać choć kilka nocy na miesiąc bez łez wypłakiwanych w poduszkę... Zapewne można poczuć, że są takie obszary naszego życia, na których nam zależy (mnie zależy na studiach). .. Czy w związku z tym powinnam powiedzieć: "Nie jest tak beznadziejnie"?
NIE! Ja dostrzegam to, że jest beznadziejnie i tego nie kwestionuję. Chciałabym jednak umieć zaszczepić w Tobie wiarę, że będziesz umiała stanąć na nogi, Konstanze...

Boże... rozumiem dlaczego jestem taka niewiarygodna... ja po prostu sama nie wierzę w to, bym kiedykolwiek mogła sobie poradzić z własną dziurą w duszy...

Chciałabym, żebyś nie musiała być sama z tym, co Cię spotkało. Chciałabym napisać Ci coś konstruktywnego... Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jestem fatalnym doradcą w tym temacie i obawiam się, że tym co piszę jedynie ciągnę Cię w dół...

Ja Cię po prostu rozumiem, Konstanze, i Twój problem nie jest dla mnie banalny. Nie potrafię Ci pomóc nie dlatego, że jest to problem bez rozwiązania, lecz dlatego, że odbieram to, co piszesz zbyt osobiście...

Przytulam Cię,
mel.
melody
 

Postprzez konstanze » 27 sty 2008, o 16:58

dziekuje mel. czuje ze mnie rozumiesz... a masz racje mało kto rozumie, teksty typu wez sie w garsc, poznasz kogos sa banalne... bo ja nie chce nikogo poznawac, bo ja nie widze sensu.. bo nie potravfie skupic sie na rzeczach waznych dla mnie, albo byly wazne, bo nie wiwerze juz w siebie. bo zycie jest jakie jest, a mialam nadzieje ze juz bedzie dobrze... bo znow zawiodłam sie na najblizeszej osobie i czuje bezradnosc i juz w nic nie wierze. nie wierze w ludzi, i ze bede szczesliwa... jestem stworzona chyba do cierpienia.. moze to moj cel.. pozdrawiam, tylko ile mozna zyc w tym bolu, najgorsze jest przekonanie ze inni traca zdrowie, maja dzieci, maja gorzej i radza soebie a ja nie potrafie. moj banalny problem, nie radze soebie ze sobą... i juz brakuje mi siły na wszystko... uleciało powietrze. moj nr gg 3485390 mel jak bedziesz chciala napisz. pozdrawiam
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez melody » 27 sty 2008, o 19:08

Chętnie się odezwę Konstanze, choć nie wiem kiedy bo od tygodnia moje gg szlag trafił i póki co nie umiem rozwiązać tego problemu. Mam zainstalowany nowy program komputerowy, który nie chce obsługiwać gg :smutny: Odezwę się więc dopiero wtedy, gdy uda mi się rozwiązać ten problem. Wcześniej natomiast na pewno odezwę sie tutaj, dobrze?

Trzymaj się w miarę możliwości,
mel.
melody
 

Następna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości

cron