ech...
nadal mysli klebia sie w tej glowie, takie jak tutaj, na formu, jedna strona mowi zostaw to wszystko, jakos sie ulozy, druga mowi, przeciez nie jast az tak zle...
wlasnie jestem po rozmowie przez tel zaufania, kobieta twierdzi, ze moze powinnam odlozyc wszystkie inne sprawy na potem, zajac sie soba i dzieckiem... nie wspominac mezowi o rozstaniu, przemilczec wiekszosc spraw, nie skupiac sie na negatywach, tylko odstrzec jasniejsze sprawy i na nich sie skupic. Zeby w dzienniku zapisywac nie tylko smute wydarzenia, ale tez te radosniejsze. Wiem jednak , ze w chwili obecnej jest mi bardzo ciezko to wszystko robic... bede probowac... nie wiem czy sie uda, ale przynajmniej sprobuje...
Laff napisał(a):Aniulka - nie zdajesz sobie sprawy, ale to, jak postępujesz jest powieleniem schematów z Twojego dzieciństwa... choć zapewne nie zdajesz sobie z tego sprawy. Bardzo gorąco polecam Ci przeczytać książkę: Kobiety które kochają za bardzo Robin Norwood
Może ta lektura będzie dla Ciebie tym wstrząsem, którego potrzebujesz najbardziej. Notabene, mam problemy tego samego rodzaju... walczę aby nie tkwić w tym błędnym kole - walczę właśnie dla dziecka.
chyba masz racje Laff, dzieki za ksiazke... chyba faktycznie zyje tak jak moi rodzice, a przeciez cale zycie obiecywalam sobie, ze ja bede inaczej...
ewka napisał(a):Możliwe, że tego dzisiaj nie wiesz... ale ja sobie myślę, że skoro jesteście razem (póki co, bo co będzie to się zobaczy) to Twoje myślenie nie powinno iść w stronę upewniania się, że jest do bani - takie myślenie jest dobre, gdybyś decyzję o rozstaniu już podjęła. Wtedy byłoby to takie potwierdzenie dla samej siebie. Ale teraz obserwacje powinny być neutralne po to, by na zimno łapać negatywy i pozytywy.
Piszesz "może będzie lepiej". No właśnie! To trzeba po prostu sprawdzić, aby mieć pewność... czy tak, czy siak. No bo jak inaczej? Czas działa na Twoją korzyść, bo kondycja i forma (leczona) będzie coraz lepsza... a przez to decyzja trafniejsza. Powiedzieć NIE lub WON zawsze zdążysz.
Trzymam kciuki
[/color]
Dziekuje Ewo bardzo, zawsze podtrzymujesz mnie na duchu!
Honest, no bo ja sobie tak mysle, ze przeciez nie jest az tak zle, przeciez nie bijemy sie, tylko klocimy troche, ale przeciez wszyscy sie kkloca, staramy sie zeby bylo jak najlepiej dla malego, kochamy go, kladziemy razem spac, co wieczor we troje modlimy sie, jak ja jestem w pracy, maz odmawia po polsku aniele strozu z malym i zegnaj sie po polsku, on wstaeje w nocy do niego, ja jesli czuje sie na silach, staram sie robic inne rzeczy z malym. Chcemy ajkos formowac te rodzine... a z drugiej strony czegos mi brakuje, czuje sie niespelniona... potrzebuje wiecej uczuc, chcialam urodzic dziewczynke, bo wiem ze z reguy sa bardziej uczuciowe, chcialamm sie przytulac z dzieckiem ciagle, chciaam czuc sie potrzebna, z moim tego nie czuje, owszem przytuli, pocaluje na sekunde i juz leci ode mnie, wyrywa sie wrecz.
Ja wiem, ze duzy problem tkwi we mnie, chcialabym wiedziec dokladnie czego sama chce i byc bardziej stanowcza, tak jak Abss, nie ceregielic sie tylko strzelac prosto z mostu bo przeciez wiem czego chce! Diekuje ci Abbsi, twoje opinie bardzo sie dla mnie licza otwieraja oczy na wiele spraw.
Dziekuje wam wszystkim, juz wczesniej mowilam ale znowu podkreske, ze ciesze sie ze akurat na to forum trafilam bo jestescie wszyscy fantastyczni!!!!