to problem nie zwiazkowy

Problemy z partnerami.

to problem nie zwiazkowy

Postprzez Megie » 25 sty 2008, o 20:43

to problem nie zwiazkowy ale nie wiem gdzie napisac

Moja dobra kolezanka byla w ciazy,, dlugo z mezem sie starali.. Do tego jest Ona obarczona powazna choroba i musi brac leki.. Na okres ciazy odstawila i bylo jej truno funkcjonowac bez lekow, ale zacisnela zeby i chciala to zrobic dla dziecka, dla siebie meza calej rodziny ..

Niestety dziecko zmarlo, serce mu stanelo...jeszcze nawet nie zdarzyla urodzic.. dopiero co sie nie dawno dowiedzialam...

Nie wiem jak mam jej pomoc,,, a Ona mowi ze nie chce z nikim rozmawiac tylko ze mna..
A ja nie wiem co jej powiedziec..

Ma prawo do bolu,, ale ciagle sie obwinia ze to jej wina, bo stres, bo choroba itp..

Smuno mi..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Filemon » 25 sty 2008, o 20:50

O jej... to okropna dla niej sytuacja... i trudna dla Ciebie. Gdyby wybrała sobie do rozmów właśnie mnie, to ja starałbym się po prostu słuchać i wczuć się na tyle (kobiecie na pewno łatwiej - jeśli chodzi o utraconą ciążę...) by móc jej szczerze odpowiedzieć, że ją rozumiem, że współodczuwam razem z nią i że jej współczuję... Nie wiem czy cokolwiek ponadto, no bo wszelkie pocieszenia mogą zabrzmieć w takiej sytuacji (i to świeżej jeszcze) fałszywie lub niezręcznie i zdołować ją jeszcze bardziej. Dopiero gdyby samej przychodziły jej do głowy jakieś myśli typu, że na przykład może mieć kolejne dziecko... to wówczas podejmowałbym takie wątki i podtrzymywał, by dodać jej otuchy, ale sam bym ich raczej nie rozpoczynał...

pozdrawiam... :pocieszacz:

p.s. no oczywiście temu obwinianiu się przez nią trzeba się jakoś przeciwstawić, bo to ją wpędza w doła i jest zupełnie nieuzasadnione, bo przecież choroba (leczona!) czy stresy, które przynosi życie nie są niczyją winą...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez echo » 25 sty 2008, o 22:19

Na razie ważne jest tylko bycie z nią, bo pewnie nic poza bólem do niej nie dociera, zwłaszcza, że takie poświęcenia włożyła w posiadanie dziecka.

Ale za jakiś czas wspomnij jej o adopcji, to wspaniałomyślne i piękne rozwiązanie. Tyle jest porzucanych zdrowych dzieci szukających opieki.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 26 sty 2008, o 20:54

Trudna taka pomoc... chyba samą obecnością, daniem jej możliwości wypłakania tego bólu. Trudne to... ja myślę, że trochę instynkt nam pomaga.

Niedawno umierał mój kolega... bałam się tych wizyt u niego, każdej... nie wiedziałam - jak mówić, co mówić, jak się zachować. I pomyślałam sobie (już potem), że trzeba czasami zdać się na Boga, los, anioły, gwiazdy, przestworza... nie wiem, każdemu wg własnej kolejności - poprowadzą.

I uściski dla niej. I dla Ciebie... byś była i na to bycie siłę miała.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 26 sty 2008, o 22:28

Megie- na forum Rodzice jest taki temat , jak pomóc po stracie dziecka.
To było jakoś w czerwcu...
Poczytaj, co napisała Szafirowa...
Tam jest wszystko...

Pozdrawiam serdecznie dobry Duszku
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: yolaxautale i 30 gości

cron