seryjna monogamistka - ile razy mozna kochac?

Problemy z partnerami.

Re: droga Pytająca!

Postprzez Pytajaca » 23 sty 2008, o 20:56

nana napisał(a):
jestem dziwna, mam problemy ze soba, ale... mimo wszystko mysle, ze to nie moja wina, ze mnie zdradzil! ...


Oczywiscie, ze nie. Ale Twoja "wina" w tym wszystkim jest jedynie to, ze akceptujesz w jakis dziwny sposob zle traktowanie przez innych. To jest grzech zaniedbania milosci do siebie samej, nana. Trudno mi cokolwiek Ci radzic, bo Cie nie znam, ale mysle, ze terapia powinna odniesc jakis pozytywny skutek.

Dlaczego czujesz sie niepelnowartosciowa? Zaden czlowiek nie jest, tak swoja droga. Ale co sprawia, ze tak o sobie myslisz?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Do WIELU...

Postprzez nana » 24 sty 2008, o 12:38

Jedno powiem Wam tak ogólnie: pomaga mi jak piszecie do mnie. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale sama myśl, że komuś wogóle się chce napisać do mnie podnosi na duchu.

Do Fielmona:
Dzięki, ża napisałeś. Teraz przynajmniej wiem, że jest na świecie ktoś kto ma podobne problemy do mnie. Szczerze powiedziawszy zawsze byłam osobą o dużej odwadze cywilnej (wobec siebie i innych), a terapia dostarczyła mi dodatkowej świadomości siebie. Na dodatek czesto mam odwagę mówić szczerze i stad twoje tak dobre "pierwsze wrażenie";)
Myśle jednak, że mężczyźnie (bez obrazy) jest łatwiej. Nie bierz mi tego za złe, ale... ja w tle tego wszystkiego dodtkowo strasznie głośno słyszę tzw. zegar biologiczny... słabe to jest:( wydaje mi się też, że mężczyźni mają więcej dumy i konsekwencji. U mnie z tym krucho (oczywiście tylko w sferze prywatnej), ale właśnie wczoraj odnisłam pierwszy mały sukces = nie zadzwoniłam mimo, że bardzo chciałam.
Wiesz, ja to bym chyba chciała już się poddać. Chciałabym już nie mieć nadziei, bo ona jest niebezpieczna i prowadzi do podejmowania następnych bolesnych prób. Można zamorodwać nadzieję? Zagłuszyć? Jak? Napisz do mnie jeszcze, możesz na prv jeśli tak wolisz.
aha i jeszcze jedno: ja nie lubie ksiazek-poradników-jak-zyc, naczytałam się ich już i nie chce ich więcej czytać - źle na mnie działają. czuje sie wtedy jak student pierwsego roku medycyny tj. każdą anomalię, o której czytam odnajduje natychmiast u siebie:)

Do nimfywodnej:
pytania celne, ale dużo retorycznych. Pytanie pierwsze jest godne mojej pani psycholog:) Co do reszty, to: Czasami gadam ze znajomymi, ale raczej mówię o faktach niż o poplątanych emocjach (wstyd? poczucie niezrozumienia?), ale generalnie nie chce im zaśmiecać czasu (dzieciate mężatki...;( i znowu niezrozumienie! ). Mam 28 lat, zaraz powiesz: nie panikuj, ale kłopot właśnie w tym, że ja już spanikowałam i nie potrafie z tego wyjść.

Do Pytającej:
jesteś pewna mówiąc o skutkach terapi? jakoś chyba zaczynam w to wątpić. uważam, że poprawa jest znikoma, nieproporcjonalna do poświeconego czasu i jak by to nazwać "wysiłku wywnętrzniania się emocjalnego" i "bólu jak coś nieprzyjemnego w sobie odkrywam"
Już pisałam, że niepełnowartościowa czuję się właśnie dlatego, że nie potrafie stworzyć i utrzymać satysfakcjonującego mnie związku. Wiem, że to jest chore, ale właśnie tak jest.

Do ewki i inki:
Oczywiście, że to moje myślenie tworzy klatkę desperacji. Od poczatku moje pytanie brzmiało jak to zmienić?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Re: Do WIELU...

Postprzez Filemon » 24 sty 2008, o 17:47

nana, ja myślę że nadziei "mordować" nie warto, bo... ona albo któregoś pięknego dnia jednak się spełni... (cuda się czasem na tym świecie zdarzają - bywa, że udaje się jednak człowiekowi "jakimś cudem" wykaraskać się z różnych czasem nawet bardzo poważnych problemów, prawda...?), albo też sama po prostu wyzionie ducha, ta nasza nadzieja, i padnie śmiercią naturalną...

Wydaje mi się natomiast, że warto zamiast zabijać w sobie nadzieję, to raczej może przytrzymać się czasami w taki praktyczny sposób w cuglach (o ile lepsze wyjście chwilowo się nie znajduje...) i powstrzymywać się choć w jakiejś części przed popełnianiem po raz kolejny tych samych błędów według tego samego scenariusza - po prostu po to, żeby w miarę możliwości oszczędzić sobie chociaż część cierpień i wewnętrznego zniszczenia... Zdaje się, że właśnie w tym obszarze odniosłaś niedawno mały sukces...? Fajnie - gratuluję, bo wiem, że to niełatwe. Masz coś do przodu zatem, bo prawie na pewno (o czym sama wiesz świetnie...) oszczędziłaś sobie właśnie kolejnej chwili złudzenia, za którą zapłaciłabyś potem zbyt wysoką cenę rozczarowania i kolejnego doła... zgadza się? Niby drobiazg, ale chyba jednak krzepiący... co nie? :D

Co do "zegara biologicznego" w aspekcie zakładania rodziny, to się zgadzam - tu faceci są w lepszym położeniu, ale za to... statystycznie szybciej się wykańczają - delikatniejsi pewnie ;) i mniej odporni na stresssssssa! (z drugiej strony jednak ten fakt mnie na swój sposób pociesza, bo oznacza to, że prawdopodobnie... będę męczyć się krócej! :lol: ;) )

Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez nana » 24 sty 2008, o 20:58

hehe... zapomniałam ja skomplementowac twoje poczucie humoru i dystans do siebie. czyzbys był "zaprawiony w bojach"?:)

dzieki, ze napisałeś, mam nadzieje, ze jeszcze nieraz sie spikniemy na formu tym bardziej, ze mam pomysl na ciekawy temat, ale to chyba bardziej na ogolny sie nadaje. trzymaj za mnie kciuki, zeby udało mi się nadzieję przynajmniej uciszyc (chociaz ciagle mam ochote ja jednak zamordowac!:)) ja juz nie chce ani wierzyc, ani czekac na cud!

dziekuje za wsparcie

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Filemon » 25 sty 2008, o 00:59

nana, czytałaś kiedyś coś Marquez'a? - bo ja nie, tymczasem właśnie dzisiaj przypadkiem natknąłem się na kilka cytatów jego myśli, przy których się zatrzymałem, bo mi się spodobały - wklejam Ci tutaj, bo może i Tobie sprawią przyjemność a wydają mi się takie całkiem na temat... :)

==============================================

Być może Bóg chciał abyś poznał wielu złych ludzi zanim poznasz tę dobrą, abyś mógł ją rozpoznać kiedy ona się w końcu pojawi.


Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem.


Jeżeli ktoś nie kocha cię tak jak byś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha cię on z całego serca i ponad życie.


Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeżeli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, ze byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie.


Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja.


Nie biegnij za szybko przez życie, bo najlepsze rzeczy zdarzają się nam, wtedy gdy najmniej się ich spodziewamy.


Nie kocham cię za to kim jesteś, ale za to jaki jesteś kiedy przebywam z tobą.


Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło.


Nie trać czasu z kimś kto nie ma go, aby go spędzać z tobą.


Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz kto może się zakochać w twoim uśmiechu.

- Gabriel Garcia Marquez
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez nana » 25 sty 2008, o 09:09

Filemon napisał(a):Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja.


Jakoś - dziwnym trafem większość tych myśli znałam, ze tak powiem, z "innych źródeł". Póki co "pasuje mi" tylko powyższa. To chyba nie najlepiej, co? ;(
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Filemon » 25 sty 2008, o 09:59

Tak - te myśli są takie dosyć popularne... ale w wydaniu Marquez'a wydają mi się tak "po prostu" = w naturalny sposób podane... :) Mnie osobiście pasują właściwie wszystkie, bo wydaje mi się, że jest w nich ziarenko mądrości życiowej czy też prawdy o życiu po prostu... I dla mnie niosą one pewną nadzieję (ale taką głębiej osadzoną, że tak powiem, niż jakiś tam telefon pod niewłaściwy numer, na przykład... ;) ). Tak, myślę że nadzieja jest jednak cenna i nie warto się jej wyzbywać, bo wtedy świat chyba kompletnie traci kolory a człowiek wiarę - nawet w to, co nieuchronne i prawdziwe - na przykład, że... wiosna znowu nadejdzie, jak co roku i wszystko ożyje ponownie... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez nana » 25 sty 2008, o 10:08

Przychodzi mi na myśl stary kawał o teściowej...
Teściowa to najwięksy skarb
- A gdzie najlepiej przechowywać skarby?
Głęboko pod ziemia!

Sprafrazowałabym to do nadziei... tylko, że w kolejnym kawale o teściowej było tak:

Siedzi dwóch facetów i jeden mówi do drugiego: ptaszki śpiewają, robi się coraz cieplej, wiosna idzie i wszystko spod ziemi wychodzi. A drugi na to: "Nie kracz, bo ja żem 2 miesiące temu tesciową pochował..."

Pokręcone mam skojarzenia co?

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Filemon » 25 sty 2008, o 10:38

To ja Ci powiem taki "kawał"... (o urokach obcowania z naturą :) )

Siedzi Filemon z naną w lesie nad szemrzącym strumykiem a w górze nad nimi słońce pięknie chmury maluje... miło jest, drzewa szumią i trawą świeżą wiosenną pachnie... ;)

- I co Ty na to? - powiada Filemon.
- Niby na co...?? - odpowiada nana - poczekaj, bo właśnie przypomniało mi się, że muszę gdzieś zadzwonić... ;) :lol: :P
- No i co, dodzwoniłaś się?
- Cholera, nie ma zasięgu...
- No widzisz, jak dobrze do lasu pojechać... - a spróbuj jeszcze do... teściowej, ale pewnie też nie odbierze... :lol: No to posiedź sobie teraz spokojnie i ptaszków posłuchaj, przynajmniej dopóki Ci zasięg nie wróci... ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez nana » 25 sty 2008, o 12:23

Właśnie apropo's tego co napisałeś mam pomysł na nowy temat, juz go nawet napisałam, ale pisałam za długo i mi sie skasował, napisze potem jeszcze raz:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez nimfawodna83 » 25 sty 2008, o 21:13

Zastanawialam sie troche nad Twoim problemem. Napisalas ze chcialabys cos zmienic, zeby wyjsc z "blednego kola". Ale zastanawiaalas sie moze czy te zwiazki maja cos w sobie podobnego albo kolejni partnerzy?

Byc moze podswiadomie "ciagnie" cie do pewnego typu facetow, ktorzy zachowuja sie tak a nie inaczej, bo po prostu tacy juz sa. I jak skonczysz z jendym, wpadasz nieswiadomie na innego (ktory okazuje sie podobny do porpezdniego). Nie mowie o wygladzie. Ale czy oni mieli cos wspolnego ze soba? Jaki powinnien byc wg. Ciebie idalny partner?
nimfawodna83
 
Posty: 38
Dołączył(a): 19 sty 2008, o 16:04

Postprzez nana » 25 sty 2008, o 21:34

sama sie nad tym oststnio zastanawialam... i wyszło mi, że przede wszystkim chciałabym, żeby (zaraz usłyszę słowa krytyki!) byl w podobnej sytuacji materialnej jak ja. dlaczego? bo ostatnio moi partnerzy byli w mniejszym lub wiekszym stopniu na moim utrzymaniu i mysle, ze to odbijalo sie niekorzystnie na relacjach w zwiazku. chcialabym, zeby byl niezalezny finansowo tj.mial stala prace, wlasny kat i samochod, tak zebysmy obydwoje czuli sie niezalezni i pewni swojej pozycji zyciowej.
jedyne wymagania jakie mam pod wzgledem wygladu, to chcialabym nie wygladac przy moim facecie jak king-kong:) zatem powinien miec conajmniej 175 wzrostu i byc sredniej budowy ciala.
najgorzej mi okreslic charakter. z jednej strony chcialabym, zeby byla to osoba o silnym charakterze, ale tez zeby nie dominowala. chcialabym, zeby mial wlasciwe podejscie do moich slabosci i humorkow, a to trudne, bo czasami potrzbuje przytulenia i pocieszenia, a czasami "kopniaka mobilizacji". Chcialabym, zeby lubial ze mna rozmawiac na kazdy temat.
... no wiem... to nie sa cechy charakteru... jakos chyba nie umiem ich okreslic...
dlaczego?

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez nimfawodna83 » 26 sty 2008, o 15:12

hmm... co do spraw materialnych to mysle ze na poczatku zwiazku warto je odseparowac od siebie, bo potem moga wyniknac z tego problemy. wiec popieram Twoje nastawienie. i mysle ze to wcale nie jest egoistyczne, miec swj wlasny budzet i samemu gospodarowac, bez wlaczania tej drugiej osoby (nigdy przeciez nie wiadomo jakie rpoblemy moga z tego pozniej wyniknac, a znam sporo par, ktore gdy sie rozeszly wypominaly sobie bo ja musialem kupic to i oplacic tamto, wiec mi odaj to i to...) i to wcale nie polepszylo ich pozniejszych relacji.

a co do charakteru, to rzucilas kilka bardzo ogolnych cech. Mysle ze sporo facetow by sie w nie moglo wpasowac. Z jednej strony to dobrze, bo dajesz sobie wybor i przedwczesnie nie zawezasz z powodu jakijs cechy facety. Z drugiej strony jednak - partner to ktos wyjatkowy, powinnien miec wiec pewne cechy, ktore to wlasnie by Ciebie do niego przyciagaly. Jesli te cechy sa ogolne, automatycznie mozesz zdecydowac sie na wielu facetow. A niekonecznie na Twojego wyjatkowego faceta. Wiec?
nimfawodna83
 
Posty: 38
Dołączył(a): 19 sty 2008, o 16:04

Poznaj jeszcze jedna, ktora ma tak jak Ty

Postprzez Hanna21 » 26 sty 2008, o 17:58

zagladam na psychotekst od kilku lat, ja mam 34,
Mi sie juz od dawna nawet pisac nie chce, ale skoro akurat sie zbiegl moj nastroj z Twoim - postanowilam sie dopisac.
Ja mam dzieci, zadnego doswiadczenia w udanych zwiazkach.
Byli bogatsi, biedniejsi, o tym samym statusie,
Mlodsi, starsi, w moim wieku.
Jedni wykorzystywali, inni zdradzali, byli nad-zaborczy, albo "potrzebowali czasu".
Przeczytalam pol biblioteki o nerwicach, depresjach, zwiazkach, psychoterapeutowalam sie, zajmowalam sie soba, znam swoja wartosc, przeszlam czas bycia sama i nie rozgladania sie.

Ostatnio jakos uleglam i zaczelam sie spotykac.
2 miesiace spotykania, moze zbyt szybko wspolne plany na przyszlosc, obietnice (z jego strony) i po wspolnych planach (z jego inicjatywy), zaczal mnie unikac i przeczytalam gownianego smsa - "potrzebuje czasu, chce byc sam"

A ja akurat chcialabym sie przytulic wieczorem. Nagla sprzecznosc celow...???

Nie sadze aby Ci pomoglo to, ze sa inni, ktorzy tez tak maja...
Hanna21
 
Posty: 5
Dołączył(a): 1 lis 2007, o 08:49
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Filemon » 26 sty 2008, o 18:19

Hanna, a można Ci posłać po prostu takiego... głaska przyjaznego we wspólnym strapieniu...? bo jeśli można, to... posyłam! :D ---------->>> :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 255 gości

cron