sikorka napisał(a):tam gdzie jest MIlosc, szacunek, wsparcie i chec budowania zwiazku tam ani papierek ani jego brak nic nie zmieni, wiec listosci orm ale regres to przezywaja ludzie, ich myslenie i dojrzalosc a nie slub sam w sobie.
Myślę, że i tak i nie.
Nie wiem na ile ludzie są mniej dojrzali. Naturalnie każdy obserwator życia społecznego ma takie wrażenie, ale nie wiem na ile jest prawdziwe. Nie mam nawet pojęcia jak mierzyć tę dojrzałość. Kiedyś była czym innym, teraz jest czym innym...
Postawię dwie tezy:
1. Pierwsza - małżeństwo należało do "uświęconego porządku społecznego". Każdy wiedział, jak będzie się toczyć jego życie. Nacisk społeczeństwa był tak duży, że zastosowanie innych rozwiązań było trudne. Poza tym, instytucja małżeństwa taka jak istniała przez setki lat zapewniała utrzymanie rodziny. Była bardzo istotnym sposobem na przetrwanie społeczeństwa. Teraz tak już nie ma - bycie dwojga ludzi bez ślubu nie budzi już sensacji, a kobieta jeśli nie wyjdzie za mąż, może sobie spokojnie w życiu poradzić sama.
2. Druga - jakość bycia ze sobą ludzi nie zależy od tego, jaki zawarli związek. Moi przyjaciele żyli na kocią łapę 20 lat, spłodzili syna, którego wychowali na mądrego faceta, są fajną, kochającą się parą. Zawarli związek małżeński trzy miesiące temu, z powodów czysto praktycznych (właśnie dziedziczenie, podatki, bla bla bla). Fajnie to wykorzystali, bo pojechali na podróż poślubną do Paryża. Drugi przypadek - moi sąsiedzi, po ślubie, chodzą "zgodnie" w niedzielę po deptaku, natomiast tutaj strasznie rury niosą, i te wrzaski, które słyszę, zwłaszcza bluzgi i histerie tej kobiety, są strasznie smutne.
Przy okazji - z art. na Wiki o PACS wynikało, że ilość rozwiązanych PACS-ów jest zbliżona do ilości rozwodów, co oznacza, że to nie forma "legalizacji" decyduje o rozejściu się, ale w ogóle większa gotowość do kończenia związków.
Przy okazji nr 2 - też lubię patrzeć na zgodne pary, które przeżyły ze sobą po 50 lat. Nie wiem tylko, czy kiedyś takie związki to był wynik dojrzałości czy wynik tego, że rozwódka była "gorsza społecznie". Myślę, że było różnie...
Na koniec dodam, że sam miewam obawy, do czego zaprowadzi ta wszechogarniająca wszystko wolność. Czasami obawiam się, że tylko do głupie anarchii, czasami myślę (a może tylko mam nadzieję?), że do czegoś fajnego. Pocieszające jest tylko dla mnie to, że coraz częściej ustawodawstwa dochodzi do wniosku, że jego obowiązkiem jest dostosowywać się do ludzi, a nie zmuszać ludzi do przestrzegania prawa na modłę ustawodawcy.