właśnie trafił mnie szlag (sorki za słowa)... przejrzałam co mają do zaoferowania organizacje samotnym matkom i albo ja jestem głupia, albo coś tu nie gra!
dlaczego pomoc oderwana jest kompletnie od rzeczywistości i realnych potrzeb? to, że wszędzie jest napisane "nie wspieramy finansowo" to już mogę przełknąć, choć właśnie często takiej pomocy najbardziej jest brak... ale po co matce, która walczy jak lew z rzeczywistością np. kurs asertywności, kiedy matka stara się przeżyć z dnia na dzień, czemu nie urealnić pomocy, nie mówiąc o mieszkaniach, czy opiece nad dzieckiem, ale do spraw prozaicznych, skupiać ludzi, którzy chcą i mogą pomóc, jak np. wymiana uszczelki, przeniesienie mebli, podwózka do lekarza...
znalazłam jedną organizację, która podobno pomaga np. w znalezieniu mieszkania, czy opiece, zbiórce rzeczy, zabawek. a reszta?
ostatnio rośnie we mnie coraz większy bunt i jeszcze parę dni, a wymyślę jak dostać się do mediów, albo wogóle coś zrobić, bo mam dość tego milczenia, mam dość tego, że zamiast pomocy państwa, mam schody... coś zrobie, jeszcze nie wiem co, ale znajde sposób!