Trochę faktów.

Problemy z partnerami.

Trochę faktów.

Postprzez xxxxAZxx » 23 sty 2008, o 13:38

Witajcie. Jakiś czas mnie tu nie było-bo jakoś nie potrafiłam przyjmować Waszych wypowiedzi, drażniły mnie jednostronnością i wogóle przyjełam nastawienie na anty....
Wynikało to z faktu że byłam i jestem rozbita jak nigdy dotąd...nie potrafię wyprostować swojego życia ani podjąć konstruktywnej decyzji, boję się od niego odejść, boję się przyszłości....jakiś czas nie mieszkałam z nim, po długich namował wróciłam na święta,jakiś czas było ok ale znowu zaczęły się kłótnie o wszystko....niesamowicie działa mi na nerwy i większość kłótni prowokuje ja,nieświadomie ciągle się przed nim bronei, przed jego słowami...patrzę na niego i widzę obcego człowieka, zero pozytywnych uczuć,staram sobie wmawiać że jeszcze coś do niego czuje-ale to działa bardoz krótko....sylwester był koszmarem...olbrzymia awantura, wyzwiska, zamknęłam się w łazience chciałam sobie coś zrobić ale cóż nei miałam aż tyle odwagi...nie mogę odejść bo nie chce znowu zawieść ludzi którzy na mnie liczą nie mam odwagi im powiedzieć ze znowu marnuję sobie życie że znowu mi się nie udaje.Czuję się nic nie znaczącą osobą, sama chyba przestałam siebie szanować, dlaczego nie mogę mieć normalnego życia i męża??????nie mam siły na nic, a do niego nie docierają żadne argumenty- jego odpowiedź zawsze brzmi-wiem że jestem najgorszy i znowu coś źle robie...ręce opadają,nie mam siły nawet płakać,najgorsze jest to że na nic mnie nie stać-nawet na podjęcie jakiejkolwiek decyzji dotyczącej mojego życia....żałosne
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez echo » 23 sty 2008, o 14:19

AZ droga,
przede wszystkim serducho na pocieszenie. :serce2:

Wydaje mi się, że jeśli dochodzi do akcji typu chęć pozbawienia siebie życia- to nie ma sensu w to brnąć. To powinno być dla Ciebie bardzo poważnym sygnałem.
Chyba za duży ciężar na siebie wzięłaś. I mam wrażenie że zbyt ambitne zadania chciałaś osiągnąć w krótkim czasie. Ten ślub po tamtych akcjach wiem, że miał być początkiem nowego życia, ale tak duże obciążenia psychiczne nie znikają u osób wrażliwych, zwłaszcza w tak krótkim czasie.

Dziwią mnie też Twoje motywacje, boisz się zawieść innych, ale kogo właściwie? Nie masz dzieci, jakie masz faktyczne zobowiązania ? Swoje uczucia chowasz za zobowiązaniami wobec innych. A to przecież Twoje , a nie ich życie.

Dobra, dosyc trucia , bo znowu znikniesz ;) , choć takie znikanie też ma swoej zalety. Teraz moje pytanie podstawowe:
JAK czułaś się mieszkając bez niego?
Kto cię namówił, żebyś wróciła i dlaczego? On czy inne osoby? Czy coś Ci obiecał poza staraniem się.
Moim zdaniem powinniście się rozstać na jakiś czas, ale dłuższy i zobaczyć jak fukcjonujecie osobno, bo w waszym przypadku "docieranie się" po takich przejściach jest zbyt hardcorowe. Nie mówię od razu rozwód itde, ale po prostu oddzielne mieszkanie. żeby sobie nie wchodzić w drogę i się nie pozabijać.

buziaki

trzymaj się i wyjdź dziś na słoneczny spacer koniecznie :slonko:
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez xxxxAZxx » 23 sty 2008, o 14:50

Dziękuję za odpowiedź.Kto mnie namówił ON-twierdził że wszystko da się naprawić jeśli tylko będziemy tego chcieć...itd. Zapewniał mnie o swoich uczuciach...jakie zobowiązania?chyba najbardziej wobec mojej rodziny...wiem co moja mama przeżywała kiedy dowiedziała się że roztałam się z moim poprzednim partnerem,czułam że ją zawiodłam...ona bardzo dużo ode mnie wymaga i już wtedy czułam że ją zawiodłam. Teraz ciągle powtarza że wierzy że nam się uda,ona nie wyobraża sobie rozwodu- wiem że wtedy chyba by mnie zneinawidziła-dodam że jest praktykującą katoliczką.
Po drugie mój brat mieszka z nami-jeśli ja odejdę to on również będzie musiał się wyprowadzić a jest od niedawna w wawie i nei mogę go tak po prostu zostawić na lodzie...wiecie ja już ich wszystkich kiedyś bardzo zawiodłam i ciągle się czuję że muszę spłacać dług wdzięczności wobecmojej rodziny....ciągle czuję presję że musi mi się udać.
Staram się jakoś żyć ale to życie mnie nie cieszy-nei widzę sensu nawet jeśli on się stara to ja niczym nie jestem zainteresowana
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez mahika » 23 sty 2008, o 17:40

He, AZka, skad to znam?? Moje zycie zmieniło się w piekło. marzę o NORMALNYM życiu, spokoju i bezpieczeństwie, a tym czasem trwam w koszmarze jaki zgotował (gotuje) mi moja miłość życia...
Nie ma co gadac zebyś odeszła, najgorzej w moich uszach brzmią słowa, spakuj się i wyprowadx, zostaw go w cholere, a ja podobnie jak Ty szarpie się, męcze ale mam jeszcze mała nadzieje... Taką tyci.
Jest też kwestia mieszkania, jakis materialnych zależnosci, jest tez aspekt rodzinny, jak się kiedyś wyprowadziłam, strasznie cierpiałam, a mama po 2 tyg. miała ten piepszony udar!!! Ciągle mysle ze to przeze mnie.

Wiesz, najlepsze rozwiazanie to pewnie trwać i czekać na cud, skoro jest tyle rzeczy przeciwko odejsciu...
Wiec, wspieram Cię i łacze się w bólu jaki ten koleś Ci zadaje....
Jak mówi katka, Mamy Panów dupków...
Pan dupek sie ocknie, jak będzie za późno...
Rzyczę nam nowych ciekawych prawdziwych miłości w przyszłosci!!!
Zobaczysz, trafimy!!!
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez agik » 23 sty 2008, o 22:53

---------- 21:44 23.01.2008 ----------

Azetko Kochana- a gdybys powiedziała sobie tak- to moje zycie i ja chce być z nim i nikomu nic do tego...
A ponieważ to moje zycie- to nie musze się rpzejmowac, co ktoś tam...?
Bo to ja odbiore nagrodę, albo zapłacę za to?

---------- 21:51 ----------

I zamiast skupiać się na zastanawianiu, jak zadowolic kogoś innego- skierować energię na tworzenie miłej atmosfery w domu?
Skoro już tam wróciłaś...?
Bo może zachowanie Twojego męza nie jest chamstwem skończonym ( jak np mnie się wydawałao) a odpowiedzia na twoje zachowanie?

---------- 21:53 ----------

Może się udac...
Tylko nie dziw się, ze glosy tutaj sa jednostronne, skoro w tak czarnych barwach malujesz swojego meza.

Pozdrawiam ciepło...

A czego włąściwie od niego oczekujesz?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez echo » 24 sty 2008, o 00:42

powtórzę pytanie : jak się czułaś bez niego?

AZ z tego co pamiętam nie jest uzależniona finansowo, bo sama sobie dobrze radzi, w razie czego można się przeprowadzić przecież razem z bratem.
Albo chociaż gdzieś samej wyjechać, no kurczę , ale myśli samobójcze to nie byle histeria . halo AZ, ratuj się.
Bo zdaje się, że nikt ci w tym nie pomoże.
I nie myl wiary w Boga z samoumartwianiem, to było dobre jakiś czas temu, a Ty jesteś inteligentną dziewczyną.

I nie mówię o rozwodzie, ale o dbaniu o własne zdrowie psychiczne dla zdrowia waszego związku, o ile będzie on kontynuowany. Dopóki nie masz dziecka - wierz mi masz dużo wolności w wyborach, choć zawsze warto powalczyć o wspólne dobro, bo ja wierzę , że ludzie się zmieniają, ale coś w nich MUSI "zaskoczyć". Mały ale bardzo istotny trybik.

AZ czy Ty się aby nie czujesz jędzą? Taką wredną, gniewną babą ,co to nie może się powtrzymać. Strzelam w ciemno, bo ja akurat tak mam, jak mi ktoś za skórę zajdzie i uczę się to akceptować, bo to nie dzieje bez przyczyny.

buziak

ps. coś mi to dziwnie wygląda na samonakręcające się poczucie winy z wielu stron i wielu kierunków.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez xxxxAZxx » 24 sty 2008, o 09:39

Dziękuję wam kochani ze te opinie.
Czego od niego oczekuje? Tego aby dawał mi do zrozumeinia ze jestem mu potrzebna, że mnie kocha i szanuje a nei stawiał sprawy albo akceptujesz moje zachowania albo odejdź a kiedy odchodzę prosi żebym wróciła i tak w kółko. Zranił mnie i teraz sama nie wiem co do niego czuje, patrzę na niego i nic tylko złość. Ostanio się stara, ale co z tego jeśłi nei chce o tym rozmawiać, tylko udaje że nic się nie stało i że skoro łaskawie on chce aby było ok to musi tak być i się dziwi że nam nie to działa jak płachta na byka.
Przeraża mnie fakt że nie wiem czy go kocham, o co mam walczyć jeśli nie jestem pewna swoich uczuć. Chciałabym czuć że jest najważniejszym człowiekiem w moim życiu a teraz tak nie jest,nie tęsknie za nim, nie pragnę jego obecności, dotyku.
ja mam siebie odnaleść,jak wskrzesić w sobie miłość?
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez agik » 24 sty 2008, o 09:56

---------- 08:54 24.01.2008 ----------

A po co chcesz wskrzeszać?
Albo jest, albo nie ma...
Masz do niego żal, on nie spełnia Twoich oczekiwań, nie czujesz miłośći...
Trzyma Cię tylko- co mama powie?

---------- 08:56 ----------

chciałam jeszcze dodać, ze to wygląda tak dla mnie, że jak zrobisz porządek ze soba- to i zmężem się poukłada...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez xxxxAZxx » 24 sty 2008, o 10:35

Po co wskrzeszać? Bo wzięłam z tym człowiekiem ślub...przyrzekałam mu wiele rzeczy i czuję się odpowiedzialna za ten związek. Miałam z nim być aż do śmierci...
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez mahika » 24 sty 2008, o 10:46

To ja juz nie wiem o co Ci chodzi.

..............

Zacznij dbac o atmosfere, jak radzi agik...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez echo » 24 sty 2008, o 12:36

rozumiem - poczucie obowiązku. OK. Każdy ma swoje zasady i dobrze.

Tylko proszę cię, abyś zastanowiła się jak trochę "nagiąć" zasady, żeby Tobie choć trochę lepiej się żyło. Czyli jakiś kompromis, bo najtwardsza stal gdy się przyłoży odpowiednią siłę - pęknie z hukiem, a delikatnej gałązki wierzby chociażby nie ruszy żaden huragan, ale miota nią gdzie chce.
Obie wersje są skrajne i obie średnio przydatne w życiu, myślę , że to już rozumiesz, więc teraz czas z czegoś ustąpić, żeby coś zyskać.



Ale to musisz chyba przemyśleć samodzielnie, bo nie jesteś typem, który łatwo ulega presji ;).

buziak
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez Szafirowa » 24 sty 2008, o 16:34

AZ-tko Droga.
Czytając opis Twoich problemów nie mogę odnaleźć sedna tego, czego Ty byś chciała.
Ty sama dla siebie.
Jaki stan pozwoliłby Ci poczuć się szczęśliwą ?
Co musiałoby się stać ?

Może oczekiwanie, pragnienie, że Mąż stanie się mężczyzną takim jakim Ty go sobie wyobrażasz. albo takim jakim chciałabyś, żeby był - jest błędem.
Wydaje mi się, że to nierealne do spełnienia.

Z drugiej strony (nie chcę nikogo urazić) ale podejście typu: jestem jaki jestem, albo mnie kochaj, albo rzuć bo ja się zmieniał nie będę, jest dla mnie gówniarskim brakiem odpowiedzialności. Przepraszam, że piszę tak o Twoim mężu. Ale napisałabym to o każdym facecie, który zachowuje się w ten sposób.
I jest jeszcze trzecia strona medalu ... widzimy kogo sobie bierzemy na partnera, może nie do końca, nie na pewno, ale zazwyczaj są przeczucia, drobne pewności ... nie możemy później zmieniać i kształtować partnera tak, jakbyśmy tego chciały.
Od dobrej woli naszego mężczyzny zależy na ile będzie chciał się nagiąć do naszej woli.

Zrozumiełam to niedawno, kiedy usilnie chciałam zmienić swojego partnera, a on jednym krótkim zdaniem, dał mi bardzo dużo do zrozumienia ...
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Megie » 24 sty 2008, o 16:52

widzimy kogo sobie bierzemy na partnera, może nie do końca, nie na pewno, ale zazwyczaj są przeczucia, drobne pewności ... nie możemy później zmieniać i kształtować partnera tak, jakbyśmy tego chciały.
Od dobrej woli naszego mężczyzny zależy na ile będzie chciał się nagiąć do naszej woli
.

Oj zgadzam sie z tym w zupelnosci..
Moja babcia tez mi to nie raz mowi..
Opowiada o dziadku, ze byl dobrym czlowiekiem, ale nie potrafil tego czy tamtego, brakowalo mu tego a tamtego, ale mowi ze bron Cie Boze zeby mu cokolwiek wypominala... i ze wszystkimi brakami go akceptowala..kazdy mam przeciez jakies braki..
Mowi zawsze ze nie mozna wymagac tego od kogos zeby sie zmienil- to jest jego wlasna wola..

A my jak widzimy, ze jest cos zlego w postepowaniu partnera ( ale na prawde zlego a nie nasze widzimisie) to mozemy chyba tylko delikatnie pokazac ze to jest zle..
Mowienie stanowczo komus zmien sie bo mi to nie odpowiada chyba nie jest zbytnio dyplomatycznym sposobem..
JA nie mowie AZ'etko ze Ty tak robisz, tylko tak napisalam co mi przyszlo do glowy po przeczytaniu postow

pozdrawiam
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez echo » 24 sty 2008, o 17:33

jednak zachowania męża AZ w stylu "jak ci się nie podoba, to wypad" są zbyt drastyczne żeby je tolerować i albo kolega to zmieni, albo nie ma sensu z nim trwać, choćby mama "wyklęła" z domu.

W końcu co by np. było gdybyście mieli dziecko i bylibyście trakotowani w ten sposób, mama kazałaby zostać mimo wszystko i męczyć się do końca życia. Z tym, że to Twoje życie, a nie tylko Twojej rodziny.

takich rzeczy nie można tolerować i słusznie AZ z tym walczy. Nie znam tylko jej metod, na razie są nieskuteczne, ale nie zamierzam nikomu odbierać nadziei. Zawsze można szukać innych metod, no albo wreszcie sobie dać spokój.

trzymaj się AZ, życzę spokoju ducha

ps. Szafirku miło Cię widzieć ;)
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez mariusz25 » 24 sty 2008, o 22:26

chcesz trwac w bolu, niszczeniu, krzywdzeniu, smutku, napieciu?
umrzec za zycia?
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 97 gości

cron