zostac czy odejsc...

Problemy z partnerami.

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 25 gru 2011, o 21:05

Czuję się źle... Staram się uśmiechać na zewnątrz, ale w środku bardzo mnie serce boli... Nie może się zdecydować czy próbować pokochać męża od nowa czy wyzbyć się resztki uczuć do niego... On przez te kilka dni tak jakby lepiej się odnosił, mówi, że kocha... Wiem, że zranię go jeśli zdecyduję na rozstanie... Nie chcę podejmować jeszcze decyzji, nigdzie mi się nie spieszy... Porozmawiam z nim po świętach, gdy goście pojadą...

Dziękuję kochamsionko za wypowiedź I poradę z prawnikiem, nie pomyślałam o tym wcześniej...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 26 gru 2011, o 03:51

Gdyby tylko on wcześniej zaczął się starać.... Prosiłam go... Ostrzegalam, ze może być za późno... Tak źle...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 26 gru 2011, o 23:01

Dziś tesknilam za jego przytuleniem... I nawet czułam się ok... On pytał czy biorę te tabletki, bo niby lepiej się zachowuję... Tzn, ze jestem milsza, itp... Mamy teraz gości w domu, więc nie chce pokazać ze jest mi źle, nikt nie wie co dzieje się w mojej głowie... Robię teraz nocki, więc mam dużo przemyśleń... Nawet moi współpracownicy niczego nie podejrzewają... Oni są tacy nudni...

Za radą ave, wyzalam się tutaj, nie wylewam wszystkiego na niego, to chyba zaczyna działać.... Coraz częściej pyta mnie jak się czuje, dziś nawet ze mną.sam zatańczył, ot tak poprostu! Kiedyś lubilam się tak powygluiac, zatańczyć glupkowato razem, ale przesyalismy nawet nie pamiętam kiedy, jak o dlaczego...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez zajac » 27 gru 2011, o 00:38

Anulka, to, co piszesz, świadczy chyba o tym, że jest jeszcze dla Was szansa... Świetnie sobie radzisz. Oby wszystko się ułożyło!
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez bubson84 » 27 gru 2011, o 01:06

I ja tak myślę :)

Mam wrażenie, że i on zdaje sobie sprawę z tego, że czas zawalczyć o Was.

Trzymam kciuki.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 27 gru 2011, o 02:18

Czy jest szansa, to nie wiem... W jednej chwili go nienawidzę, czuje żal, niechęć, obrzydzenie,... W następnej tęsknię za tym by mnie przytulił... W jednym momencie nie wyobrażam sobie życia I starości z nim, w następnym to z nim chciałabym się zestarzeć... Może muszę przeanalizować, których chwil jest więcej... Muszę dojść do ładu ze sobą...
Chciałabym wyjść z tej depresji I zrozumieć I pokochać sens.życia.... Może wtedy łatwiej będzie pokochac to co mam, bo choć niewiele, ale mam... Chciałabym zrozumieć samą siebie...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez bunia » 27 gru 2011, o 10:03

Potrzebujesz wiecej czasu dlatego nie spiez sie, kryzys w ktorym nie tylko Ty ale oboje znajdujecie sie nie jest dobrym doradca, wiele osob z bliskiego otoczenia nie ma pojecia jak sie zachowac i reagowac kiedy osoba bliska przechodzi depresja, nie zawsze wynika to ze zlej woli ale z nieswiadomosci , moze warto na to wziac tez poprawke.
Czujesz sie zawiedziona postawa meza, nie spelnil Twoich oczekiwan ale jest jeszcze opcja, ze sam ma klopot jak sobie ze wszystkim radzic, moze tez czuje sie samotny w calej tej sytuacji. Mysle, ze stopniowo warto sprobowac otworzyc sie i zamiast postawy roszczeniowej (to nie krytyka) znalesc wspolna plaszczyzne dialogu zamiast "atakow"....kryzysy nie zawsze dziela, czesto lacza i mam nadzieje, ze tak bedzie w Waszym przypadku, przynajmniej warto sprobowac a leczenie depresji powinno w tym pomoc ale wymaga czasu i cierpliwosci.

Pozdrowka :kwiatek:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 27 gru 2011, o 21:31

Dzięki buniu...

Dziwnie jest... On myśli, ze wszystko jest ok... Mówi, ze niedługo idzie do pracy, wtedy będę mogła przejść na pół etatu.. ale w mojej głowie nadal jest walka myśli... Czuję strach samą nie wiem przed czym... Chodzi ciągle I mówi ze mnie kocha, a mnie to drażni... Czasem cieszy... Muszę przeczekać... Nie wiem tylko ile I co mu powiedzieć na dzień dzisiejszy....
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 31 gru 2011, o 19:05

Mówi, że ja ciągle o rozstaniu gadam, że wie, że chcę się rozejść I gdyby zostawił mi dziecko, to bym już go zostawiła... Dużo ma racji... Jakoś dziwnie dobrze się czuję, gdy myślę o rozłące... Z drugiej strony czasem gdy o tym rozmawiamy, czuję żal, nie chcę... Jestem pełna sprzecznych myśli I uczuć, których jeszcze nie jestem w stanie uporządkować... Traktuję to forum również jako rodzaj pamiętnika... Odkąd tu pisuję, jest jakby trochę lżej.... A może to te tabletki antydepresyjne zaczęły już działać? Już nawet nie płaczę z byle powodu.. tak chciałabym być w stanie dojrzeć/odnaleźć szczęście...

Życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku I aby każdy z nas był w stanie Odnaleźć to co nas uszczęśliwi, bo wszyscy zaslugujemy choćby na namiastkę szczęścia! ***
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez andrzej83 » 31 gru 2011, o 19:21

anulka81 napisał(a):Mówi, że ja ciągle o rozstaniu gadam, że wie, że chcę się rozejść I gdyby zostawił mi dziecko, to bym już go zostawiła... Dużo ma racji... Jakoś dziwnie dobrze się czuję, gdy myślę o rozłące... Z drugiej strony czasem gdy o tym rozmawiamy, czuję żal, nie chcę... Jestem pełna sprzecznych myśli I uczuć, których jeszcze nie jestem w stanie uporządkować... Traktuję to forum również jako rodzaj pamiętnika... Odkąd tu pisuję, jest jakby trochę lżej.... A może to te tabletki antydepresyjne zaczęły już działać? Już nawet nie płaczę z byle powodu.. tak chciałabym być w stanie dojrzeć/odnaleźć szczęście...

Życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku I aby każdy z nas był w stanie Odnaleźć to co nas uszczęśliwi, bo wszyscy zaslugujemy choćby na namiastkę szczęścia! ***

Rozstania nigdy nie były łatwe. Myśli są sprzeczne, bo patrzysz przez uczucia, sentyment, a spróbuj spojrzeć na aspekty za i przeciw, przemyśl co zmienia jedno i drugie. Patrząc na sprawy z boku, jest łatwiej podejmować decyzje, choć wiem że to nie łatwe.

Pisanie na forum jest o tyle leprze, że poznajemy opinie w jakimś stopniu innych i wyciągamy wnioski, lepiej to rozumiemy, choć bywa że i znamy odpowiedź, ale słysząc to od innych, lepiej się z tym czujemy.

Również życzę szczęśliwego nowego roku. :kwiatek:
Avatar użytkownika
andrzej83
 
Posty: 1248
Dołączył(a): 30 wrz 2011, o 13:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez ewka » 3 sty 2012, o 12:02

anulka81 napisał(a):mysle, ze musze sie troche podniesc do gory i wtedy z czystym sumieniem spojrzec na ten zwiazek...

Bardzo mądrze, Anulko.
W tej chwili, kiedy jesteś w kiepskiej formie i trochę (chyba) pod wpływem dawnego kolegi czy znajomego... podejmowanie tak ważnych decyzji, jak rozejść się bądź nie (a odejść zawsze zdążysz, jeśli będzie trzeba), jak zostawić dziecko bądź nie... to nie jest dobry czas na takie decyzje. Ja bym proponowała poczekać... bo jednak leczona depresja w końcu przyniesie efekty. I mąż też sprawia wrażenie, że zaczyna inaczej postrzegać Was. W każdym razie próbuje i możliwe, że to zmiana na lepsze i na długo (lub zawsze).

Więc... ja myślę, że daj SOBIE i WAM czas. Nic nie musi się dzisiaj rozstrzygnąć. Teraz stań na nogi, zyskaj siłę i jasność spojrzenia, a zdecydujesz później. No tak myslę.

I trzymam kciuk
i :ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 3 sty 2012, o 19:55

dzieki ewo za wsparcie :)

juz myslalam, ze bedzie ok, a tu znowu podupadly humor, kolejna klotnia... juz nie mam sil. chciaabym mu powiedziec albo sie rozstajemy albo kochamy na zaboj... ale to nie jest takie proste ani jedno ani drugie... nie potrafie znalezc szczescia... ciagle jestem zmeczona... nawet w synku nie potrafie odnalezc sily do tego wszystkiego... jestem okropna matka... czuje niemoc, frutracje, zrezygnowanie na dodatek fizyznie tez nie dobrze, wczoraj zwolnilam sie z pracy, chyba jakies zatucie pokarmowe, wyczyscilo mnie do cna...

czuje niespenienie jako matka i zona... najchetniej zostawilabym to wszystko i pojechala gdzies daleko, gdzie nikt by nie byl mnie w stanie znalezc...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez ewka » 5 sty 2012, o 08:17

Raz jest lepiej, raz jest gorzej... NIGDY i NIGDZIE nie widziałam, aby ZAWSZE było landrynkowo. Tak to się nam w życiu plecie, Moja Droga. I osobiście uważam to za stan normalny.

anulka81 napisał(a):czuje niespenienie jako matka i zona... najchetniej zostawilabym to wszystko i pojechala gdzies daleko, gdzie nikt by nie byl mnie w stanie znalezc...

Oj, ja też mam czasami takie ochoty... taki ogólny spadek formy, że tylko zaszyć się w mysiej norce i przeczekać. Aby w takim momencie oceniać siebie (matka, żona), to nie wydaje mi się najlepszym pomysłem - chyba, że wynik takiej obserwacji ma być impulsem do zmian, to tak. Wydaje mi się jednak, że kiedy tak utkwimy w "czarnej dziurze", to raczej ta cała obserwacja wychodzi na jedno wielkie NIE, bo takie jest akurat padanie światła. Dlatego trzeba ostrożnie. Elastycznie. Z miłością do siebie.

Anulka, Twoje forma będzie się poprawiać. Trzeba czasu... i trzeba go sobie dać.


:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez anulka81 » 8 sty 2012, o 02:36

Dziekuje ci ewo bardzo za twoje wsparcie... :)

musze sie troche wyzalic... moj maz mnie nie rozummie, ciagle mu tlumacze co i jak, on poprostu nie wierzy w depresje... ja nie chce nic robic, nawet przy dziecku... jestem okrutna matka... zostawiam meza zeby wszystko z nim robil, przebieral go, gotowal, karmil... ja nie czuje potrzeby robienia tego dla mojego wlasnego dziecka... nawet mysle, zeby maz sie nim opiekowal, jesli sie rozstaniemy... maly jest bardzo podoby do rodziny meza, z wygladu i charakteru, bedzie sie nimi dobrze czul... po co mu taka smutna, nijaka matka? maly jest takim szczesliwym dzieckiem!!! czesto czuje sie jakbym nie byla jego matka... gdy widze jak on sie usmiecha albo przytula mnie, to usmiecha sie z wzajemnoscia, przytulam ale nie czuje przy tym szczescia... boje sie ze on zacznie wyczuwac to z czasem... nie chce zeby o przestal byc szczesliwy przez mnie... zaproponowalam mezowi by zabral syna na 2 miesiace do swojego kraju... nie moge tak siedziec bezczynnie i patrzec jak on nie szuka prcy bo najprawdopodobniej MOZE dostanie ja w marcu... wiec pomyyslalam, ze lepiej by bylo gdyby sobie pojechal, zniknal mi z oczu ten obraz lenistwa i obojestosci... zreszta ja tez nie wygladam lepiej... wczoraj maz zabral mnie do centrum zabaw dzieci, znajoma zaczela go pytac czy ze mna ook bo wygladalam nieteges, oklamalam ze tak, nie potrafie sie jeszcze przyznac do depresji..., on mi potem mowi, ze ludzie zaczynaj zauwazac, ze ze mna cos nie tak... wiec pomyslalam, ze niewarto wychodzic do ludzi... gdzyby nie to, ze synek budzi mnie rano, najchetniej spalaby calymi dniami... przespac ten trudny czas... gdy jestem w pracy, chce do domu, gdy jestem w domu po prostu nie mam ochcoty rano wstawac z lozka...
dzis zkolei maz prawie na sile wyrwal mnie na plac zabaw spacerowalismy wokol jeziora,slonce swiecilo, powinnam sie sieszyc, a tu tylko poczucie ze jest normalnie... gdyby nie tabletki anty to pewnie nie czulabym nawet normalnosci... patrzylam na rodzicow biegajcych, bawiacych sie z dziecmi, aj stalam jak taki drag, zastanwialam sie czy oni kiedykolwiek przezywali depresje, czy da sie z tego wyjsc...
on teraz czesciej przytula, mowi, ze kocha, a we mnie jedna wielka pustka...
zerwalam kontakt mailowy z tym dawnym znajomym ale i tak nie potrafie o nim zapomniec... tak naprawde to przeciez go nie znam... wiem, ze i tak nie ma to sensu ale nie potrafie... ciagle gdybam na jego temat,.. gdyby on wtedy inaczej postapil, moze ja inaczej bymm sie zachowala, moze gdybym odeszla od meza, to moze on by mnie przyjal? ale zdaje sobie sprawe, ze to po prostu bez sensu, moze w pewnym sensie pmaga mi to jakos przebrnac przez to wszystko...
nie potrafie sie znowu zakochac w mezu... tyle niespelnionych obietnic, rozczarowan... rozmawialam z nim kilka miesiecy temu, abysmy sie udali do poradni malzenskiej bo widze, ze zaczynaja sie powazne problemy, on uwazal, ze to bzdury i nie potrzebuje osob trzecich... mowilam, mu ze potrzebuje, bo moze byc potem za pozno...
On zachowuje sie jakby nigdy nic, czasem wspomina o drugim dziecku ze moze pojedziey w przyszlosci do polski mieszkac,,,, ja mysle, ze o wie jak i co ja czuje, ale chyba zdalam sobie sprawe, ze on chyba nie zdaje sobie sprawy, ze ja na powaznie mysle o odejsciu... on chyba mysi ze ja tak mowie bo mowie... chyba powinnam mu dac do zrozumienia, ze to sie dzieje naprawde... a moze to tylko moj stan? wiem, ze bedzie cierpial, nie chce u zadawac bolu...
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zostac czy odejsc...

Postprzez woman » 8 sty 2012, o 20:26

W moim mniemaniu to depresja jest powodem Twoich rozterek i wątpliwości.
Ja rozumiem, że można mieć wątpliwości co do męża, ale na pewno nie w stosunku do dziecka.
I nie zrozum mnie źle, ja Ciebie absolutnie nie obwiniam, ale biorę to jako dowód Twojej głębokiej depresji.
W takim stanie nie powinnaś absolutnie podejmować żadnych kroków dotyczących Waszej przyszłości.
Wysłanie męża i synka na 2 miesiące też nie wydaje się być dobrym pomysłem. Nie będziesz mieć już żadnej motywacji do wstania z łóżka.
Myślę, że solidne leczenie i terapia jest jedynym wyjściem w tej sytuacji.
Czy mąż nie mógłby podjąć jakiejkolwiek pracy, aby Cię trochę odciążyć, a tym samym dać Tobie czas i mozliwość porządnego leczenia?
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 201 gości