laissez_faire napisał(a):.....kiedyś też piana toczyła mi się z pyska, gdy plułem na popkurture gejowska (czy też według twojej nomenklatury pedalską) i... ja się uśliniłem, a chłopcy radarowcy i tak w najlepsze bawili się w swoje zabawy grupowe.
i co laissez? teraz z jednej skrajności popadłeś w przeciwną...?
przecież to prawda, że jakieś trzy czwarte środowiska gejowskiego, to... pedały (a nie po prostu osoby homoseksualne) - bo życie ich jest zdominowane przez seks, wartości powywracane do góry nogami, na dodatek co drugi bredzi o miłości i stałej partnerskiej więzi (jak mu to tego strasznie brakuje i jakie życie dla niego okrutne... a jednocześnie biegnie do pierwszego lepszego darkroomu i daje d*py po kątach pierwszemu z brzegu w poszukiwaniu... tego jedynego... )
inni znowuż poprzeginani totalnie, zmanierowani moralnie (i nie tylko), albo na odwrót - "dzieci siłowni i sterydów"... manifestują swoją (rzekomą... ) godność i dumę gejowską wskakując na paradne platformy z wypiętymi półgołymi tyłkami ustrojonymi różowym pierzem... i wypiętymi zachęcająco w kierunku kolegów po fachu...
oczywiście, że to jest wszystko z pogranicza dewiacji, co najmniej... a w każdym razie jest to właśnie coś, co ja nazywam pedalstwem (w odróżnieniu od homoseksualności) i co dla mnie nie zasługuje na szacunek - co najwyżej na współczucie i skierowanie do specjalisty na leczenie... tyle tylko, że jak mi się zdaje skutecznych terapii na to chyba nie ma a na dodatek potencjalni pacjenci wydają się święcie przekonani, że mają się dobrze i są w jak najlepszym stanie ducha i umysłu, albowiem ich zdaniem życie to seks, drink bary, disco, ciuchy, wyjazdy do Tajlandii i tym podobne istotne treści... reszta to jakieś androny frustratów... nie umiejących korzystać z życia i cieszyć się nim należycie... zdarza się, że tego typu pedały zmieniają nieco swój pogląd na rzeczywistość gdzieś w okolicach czterdziestki... ale przeważnie zmiana ta polega wówczas na depresyjnych problemach i użalaniu się nad sobą oraz nad życiem...
śmiechu warte.... a na głębszym poziomie, to może i współczucia, ale ja go jakoś dla takich osób nie czuję...
---------- 10:28 ----------
laissez_faire napisał(a):Pycho.m mówisz o świecie, którym nie rządzi popęd seksualny... niestety właśnie ta seksualność to motor cywilizacji, muza artystów i pragnienie uczonych.
seksualność wcale nie równa się dewiacji...
i moim zdaniem nie warto relatywizować zachowań seksualnych udając, że czegoś takiego jak dewiacja nie ma... gdyż wówczas konsekwentnie należałoby zaprzeczyć istnieniu takich rzeczywistych wartości jak bezinteresowność, czułość, przyjaźń, oddanie, itp...
strasznie smutny wydaje mi się świat, w którym wszystko się relatywizuje i dochodzi się do obłędnego przekonania, że właściwie czarne równe białemu... nie ma zatem w gruncie rzeczy różnicy jak kto żyje, co robi, czym się kieruje - aby było mu z tym dobrze i miał z tego dobrą zabawę...
według mnie to nie o to chodzi w życiu...