dorosłe dziecko schizofreniczki

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez kpwlp » 31 gru 2011, o 00:34

Znalazłam to forum przez przypadek, szukając pomocy, zrozumienia... i w końcu poczułam, że nie jestem sama.

Jestem dorosłym dzieckiem schizofreniczki i zajęło mi 16 lat żeby to z siebie wydusić nawet jeżeli jest to tylko, a może i aż internetowe forum. Nauczono mnie, że sekrety należy trzymać w rodzinie tylko, że moja jest chyba zbyt mała... bo jestem jedynaczką i nasz świat zamykał się zawsze w mama, tata i ja... Nie wiem czy w efekcie ukrywania tego faktu, czy ogółu tego jak wyglądało moje życie jestem wrakiem, emocjonalnym wrakiem, który przed nikim nie potrafi się otworzyć i nikomu zaufać.

Miałam 10 lat, gdy zmarła moja babcia, a mama w wyniku stanów maniakalno-depresyjnych trafiła do szpitala. Minęło trochę czasu i straszliwa zasłona zaczęła opadać. Po kolei wynurzały się zza niej rodzinne sekrety. Tata, że tak powiem delikatnie dawkował mi prawdę... Okazało się, że mama nie pierwszy raz jest w szpitalu psychiatrycznym, że trafiła tam także po moim urodzeniu. Potem przez wiele lat był spokój chociaż jakby przez mgłę pamiętam jej maniakalne stany i nerwowe reakcje. Jeszcze później okazało się, że dziadek samobójstwem postanowił skończyć swoje cierpienia. Z mamą bywało różnie, ale średnio raz na rok - dwa lata lądowała w szpitalu, potem dochodził jeszcze okres "rekonwalescencji" w domu. Na tym etapie zaczęło się ukrywanie prawdy choćby przed moimi przyjaciółmi, no bo niby jak 10-letnie dziecko ma wytłumaczyć, że mamy nie ma w domu kilka miesięcy (sanatoria, wizyty u cioci, która potrzebuje pomocy oj nauczyłam się kłamać jak nikt). Najgorzej pamiętam okresy "pilnowania" mamy w okresie przed i poszpitalnym, żeby nigdzie nie wyszła czy nie zrobiła sobie krzywdy. Towarzyszył temu oczywiście ukryty lęk żeby nikt nie przyszedł do nas, zero wizyt znajomych i czasami brak możliwości wychodzenia z domu np. w wakacje, bo byłam sama mała żeby to wszystko udźwignąć.

Gdzie był mój tata? W sumie to był, zawsze był tylko problem w tym, że w okresach manii cała złość i nienawiść mamy skupiała się właśnie na nim i na jego rodzinie. Obrazom, które leciały w kierunku mojej drugiej nieżyjącej babci nie było końca, na tacie też nigdy nie zostawiała suchej nitki oskarżając go o pijaństwo i o to ze jej życie zmarnował. Sęk w tym, że o tyle o ile sięgnąć mogę pamięcią mój tata praktycznie nie pije. W okresach choroby usuwał się dbając o leki, lekarzy, jedzenie, ale robił to wszystko z boku, żeby mamy nie denerwować. W okresach manii w ostateczności po szarpaninie odwoził ją do szpitala.

Co potem - liceum i upragniona ucieczka na studia, bo moją sytuację pogarszał fakt, że jestem z małego miasteczka, gdzie wszyscy wszystko ponoć wiedzą, i gdzie ja przez lata słuchając głupich żartów i wiadomych określeń nie odważyłam się zabrać głosu. O mojej sytuacji powiedziałam jedynie mojej wychowawczyni, gdy czułam, że już nie wytrzymam i że naprawdę mogę sobie coś zrobić. Pomogło na trochę. Potem powiedziałam mojemu chłopakowi, byliśmy razem 4 lata rozpadło się, bo ja zaczęłam mieć problemy ze sobą. Nie potrafię określić co się ze mną działo, nie wiedziałam czego chcę i ciągle tylko płakałam, nie będąc w stanie uwierzyć, że można być z kimś kto ma tak zrytą psychikę jak ja... W końcu chyba i on sam w to uwierzył i się poddał.

Lata studiów wspominam dobrze, choroba mamy z dystansu stała się bardziej znośna i jakby przestała mnie dotyczyć, żyłam własnym życiem. A mama też funkcjonowała jakby lepiej pracowała, pomagała mi na studiach. Bo tu jest właśnie druga strona medalu, w okresach gdy choroba nie daje o sobie znać moja mama nie tylko świetnie radzi sobie w pracy zawodowej, ale i jest najlepsza na świecie - nie znam nikogo tak dobrego, tak skłonnego do poświęceń dla innych i tak wspaniałego jak ona. Ktoś już kiedyś to określił jako posiadanie dwóch mam jednej tej kochanej i drugiej, dla której matką musiałam być ja, którą się nienawidzi (choć ja nie nienawidzę jej, ale tego stanu gdy jest pogrążona w chorobie).

A teraz gdzie w tym wszystkim ja - zagubiona, zła, smutna, potrzaskana. Mam wrażenie, że pomimo upływu czasu zostałam jak małe dziecko, mam ogromny problem z emocjami, często z głupich powodów wpadam w złość, albo beczę. Nie potrafię normalnie rozmawiać o moich problemach, na dodatek inni myślą, że ich nie mam, bo przecież się nieustannie uśmiecham i sypię żartami.

Niby jestem już dorosła, mieszkam w innym mieście, a mimo to nie potrafię sobie niczego poukładać. Gdziekolwiek bym nie była wisi nade mną wizja rodzinnego domu. Po rocznym pobycie za granicą wróciłam i ciężko zderzyłam się z rzeczywistością. Okazało się, że z mamą nie jest dobrze, a jej agresja jak nigdy dotąd wyładowała się na jej rodzinie i przede wszystkim na mnie - tej co ją zostawiła, uciekła itd. oberwałam za te wszystkie lata, bo fakt przyznaję czasami brak mi cierpliwości, zrozumienia i umiejętności w podejściu do niej. Chciałabym jej pomóc, bo widzę jak niesamowicie zapadła się w siebie, jak bardzo jest samotna i nieszczęśliwa, nawet wtedy, gdy choroba jest wycofana jej życie ogranicza się do pracy i domu (gdzie większą część czasu śpi lub ogląda telewizję). W dodatku zaczęła mi o tym wszystkim opowiadać, a nie byłam, nie jestem na to wszystko gotowa. Z tatą żyją już tylko obok siebie, prawie ze sobą nie rozmawiają, bo on też w pewnym momencie się odciął i znieczulił na wszystko wokół. Mama mu wypomina, że nigdy go nie ma, że nic nie robi w domu. Do niego nie mogę mieć żalu, robi co może, a jak się patrzę na łatwość zrywania małżeństw uważam za istny cud i poświęcenie, że z mamą został.

Patrzę na moich przyjaciół, na to jak układają sobie życie i myślę sobie, że dla mnie nie ma już szans. Nigdy nie miałam normalnego domu. Jesteśmy trójką potrzaskanych ludzi. Wszyscy samotni i niepotrafiący zbytnio ze sobą rozmawiać. Chciałabym móc powiedzieć moim rodzicom, że jest mi źle, że nie widzę dla siebie normalnej rodzinnej przyszłości, ale to było by równoznaczne z oskarżaniem ich, a przecież na miarę możliwości jakie daje życie z osobą chorą na schizofrenię oboje bardzo się starali. Z drugiej strony czuję jakąś odgórną "rodzinną" presję. Wokół w rodzinie wszędzie wnuki, radość i tylko ja zawsze jestem sama. Dużo myślałam o wszystkim co działo się ze mną przez kilka ostatnich lat i widzę jak bardzo zamknęłam się w sobie. Wszystkiego się boję... Kiedyś myślałam, że będę miała swoja rodzinę, dom, dzieci, a teraz nawet nie mam ochoty nikogo poznać, bo od razu po głowie kołacze się myśl, że kiedyś trzeba będzie go przedstawić... mu powiedzieć...

Boję się żyć, a jeszcze bardziej boję się, że ta choroba dopadnie i mnie...

Jestem nieszczęśliwa i w tym całym nieszczęściu dojrzałam chyba do tego, że sama sobie z tym nie poradzę, że nie mam już siły ukrywać tego i dusić w sobie. To forum to pierwszy krok i mam nadzieję, że jest tutaj ktoś kto podpowie mi co mogłabym z tym zrobić dalej.
kpwlp
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 gru 2011, o 23:37

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez marie89 » 31 gru 2011, o 00:59

Terapia... która będzie trudna.. która bardzo prawdopodobne wyciągnie wszystkie skrywane emocje, wspomnienia... a to nie będzie przyjemne... ale może wiele zmienić...

To kolejny krok.

Gdy czytałam co pisałaś... czułam bliskość... zrozumienie... Twoje dzieciństwo było trudne... Fizycznie bezpieczna... ale psychicznie zrobiono Ci ogromną krzywdę...

Daj sobie pomóc...

Nie musisz być nieszczęśliwa. Nie musisz być sama.


Przytulam ciepło... :pocieszacz:
marie89
 

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez Abssinth » 31 gru 2011, o 13:02

nie wiem, co powiedziec...le bardzo, bardzo przytulam... nalozono na Ciebie w dziecinstwie role opiekunki - to straszny ciezar... :(

xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez Bianka » 31 gru 2011, o 14:27

Kpwlp dobrze, że napisałaś, to pierwszy krok. Też myślę, że terapia, pomogłaby Ci poukładać siebie w środku, zniwelować lęk, poukładać na nowo podejście do mamy, zbudować relację na nowych zasadach, dobrych dla Ciebie, zbudować swoją tożsamość, poza mamą i jej chorobą, jak myślisz?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez kpwlp » 3 sty 2012, o 11:18

Witajcie,
dziękuję za odpowiedzi! Dzięki Wam z ulgą przywitałam nowy rok :)
odnośnie terapii to zdaję sobie sprawę, że jest ona raczej konieczna. Tyle tylko, że w tym momencie nie stać mnie ani w sensie finansowym, ani psychicznym, żeby przez to wszystko sama przejść. Boję się, że terapia zakłóci moją małą stabilizację i że nie będę np. w stanie normalnie pracować (a dopiero niedawno zaczęłam). Teraz zaliczam tylko zjazdy w beznadzieję, a potem wszystko jest jakoś w miarę w miarę. Postanowiłam póki co się rozglądać z terapią, ale przede wszystkim powiedzieć któremuś z moich przyjaciół jak jest, że będę chciała prosić o wsparcie jak zacznę itd. To będzie mój kolejny krok :) A co do terapii to za bardzo nie wiem jaki mam możliwości? Psychiatra, psycholog...? Prywatnie?
będę wdzięczna za rady
uściski
k.
kpwlp
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 gru 2011, o 23:37

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez Bianka » 3 sty 2012, o 14:02

Najlepiej psychoterapeuta na fundusz :) Psycholog to za małe kwalifikacje, psychiatra zapisuje tylko leki nie robi terapii...Także płacić nie trzeba :) Poza tym terapeuta nie rozłoży Cię na części pierwsze na pierwszym spotkaniu, powoli, na tyle ile będziesz chciała, zaczniecie :)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez kpwlp » 14 sty 2012, o 21:07

Wielkie dzięki za rady, w sumie to o tym nie pomyślałam :)
Póki co jest ze mną trochę lepiej. Postanowiłam nie odwiedzać rodziców (w domu sajgon), żeby unikać emocjonalnego rozchwiania. Przez telefon łatwiej jest mi być asertywną i unikać tematów, o których nie chcę rozmawiać.
Zajęłam się sobą i zbieram siły na terapię :)
kpwlp
 
Posty: 4
Dołączył(a): 30 gru 2011, o 23:37

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez KATKA » 24 sty 2012, o 20:43

moja mama też am schizofrenie...też była w szpitalu pare razy....kiedyś nawet jadąc na kontrole zabrała mnie ze soba...bez wiedzy mojego taty...pamiętam to jak dziś...
Pamiętam swoją bezradność...złość...ale pamiętam też, ze walczyliśmy z tatą...moze dzieki temu poszło łatwiej...Moja mama jak bierze leki jest kochana kobietą..."głupiutką" ale cudowną i kochaną...pewnie nie wie jak wazna jest dla mnie...bo nie umiem tego okazac....uważam jednak, że w duzym stopniu sami decydujemy o tym jacy jesteśmy...
Od wczesnej młodości miałam problemy z autoagresja...ba mam je nadal co mogą potwierdzić dwa naciecia na nadgarstku sprzed paru dni...a już chyba 2-3 lata było ok...
cóż predyspozycje do słabości psychicznej się podobno dziedziczy...powinnam chodzic pewnie na terapie...robiłam 2-3 podejścia...ale pozostałam przy radzeniu sobie samodzielnie...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez sevenna127 » 15 kwi 2012, o 22:22

no coz bycie opiekunka jest bardzo ciezkie a zwlaszcza jak jest sie samym dzieckiem wymagajacym opieki, jestem ddd i sama bylam opiekunka toksycznej matki ktora myslala ze i mysli ze jestem wlasnoscia a nie czlowiekiem ,wiem jak boli ,jakie mozesz mniec leki i poczucie winny ,lecz to jest chore bo zadne dziecko rodzicow nie wybieralo ,czy musisz byc wyrozumniala hmmmmmmmmmmmm ,w mniare swojich wlasnych mozliwosci i tylko w tych granicach nas wszystkich laczy jedno tabu szanuj ojca i matke swoja a co z katolickim przykazaniem szanuj blizniego swego jak siebie samego ,gdzie jestesTY czy ciebie szanuja? czy jestes odpowiedzialna za choroby rodzicow? mozesz powiedziec przes telefon np rozumniem ze mama sie denerwuje ,to porozmawiamy innym razem jak sie mama czy tata uspokoji , i odlozyc slychawke . terapia ksiazki czytalam J bradshauw powrot do swego wewnetrznego domu, s.forward toksyczni rodzice i wiele innych z kazdej cos sie nauczylam i terapja latami to moja sytuacja ,wieze ze dasz rade walczyc o swoje zycie.
sevenna127
 
Posty: 2
Dołączył(a): 15 kwi 2012, o 21:57

Re: dorosłe dziecko schizofreniczki

Postprzez Gunia76 » 21 cze 2012, o 11:36

Hejka
Znalazłam to forum przypadkiem , szukając czegoś o takich jak ja- dzieciach schizofremików.
Moja mama była schizofremiczką. Niedawno dotarło do mnie jak życie w domu z osobą chorą psychicznie zablokowało mnie i moje uczucia. Moja mama jak była zdrowa to była kobietą zaradną, troskliwą, sama zajmowała się domem i wychowywaniem mnie i moich dwóch dużo starszych sióstr, bo ojciec lubił popijać. Jednak ja ze swoich wspomnień wyparłam prawie całe dzieciństwo.Pamiętam tylko kilka epizodów: pamiętam strach o mamę kiedy chora wychodziła z domu nie wiadomo dokąd- modliłam się żeby wróciła, pamiętam strach gdy była zawiązywana w kaftan bezpieczeństwa i wyprowadzana do karetki przez sanitariuszy, pamiętam jak bałam się jej czymkolwiek zdenerwować gdy wracała ze szpitala- żeby czasem znowu jej nie zabrali. Pamiętam jak ciągle pytałam czy się dobrze czuje, dlaczego wzdycha, gdzie wychodzi... Ciągły strach.Nie pamiętam natomiast nic np w okresie kiedy ona była w szpitalu. Kto się mną zajmował, co czułam,co robiłam, jak się zachowywałam......Ojciec... ponoć gdy mnie nie było na świecie chlał więcej.Nie w domu, w pracy. Wracał pijany, były awantury o kasę,rzucanie przedmiotami, ponoć nawet chciał się wieszać. Jak się urodziłam to trochę się uspokoił. Ale ponoć zabierał mnie z matką do knajp i tam pili...Bo matka z nim też popijała potem w domu. Pamiętam jeden obrazek jak wieczorem miałam spać a weszłam do nich do pokoju a oni w pośpiechu chowali przede mną kieliszki i butelkę... Musieli też się kłócić jak już byłam kilkulatką bo stoi mi w uszach mój histeryczny krzyk: przestańcie się kłócić!!!!Do tej pory panicznie boję się awantur, z mężem staram się nie kłócić, a jak już się pokłócimy to zazwyczaj to ja pierwsza wyciągam rękę na zgodę.Mam też obrzydzenie do pijaków.Kiedyś szukałam ojca z matką- znaleźliśmy go leżącego na chodniku niedaleko domu-kompletnie zalanego..Moja mama zmarła gdy miałam 17 lat i najbardziej jej potrzebowałam. Zmarła tak jak zawsze się tego bałam: Wyszła z domu do kościoła, tam dostała wylewu , zabrało ją pogotowie i w szpitalu zmarła po kilku dniach.Zanim się dowiedzieliśmy gdzie jest znowu strach mnie nie opuszczał.Jej śmierć -uważałam że umarła przeze mnie, bo przed wyjściem pokłóciłam się z nią bo nie chciałam z nią iść do kościoła.
Musiałam dorosnąć, bo zostałam w domu z ojcem. Siostry już dawno się wyprowadziły. Nikt mnie się nie pytał czego chcę, zaczęłam automatycznie zajmować się domem: zakupy, obiady,sprzątanie. Nawet nie narzekałam, uważałam to za normalne, że skoro jestem najmłodsza to muszę zająć się ojcem.I tak już zostało... Mam 36 lat i ze swoją rodziną mieszkam z ojcem-a raczej u niego. Jestem Dorosłym Dzieckiem, które nie potrafi przeciwstawić się rodzicowi. Pozwalam mu na strofowanie moich dzieci-bo paraliżuje mnie lęk i nie mogę się odezwać że ma tak do nich nie mówić-boję się że się obrazi. Ojciec lubi kiedy goście przychodzą do mnie- rozsiada się u mnie w pokoju nieproszony i sobie z nimi dyskutuje. W ostatnim okresie było kilka imprez z których wracał ledwo się na nogach trzymając.Raz taki pijany wziął bez mojej wiedzy mojego siedmioletniego syna ze sobą na spacer z psem. Syn był świadkiem, jak dziadek stracił równowagę i się przewrócił jak długi i nie mógł wstać. Przerażony do mnie zadzwonił- znowu musiałam swojego ojca do domu przyprowadzać.Dziecko było roztrzęsione.Ostatnio ojca policja znalazła leżącego na ulicy-zalanego w trupa-przywieźli mi go do domu....Od kwietnia leczę się na stany depresyjno-lękowe. Dzisiaj idę na pierwszą wizytę do psychoterapeuty. Boję się ale wiem że muszę coś z tym zrobić, bo mam dzieci, które nie są winne moim problemom emocjonalnym a którym już często się obrywa-jestem bardzo znerwicowana i byle powód doprowadza mnie do szału.
Dziękuję, że mogłam tutaj opowiedzieć o swojej historii.Może dzięki temu łatwiej będzie mi się otworzyć przed terapeutą.
Gunia76
 


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 53 gości

cron