Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Problemy z partnerami.

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ana27 » 22 gru 2011, o 02:20

Bubson... " kochanie za bardzo" to najobrzydliwszy z psychologicznych bełkotów jakie usłyszałam - aczkolwiek , wiem, co autor miał na myśli....
Avatar użytkownika
ana27
 
Posty: 222
Dołączył(a): 22 sie 2011, o 08:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Abssinth » 22 gru 2011, o 10:18

wiesz, Ana, 'kochanie za bardzo' - to nie jest tak naprawde kochanie i nikt tego tak nie traktuje (kto poczytal, wie, dowiedzial sie etc)

to jest strach przed odrzuceniem, to desperacja, zeby z kims byc, to proba udowodnienia sobie, ze 'ktos moze mnie kochac', proba znalezienia w drugiej osobie tego, co sami nie mamy...

tylko, ze ludzie zwykle te wszystkie uczucia trzymaja pod haslem 'kocham'

np. 'on mnie bije, ale ja nie odejde, bo go tak KOOOOOOOOCHAM!'
'traktuje mnie jak szmate, ale ja koooooocham'

stad sie wzielo haslo 'kochac za bardzo'
bo nikt nie przeczyta ksiazki
'kobiety, ktore ze strachu przed samotnoscia sa z nieodpowiednimi facetami'
(bo ja nie jestem ze strachu - ja go tak KOOOOOOOOOcham!!)

ale 'kobiety, ktore kochaja za bardzo ' - juz tak.
bo czasem ktos czuje, ze to 'ja go tak koooocham' to troche 'za bardzo' jest :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 22 gru 2011, o 12:00

Jeśli zamiast "Kobiety, które kochają za bardzo" dać by tytuł "Kobiety, które wskutek nie zaleczonych urazów z przeszłości wchodzą w dysfunkcyjne związki ze sprawcami przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, mężczyznami zaburzonymi emocjonalnie w stopniu znacznym oraz mężczyznami o psychopatycznych cechach osobowości" - to "dzieło" o zaproponowanym przeze mnie tytule roboczym to raczej mało kto by kupił. Bo która z kobiet wchodzących z uporem w toksyczne związki widzi siebie jako osobę z nie zaleczonymi urazami, a "ukochanego" jako jakiegoś sprawcę przemocy, osobę zaburzoną emocjonalnie czy psychopatę?
Miłością to bardzo różne rzeczy ludzie nazywają. A definicji miłości, jak wiadomo, nie ma i nie będzie :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 24 gru 2011, o 17:35

Czech Wszystkim I Wesooluch Wesooluch swiat, zycze wam pogody ducha I szczesliwych chwil u boku rodziny.

To jedyne co nam zawsze pozostaje, nie zapominajmy o tym.....

Pozdrawiam wszystkich z watku "problemy w zwiazkach"
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez pszyklejony » 24 gru 2011, o 18:16

No właśnie, przez bełkot do serca :)
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 25 gru 2011, o 14:30

ana27 napisał(a):Ave,

Ave - depresja??????? nawet jesli coś nie wypali to uwierz mi na słowo przedewszystkim obudzisz się rano i poczujesz , ze wreszcie bez strachu oddychasz, że juz wiesz jak będzie wyglądałam kolejna godzina, że nie będzie strachu o jutro, że twoje życie zależy tylko od Ciebie...


... To najciekawsze określenie tego co często czuje ostatnio. Z jednej strony miłość wariacka i ciepły dom W myślach, z drugiej obawa o bezpieczeństwo psychiczne i spokój. Wiem ze dużo będę znosić żeby zbuforowac i ze to będzie mnie drążyć...


P.s.
Jesteśmy już razem ... Strachy przychodzą i odchodzą. Napisze w osobnym poście .


Dzięki
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ana27 » 26 gru 2011, o 17:21

Czekam i trzymam kciuki żeby było dobrze, daj znac jak się układa ... pozdrawiam
Avatar użytkownika
ana27
 
Posty: 222
Dołączył(a): 22 sie 2011, o 08:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Bianka » 26 gru 2011, o 21:53

Sansevieria napisał(a):Jeśli zamiast "Kobiety, które kochają za bardzo" dać by tytuł "Kobiety, które wskutek nie zaleczonych urazów z przeszłości wchodzą w dysfunkcyjne związki ze sprawcami przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, mężczyznami zaburzonymi emocjonalnie w stopniu znacznym oraz mężczyznami o psychopatycznych cechach osobowości" - to "dzieło" o zaproponowanym przeze mnie tytule roboczym to raczej mało kto by kupił. Bo która z kobiet wchodzących z uporem w toksyczne związki widzi siebie jako osobę z nie zaleczonymi urazami, a "ukochanego" jako jakiegoś sprawcę przemocy, osobę zaburzoną emocjonalnie czy psychopatę?
:)

Ja bym kupiła to dzieło na pewno, przynajmniej teraz kiedy już to wiem...

Ave mam nadzieję, że będzie dobrze cokolwiek postanowisz ;)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 29 gru 2011, o 03:45

Heyka,

Pisalem juz raz ale mi sie skasowalo.

Jestem i czuje się trochę jak pociąg na torach, jak po sznurku do celu. Jest dokładnie jak w scenariuszu, dokładnie jak w przeszłości.... Albo ja już jestem spaczony.

Zdretwialy z jakiegoś nieokreslonego strachu, oglądam sytuacje z przeszłości odbywające się dookoła mńie. Wiem co się stanie za chwile jak FinalDestination, ale nie mogę temunzapobiec.

Są chwile ze jestem zadowolońy i dumny, pewny siebie jak zdrada mistrza Forsakena pokazuje trochę męskości, są jednak chwile gdy rozkładają rece i nie mogę ruszyć z miejsca.

Moja pani wciąż nie wykazuje widocznej dla mnie woli pracownia nad tym wszystkim - a może ja nic nie widzę? Może chce za dużo? Już się zgubilem potwornie, już nie mam siły.

Z jednej strony obiecuje ze nie będę naciskał i badał, z drugiej Niemiec oprzeć się wrażeniu "nic nierobienia" czekania na .... Na co? Czego ona chće się doczekać ? Powiedziała mi " nie naciskać" i nic nie robimy! Siedzimy w jednym pokoju i klikając w komputery nie posuwają się do przodu.... Szlag mnie trafi!

Czuje się sam,

Ona. Co robisz?
On. Pisze posta!
Ona. Po co to robisz?
On. Potrzebuje wyglądać się!
Ona. Pogadaj ze mną ( przed chwila powiedziałem jej ze złe się czuje w poczuciu bezsilności, nie zareagowała)
On. Przed chwila rozmawialiśmy nie zareagowała, odebrałem to jak koniec rozmowy
Ona. (nic już nie powiedziała)


Zaczynam wariowac. Już mi się nie chce.
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ewka » 29 gru 2011, o 21:45

Pewnie nie to chciałbyś usłyszeć, ale ja mam ochotę powiedzieć... warto Ci być (?) z kobietą, z którą i przez którą wpadasz w takie stany? I która tak właściwie nic wartościowego nie wnosi?

A może ja źle czytam? Nie wiem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ana27 » 30 gru 2011, o 11:23

ave napisał(a):Ona. Co robisz?
On. Pisze posta!
Ona. Po co to robisz?
On. Potrzebuje wyglądać się!
Ona. Pogadaj ze mną ( przed chwila powiedziałem jej ze złe się czuje w poczuciu bezsilności, nie zareagowała)
On. Przed chwila rozmawialiśmy nie zareagowała, odebrałem to jak koniec rozmowy
Ona. (nic już nie powiedziała)


Zaczynam wariowac. Już mi się nie chce.


Ave, i teraz bardzo ważna kwestia - Ona najprawdopodomnie nie da z siebie więcej , czuje że ma przewagę, że żebrzesz o jej uczucia, łaskawie pozwala się kochać, ale już wszelkie próby walki o jej zainteresowanie odbiera jako atak i się wycofuje... Ave - z tego co piszesz czas chyba zacząć zdejmować "klapki nadziei" Ona juz jest obok, mogłaby cię dotknąć, przytulić, wymazać wszystkie złe chwilę- a tego nie robi :bezradny:
Avatar użytkownika
ana27
 
Posty: 222
Dołączył(a): 22 sie 2011, o 08:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ewka » 5 sty 2012, o 08:19

Hej Ave! Jak się masz?

:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ana27 » 13 sty 2012, o 12:08

AVE !!! zwołujemy... no dajże znak , że ok :)
Avatar użytkownika
ana27
 
Posty: 222
Dołączył(a): 22 sie 2011, o 08:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ewka » 16 sty 2012, o 08:23

:bezradny:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 18 sty 2012, o 03:23

oops I did that again.... jan to mawiali starożytni Britnejowie. :)

poazdawiam Was ludziki gorąco. Wiem nie odzywalęm sie... zacząłem wariować z nadmiaru " różnych opinii" i niewiedziałem co robic. Postanowiłem samemu pozbierać wszystkie rady i opinie i wykluć coś co nie będzie mnie bardzo zmieniać a posuną sie do przodu .

Zrobiłem to po raz kolejny .... uspokoiłem sytuacje, zbuforowałem wszystko. Zapewniłem bezpieczeństwo , pokazuje że mi zależy , że robie "coś w kierunku dobrego". Moja Pani oczywiście nie robi zbyt wiele delikatnie mówiąc i wciąż każda rozmowa "trudniejsza" kończy sie jakąś głupią wymianą dziwnych "egoistycznych" wyrzutów. Moje potzreby "ustalenia" , "porozmawiania", "wspólnego świadomego dbania" - oczywiście są niezałatwione ..... położyłem troche lache na to ...... ALE

z waszych wszystkich opinii - przestalem naciskac tak tylko jak umiem
z pięknych tekstów o facetach co kochają za bardzo - przestalem naciskac na jakiekolwiek wizyty
z mojej wlasnej potzreby zająłem sie swoimi twórczościami i staram sie siłować jak najczęściej z ciężarami
z twórczej radą Forsa - dość często padają tekty "zachowujesz się chamsko, to mnie rani" albo "nie wyopbrażam sobei żeby mnie partner tak traktowal", lub po prostu "NIE", lub raz było "Trudno mi sobei wyobrazić że zestarzeje sie z osobą wiecznie zrzędzącą o wszystko i czepiejącą sie wszystkiego - niezadowoloną przez 100% czasu" - mówie odchodze i czekam aż sie ugotuje.

... takie tam , jeszcze nie przyjdzie sama z siebie i nie siądzie skruszona na kolanach - ale to chyba nie występuje w tego typu osobowiościach. Samo to że odpuszcza wojowanie daje mi satysfakcje. Obniżyłem troszke oczekiwania . Kopnie mnie - kopnę ją i mimo że jest mi przykro zaczynam z tym życ. ....


czuje że odzyskalem jakiś element kontroli nad nami , sobą i nad swoją duma, ego czy cos tam ....

niestety zacząłem palic znowu i to porażka
niestety po jakimś czasie odechciało mi sie spełniać moje marzenia i tuż przed finałem nagle zwolnilem ... porażka
niestety przyszlo 5-ciolecie bycia ty w Anglii i zaczęły sie podsumowania, jakiś dół czy inna melancholia. ...

troszke czuje sie jakbym znalazł drogę która wiem że zawiedzie mnie do celu .... do którego nie wiem czy chce iść....

jest ok , bardzo mało sie klócimy, Ona jest zaangażowana w nową prace, ja nie przeszkadzam, interesuje sie , pomogamy sobie w domu .... jak dobre małżeństwo

.... niestety bardzo często myśle o rozstaniu, o byciu sam, o wyjeździe samemu


. teraz może jest i w miare dobry, spokojny czas na jakąś "twórczą , trudniejszą rozmowe" - ale mi już sie nie chce....


może musze odpocząć, jakoś sie egoistycznie rozerwac, zająć czymś - nie wiem .....


pozdrowionka
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 186 gości