Bez tematu...

Problemy z partnerami.

Bez tematu...

Postprzez agnieszka » 27 gru 2011, o 10:06

Po niespełna roku bycia razem nadeszła chwila kiedy zupełnie wszystko zaczęło mi w nim przeszkadzać. Rożnica wzrostu (ok.10 cm z mojej strony), to że wiecznie muszę się za niego wstydzić bo to za głośno się śmieje, za głośno gada, nie ma pieniędzy, ubiera się nie elegancko i nieraz w brudne ciuchy....Dlaczego tak jest? Poznałam jego najlepszego kumpla i.... :oops:, :oops: :oops: Chce zapaść się pod ziemię - zniknąć ! Nigdy mnie nie było i nie znali mnie...., po drugie czy ja mam u niego jakieś szanse? Mieszka poza Polska, ma pannę... na ile sprawdza się odczucie kobiety kiedy wydaje się jej że wpadła facetowiu w oko?
A i najważniejsze - czy związek przyjacielski może być bez miłości? Nigdy nie czułam motylków w brzuchu i totalnego podniecenia na jego widok. Ufam mu , jednej jedynej osobie mężczyźnie na tej ziemi. pozwalam mu się mu dotykać, całować i nie chce go ranić, ale....Jednak chyba coś jest nie tak!!!!
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Re: Bez tematu...

Postprzez agnieszka » 27 gru 2011, o 13:12

Nie potrafie dać sobie rady - pół nocy nie spałam dręczy mnie ciagle to.....zgłupieć można!!!!
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Re: Bez tematu...

Postprzez biscuit » 27 gru 2011, o 13:29

agnieszka napisał(a):pozwalam mu się mu dotykać, całować i nie chce go ranić, ale....

wg mnie
ranisz go najbardziej tym
że udostępniając mu siebie fizycznie i emocjonalnie
dajesz mu złudzenie miłości - namiętności i intymności

wg mnie
odrzucenie kogoś, kogo się nie kocha
jest dobre i oczyszczające dla tej osoby
bo to co robisz teraz jest uprzedmiotowieniem jej
używaniem kogoś dla wlasnych celów
masturbujesz się nim fizycznie i emocjonalnie
niwelując w ten sposób przykre emocje, które odczuwasz
których źródło jest prawdopodobnie Ci nie znane
albo nawet nie masz świadomości, że one istnieją w Tobie
i z którymi zapewne nie umiesz sobie inaczej poradzić
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Bez tematu...

Postprzez biscuit » 27 gru 2011, o 13:35

agnieszka napisał(a):pół nocy nie spałam dręczy mnie ciagle to.....

i co w tym strasznego, że pół nocy nie spałaś?
od tego się nie umiera

co więcej
48-godzinna bezsenność jest nawet sprzyjająca w leczeniu depresji
i nie niweluje się jej farmakologicznie
jeśli nie przekracza to pewnych granic, zagrażających zdrowiu i życiu

organizm sam się wyreguluje
i w pewnym momencie uzupełni samoistnie potrzebe snu

ta bezsenność jest Twoim sprzymierzeńcem
informuje Cię o tym, że coś jest nie tak w Twoim życiu
unaoczniając potrzebę zmian
to Twoja błogosławiona bezsenność, Twoje wybawienie
Twoja nadzieja i szansa na zmiany
szanuj więc i doceniaj posłańca Twojej nieświadomości
tak jak na to zasługuje,
przywitaj go jak długo oczekiwanego gościa
ze wszelkimi honorami
8)
Ostatnio edytowano 27 gru 2011, o 14:09 przez biscuit, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Bez tematu...

Postprzez agnieszka » 27 gru 2011, o 13:39

Kocham go w specyficzny sposób .... jest przyjaciele/kochankiem/...wszystkim.... może dlatego że znamy się dobre 8 lat.... przyjaźnimy ....od znamy jak łyse konie.. w ciezkich chwilach zawsze był.. nie chce przez stratę faceta tracić jedynego przyjaciela jakiego mam na tym świecie....nie chce zeby cierpiał bo niedopuści mnie wiecej do siebie....jako przyjaciółki
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Re: Bez tematu...

Postprzez biscuit » 27 gru 2011, o 13:52

agnieszka napisał(a):w ciezkich chwilach zawsze był.. nie chce przez stratę faceta tracić jedynego przyjaciela jakiego mam na tym świecie....nie chce zeby cierpiał bo niedopuści mnie wiecej do siebie....jako przyjaciółki

czytaj sama proszę, to co napisałaś
w Twoich słowach jest wszystko
z tym że przeinaczone
bo Ty nie chcesz, żebyś SAMA cierpiała
w sytuacji gdy to on Ciebie opuści,
skoro tylko się dowie, że go nie kochasz
tylko się nim mastubujesz i ćpasz go jako osobę
żeby sobie ulżyć w samotności i cierpieniu

tymczasem piszesz "nie chcę żeby cierpiał"
jest cierpienie i cierpienie
jedno jest oczyszczające
przecięty wrzód pęka, ropa wydostaje się z rany
i jest szansa na wyzdrowienie, zagojenie
a drugie jest tylko zaklejaniem, opatrywaniem wrzodziejącej rany
upozorowaniem że wrzodu nie ma
i to właśnie wg mnie robisz obecnie

miej odwagę i jaja (sic!)
skonfrontować się z prawdą o samej sobie
może to samo w sobie nie okaże się rozwiązaniem Twoich problemów
ale na pewno stanowić będzie dobry start do tego celu
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Bez tematu...

Postprzez bubson84 » 27 gru 2011, o 19:45

agnieszka napisał(a):Kocham go w specyficzny sposób .... jest przyjaciele/kochankiem/...wszystkim.... może dlatego że znamy się dobre 8 lat.... przyjaźnimy ....od znamy jak łyse konie.. w ciezkich chwilach zawsze był.. nie chce przez stratę faceta tracić jedynego przyjaciela jakiego mam na tym świecie....nie chce zeby cierpiał bo niedopuści mnie wiecej do siebie....jako przyjaciółki


A pomyślałaś chociaż przez chwilę o nim? Skoro jest dla Ciebie ważny, ale nie chcesz z nim być, to mu to powiedz. Nie ma nic gorszego, niż lata spędzone z osobą, która nie kocha, nie pragnie. Czasami druga strona coś widzi, ale się łudzi. Dając mu złudzenie miłości bardzo go ranisz . Prędzej czy później odejdziesz, może kogoś poznasz - nie da się żyć w poczuciu niespełnienia. On prędzej czy później będzie miał żal, że potraktowałaś go jak zabawkę i wiesz co? Będzie miał rację. Dojrzałość wymaga czasami trudnych decyzji - takie jest życie.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: Bez tematu...

Postprzez agnieszka » 27 gru 2011, o 20:32

Kurcze...ale mi dylematy sypiecie.....a jeśli to tylko zauroczenie...a to co chce stracić to naprawdę coś poważnego??? Znam go na wylot no i wiem ze takiego jak on to ze świecą szukać - ma jak każdy kilka wad, niestety jest niższy ode mnie i to jest problem - Stal się w momencie kiedy poznałam tego jego kumpla. Wysoki taki jak ja tyle że z panną a u nas odwrotnie ja wysoka on niski.
Było by wszystko ok gdyby pół wieczoru nie było obserwowania mnie i wpatrywania się we mnie jak obrazek. To się czuje mimo ze jego panna siedziała obok. Krępowało mnie to ogromnie i doprowadzało do nerwowości. Niby ciekawie i to bardzo, a z drugiej strony ucieczka - nie chce z nimi kontaktu utrzymywać mój facet jest najważniejszy, nie chce go stracić... powiedzieć mu o calej sytuacji ktora miala miejsce czy nie??? Jak mam sie zachować ciezka decyzja pierwszy zwiazek.
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Re: Bez tematu...

Postprzez bubson84 » 27 gru 2011, o 21:01

Strasznie to pogmatwałaś. Skupiłbym się jednak na aktualnym związku. Dlaczego 8 lat temu nie przeszkadzał Ci jego wzrost i niechlujstwo? Co się zmieniło? Czy jesteś w stanie to zaakceptować? Pokochać go? Sądzę, że nie. Za dużo wylewasz goryczy. Piszesz, że to pierwszy związek, poznałaś jego kolegę, zauroczyłaś się. To się zdarza często, ale nastolatkom - sorry za szczerość. Być może nie będę obiektywny, ale kto tak naprawdę jest? Mam wrażenie, że bardzo mocno pragniesz mężczyzny-przeciwieństwa aktualnego partnera. Po co to ciągnąć? Po co się okłamywać? Po co jego okłamywać? Sorry, nie rozumiem.

Pozdrawiam
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: Bez tematu...

Postprzez marie89 » 27 gru 2011, o 22:42

Ja odnoszę wrażenie, że "nowy" Cie fascynuje bo jest inny... i nagle okazuje się, że tej inności, tajemnicy nie możesz odkryć bo - bo jesteś w związku...

A Twój partner.... Znasz go na wylot. Już Cię niczym nie zaskakuje... Poznałaś już wszystkie jego tajemnice...
"Jest za niski" - jako wada przeogromna (?) do mnie nie trafia... Wcześniej Ci to nie przeszkadzało - jak twierdzisz.

Wiesz jakie to szczęście mieć partnera, który jest jednocześnie przyjacielem...? Podkreślam to JEDNOCZEŚNIE... Ehh... ale jesli widzisz w nim już TYLKO przyjaciela - powiedz mu o tym.. Nie okłamuj siebie i jego...Jesli.... postaw się na jego miejscu - Chciałabyś żyć z kimś, kto już Cię nie kocha tak jak kiedyś.. a traktuje jak siostrę, ale żyje z Tobą by Cię "nie urazić"?

Zastanów się... głęboko, porządnie... by podjąć dobrą decyzję...

Powodzenia.
marie89
 

Re: Bez tematu...

Postprzez Honest » 27 gru 2011, o 23:03

Agnieszko, chciałam cos napisać, ale pogubiłam się. Czy chcesz być z aktualnym partnerem, czy budowac związek z nowym kolegą??


Prawdę mówiac inaczej odbieram opisana przez Ciebie sytuację. To naturalne, że czasami mężczyxni i kobety podziwiaja urode innych osób, co nie znaczy, że chcą z nimi od razu być w związku i wywracać swoje życie do góry nogami.

Poza tym pamiętaj, że nie zbudujesz szczęscia na nieszczęściu innych osób. Trzeba tez myślec o uczuciach innych.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Bez tematu...

Postprzez agnieszka » 28 gru 2011, o 09:59

bubson84 napisał(a):Strasznie to pogmatwałaś. Skupiłbym się jednak na aktualnym związku. Dlaczego 8 lat temu nie przeszkadzał Ci jego wzrost i niechlujstwo? Co się zmieniło?

Znamy się od 8 lat ale dopiueor od ponad roku jesteśmy razem, akceptowalam bo wierzylam ze sie zmieni...

marie89 napisał(a):Ja odnoszę wrażenie, że "nowy" Cie fascynuje bo jest inny... i nagle okazuje się, że tej inności, tajemnicy nie możesz odkryć bo - bo jesteś w związku...
A Twój partner.... Znasz go na wylot. Już Cię niczym nie zaskakuje... Poznałaś już wszystkie jego tajemnice...
"Jest za niski" - jako wada przeogromna (?) do mnie nie trafia... Wcześniej Ci to nie przeszkadzało - jak twierdzisz.
Wiesz jakie to szczęście mieć partnera, który jest jednocześnie przyjacielem...? Podkreślam to JEDNOCZEŚNIE...


Fascynuje bo hmmhmh ...zwrocil na mnie uwagę???.... Gdyby nie to, bylo by wszystko ok. Wiem cholerne szczescie i jednocześnie. Wzrost był niczym istotnym w szczegolnosci zaś jesli charakter ma taki ze aż pozazdroscić - zwsze chcialam miec takiego faceta .... Zaskakiwac zaskakuje tak, że aż nieraz ryczę przy nim....

Honest napisał(a):Agnieszko, chciałam cos napisać, ale pogubiłam się. Czy chcesz być z aktualnym partnerem, czy budowac związek z nowym kolegą??
Prawdę mówiac inaczej odbieram opisana przez Ciebie sytuację. To naturalne, że czasami mężczyxni i kobety podziwiaja urode innych osób, co nie znaczy, że chcą z nimi od razu być w związku i wywracać swoje życie do góry nogami. Poza tym pamiętaj, że nie zbudujesz szczęscia na nieszczęściu innych osób. Trzeba tez myślec o uczuciach innych.


Nigdy nie chcialam budowac zwiazku na czyimś nieszczęsciu znam to! Ja sobie poczekam popatrzę co i jak będzie w przyszlosci i dopieor pozniej bede decydować.... Niestety to wiem...


Okazało się że po jednym spotkaniu i po rozmowie 5 minutowej - bo mało się odzywałam oraz po opowieściach o mnie... TAMTEN MNIE BARDZO LUBI......to jest niedorzeczne!!!! Jak można lubić kogoś kogo się praktycznie nie zna!!!!??? Chce uciec zerwać kontakt i niech sobie się sami spotykają beze mnie.....Ale czy prawidlowo zrobie??? Macie jakies aluzje sugestie jakies podpowiedzi??? Nie chce koejny raz czuć sie skrępowana i nerowa - nie chce.
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Re: Bez tematu...

Postprzez mahika » 28 gru 2011, o 10:17

nie zaczyna sie związku od myśli zeby zmienic partnera.
Moim zdaniem Ty go po prostu nie kochasz,
dlatego wszystko cię w nim drażni.

I chciałabyś mieć grunt w postaci drugiego kolesia.
To nie w porządku.

Nie mam aluzji, albo sugestii.
Wnioski wyciągnij sama.
Chcesz byc w porządku, czy nie.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Bez tematu...

Postprzez biscuit » 28 gru 2011, o 10:40

agnieszka napisał(a): akceptowalam bo wierzylam ze sie zmieni...

że się zmieni...
na przykład urośnie
:haha:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Bez tematu...

Postprzez agnieszka » 28 gru 2011, o 10:49

mahika napisał(a):nie zaczyna sie związku od myśli zeby zmienic partnera.

Nie zaczynałam. ponad rok temu było ok. nie chciałam zmian .Teraz tez nie chce.

świadoma jestem wielkości problemu. Jest bardzo poważny.
Problem rozpoczyna się w tym że zawsze było - branie do siebie i na poważnie wielu zwykłych rzeczy. Zawsze było za szybkie angażowanie się. Tak jest i w tym przypadku. Kiedy dowiedzialam sie że mnie tamten bardzo lubi - byłam - i jestem nadal pewna tego że moje odczucia się sprawdzają. Wpadlam kolesiowi w oko. Bo przecież zaden facet nie przyzna się najlepszemu kumplowi przy swojej kobiecie ze jego babka mu sie podoba. Byłby koniec wszystkiego!!!! Podobnie jest w tym przypadku. Piszcie i myślcie co chcecie..... ale ja sobie z tym poradzić nie potrafie psychicznie. Wiem że źle robię wciąż tylko raniąc siebie.... nie potrafię żyć normalnie. Chciałabym utyrzymać dalej tą znajomość jako zwykli przyjaciele - znajomi, ale znając siebie nie potrafię. Nie chce się łudzić - rozdmuchiwać nadziei, zwracać uwagi na wygląd i styl bycia, bo w końcu NIE WSZYSTKO ZŁOTO CO SIĘ Z WIERZCHU ŚWIECI. Przecież ja wcale nie znam tego kolesia. Nie znam poglądów jego na wiele spraw z którymi łaczy sie bycie we dwoje.I nie zdziwiłabym się jeśli nigdy ich nie poznam. Najlepszą rzeczą byłoby zerwanie z nimi wszelkich kontaktów. Zapommnieć że istnieją i takie osoby są. Chce stabilizacji i spokoju, który był wcześniej i radosci bycia z nim ...ale czy da się da do tego wrocić??? Cieżka sprawa!!!
Ostatnio edytowano 28 gru 2011, o 11:16 przez agnieszka, łącznie edytowano 1 raz
agnieszka
 
Posty: 190
Dołączył(a): 22 lip 2007, o 12:25

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 183 gości

cron